~ 4 ~ Proszę, Oppa...
- Nawet śniadania nie dokończył. - prychnąłem. - Ale mamy sposób na pozbywanie się gości.
- Też bym wyszedł, gdyby to na przykład był Namjin - zaśmiał się, cmokając mnie w policzek.
- A ja nie. - wzruszyłem ramionami.
- Serio? - zdziwił się, odsuwając kawałek ode mnie. - Patrzyłbyś?
- Tak. - uniosłem brew. - Nagrałbym i potem miał na nich haka.
- Ja bym ich olał, poszedł po ciebie, a potem zaczął cię kusić... - wyszeptał, robiąc kółeczka palcem na mojej szyi. - A potem już wiadome co by się działo.
- Och tak... Chyba wolę twoją opcje. - wymruczałem, patrząc na niego z nieskrywanym pożądaniem.
- Oczywiście, że wolisz widzieć mnie nago... pod sobą. Zamiast swoich przyjaciół - uśmiechnął się do mnie.
- Aż tak to widać? - uniosłem brew w geście zapytania, uśmiechając się ciepło.
- Nie patrzysz na nikogo innego tak jak na mnie - stwierdził cicho. - Tak samo jest ze mną.
- Tak? Udowodnij. - zagryzłem wargę ponętnie.
- Jak ci to mam udowodnić? - zapytał, siadając na mnie okrakiem, przez co mogłem zauważyć jego kuszący tyłeczek. - Hmm?
- No pomyśl. - musnąłem delikatnie i ponętnie jego wargi, zaraz się odsuwając. - Co mógłbyś zrobić...
- Nakieruj mnie, hyung - poprosił prowokującym tonem głosu. - A może raczej... Oppa.
- Oppa? - poczułem ucisk w spodniach, ale nie dałem po sobie tego poznać. Nawet nie wiedziałem, że takie coś mnie potrafi podniecić.
- Oppa... - westchnął z małym uśmiechem, który spowodował, że moje serce szybciej zabiło, a przez to jak mnie ponownie nazwał, zacząłem się pocić. Cholera... - Podoba ci się, jak cię nazywam, Oppa? - spytał niby niewinnie i sięgnął w dół. Jego uśmiech się poszerzył, kiedy poczuł lekkie wybrzuszenie. - Bardzo się podoba, hm?
- J-jakoś mnie to nie pociąga. - zacząłem się z nim droczyć, posyłając mu lekki uśmiech. Oczywiście przez to, że mnie dotknął w czułym miejscu, zaraz cicho sapnąłem pod nosem. - Bo się pogniewamy, Jeongguk.
- Ale miałem cię przekonać - wydął dolną wargę i westchnął. - Mam zejść?
- Podniecanie to według ciebie przekonywanie? I jeszcze chcesz mnie zostawić z problemem? - mruknąłem, patrząc mu w oczy i złapałem go za włosy. - Jak się nazywam?
- Jimin - powiedział niepewnie, ale po chwili zrozumiał o co mi chodzi i się poprawił. - Oppa.
- Jak mnie teraz będziesz nazywał? - pociągnąłem mocniej, ale nie tak, żeby zrobić mu krzywdę.
- Oppa? - odpowiedział, patrząc mi w oczy jakby szukał w nich odpowiedzi.
- Pytasz czy odpowiadasz? - warknąłem, przybliżając się ustami do tych jego, ale nawet ich nie dotknąłem i robiłem wszystko, żeby Jungkook sam też nie mógł pocałować moich.
- O-odpowiadam - powiedział cicho, marszcząc delikatnie brwi.
- Jakoś nie sądzę. Powiedz jeszcze raz. Jak masz mnie nazywać od teraz? - złapałem go za męskość, ale nie pozwalałem za to siebie dotykać i całować w dalszym ciągu.
- Oppa - jęknął, poruszając swoimi biodrami na ten nagły ruch z mojej strony.
- Zrozumiałeś, czy mam powtórzyć? - ścisnąłem mocniej, uśmiechając się diabelsko.
- Zrozumiałem - powiedział, spinając się strasznie. - Zrozumiałem...
- No to co powinniśmy teraz zrobić? - spytałem z westchnięciem, zaczynając jeździć dłonią po jego udzie.
- Teraz powinieneś mnie wykochać, Oppa - wyszeptał i posłał mi uroczy uśmiech.
- Jeszcze cię nie zmęczyłem? - udałem zawiedzenie. - No cóż. Wstrzymam cię z dojściem w takim razie. - jednym zwinnym ruchem ściągnąłem z niego koszulkę i wstałem z krzesła, sadzając na stole, na którym zacząłem namiętnie całować jego szyję oraz obojczyki. - Ale najpierw się pobawię...
- Mhm... - wymruczał, wplątując palce w moje włosy i zaczął je delikatnie szarpać. Ten chłopak mnie podniecał tak bardzo, że nikt nie może sobie tego wyobrazić. - Kocham cię, wiesz?
- Wiem... Ja ciebie też. - ułożyłem ręce na jego tyłku i podniosłem go ponownie, zaraz zanosząc na kanapę w salonie. - Jeszcze nie jest rozdziewiczona... Jak myślisz? Czas to zmienić?
- Będzie trzeba ponadrabiać każde możliwe miejsce - stwierdził, uśmiechając się lekko. - W tym kanapę.
- A gdzie jeszcze chcesz to zrobić? - spytałem z uśmiechem, odpinając zwinnie guzik od jego spodni, które zaraz z ukochanego ściągnąłem, zaczynając całować go po brzuchu.
- Nie wiem, wyjdzie w praniu - powiedział, powstrzymując się od śmiechu. - To jest takie przyjemne i zabawne uczucie.
- Nie mam zarostu, który może cię łaskotać... - wymruczałem w jego skórę. - Poza tym dzisiaj chcesz, żebym był Oppą, tak?
- Serio ci się to spodobało? - spytał cicho. - Oppa ma mnie wykochać mocno dzisiaj.
- Pobawimy się tak jak ja chcę, dobrze? - pozbyłem się jego bokserek. - Dwa razy. Raz tradycyjnie raz nowa poza.
- W porządku - młodszy wydawał się być podekscytowanym moją propozycją.
- Ale żeś się podniecił. - mruknąłem, badając wzrokiem jego męskość. - Niby jak z tak twardą sztuką mam wstrzymać dojście. - spojrzałem na niego pytająco.
- Nie wiem, Oppa, ale na pewno nie pomoże ci w tym tak intensywne patrzenie się w te rejony - Jungkookie zawstydził się, starając schować swoją zarumienioną twarzyczkę.
- Kochanie, ale nie masz się czego wstydzić. Znam twoje ciałko na pamięć. - zaśmiałem się, chuchając w główkę jego członka. - Spójrz na mnie, pochyliłem się nad jego twarzą i poczekałem chwilę aż spojrzy na mnie tymi pięknymi i magicznymi ślepkami. - Jesteś piękny. - uśmiechnąłem się lekko. - Jak będzie trzeba to mogę ci to mówić do końca życia. Ważne byś uwierzył.
- Huh to długo - zaśmiał się cicho, na co mój uśmiech się poszerzył. - A ty? Wierzysz w to, że jesteś piękny?
- Wierzę, że Jeon Jeongguk jest piękny. Za to on wierzy, że ja jestem. Nie, przepraszam. My to wiemy. - pocałowałem go lekko w usta, a następnie zjechałem na policzek, szczękę, szyję i obojczyki. Wszędzie zostawiłem malinki. Przecież ludzie musieli wiedzieć, że ten boski króliczek jest zajęty.
- Uwierzę w to, że jestem piękny, wtedy, kiedy ty uwierzysz, że jesteś - wyszeptał nagle, łapiąc mnie za jedną z dłoni. - Bo naprawdę jesteś.
- Jestem przeklęty, a nie piękny. - zjechałem z pocałunkami do jego podbrzusza. Nawet tam zostawiłem parę znamion. - Moje ciało jest pokryte hańbą. Nie pięknem.
- Teraz już nie ma czegoś takiego jak ty i ja. Teraz jesteśmy my. I jeśli uważasz, że twoje ciało jest pokryte hańbą, moje też jest. Zresztą te blizny na to wskazują. W twoich oczach nasze ciała są powodem do wstydu. W moich, mają historię i dlatego są najpiękniejsze spośród innych.
- Jesteś cudowny... - wyszeptałem, sięgając po lubrykant, który był w szafce. Jakoś od przyjazdu trzymamy te buteleczki w każdym pomieszczeniu. - Szkoda tylko, że moje wspomnienia z bliznami nie wskazują na to, że to moja historia. To mój koszmar. I te znamiona przypominają mi, że to nie był sen. - włożyłem w niego jednego palca, a kiedy usłyszałem pisk, podciągnąłem się i pocałowałem go namiętnie w usta. - Zrobię wszystko, żeby każdy ból jaki cię dosięgnie... - dołożyłem drugiego palca, patrząc, jak przymyka oczy. Wiedziałem, że miał ochotę płakać. - szybko przeminął... - od razu odnalazłem jego prostatę zaczynając ją drażnić.
- Kiedyś... - przerwał by cichutko jęknąć z rozkoszy. - Kiedyś powiem ci co kryje się za liczbą kreseczek na moich udach - powiedział zduszonym głosem, zaraz poruszając swoimi bioderkami, żeby poczuć mnie mocniej i bardziej.
- Nie musisz tego robić. - wyszeptałem całując go w czoło. - I skarbie mój, nie rozkręcaj się tak, bo szybko się zmęczysz, gdyż zaraz dojdziesz. Poczekaj na mnie. - Poprosiłem, wyciągając z niego palce i po nasmarowaniu męskości, połączyliśmy się w jedność.
- Zrobię to, bo ci ufam, kocham i nie chcę mieć przed tobą żadnych tajemnic - wymamrotał, przyciągając mnie do słodkiego pocałunku. Był taki uroczy i kochany... Idealny wręcz. Był uosobieniem moich najskrytszych marzeń. Był mój.
- To twoja decyzja, więc w razie czego nie zmuszaj się. - sapnąłem. - Ja też ci ufam i kocham cię. - wyszeptałem, błądząc dłońmi po jego idealnym ciele. Tak bardzo go kochałem. On chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak mocno i bardzo mi na nim zależy.
- Nie wiesz jak bardzo mnie to cieszy - z jego gardła wraz z rozpoczęciem poruszania się w jego ciaśniutkim środku, zaczęły wylatywać cudowne dźwięki oznaczające tylko, że czuje się wspaniale. - Mój, tylko mój...
- Słodki króliczek... - zaśmiałem się lekko z rozczulenia i zaraz cicho jęknąłem czując jak spina swoje pośladki. To było takie przyjemne. Jak całokształt mojego ukochanego męża.
- Przyjemnie ci? - spytał, ciągnąc trochę mocniej za moje włosy, ale uważał mimo wszystko na to, żeby nie zrobić mi krzywdy.
- Bardzo, ale posłuchaj. Oppa nie lubi jak się nad nim przejmuje władze. - warknąłem przyspieszając ruchy moich bioder.
- Nigdy bym nie próbował... - zapłakał z przyjemności, podnosząc się trochę by być jak najbliżej mnie. - Jimin-ah!
- Tak. Krzycz moje imię w ekstazie, skarbie! - krzyk Jungkooka podniecił mnie do tego stopnia, że jeszcze bardziej przyspieszyłem.
- Szybciej - poprosił, pojękując pod nosem. Włączył się do tego wszystkiego, zaczynając wychodzić mi na przód bioderkami. Był coraz lepszy. Cholera, już był wspaniały.
- Praktyka czyni mistrza. - zaśmiałem się dysząc i wykonałem jego prośbę. - Oby Jihyun niczego nie zapomniał...
- Wątpię, żeby przyszedł teraz bez uprzedzenia - stwierdził, rozchylając kusząco swoje wargi by złapać większy oddech. Na jego twarzy pojawił się grymas rozkoszy, kiedy trafiłem po raz kolejny mocno w jego prostatę. Był przepiękny.
- Nie znasz mojego brata. - wyznałem, opierając moje czoło o to jego i pocałowałem go bardzo niechlujnie, kładąc ręce na jego biodrach, żeby nie przerywać i nie spowalniać pchnięć.
- Nie? - uśmiechnął się lekko, a następnie głośno jęknął. - Cholera - syknął, a jego mięśnie zacisnęły się mocniej. - J-już - oświadczył z stęknięciem, odchylając głowę do tyłu.
- Rozumiem. - złapałem za jego członka i zacząłem na nim poruszać ręką w rytm moich pchnięć.
- Nie chcę dojść przed tobą - stwierdził ciężko, łapiąc mnie za dłoń. - P-proszę.
- Dojdziemy w tym samym czasie. - oznajmiłem, czując naprawdę mocny gorąc. - Gwarantuje ci to...
- Kocham cię - wyznał cicho, zaciskając swoje mięśnie, przez co warknąłem i pchnąłem najmocniej jak się dało. Spowodowało to moje natychmiastowe dojście przez głośny krzyk mojego męża oraz następnie jego wytryśnięcie. Chłopak drżąc zaraz wpił się w moje usta, namiętnie je pieszcząc. - Jesteś wspaniały...
- Ty również, kochanie... - wydyszałem, opadając na niego, ponieważ musiałem opanować oddech. - Ale to nie koniec... - zaśmiałem się, wycierając swoją rękę z jego spermy o moje ciało. - Wymęczę cię tak bardzo, że potem nie będziesz nawet w stanie powiedzieć, że to było za mało.
- Kochanie, ale ty wiesz, że uwielbiam z tobą się kochać - wydął dolną wargę. - Tak samo jak ty.
- Oczywiście, że uwielbiam się z tobą kochać. Ale chcesz coraz więcej, więc tyle dostaniesz. Chcica to chcica. Nic na nią nie poradzisz, a moje libido rośnie, skarbie. - wyszedłem z niego z przeciągłym jękiem, podnosząc się i usiadłem na kolanach. - Ustań na czworaka.
- Ale nie przeszkadza ci, że tyle chcę? - spytał, zagryzając wargę. Nie czekając na moją odpowiedź, ustawił się w pozycji, którą mu poleciłem.
- Coś ty. Gdybyś ty nie prosił to sam bym błagał, ale ubóstwiam, jak prosisz mnie o seks. To mnie bardzo podnieca. - złapałem go za tyłek, patrząc jak z jego dziurki cieknie mój płyn. - Podejrzewasz już co zamierzam? - poklepałem go po mięśniu.
- Mhm - mimo że był odwrócony, mogłem zauważyć jego lekki uśmiech. - Zajmij się mną jeszcze raz, Oppa.
- Zajmę się, ale wiedz jedno. - przejechałem dłonią wzdłuż jego kręgosłupa. - Jak zacznę trudno będzie mi przestać. No i nie będziesz mógł na mnie patrzeć i mnie dotykać.
- Jak się pochylisz to będę cię czuł - stwierdził i westchnął pod nosem, poprawiając się, żeby było mu wygodniej.
- No nie wiem. - zacząłem ugniatać wolną ręką jego tyłeczek.
- No proszę - jęknął, spoglądając na mnie tą uroczą minką. - Oppa, proszę.
- Powtórz. - poleciłem, klepiąc go w tyłek, ale mocniej niż wcześniej.
- Proszę, Oppa - te słowa z jego zagryzioną wargą były zbyt kuszące. Wiedziałem, że to będzie coś co mi się nie znudzi.
- No dobrze, słońce. - westchnąłem ciężko, rękoma rozdziawiając jego pośladki i zaraz nas połączyłem, dłonie przenosząc na jego biodra. - Wszystko dobrze? Nie widziałem sensu rozciągania cię drugi raz.
- I bardzo dobrze - mruknął, wzdychając rozkosznie pod nosem. Ta pozycja dawała mi tak duże pole do popisu, a ja sam miałem tak idealny widok, że mógłbym tak zostać na zawsze. Zresztą jego mięśnie zaciskające się na mnie dodawały do tego wszystkiego uroku. Było idealnie.
Nie mogłem pozwolić mu tak długo czekać aż poczuje niebywałą przyjemność, na którą naprawdę zasługiwał, więc od razu zacząłem się poruszać, a Jungkookie pomógł mi wychodzić swoimi kuszącymi bioderkami na przód przez co to wszystko miało jeszcze więcej mocy. Dawał mi się klepać po tym jędrnym tyłku oraz ciągnąć swoje włosy, co pokazywało, że na coraz więcej mi pozwalał i ufał coraz mocniej w tej kwestii. No i najwidoczniej też mu się podobało to wszystko. Niech mi uwierzy, a może nie, ale podzielałem jego aprobatę w stosunku do tego.
----------------------------------
SYPIEMY LENNYFACAMI W KOMACH XDDDDD
Next w czwartek ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro