~ 23 ~ Kłamca! Perfidny kłamca!
Perspektywa Jimina:
Rano otworzyłem nagle oczy i przetarłem je piąstką, oddychając bardzo szybko i energicznie, a moje ciało było całe spocone. Kiedy w końcu się trochę uspokoiłem, ziewnąłem głośno, następnie wtulając bardziej w siebie śpiącego jeszcze męża, ponieważ czułem go w swoich ramionach. Cieszyłem się z tego, że jest obok, gdyż w nocy miałem nie za przyjemny sen z ukochanym w roli głównej i może troszkę go streszczę...
Jungkook zrobił testy na ojcostwo dziecka Boram zaraz po porodzie, które wyszły pozytywne. Obaj byliśmy załamany, ale złożyliśmy sobie obietnicę, że będziemy się teraz wspierać i starać często odwiedzać jego córkę, chociaż naprawdę było mi ciężko. Jednak z czasem coś się zaczęło psuć. Mój ukochany miał coraz mniej czasu wolnego, który spędzał w mieszkaniu, które kupił mojej siostrze i ich córeczce. Widywaliśmy się raz na jakiś czas. Moje serce rozpadało się na coraz mniejsze kawałki, a Jungkook... on tego nie widział. Pewnego dnia dostałem korespondencje od listonosza. Pozew rozwodowy. Od razu pojechałem w miejsce, gdzie miałem nadzieję zastać młodszego i wparowałem tam bez pukania. Moja pasierbica czy tam siostrzenica spała w swoim pokoiku, a Boram i Jungkook... pieprzyli się pod prysznicem. Odwróciłem się wtedy na pięcie i wybiegłem z mieszkania, wchodząc do samochodu. Byłem wstrząśnięty... Jechałem 200 km/h... Uderzyłem w drzewo... Bo chciałem umrzeć...
I właśnie na tym mój koszmar się skończył. Te wszystkie sytuacje nie miały miejsca, a ja poczułem w momencie ujrzenia koło siebie ukochanego, spadający kamień z mojego serca. Przyglądałem się chwilę jemu odkrytemu, nagiemu ciału, a potem przeniosłem swój wzrok na jego przepiękną i pogrążoną w śnie twarz. Uśmiechnąłem się mimowolnie i nie mogąc się powstrzymać, zacząłem składać pocałunki w każdym możliwym zakamarku jego buźki. Jak ja mogłem się powstrzymać? On był taki cudowny, Nawet nie musiał mnie prosić o przyjemną pobudkę, gdyż ona była dla mnie równie wspaniała.
- Mhm... - wymamrotał i westchnął, zaraz mlaskając pod nosem. Słodziutki.
- Kochany króliczek... - zaśmiałem się cicho, zasysając się z pasją na jego szyi.
- Nie musimy wstawać, prawda? - szepnął, ziewając głośno i spojrzał się na mnie zaspanym wzrokiem.
- Mamy gości, więc wypadałoby. - westchnąłem ciężko, całując go z uśmiechem w jedno oczko, a potem drugie.
- Ale mi się nie chcę, dobrze mi tu - mruknął, zamykając swoje oczy ponownie. - Nienawidzę mieć gości.
- Ja też byłem do niedawna twoim gościem w domu. Teraz jestem utrzymankiem. - wymruczałem, całując delikatnie jego usta.
- Ciebie akurat uwielbiałem, bo no wiadomo dlaczego - przetarł swoje oczy. - I nie musiałem wcześnie wstawać.
- Kiedy mnie zacząłeś kochać, co? - zaśmiałem się, siadając i przeniosłem ukochanego na swoje kolana.
- Nie wiem kiedy, to przyszło nagle - wyjaśnił cicho, sięgając jedną ręką po swój kocyk, którym się okrył.
- Zimno ci? - spytałem z uśmiechem, patrząc mu w oczy. - Czyli tak po prostu twoje serce zaczęło należeć do mnie?
- Odpowiedzi na obydwa pytania to tak - pokiwał głową, opierając się o mnie całym ciałem.
- Jak ja uwielbiam, gdy jesteś nago, albo kiedy nosisz moje ubrania, albo jak ubierasz się seksownie, albo nosisz stare ciuchy...
- Czyli zawsze - skwitował rozbawiony, zaraz moje usta przeciągle. - Przepraszam, że tak bez umycia zębów, ale nie chcę mi się podnosić. Możesz mi wybrać w co mam się ubrać jeśli chcesz.
- Hm... - uśmiechnąłem się diabelsko. - Niech będzie.
- Ale ubiorę się w to jak będzie mi pasować, nie myśl, że zgodzę się na wszystko - zaśmiał się, wzdychając. - Nie muszę na ciebie patrzeć, żeby widzieć twój uśmiech.
- To nie. - wymruczałem. - Ubierzmy się po prostu. Jeszcze nam przyjaciele dom rozniosą.
- A powiesz mi co chciałeś, żebym ubrał? - spytał jednak, spoglądając na mnie z dołu.
- Nie. - zaśmiałem się, całując go w czoło. - Zresztą, w takim czymś powinieneś chodzić tylko przy mnie.
- Jesteś uparty - pokręcił głową niedowierzając. - To powiedz mi, a ja się w to ubiorę jak wyjadą.
- To tylko moja koszula, pończochy i przepaska na oczy. - uśmiechnąłem się lekko. - Wszystko w ulubionym kolorze Jina Hyunga.
- To na cały dzień?
- Nie. - pokręciłem głową, prychając rozbawieniem. - Będziesz to nosił do czasu aż tego nie rozerwę z ciebie niczym wygłodniały lew.
- Czuję, że długo tego nie ponoszę - zaśmiał się cicho, przeciągając się, uważając tym samym również na mnie. - Trzeba wstać. Pewnie śniadanie będą chcieli.
- Albo Jin nas wyręczył. Wiesz jak lubi gotować. - pocałowałem go w policzek.
- Może - westchnął z uśmiechem. - Kocham takie poranki.
- Ja też. - wyznałem i następnie wpiłem się z miłością w usta męża, wywołując tym jego szeroki uśmiech i ciche westchnięcie w moje usta.
Po chwili tak jak ustaliliśmy w końcu wstaliśmy z łóżka, ale nie zabraliśmy się od razu za ubieranie. Woleliśmy sobie potańczyć wolnego i całować co jakiś czas (czyli co jakieś pięć sekund) swoje usta. Doprawdy było nam ze sobą tak dobrze, że aż to było nie możliwe. Kochałem Jungkooka całym sobą i wiedziałem, iż on miał takie same relacje względem mnie. Był moim ideałem. Słodkim chłopakiem, którym mogłem się zaopiekować i bezgranicznie go kochać. Nigdy szczerze mówiąc nie liczyłem na to, że znajdę kogoś takiego jak on. A jednak. Los mi się bardzo odpłacił.
- No to za tydzień w sobotę, może być? - zapytałem swojego ukochanego. Rozmawialiśmy właśnie o naszej pierwszej randce. Znaczy, planowaliśmy tylko w jaki dzień ona ma wypadać, reszta zostaje na mojej głowie. Poza tym byliśmy już ciepło ubrani, bo w końcu jesień i w domu robi się troszkę zimno, no i schodziliśmy po schodach na dół. No dobra. Ja schodziłem, a Jungkook zawisł sobie na moich plecach jak małpka i się we mnie mocno wtulał. Musiał naprawdę mieć wielką ochotę na pozostanie w łóżku.
- Tak, mi pasuje - przytaknął, ziewając po chwili. - Dzisiaj będę taki cały dzień.
- W sensie przywiesisz się do mnie jak panda do bambusa? - zaśmiałem się cicho, podrzucając go trochę do góry, bo mi spadał.
- Jak stanę się zbyt ciężki albo plecy cię zaczną boleć, wtedy zejdę - wyznał, owijając mnie mocniej w pasie nogami. - I uważaj, bo ja jestem wysoki i jak tak będę podskakiwał to w łeb zarobię.
- Przepraszam, kochanie. - pocałowałem go w rękę i zaraz weszliśmy do kuchni, w której unosił się zapach jedzenia.
- Jin hyung, jesteś moim mistrzem, kocham cię! - krzyknął Jungkookie, który najwyraźniej się cieszył, że to nie on robi śniadanie, ale jednak spojrzałem się na niego z uniesioną brwią, dlatego dodał coś. - Jak brata!
- Jestem twoją mommy. - wymruczał rozbawiony Jin, nakładając nam po porcjach omletów na talerze. - W samą porę leniuchy.
- No przepraszam bardzo, ale mój mąż wszystko przedłużał. - zaśmiałem się. - Jungkook, wiesz, że musisz teraz ze mnie zejść?
- Nic nie muszę, mam swoją wolę - zapierał się, chociaż wiedziałem, że i tak zaraz zejdzie. - Niesprawiedliwość - mruknął i zrobił to co przeczuwałem.
- Ja ciebie też kocham. - przeciągnąłem się, przypadkiem uderzając Hoseoka z ręki. - Ups... Stary, musisz bardziej uważać, bo uszkodzę ci ten koński...
- Nie kończ. - zakrył mi usta ręką i usiadł na jednym z krzeseł.
- Okay... - wywróciłem oczami i sam usiadłem na moje stałe miejsce. - Jungkook?
- Mhm, tak już siadam - przetarł swoje oczy i zajął krzesło zaraz obok mnie.
- No... rodzinka w komplecie. - powiedział uradowany Jin, klaszcząc w dłonie.
- Mojego brata nie ma. - przypomniałem, zaczynając jeść. - Ale to dobrze. Jeszcze by mi wyżerał z talerza.
- Ja też bym ci powyjadał, ale ty mi pozwalasz i moja porcja mi starczy - Jungkook posłał mi mały uśmiech, zaraz zakrywając swoją buzię przez ziew.
- Tak jak wczoraj wyjadał deser. - wyszeptał pod nosem Jin.
- Pozwoliłem mu trochę zjeść, bo sam byłem już pełen. - uniosłem brew w geście rozbawienia.
- Z moim specjalnym dodatkiem raczej nietrudno było szybko się najeść - skomentował ton rozbawiony Kookie, opierając się o krzesło.
- Mówiłem idioto, że nas usłyszeli! - krzyknął Jin, uderzając Yoongiego w tył głowy, dlatego twarz wpadła mu w keczup.
- Nic nie mówiłeś takiego! - odkrzyknął, wstając zaraz z krzesła. - To ty tam chciałeś iść i ty tam mnie zaciągnąłeś, więc mnie nie wyzywaj! Chciałem zjeść w spokoju śniadanie, czy ja naprawdę tak dużo wymagam? Teraz podziękuję śniadania, zjem coś później - burknął zdenerwowany, wychodząc z jadalni, żeby zapewne pójść się umyć do łazienki.
- Idiota! Idź obciągaj sobie jak zawsze w samotności! - krzyknął z nim zdenerwowany najstarszy. - Kłamca! Perfidny kłamca!
- Jin, proszę - Jungkook postanowił zainterweniować. - Nic się przecież nie stało. Przyjechaliście tutaj, żeby nas odwiedzić, a nie się kłócić.
- Pójdę z nim pogadać. - westchnął, rzucając fartuch na ramę krzesła. - Wy jedzcie. Jak wrócę i nie zobaczę pustych talerzy to każdy dostanie celibat, a Tae zakaz na telefon.
- Jak można nałożyć komuś celibat w nie swoim domu. - mruknąłem, po tym jak najstarszy wyszedł z pomieszczenia. - A ty nie jesteś zazdrosny? - zwróciłem się do Namjoona.
- Opowiedział mi o swoim wypadzie pod wasze drzwi - zaśmiał się, kręcąc głową. - Nie jestem. Chyba, że gadają zbyt głupie rzeczy. A teraz jedzmy, bo on nie żartował.
- Słuchaj, chyba to normalne, że sypiamy ze sobą. Co w tym śmiesznego? - wymruczałem, zaczynając jeść jak radził przyjaciel. - Ja nie wiem jak ty wytrzymujesz z Jinem. Celibat jak nie zjesz. Ale no cóż. Serce nie sługa, mam rację?
- Masz rację. I nic w tym śmiesznego, że ze sobą sypiacie, podobno to dobrze działa na zdrowie - wyznał, spoglądając na mnie kątem oka. - Śmieję się z tego, że naprawdę im się chciało tam stać.
- A ile tam stali? Usłyszeliśmy tylko urywek ich rozmowy. - zaśmiałem się pod nosem. W końcu w trakcie stosunku trudno coś innego usłyszeć niż siebie i partnera. No chyba, że puści się dodatkowo muzykę.
- Nie wiem tak naprawdę, ale skoro nie było Jina z piętnaście minut w pokoju to pewnie tyle - wyjawił, a Jungkook się zadławił jedzeniem. Poklepałem go szybko po plecach, a ten pocałował mnie szybko w policzek i powrócił do swojego talerza.
- Kwadrans? - zacząłem rzuć ostatni kawałek omleta. - Rodzice przesadzili troszkę. A wiesz może, dlaczego nas podsłuchiwali?
- Tego nie wiem, bo nie pytałem i nawet chyba nie chcę wiedzieć, może z nudów? - wzruszył ramionami, wzdychając.
- Z nudów? - spojrzałem na niego z niedowierzaniem. - Chłopak, który kocha spać i księżniczka, która lubi się do ciebie tulić. Wierzysz w swoje słowa?
- Yoongi z tego co słyszałem wcale nie chciał tam być, a Jin pewnie założył się sam ze sobą, że pójdziecie dzisiaj do łóżka.
- Namjoon... - warknięcie Jina, chyba nie tylko mnie przestraszyło. - To miało znaczyć, ze jestem chory psychicznie czy chciałeś im dać do zrozumienia, że mają matkę i brata hazardzistę? - ten morderczy wzrok... Jungkook podobnego używa tylko wtedy, gdy jakaś dziewczyna spojrzy się na mój tyłek.
- Chciałem, żeby przestali mnie pytać o to, skoro nic nie wiem - westchnął ciężko, przecierając twarz. - Nie musisz mi mówić. Tak, będę spał na kanapie.
- Nie będę się teraz z tobą kłócił. Śpisz ze mną. W końcu jesteśmy w gościach, a nie u mnie czy u ciebie. - mruknął najstarszy, siadając z Yoongim ponownie na swoje miejsca.
- Um... - odezwał się jako pierwszy Kookie, który niepewnie wstał ze swojego miejsca. - To ja już zacznę znosić to wszystko do zmywarki może...
- A ja ci z wielką chęcią pomogę. - oznajmiłem podobnym tonem i również podniosłem się ze swojego miejsca, zaczynając zgarniać talerze.
- Nie zachowujcie się jakby zdarzyła się jakaś masakra, bo tak nie jest - mruknął Yoongi, spoglądając na nas z uniesioną brwią. - Jest wszystko w porządku.
- Yoongi, po wczorajszej kłótni z Boram zarówno ja jak i Jungkook mamy takowych dość. - wymruczałem, po chwili sobie uświadamiając, ze chyba ostatecznie wczoraj nic im na ten temat nie powiedzieliśmy.
- Kryzys między mną a Jinem jest zażegnany - wyznał, opierając się wygodniej o krzesło. - Potem nam powiecie o co chodzi.
- To nic ważnego. - westchnąłem i podszedłem do kranu, żeby namoczyć ręcznik kuchenny. - Więc bez sensu o tym gadać.
- Ja odpuszczę, ale wątpię, że Jin hyung odpuści, zwłaszcza, że Jungkook jakoś zmarniał jak o tym wspomniałeś.
Spojrzałem w kierunku męża, który rzeczywiście troszkę przygasł, dlatego zanim podszedłem do stołu, żeby go wytrzeć, podbiegłem do ukochanego i złożyłem na jego ustach słodki pocałunek.
- Jeśli będziesz chciał im powiedzieć to powiedz, ale ja nie chcę tego słuchać - wyszeptał, uśmiechając się już bardziej pogodniej. Na tym mi zależało. - Zabierzmy się może do roboty, im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.
- Racja. - odwzajemniłem jego gest i zaraz się oderwałem do męża, podchodząc do stołu, który zacząłem wycierać z nadal pozostającym na twarzy uśmiechem.
---------------------------------
Ew.. Co sądzicie o związku Jina i Namjoona? ;-;
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro