~ 37 ~ Na jaką literę chcesz, żeby zaczynało się jej...
Resztę tego dnia, jak było mówione, spędziliśmy tylko we dwóch. Było dużo śmiechu, chwil wybuchów romantyzmu i oczywistych w naszym wykonaniu zaczepek. Było nam tak swobodnie ze sobą, że zdawało mi się jakbyśmy nagle stali się takimi szczęśliwymi nastolatkami, bez ciężkiej przeszłości na koncie, zakochanymi w sobie po same uszy, To było magiczne tak się poczuć, ponieważ tak naprawdę to nigdy nie miałem takiego okresu będąc nastolatkiem. Miło było chociaż raz zaznać takiego czegoś. Tym bardziej, że przeżywałem takie chwile z nim. Moim ukochanym mężem.
Tydzień później Jungkook powrócił na studia, dlatego ja mogłem śmiało się zabrać za szukanie pracy. Oczywiście zanim zabrałem się za to, to posprzątałem dom, ugotowałem obiad i inne nudne obowiązki, które na mnie spadły, kiedy mój mąż zaczął uczęszczać na studia, ale dawałem sobie radę. Sprzątanie nawet mnie odprężało i pomagało poukładać w głowie niektóre sprawy, a ostatnimi czasy było takowych naprawdę sporo i... nie ukrywajmy, że trochę sobie z tym wszystkim nie radziłem.
Po czasie, kiedy już usiadłem ciężko na kanapie w salonie, wyjąłem laptopa i na oficjalnej stronie miasta Busan, zacząłem szukać ciekawych ofert pracy, jasna sprawa, że z równie dobrą płacą. Woźny? Nie. Kelner? Nie. Kasjer? Możliwe. Zabawka do sek... NIE! Co za człowiek publicznie daje taką ofertę pracy? Szofer...
- Ciekawie... - kliknąłem w to i zacząłem czytać szczegóły. - 1259313 won? Oj, jestem chętny... - zapisałem sobie kontakt w telefonie i zacząłem szukać dalej. Co jak co, ale mogła mi się trafić jeszcze lepsza oferta, ale nie sądziłem, że coś przebije tak łatwą pracę z taką płacą.
- Hej kochanie! - usłyszałem trzask drzwi, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, tak jak zawsze kiedy Jungkookie wracał do domu. Nawet z zakupów!
- Co tam? - spytał, przytulając się do mnie od tyłu tak jak w wieczór, który był jednym z przyjemniejszych w naszym związku.
- A dobrze. Szukam sobie spokojnie pracy. - pocałował go w nos. - A jak tam na uczelni?
- W porządku, nie czepiali się za bardzo, że nie było mnie na zajęciach, bo wiedzieli co się stało - wyznał, a ja mogłem odetchnąć z ulgą, bo martwiłem się, że mój króliczek może mieć przez to wszystko problemy. - I dołączyli do nas nowego chłopaka. Miał jakieś problemy z poprzednią grupą i musiał się przenieść.
- Pewnie też cię próbował poderwać, co? - wymruczałem rozbawiony i położyłem laptopa na stolik do kawy.
- Nie - zaśmiał się pod nosem, siadając koło mnie na kanapie i się wtulił w moje ramię. - On jest raczej materiałem na dobrego przyjaciela. W sensie pomógł mi ogarnąć niektóre rzeczy na przód. Fajny człowiek.
Nie powiem, że mi się to spodobało, ale co miałem odpowiedzieć ukochanemu? Przecież nie powiem, że od razu poczułem zazdrość. - Aż tak fajny człowiek? Nie sądzisz, że cię podrywa?
- No, jest fajny, ale nie mogę wiele powiedzieć, bo znamy się jeden dzień - musnął mój policzek. - Ale mój hyung, nieważne co by się stało, jest i tak najlepszy i najukochańszy. To ciebie kocham.
- Ale ja wiem. Kochasz mnie bardzo mocno, a ja kocham ciebie jeszcze mocniej. - puściłem mu oczko. - Widział obrączkę?
- Widział - powiedział po czym zmarszczył niezadowolony nosek. - Nie kochasz mnie mocniej. Kochamy siebie równie mocno.
- Co mu powiedziałeś jak zobaczył? - pocałowałem ze śmiechem jego nos. - Kocham cię najmocniej.
- A co mu miałem powiedzieć? Powiedziałem, że jestem w szczęśliwym związku małżeńskim i mój mąż sprawia, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - posłał mi szeroki uśmiech. - I tak serio powiedziałem.
- Aż tak lubisz wszystkim mówić, że jesteś w szczęśliwym związku homoseksualnym? - przeniosłem męża na swoje kolana.
- Lubię się chwalić jakiego mam super męża - musnął moje wargi, które odchylały się w cudowny uśmiech mający specjalne miejsce w moim sercu. - Uwielbiam wręcz.
- Na tym świecie są lepsi ode mnie. Uwierz na słowo. - oddałem pocałunek, dłonią masując jego udo.
- W tej kwestii nie uwierzę ci - powiedział, kładąc główkę na moje ramię. - Naprawdę jesteś dla mnie najcudowniejszy.
- Ty dla mnie też... Dlatego pewnie tak dobrze się dopełniamy. - zacząłem nami kołysać.
- Mhm - przytaknął, obejmując moją szyję rączkami. - Mogę przespać się na twoich kolanach? Chcę czuć, że jesteś blisko...
- Oczywiście, że możesz kochanie, ale... czekaj. - odchrząknąłem, słysząc pukanie do drzwi. - Jihyun miał mi przyjść po jakąś koszulkę.
- Mhm - jęknął, kiwając głową i wymamrotał coś pod nosem. - Za dobrze mi tu - mruknął, po czym zsunął się na miejsce obok. - To niesprawiedliwe.
- Wiem, ja też wolę podziwiać śpiącego męża. - pocałowałem go w głowę, posyłając mu mały uśmiech i gładząc po policzku, po czym ruszyłem w kierunku drzwi wejściowych, otwierając je po upewnieniu się, że mam na sobie wszystkie ubrania. Rączki Jungkooka były coraz bardziej sprytne. Musiałem uważać.
- Cześć braciak - za drzwiami stał mój jak zawsze uśmiechnięty brat. Czasami miałem wrażenie, że bierze coś za rogiem i dlatego tak się zachowuje, ale wątpiłem w to.
- Dobra to gdzie zapodziałeś tą koszulkę, Świnko Peppo? - westchnąłem, przepuszczając go w drzwiach.
- Nie zapodziałem, już ją znalazłem, ale pomyślałem, że wpadnę i tak z wizytą - zaśmiał się wesoło, klepiąc mnie po ramieniu.
- Ugh, ale po co? - wymruczałem, zamykając za nim drzwi. - Przerwałeś mi w czymś ważnym.
- Przerwałem wam w grze wstępnej? - zmarszczył brwi, po czym westchnął. - Chciałem was po prostu odwiedzić. Tęsknię czasami za swoim bratem i chcę chociaż na chwilę do niego wpaść. Nie mam czasu przez zajęcia praktycznie i chcę wykorzystać to, że tym razem mam.
- Nie, Jungkook miał iść, a ja miałem go podziwiać. - objąłem go ramieniem. - Starczy dla ciebie obiadu.
- Możesz sobie go podziwiać, mi to nie przeszkadza - stwierdził i posłał mi uśmiech. - Lubię wtedy na ciebie patrzeć.
- A to dlaczego? - zdziwiłem się, ustając na chwilę w miejscu. - Jihyun, coś się dzieje?
- Czemu miałoby? - nie zrozumiał tego co powiedziałem. - Po prostu lubię wtedy na ciebie patrzeć, bo wiem, że jesteś szczęśliwy. A jesteś moim bratem, więc na tym mi naprawdę zależy.
- Dojrzewasz, Jihyun. Gratuluję ci. - poczochrałem mu głowę. - Ale na pewno tylko o to chodzi? Wydajesz się jakiś przygnębiony...
- Po prostu jestem zmęczony tym natłokiem zajęć - wyznał, wzruszając ramionami. - To jest raczej normalne. Jungkook też pewnie jest.
- On miał trochę przerwy, a ty jesteś na medycynie mądralo. - zaśmiałem się. - To normalne, że jesteś wykończony, więc powiedz. Chodzi tym razem o dziewczynę, co?
- Tak, po części - przyznał się w końcu i westchnął. - Ale biorąc pod uwagę, że to wszystko zajmuje mi za dużo czasu, nie miałbym dla niej wystarczająco dużo.
- Dawaj, pomogę ci z tą laską, tylko ładnie braciszkowi wszystko powiedz. - ruszyłem z nim w kierunku salonu. - Napijesz się czegoś zanim się rozgadasz?
- Trzymajcie - usłyszałem głos mojego męża, który nagle wyłonił się z kuchni trzymając tackę z trzema kubkami. Po zapachu mogłem stwierdzić, że to było kakao. - Kakao na smutki i niesmutki dla każdego.
- Kochany, króliczek. - zaśmiałem się, podchodząc do niego, gdy odłożył tackę na stół i wziąłem do na ręce, żeby usiąść na kanapie i posadzić ukochanego na swoje kolana. - Usiądź drogie dziecię. - poklepałem bratu miejsce koło nas.
- Ale nawet nie ma co gadać - zajął tamto miejsce i usiadł bokiem, żeby dobrze nas widzieć. - Nie mam kiedy kogokolwiek poznać, a dziewczyny na moim kierunku to jest jakaś jedna wielka porażka. I tu nie chodzi o wygląd.
- Dobra, czas sięgnąć po ciężkie działa. - westchnąłem, wyciągając swój telefon z kieszeni spodni. - Na jaką literę chcesz, żeby zaczynało się jej imię?
- Żartujesz sobie w tej chwili? - spytał, patrząc na mnie z zszokowaną miną. - Czy ty masz cały alfabet dziewczyn w kontaktach?
- Tak. - pokiwałem głową. - A co? Wolisz nazwiska?
- Żartujesz sobie ze mnie? - tym razem to Jungkook zadał to pytanie. Po jego tonie i minie, mogłem przysiąc, że nie był z tego faktu zadowolony. - Cały alfabet? Świetnie, po prostu - mruknął, po czym zaczął pić swoje kakao.
- To tylko koleżanki i mniejszość z nich rozdziewiczyłem. - wywróciłem oczami. - Kocham ciebie, mój króliczku.
- Nie chcę ci nic mówić, ale pogarszasz swoją sytuację - wyszeptał Jihyun. - Chyba nie powinieneś czegoś takiego mówić.
- Masz rację, nie powinien - odezwał się mój ukochany, wzdychając. - Nie cieszy mnie to, że masz tyle dziewczyn w kontaktach, ale... jest okej. Rozumiem, że masz znajomych i w ogóle. Nie przejmuj się tym co powiedziałem.
- Ale ja mam do nich numery, ale nie wiem co u nich. Nie spotykam się z nimi. Jungkook, kiedy poznałem ciebie to odciąłem się od tamtego świata. - wyszeptałem, gładząc ukochanego męża po policzku. - Dla mnie liczysz się tylko ty, wiec jak chcesz to mogę pousuwać wszystkie kontakty, prócz ciebie, chłopaków i Jihyuna... No i dziewczyny którą wybierze.
- Daj spokój, nie usuwaj ich - pokręcił od razu głową i cmoknął mnie w policzek. - Wierzę ci.
- Dobrze, lecz jak coś to mów. Dla ciebie zrobię wszystko. - musnąłem lekko jego usta. - To jak bracie?
- Dawaj J, skoro trafił ci się taki Jungkook to może mi się trafi fajna dziewczyna na J - stwierdził po chwili. - Liczę na szczęście.
- Jessica Newstein. Znam jakąś amerykankę? - zdziwiłem się, marszcząc brwi. - I.. oprócz jej mam jeszcze na "J" Jiyoung.
- Nie dogadam się raczej z Amerykanką, bo mój angielski jest na poziomie raczej podstawowym - westchnął i wziął łyka jeszcze ciepłego kakao, zrobionego przez mojego męża. - Więc zobaczymy Jiyoung.
- To chłopak. - uśmiechnąłem się szeroko. - No to idę dzwonić.
- Chłopak? - otworzył szeroko oczy. - To nie, nie. Podziękuję. Lepiej zostanę sam, bo miałeś mi jak już to pomóc z dziewczyną, a nie chłopakiem.
- Jakbym się ograniczał do płci to teraz byś odwiedzał mój grób, braciszku. - przytuliłem Jungkooka mocniej do siebie. - Jesteś pewny, że same dziewczyny?
- Nigdy nic nie poczułem do chłopaka, więc raczej tak - wyznał, spoglądając mi w oczy. - Jestem pewien.
- Eh, no dobra... Także zjedźmy niżej w alfabecie, to może "G" - westchnąłem, patrząc przelotnie na imiona. - Pasuje ci?
- Czekajcie - wtrącił się Jungkook, który nagle się ożywił. - Mam idealną kandydatkę. Jimin-ssi, pamiętasz tą dziewczynę, która daje zawsze naszej grupie notatki? Opowiadałem ci o niej.
- Tak. Pamiętam. - westchnął. - Więc mów jaki pomysł zawitał w twojej uroczej główce?
- Rozmawiałem z nią i ona jest naprawdę w porządku, jest jedną z najbardziej ogarniętych osób w naszej grupie, tylko jest nieśmiała i boi się zagadać do kogokolwiek. No i jest bardzo ładna - uśmiechnął się szeroko. - Więc Jihyun mógłby kiedyś wpaść, żeby zjeść ze mną lunch w przerwie obiadowej i pójdziemy do niej.
- Randki beze mnie? - mruknąłem, spoglądając tym razem na męża.
- Jakie randki - zaśmiał się wesoło. - Ja stamtąd pójdę jak rozmowa się rozkręci. Nawet nie zauważą, że zniknąłem.
- No ja mam nadzieję. - pocałowałem go w skroń.
- Jak ma na imię? - odezwał się Jihyun, który był zaciekawiony jego propozycją. Bingo.
- Minkyung, ale każe sobie mówić na nią Roro albo Roa - wyznał Kookie, wtulając się jeszcze bardziej we mnie. - Czyli widzimy się jutro na przerwie?
- Tak, tak, prawdopodobnie tak.
- No to fajnie. Jesteście umówieni, a teraz pijemy kakao dopóki ciepłe. - zaśmiałem się lekko, wyciągając rękę po kubek.
- Ja już wypiłem - oświadczył mój mąż, pomagając mi sięgnąć ciepły napój. - I chcę nagrodę. Dużo przytulasków, buziaczków i coś jeszcze.
- Ciekaw jestem co... - westchnąłem, upijając łyk swojego napoju. - Więcej kakao, tak?
- Nie - zmarszczył swój nosek, kręcąc głową. - Nie powiem tego przy twoim bracie. Przepraszam, szwagier.
- Nie ma sprawy, szwagier. Nie przejmuj się.
- Jasne. Wszyscy tu wiemy, że chodzi o seks. - upiłem kolejny raz kakao, uśmiechając się przy tym szeroko. - Po ostatnim stajesz się niewyżyty, kochanie.
- Jesteś okropny - zarumienił się tak mocno niczym piwonia. - Już mi się odechciało spać na twoich kolanach - mruknął, wstając z nich. - I nie chcę żadnej nagrody.
- Oj, nie obrażaj się. Przecież Jihyun to rodzina. - przyciągnąłem go ponownie do siebie.
- Ale to nie znaczy, że chcę, żeby słuchał o tym, że chcę uprawiać z tobą seks, okej? To jest niekomfortowe dla mnie i zresztą dla niego pewnie też - powiedział, opierając się tak o mnie, żeby jego całe plecy były na mojej klatce piersiowej, a głowa była oparta o moją.
- Dobrze, kochanie, udawajmy, że tego nie było. - podałem Jihyunowi swoje kakao, żebym przypadkiem go nie wylał. - Jungkook, jak ma na imię twój nowy kolega?
- Joohyun - powiedział, muskając mój policzek. - Ale nie bądź zazdrosny. Gdyby chciał coś ode mnie to zerwę z nim kontakt. Obiecuję.
- Albo mi ciebie zabierze... -pomyślałem, wzdychając ciężko. - Dobrze, kochanie. Skoro tak mówisz to pewnie tak będzie.
- Nie widzę, żebyś był przekonany - westchnął, spuszczając swoją główkę w dół. - Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy i nikogo ponad ciebie nie postawiłem. I nie postawię. A jeśli nie wiesz to przepraszam, że ci tego nie okazuje.
- Ale ja o tym doskonale wiem, tylko... Jungkookie. Miłość nie wybiera. - pocałowałem go w skroń.- Lecz co tam. Jestem z tobą szczęśliwy, a ty ze mną. Poza tym musisz mieć przyjaciół.
- Ja już ciebie mam i nie chcę nikogo innego, nikt cię mi nie zastąpi, głuptasie - wtulił się we mnie mocniej.
- Wierzę w to, kochanie. - pocałowałem go w nosek.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale ja już się będę zbierał - oznajmił Jihyun, wstając z kanapy. - Mam trochę nauki, a wy potrzebujecie prywatności - zaśmiał się wesoło, targając moje włosy. - W takim razie widzimy się jutro na obiedzie, Jungkook - mój mąż wymamrotał tylko ciche "mhm". Był doprawdy słodki.
- Nie targaj mi włosów, Peppo. Od tego są starsi bracia, nie młodsi. - uderzyłem go lekko w udo. - Idź się dobrze baw, doktorze.
- Doktorze - parsknął śmiechem. - Gdyby Jungkook nie był chłopakiem to bym powiedział, żebyście sobie zrobili dzieciaczka, ale skoro jest to miłej zabawy - mruknął rozbawiony. - Paa - powiedział szybko i pobiegł do wyjścia, a po chwili usłyszeliśmy trzask drzwiami.
----------------
Proszę, obiecany rozdział ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro