~ 38 ~ Dobrze, mój mruczku
Perspektywa Jungkooka:
To było raczej oczywiste, co się stało po tym jak brat Jimina opuścił naszą posesję. Obydwoje chcieliśmy zapewnić siebie, że nikogo więcej w naszym życiu nie ma i nie będzie. Po prostu, nie wyobrażałem sobie kiedykolwiek, żeby Jimin musiał czuć się zagrożony. Nie chciałem, aby tak było. Przecież on był dla mnie priorytetem i nawet jeśli widziałbym w kimkolwiek przyjaciela, to i tak Jimin jest na pierwszym miejscu. Kocham go całym sercem i nikt ani nic tego nie zmieni.
Następnego dnia na przerwie obiadowej, tak jak się umówiliśmy z Jihyunem, przyszedł na nią, żeby poznać Minkhyung. Ona zupełnie się nie spodziewała, że z kimkolwiek spędzi porę lunchową, więc na początku pomiędzy nami trwała niezbyt komfortowa cisza, której za wszelką cenę próbowałem się pozbyć. I w sumie po jakimś czasie mi się udało. Zaczęliśmy sobie żartować, chociaż musiałem zacząć jakimś słabym żartem, bo ja się nie znam i raczej znam te bardziej podstawowe. W przeciwieństwie do Jihyuna, który wydawał się zażenowany moim zachowaniem. No cóż. Ale przynajmniej się polubili! I nawet umówili się na kolejną porę obiadową!
Następną przerwę pomiędzy wykładami spędziłem z Joohyunem, którego chciałem koniecznie poznać. Wydawało mi się, że mnie polubił jak przyjaciela i miałem pewność, że mnie nie polubi bardziej, ponieważ z tego jak zaobserwowałem ogląda się za dziewczynami, a raczej jak typowy facet - za tyłkami dziewczyn. Zupełnie mi to nie przeszkadzało, a nawet ulżyło. Przynajmniej Jimin nie będzie musiał być zazdrosny o niego. Zresztą Joohyun wie, że jestem w szczęśliwym związku małżeńskim i powiedział, że kibicuje nam. NAPRAWDĘ MI ULŻYŁO.
Dlatego nie musiałem się niczym zamartwiać, kiedy wróciłem z wykładów i spędzałem czas ze swoim ukochanym. Uwielbiałem, kiedy zachowywaliśmy się jak dwójka zakochanych nastolatków i nic nam nie przeszkadzało w tym. Zresztą uśmiech Jimina był moim najpiękniejszym kwiatem na świecie, o który musiałem dbać, żeby nie zwiądł.
- Kocham cię - zaśmiałem się cicho, kiedy przeczesywałem kosmyki jego włosów. "Oglądaliśmy" wspólnie jakiś film, który leciał w telewizji, ale nawet nie zwracaliśmy na niego uwagi. - Mruczysz jak kotek.
- Przestań, skarbie, mnie głaskać wtedy mruczenie ustąpi. - wymruczał swoim męskim i nieco zaspanym głosem. - A tak w ogóle to jak było na wykładach?
- Chcę, żebyś mruczał, bardzo mi się to podoba - wyznałem rozbawiony, muskając zaraz jego policzek. - Jihyun się umówił z Minkyung na następny obiad. Czyli mój plan się powiódł.
- Mój braciszek będzie miał dziewczynę. - zaśmiał się cicho, cmokając moje usta. - Ale to pewnie zajęło ci tylko chwilkę. Co robiłeś resztę dnia?
- Musiałem się ośmieszyć moimi żartami - mruknąłem, nie zaprzestając swoich czynów. - To było okropne. Myślałem, że się spalę ze wstydu. A co do wykładów, to nic takiego. Śmiałem się z Joohyuna, bo cały czas patrzył się na dziewczęce tyłki i nawet się z tym nie ukrywał. Siedziałem na wykładach, chciałem do ciebie napisać, ale pewnie byś mi odpisał, że mam się uczyć. I tak się nudziłem.
- Szukałem pracy cały dzień, a zostawiłem telefon z w domu, więc bym nic nie odpisał i byś się martwił. - wysunął dłoń pod moją koszulkę, gładząc moją skórę. - A co do tego Joohyuna to nie jestem za bardzo przekonany. Poza tym jutro ma padać, więc podjadę po ciebie.
- Okej, cieszę się bardzo - skradłem z jego ust jeszcze jeden pocałunek. - Ty jesteś fajniejszy od Joohyuna. Przystojniejszy. Masz lepszy charakter. I większe serduszko. Ciebie kocham, okej?
- No wiem, kochanie, ja też ciebie kocham, ale jednak go nie lubię. -podniósł się do siadu. - Chociaż go nie znam to i tak mnie odpycha. To coś znaczy.
- Będę na niego uważał - obiecałem, patrząc na niego z wydętą wargą. - Chodź do mnie. Buzi chcę. Długie.
- Słodki mój. - pochylił się nade mną, spełniając namiętnie moją prośbę.
- Twój, twój - mruknąłem zadowolony, owijając jedną nogą jego biodra. Nie chciałem, żeby gdziekolwiek szedł. - Poleż ze mną całe popołudnie i wieczór, proszę.
- Nie uczysz się dzisiaj? - zapytał z westchnięciem, gładząc dłonią moją głowę.
- Nie muszę dzisiaj, a jak już to jutro przed wykładami mogę coś ogarnąć - powiedziałem, wtulając się w jego klatkę piersiową. - To co? Przystajesz na moją propozycję?
- Z wielką przyjemnością. - musnął ustami moją skroń. Ugh, potrafi się tak o mnie troszczyć jak nikt inny. Kochałem to w nim bardzo mocno.
- Kiedyś z łóżka nie wyjdziemy, obiecuję ci to - powiedziałem, wzdychając pod nosem z uśmiechem. Byłem tak bardzo szczęśliwy.
- Masz na myśli seks w nim czy zwykłe spanie przez dwadzieścia cztery godziny? - zaśmiał się starszy.
- Seks, spanie, leżenie - spojrzałem się na niego rozbawiony. - Dla ciebie to byłby raj. Dla mnie zresztą też.
- Czyli jeden z takich naprawdę leniwych dni w roku. - złapał mnie za tyłek, który miał w zasięgu ręki, przez moje objęcie go nogą w pasie.
- Nie wiem czy można go nazwać leniwym, kiedy będziemy uprawiać seks - zaśmiałem się, obejmując rękoma jego szyję. - Ale będzie bardzo przyjemny.
- Racja. - pocałował mój nos, po tym uśmiechając się ciepło. - Co powiesz na pogranie w pytania?
- Jeśli chcesz - odpowiedziałem, muskając jego usta. - Pytaj pierwszy, skoro zaproponowałeś.
- Ilu osobom już dałeś kosza od kiedy zacząłeś uczęszczać na studia, hm? - zagryzł lekko wargę.
- Kilku osobom, niewielu - wyznałem, spoglądając w jego oczy. - Ale szybko im przechodziło i widziałem je lub ich z innymi, więc nie masz się czym przejmować. Od bardzo długiego czasu już nikt do mnie nie podchodzi z tym zamiarem.
- No i dobrze. Więcej problemów nam nie trzeba. - pocałował moje wargi. - Teraz ty pytaj.
- Ja nawet nie mam o co pytać - wzruszyłem ramionami. - O, jednak wiem. Jakie było twoje pierwsze wrażenie o mnie?
- Słodki, niedostępny króliczek, którego poderwę. - oznajmił rozbawiony. - A tak na serio to przystojny chłopak, który gra niedostępnego.
- Ja jestem dostępny teraz tylko dla ciebie, więc nie gram - zaśmiałem się i musnąłem przeciągle jego wargi. Oprócz tego, że trzymał na moim tyłku swoją dłoń to jeszcze zaczął go masować. To było tak przyjemne. - Tylko ty mnie możesz całować i kochać.
- Nie bez powodu nosisz na placu obrączkę. - złączył nasze czoła ze sobą. - Nawet nie wiesz jaki czuję się codzienne zaszczycony z tego, że jesteś mój.
- A ja się czuję zaszczycony, bo to ty mnie pokochałeś i pozwoliłeś podnieść mi swoją samoocenę - posłałem mu lekki uśmiech. - Kocham cię, mruczku.
- Tylko nie mruczek. Już wolę zwierza. Ale nie mruczek. - zaczął całować moje usta. - Ja ciebie też kocham, kiciu...
- Dobrze, mój mruczku - nie mogłem się powstrzymać od małego droczenia się z nim, ale nie spodziewałem się, że mnie klepnie po tyłku! Dlatego z moich ust wprost do tych jego wypłynął cichy jęk. - Zwierzu...
- Od razu lepiej. - znów zaczął malować ten mięsień. - Możesz też mówić "Oppa"
- Mhm, oppa - przytaknąłem, wiedząc, że gdy tak mówię faktycznie sprawiam mu samą przyjemność. - Mój oppa. Na wyłączność.
- Oczywiście. - odpiął pasek od moich spodni i wysunął rękę w moje spodnie.
- Jesteś podniecony? - spytałem z uśmiechem, przenosząc jedną ze swoich dłoni pod jego koszulkę, a następnie pod spodnie. - Chyba troszkę... - stwierdziłem, kiedy przejechałem po jego męskości, która nadal tkwiła pod bokserkami. - Podniecam cię tak łatwo?
- A ja ciebie nie? - starszy wsunął dłoń w moje bokserki, jeżdżąc po mojej dziurce. - Uhmh... Puść niegrzeczny króliku. - chyba nie muszę tłumaczyć czym mu się odpłaciłem? Oboje za mocno na siebie działaliśmy.
- Czemu miałbym puścić? - zacząłem składać delikatne pocałunki na jego twarzy i szyi. - Nie widzę żadnego powodu.
- Ja widzę. Zaraz tak mi stanie, że rozerwie spodnie, a przecież wiesz, jak mój tyłek dobrze w nich wygląda. - zamruczał głośno, powstrzymując się od jęknięcia. Ugh, jego palec zaczął się wsuwać w moje wnętrze. To było takie przyjemne!
- To zdejmij je - wyszeptałem z uśmiechem. - Przecież nic cię od tego nie powstrzymuje.
- W bokserkach moje pośladki wyglądają jeszcze lepiej. - stwierdził, zagryzając wargę. Jego wzrok robił się coraz bardziej wygłodniały. - Wiem, że pragniesz bym ściągnął te ubrania.
- Jesteś domyślny - zaśmiałem się cicho. - Ty tego samego chcesz ze mną.
- Racja. Pragnę tego. - wsadził swój paluszek głębiej. - Mądry malec z ciebie.
- To mam ściągnąć z siebie spodnie i bokserki? - spytałem, czując, że nawet jeśli Jimin powie, że nie mam ich ściągać to i tak będę zmuszony! Cholercia, cholercia.
- No nie wiem... - cmoknął przeciągle moje usta. - Kocham patrzeć na twoje ciało i dotykać je, ale możliwe jest to, że jak się ich pozbędziesz to mnie opryskasz i co wtedy?
- Spokojnie... - jęknąłem cicho. - Mam jeszcze koszulkę. W razie co ona cię obroni - spomiędzy moich warg wyleciał chichot. - Ale żeby ze mnie coś uleciało, mój oppa musi jeszcze troszkę się postarać.
- Palec nie wystarczy? - zapytał ciekawy, unosząc brew do góry. Nie wiedziałem co zrobić w tamtej chwili, bo zaczął poruszać palcem, drażniąc moją prostatę. - Jesteś jego całkowicie pewny, skarbie?
- U mnie jest tak jak u ciebie - zacisnąłem swoje usta. - Chcesz zamiast mojej dłoni, poczuć mój środeczek. Więc moja odpowiedź jest raczej oczywista.
- Uhm, masz rację. Znów. - zabrał swój cudowny palec, wyciągając dłoń z moich bokserek, po czym ściągnął ze mnie spodnie. - Ale przyznaj, że ręką też mogę zdziałać cuda.
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie - musnąłem szybko jego usta i wstałem, żeby pozbyć się do końca swojej dolnej garderoby. Zostając w samej, za dużej koszulce Jimina, którą kiedyś mu podwędziłem, ale on o tym nie wiedział. Albo nic mi nie powiedział. - Wszystkim możesz zdziałać cuda.
- Nie zaprzeczę. Ostatnio doszedłeś przez mój język, a potem drugi raz w trakcie stosunku. - pokręcił głową z rozbawieniem, podnosząc się również z mebla, żeby pozbyć się swojej odzieży z ciała, ale on w przeciwieństwie do mnie ściągnął też koszulkę.
- Tym lepiej dla ciebie chyba - stwierdziłem, z powrotem się kładąc na kanapie. - Chyba, że to ci w czymś przeszkodziło to wybacz, ale trudno mi się powstrzymać.
- Uprawiamy seks po to, żeby sprawić sobie nawzajem przyjemność, tak? - westchnął, zawisając nade mną. - Więc skoro osiągnąłeś wtedy pełnię przyjemności to znaczy, że moje starania nie poszły w las.
- No wiem, mruczku - zaśmiałem się, przyciągając go bliżej siebie. - Wiesz, że ukradłem ci tą koszulkę, co nie?
- Skarbie, wisi ona na tobie. To jasne, że się skapnąłem. - pocałował lekko moje wargi. - Ale jak jeszcze raz mnie nazwiesz mruczkiem to jutro będziesz po uczelni chodził krokiem pingwina.
- Oczywiście, zwierzu - uniosłem brew z uśmiechem. - Może być? Czy nie pasuje ci?
- Oppa... Wolę oppa. - wsunął minimalnie we mnie swoją męskość i pocałował mocno moje usta. - Jesteś czasem ciasny a innym razem rozluźniony... Boli teraz?
- Trochę, ale tylko troszkę, zawsze tak jest na początku - wyznałem, wzdychając pod nosem. - To jest taki przyjemny ból.
- W razie czego krzycz głośno. - poprosił, wsuwając się dalej z sapnięciami, które wychodziły z jego ust.
- Mhm - westchnąłem i zagryzłem zaraz już troszkę naruszoną wargę. Przez te wszystkie pocałunki, przegryzienia wymagała coraz to większej pielęgnacji, a ja nie miałem zbytnio na to czasu. Poza studiami, przeznaczałem swój czas na Jimina i malowanie. Mimo wszystko musiałem to cały czas trenować, ponieważ chciałem stawać się coraz lepszy. Dla Junghyuna, któremu obiecałem, że kiedyś chociaż raz zobaczy mój obraz w jakiejś sławnej galerii sztuki. Może nie będzie mógł być przy mnie ciałem, kiedy to osiągnę, ale wiedziałem, że będzie przy mnie duszą. Czułem, że mam jego wsparcie i popiera każdą moją decyzję. Zawsze tak było.
Nie mogłem też zapomnieć o Jiminie, który mimo wszystko chciał, żebym spełnił swoje marzenia i osiągnął wielki sukces, rezygnując tym samym ze swoich, co mnie niezmiernie bolało, ale wolałem nie zaczynać już tego tematu, żeby go nie denerwować. W razie gdyby mu się odmieniło, miał moje pełne wsparcie. Chciałem go popchnąć w tym kierunku, ale najpierw musiałem widzieć, że on sam tego chce. W końcu bez chęci, nic z tym nie zrobi.
--------------------------
Sorka za przerwę, ale no materiał mi sie skończył i nie mogłam wstawić w wekkend
Do następnego, ludziki ^*^ Kosiam <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro