~ 25 ~ Ja nie chcę tego robić, bo go kocham, ale...
W chwili, gdy wreszcie skończyliśmy, życzyliśmy sobie wzajemnie dobrej nocy i wręcz biegiem dotarliśmy na górę. Chodząc do sypialni mojej i Jungkooka, zaraz stwierdziłem ucieszony, że młodszy zasnął. Potrzebny mu był odpoczynek, a wiedziałem, iż od kiedy sypiamy w jednym łóżku szybciej zasypia przy mnie. Jakoż czułem się odświeżony przez deszcz to postanowiłem nie brać już dziś prysznica, a po prostu przebrać się w piżamę i położyć koło ukochanego, który gdy tylko poczuł moją obecność w łóżku automatycznie się we mnie wtulił. Był słodki i uroczy nawet w śnie. Na świecie nie ma już takich ideałów jak on. Zostałem doprawdy obdarzony od losu największym skarbem tego całego świata, a nawet i galaktyki. Byłem dumny z tego, że Jungkook należy do mnie i uszczęśliwiał mnie fakt, iż ja też należę w całości do niego.
Rano jak tylko otworzyłem oczy, usiadłem wystraszony na materacu łóżka. Dlaczego tak? Nie poczułem ciepła od strony Jungkooka, a ten przeklęty koszmar nadal mnie nawiedzał niszcząc od środka. Szybko wstałem z mebla, zaścielając go i podleciałem do szafy, zgarniając z niej jakieś idealne pasujące do panującej pory roku ciuchy i ruszyłem do łazienki, w której wziąłem chyba najszybszy prysznic świata, ponieważ trwał on maksymalnie dwie minuty. Po tym wytarłem się ręcznikiem i na jeszcze wilgotne ciało ubrałem przyniesione ciuchy, z prędkością światła wybiegając z pokoju i... nie zgadniecie co. W połowie schodów przypomniało mi się, że dziś poniedziałek, a Jungkook miał na rano wykłady...
W kuchni za to siedzieli już wszyscy prócz mojego ukochanego, więc domyśliłem się, ze zaspałem. Podczas jedzenia posiłku, który przygotował specjalnie dla nas Jin, nie obyło się bez głupich rozmów i durnych zachowań, ale no cóż. Dla nas to już była normalka. Potem Jin nagnał nas do sprzątania, ale nie kuchni a całego domu. Stwierdził, że skoro nas jest sześciu to szybciej się z tym uwiniemy. Starszy chyba podejrzewał, iż od kiedy mój mąż rozpoczął studia to ja zajmowałem się dbaniem o całą willę. Było to trochę męczące, ale poprawiała mi zawsze humor myśl, że Jungkook potem nie będzie musiał się z tym babrać i będziemy mieli więcej czasu dla siebie. Wspólne sprzątanie jednak okazało się nietrafionym pomysłem Jina, ponieważ jak się okazało parę osób z naszej paczki (wliczając mnie) mają bardzo dziecinne pomysły, dlatego zamiast skupić się na robocie zaczęliśmy się wygłupiać z Tae, wciągając w to później Hoseoka, Yoongiego i Namjoona, a sam najstarszy się poddał i po godzinie przestał nas uspokajać. Wiedział, że jego wysiłek w tej sprawie pójdzie na marne, wiec tylko zajął się tym co sam miał zrobić i potem pił sobie spokojnie malinową herbatę na kanapie oglądając telewizję. Prawdziwa mamusia.
Jak się okazało nasza zabawa w sprzątanie trwała tak długo, że musieliśmy się już zbierać, ponieważ Jungkook lada chwila kończył wykłady. Jak zawsze karoca Hobiasza robiła nam za taksówkę, ponieważ no nie ukrywajmy, że nie każdy samochód pomieści w środku tyle osób. Pod uczelnią byliśmy jakieś piętnaście minut później, przez złe czerwone światła, które jakoś dziwne nam się dziś naprzykrzały. Jungkook od razu, gdy zobaczył mnie wychodzącego z samochodu zaraz rzucił się na moją szyję, a ja korzystając z okazji zaraz mocno go w siebie wtuliłem. Mój słodki króliczek znów był ze mną. Tylko to się w tamtej chwili liczyło.
W galerii spędziliśmy czas do późnego wieczora i jak się okazało drugie wyznanie Boram było prawdziwe. Jungkook zemdlał w widocznym miejscu i pomogła mu zaraz kasjerka. Mój mąż jej nie pamiętał, ponieważ gdy jeszcze nie był w pełni świadomy co się stało ona musiała wracać do pracy i zajęła się nim Boram. Wszystko było nagrane, więc mieliśmy niezbite dowody na to, że młoda kłamała i Jungkook nie jest ojcem jej dziecka, jednak moje zdanie względem testów zostało takie samo, ale no przynajmniej teraz mieliśmy pewność jakie będą wyniki.
Szczęśliwi i padnięci wróciliśmy w końcu do domu. Yoongi i Hoseok postanowili iść na górę się trochę przespać. Tae za to oznajmił, że chce się położyć i posłuchać choć chwile muzyki. Jin chciał się już umyć i poczytać trochę książkę, żeby się zrelaksować. A Jungkook oczywiście zajął się nauką. Zostałem sam z Namjoonem w salonie, oglądając mecz i popijając colę, którą wcześniej nam nalałem.
- No kurna! Jaki tępy! - podniosłem głos, widząc jak jeden z naszych piłkarzy trafił w słupek, kiedy mógł zaliczyć asystę i dać koledze zdobyć bramkę dla drużyny, ponieważ nikt go nie krył. - Jebany egoista!
- Jimin, kocham cię, ale nie krzycz tak głośno chociaż przez godzinę! - usłyszałem krzyk mojego męża, który najwyraźniej nie mógł się skupić przez to. - Dziękuję!
- Eh, to może ja lepiej wyłączę... - wymruczałem nieźle wkurzony, sięgając po pilota. - Nie obrazisz się?
- Nie, nie, ja go w zupełności rozumiem - odpowiedział Namjoon. - Jak studiowałem też potrzebowałem zupełnej ciszy.
- No dobra. - westchnąłem, wyłączając sprzęt i usiadłem wygodnie na meblu. - Jako jedyny z naszej siódemki nie studiowałem, więc nie wiem jak to jest.
- Jeszcze masz szansę, więc mógłbyś też studiować kiedy Jungkook. Jakbyście wracali byście mogli razem się uczyć i w ogóle, pomyśl nad tym - zaproponował, wzruszając ramionami.
- Chyba już za późno na składanie papierów. - zaśmiałem się, poprawiając rękawy swojej bluzy.
- Nigdy nie jest za późno. Ja dołączyłem w trakcie roku - wyznał. - Miałem problem z pieniędzmi, ale jednak się udało.
- No właśnie. Pieniądze. - wymruczałem. - Żyje na rachunku Jungkooka, no i stypendium nie mam. Nie chce go bardziej naciągać.
- Kiedy skończysz studia to będziesz mu to odrobić, więc nie gadaj i się zapisz - poklepał mnie po ramieniu. - Opłaci ci się to.
- Namjoon, mam dwadzieścia jeden lat. Za niedługo dwadzieścia dwa. - wyznałem cicho. - Dodaj teraz pięć lat studiów. Skończę je mając dwadzieścia siedem lat.
- Niektóre kierunki nie wymagają pięciu lat, a trzech i niektóre dwóch, więc nie wymiguj się. Spróbuj. Możesz przecież je rzucić w każdej chwili gdyby coś. Albo przerwać. Masz gap year.
- Racja. - spojrzałem z uśmiechem na przyjaciela. - Masz riposty na wszystko?
- Nie wiem - parsknął śmiechem. - Ale mam też wysokie IQ, więc może to to.
- Ja mam małe IQ, więc to ma sens. - oznajmiłem rozbawiony.
- Jeszcze dużo przed tobą, może się to zmienić - stwierdził. - A jak Jungkook się czuje z tym, że już nie jest nastolatkiem?
- No wiesz, dwudziestka to duża liczba. - zaśmiałem się. - Ale Jungkook jakoś się nie przejął tym. W końcu wyszedł za mnie mając jeszcze dziewiętnaście lat.
- Dorósł zbyt szybko - stwierdził. - A ty? Niedługo dwadzieścia dwa lata.
- On dorósł już jako dziesięciolatek, hyung. - wymruczałem. - A ja? Lata lecą, a stoję w miejscu. Czarno widzę swoją przyszłość.
- Zdziwiłbym się, gdyby twoja odpowiedź była zupełnie inna - zażartował i zaraz westchnął. - Masz Jungkooka, poradzicie sobie.
- Z nim wszystko się wydaje łatwiejsze, wiesz? - uśmiechnąłem się ciepło, mówiąc przyjemnym dla ucha tonem. - Też tak masz?
- Hmm? - spojrzał się na mnie niezrozumiale. - Chodzi ci o Jina?
- No... tak. W końcu jesteście ze sobą. - wzruszyłem ramionami. -Dzięki niemu tobie też wydaje się, że życie ma bardziej kolorowe barwy i jest dużo łatwiejsze?
- Czasami - przyznał cicho. - Jak ma dobre dni to jest idealnie.
- Co? - spytałem zdziwiony, marszcząc brwi. - Jak to czasami?
- Wiesz jaki Jin jest - westchnął, przecierając swoją twarz. - Potrafi mnie tak skrytykować czy powiedzieć mi coś co prawie wywołuje u mnie łzy. To boli, bo w sumie ja się staram jak najbardziej mogę, a i tak źle wychodzi - zaśmiał się smutno.
- Hyung, ja nie chce nic mówić, ale wiedziałeś na co się piszesz. - westchnąłem, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Od samego początku Jin taki był.
- Ale czy to normalne, że mam czasami wrażenie, że on mnie nie kocha? - spytał, spoglądając na mnie. - Zdaje sobie sprawę z tego, że wiedziałem na co się piszę, ale to strasznie boli.
- Gdyby ciebie nie kochał to wątpię, że byście nadal byli parą. Przecież pamiętasz jak musiałeś się starać o jego względy i dopiero kiedy ciebie pokochał to zaczęliście się spotykać. - poklepałem go lekko po ramieniu.
- Jimin, wyobraź sobie, że przychodzę z pracy, zmęczony i jedyne co chcę to odpocząć przy nim u boku, a on do mnie z pretensjami przy samych drzwiach, że wysłał mi smsa z prośbą, żebym kupił mu czekoladę, bo ma na nią ochotę, ale ja nie mam kiedy sprawdzić telefonu i on sam o tym doskonale wie. Nawet mówienie, że pojadę teraz nic nie daje. I tak śpię na kanapie. Chciałbyś tak?
- Nie... - westchnąłem smutno. - Nie wiedziałem, że pomiędzy wami jest tak źle. Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałeś. U mnie twoje tajemnice są bezpieczne, hyung.
- Mam wrażenie, że Jin wcale mnie tak naprawdę nie chce - wyznał cicho. - Staram się jak mogę, ale nic to nie daje.
- Zamierzałeś coś z tym zrobić? Na przykład szczera rozmowa? - wyszeptałem, starając się wesprzeć jakoś starszego na duchu. - Albo w najgorszym przypadku rozstanie się?
- Z nim nie da się rozmawiać na ten temat, bo jest jeszcze gorzej niż wcześniej - pociągnął nosem. - Kocham go, ale to mnie boli. Sprawia, że cały czas myślę o sobie jako tym najgorszym. Nie umiem i nie chcę już tak.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Jeśli Jin nie zmieni swojego postępowania, sam mnie zmusi do zerwania.
- Od dawna o tym myślisz? - wyszeptałem. - O zerwaniu.
- Nie wiem ile dokładnie, ale jakiś czas - przyznał, opierając się o oparcie kanapy. - Ja po prostu już tak nie umiem.
- Rozumiem, - potarłem jego ramie. - Wiedz, że nie ważne co postanowisz my się od ciebie nie odwrócimy. Jin to naprawdę trudny człowiek i nie dziwię ci się, że twoja psychika już nie wytrzymuje. Proszę cię tylko o jedno Namjoon. Jak będziesz chciał z nim zerwać to zrób to delikatnie. Mimo wszystko jednak to typowy uke, więc jest na pewno kruchy, a więcej depresji w tej paczce nie jest nam potrzebnych. - uśmiechnąłem się lekko.
- Ja nie chcę tego robić, bo go kocham, ale... - zakrył swoją twarz, a potem pokręcił głową.
- Wiem. - przytuliłem go. Potrzebował teraz pocieszenia. - Dlatego mam nadzieję, że wszystko między wami się ułoży i nie będziesz zmuszony z nim zrywać.
- Ja też mam taką nadzieję.
- Mam z nim pogadać czy wolisz to sam załatwić?
- Spróbuje, ale nic nie obiecuję, wolę zrobić to sam - wziął głęboki wdech. - Będzie dobrze.
- Dokładnie. - westchnąłem i wstałem z mebla. - Chcesz coś do picia?
- Możesz mi nalać wody - poprosił cicho. - Dzięki.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnąłem się lekko i zaraz ruszyłem w kierunku kuchni, lecz nagle ustałem w miejscu, gdy spojrzałem przelotnie na schody. Jin hyung.
-------------------------------
Jak widzicie udało mi się dopiero dziś wstawić... ;;;;
Jutro pewnie pojawią się rozdziały STL I Różowej Patelni ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro