Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 23 ~ Kłamca! Perfidny kłamca!

Perspektywa Jimina:

Rano otworzyłem nagle oczy i przetarłem je piąstką, oddychając bardzo szybko i energicznie, a moje ciało było całe spocone. Kiedy w końcu się trochę uspokoiłem, ziewnąłem głośno, następnie wtulając bardziej w siebie śpiącego jeszcze męża, ponieważ czułem go w swoich ramionach. Cieszyłem się z tego, że jest obok, gdyż w nocy miałem nie za przyjemny sen z ukochanym w roli głównej i może troszkę go streszczę...

Jungkook zrobił testy na ojcostwo dziecka Boram zaraz po porodzie, które wyszły pozytywne. Obaj byliśmy załamany, ale złożyliśmy sobie obietnicę, że będziemy się teraz wspierać i starać często odwiedzać jego córkę, chociaż naprawdę było mi ciężko. Jednak z czasem coś się zaczęło psuć. Mój ukochany miał coraz mniej czasu wolnego, który spędzał w mieszkaniu, które kupił mojej siostrze i ich córeczce. Widywaliśmy się raz na jakiś czas. Moje serce rozpadało się na coraz mniejsze kawałki, a Jungkook... on tego nie widział. Pewnego dnia dostałem korespondencje od listonosza. Pozew rozwodowy. Od razu pojechałem w miejsce, gdzie miałem nadzieję zastać młodszego i wparowałem tam bez pukania. Moja pasierbica czy tam siostrzenica spała w swoim pokoiku, a Boram i Jungkook... pieprzyli się pod prysznicem. Odwróciłem się wtedy na pięcie i wybiegłem z mieszkania, wchodząc do samochodu. Byłem wstrząśnięty... Jechałem 200 km/h... Uderzyłem w drzewo... Bo chciałem umrzeć...

I właśnie na tym mój koszmar się skończył. Te wszystkie sytuacje nie miały miejsca, a ja poczułem w momencie ujrzenia koło siebie ukochanego, spadający kamień z mojego serca. Przyglądałem się chwilę jemu odkrytemu, nagiemu ciału, a potem przeniosłem swój wzrok na jego przepiękną i pogrążoną w śnie twarz. Uśmiechnąłem się mimowolnie i nie mogąc się powstrzymać, zacząłem składać pocałunki w każdym możliwym zakamarku jego buźki. Jak ja mogłem się powstrzymać? On był taki cudowny, Nawet nie musiał mnie prosić o przyjemną pobudkę, gdyż ona była dla mnie równie wspaniała.

- Mhm... - wymamrotał i westchnął, zaraz mlaskając pod nosem. Słodziutki.

- Kochany króliczek... - zaśmiałem się cicho, zasysając się z pasją na jego szyi.

- Nie musimy wstawać, prawda? - szepnął, ziewając głośno i spojrzał się na mnie zaspanym wzrokiem.

- Mamy gości, więc wypadałoby. - westchnąłem ciężko, całując go z uśmiechem w jedno oczko, a potem drugie.

- Ale mi się nie chcę, dobrze mi tu - mruknął, zamykając swoje oczy ponownie. - Nienawidzę mieć gości.

- Ja też byłem do niedawna twoim gościem w domu. Teraz jestem utrzymankiem. - wymruczałem, całując delikatnie jego usta.

- Ciebie akurat uwielbiałem, bo no wiadomo dlaczego - przetarł swoje oczy. - I nie musiałem wcześnie wstawać.

- Kiedy mnie zacząłeś kochać, co? - zaśmiałem się, siadając i przeniosłem ukochanego na swoje kolana.

- Nie wiem kiedy, to przyszło nagle - wyjaśnił cicho, sięgając jedną ręką po swój kocyk, którym się okrył.

- Zimno ci? - spytałem z uśmiechem, patrząc mu w oczy. - Czyli tak po prostu twoje serce zaczęło należeć do mnie?

- Odpowiedzi na obydwa pytania to tak - pokiwał głową, opierając się o mnie całym ciałem.

- Jak ja uwielbiam, gdy jesteś nago, albo kiedy nosisz moje ubrania, albo jak ubierasz się seksownie, albo nosisz stare ciuchy...

- Czyli zawsze - skwitował rozbawiony, zaraz moje usta przeciągle. - Przepraszam, że tak bez umycia zębów, ale nie chcę mi się podnosić. Możesz mi wybrać w co mam się ubrać jeśli chcesz.

- Hm... - uśmiechnąłem się diabelsko. - Niech będzie.

- Ale ubiorę się w to jak będzie mi pasować, nie myśl, że zgodzę się na wszystko - zaśmiał się, wzdychając. - Nie muszę na ciebie patrzeć, żeby widzieć twój uśmiech.

- To nie. - wymruczałem. - Ubierzmy się po prostu. Jeszcze nam przyjaciele dom rozniosą.

- A powiesz mi co chciałeś, żebym ubrał? - spytał jednak, spoglądając na mnie z dołu.

- Nie. - zaśmiałem się, całując go w czoło. - Zresztą, w takim czymś powinieneś chodzić tylko przy mnie.

- Jesteś uparty - pokręcił głową niedowierzając. - To powiedz mi, a ja się w to ubiorę jak wyjadą.

- To tylko moja koszula, pończochy i przepaska na oczy. - uśmiechnąłem się lekko. - Wszystko w ulubionym kolorze Jina Hyunga.

- To na cały dzień?

- Nie. - pokręciłem głową, prychając rozbawieniem. - Będziesz to nosił do czasu aż tego nie rozerwę z ciebie niczym wygłodniały lew.

- Czuję, że długo tego nie ponoszę - zaśmiał się cicho, przeciągając się, uważając tym samym również na mnie. - Trzeba wstać. Pewnie śniadanie będą chcieli.

- Albo Jin nas wyręczył. Wiesz jak lubi gotować. - pocałowałem go w policzek.

- Może - westchnął z uśmiechem. - Kocham takie poranki.

- Ja też. - wyznałem i następnie wpiłem się z miłością w usta męża, wywołując tym jego szeroki uśmiech i ciche westchnięcie w moje usta.

Po chwili tak jak ustaliliśmy w końcu wstaliśmy z łóżka, ale nie zabraliśmy się od razu za ubieranie. Woleliśmy sobie potańczyć wolnego i całować co jakiś czas (czyli co jakieś pięć sekund) swoje usta. Doprawdy było nam ze sobą tak dobrze, że aż to było nie możliwe. Kochałem Jungkooka całym sobą i wiedziałem, iż on miał takie same relacje względem mnie. Był moim ideałem. Słodkim chłopakiem, którym mogłem się zaopiekować i bezgranicznie go kochać. Nigdy szczerze mówiąc nie liczyłem na to, że znajdę kogoś takiego jak on. A jednak. Los mi się bardzo odpłacił.

- No to za tydzień w sobotę, może być? - zapytałem swojego ukochanego. Rozmawialiśmy właśnie o naszej pierwszej randce. Znaczy, planowaliśmy tylko w jaki dzień ona ma wypadać, reszta zostaje na mojej głowie. Poza tym byliśmy już ciepło ubrani, bo w końcu jesień i w domu robi się troszkę zimno, no i schodziliśmy po schodach na dół. No dobra. Ja schodziłem, a Jungkook zawisł sobie na moich plecach jak małpka i się we mnie mocno wtulał. Musiał naprawdę mieć wielką ochotę na pozostanie w łóżku.

- Tak, mi pasuje - przytaknął, ziewając po chwili. - Dzisiaj będę taki cały dzień.

- W sensie przywiesisz się do mnie jak panda do bambusa? - zaśmiałem się cicho, podrzucając go trochę do góry, bo mi spadał.

- Jak stanę się zbyt ciężki albo plecy cię zaczną boleć, wtedy zejdę - wyznał, owijając mnie mocniej w pasie nogami. - I uważaj, bo ja jestem wysoki i jak tak będę podskakiwał to w łeb zarobię.

- Przepraszam, kochanie. - pocałowałem go w rękę i zaraz weszliśmy do kuchni, w której unosił się zapach jedzenia.

- Jin hyung, jesteś moim mistrzem, kocham cię! - krzyknął Jungkookie, który najwyraźniej się cieszył, że to nie on robi śniadanie, ale jednak spojrzałem się na niego z uniesioną brwią, dlatego dodał coś. - Jak brata!

- Jestem twoją mommy. - wymruczał rozbawiony Jin, nakładając nam po porcjach omletów na talerze. - W samą porę leniuchy.

- No przepraszam bardzo, ale mój mąż wszystko przedłużał. - zaśmiałem się. - Jungkook, wiesz, że musisz teraz ze mnie zejść?

- Nic nie muszę, mam swoją wolę - zapierał się, chociaż wiedziałem, że i tak zaraz zejdzie. - Niesprawiedliwość - mruknął i zrobił to co przeczuwałem.

- Ja ciebie też kocham. - przeciągnąłem się, przypadkiem uderzając Hoseoka z ręki. - Ups... Stary, musisz bardziej uważać, bo uszkodzę ci ten koński...

- Nie kończ. - zakrył mi usta ręką i usiadł na jednym z krzeseł.

- Okay... - wywróciłem oczami i sam usiadłem na moje stałe miejsce. - Jungkook?

- Mhm, tak już siadam - przetarł swoje oczy i zajął krzesło zaraz obok mnie.

- No... rodzinka w komplecie. - powiedział uradowany Jin, klaszcząc w dłonie.

- Mojego brata nie ma. - przypomniałem, zaczynając jeść. - Ale to dobrze. Jeszcze by mi wyżerał z talerza.

- Ja też bym ci powyjadał, ale ty mi pozwalasz i moja porcja mi starczy - Jungkook posłał mi mały uśmiech, zaraz zakrywając swoją buzię przez ziew.

- Tak jak wczoraj wyjadał deser. - wyszeptał pod nosem Jin.

- Pozwoliłem mu trochę zjeść, bo sam byłem już pełen. - uniosłem brew w geście rozbawienia.

- Z moim specjalnym dodatkiem raczej nietrudno było szybko się najeść - skomentował ton rozbawiony Kookie, opierając się o krzesło.

- Mówiłem idioto, że nas usłyszeli! - krzyknął Jin, uderzając Yoongiego w tył głowy, dlatego twarz wpadła mu w keczup.

- Nic nie mówiłeś takiego! - odkrzyknął, wstając zaraz z krzesła. - To ty tam chciałeś iść i ty tam mnie zaciągnąłeś, więc mnie nie wyzywaj! Chciałem zjeść w spokoju śniadanie, czy ja naprawdę tak dużo wymagam? Teraz podziękuję śniadania, zjem coś później - burknął zdenerwowany, wychodząc z jadalni, żeby zapewne pójść się umyć do łazienki.

- Idiota! Idź obciągaj sobie jak zawsze w samotności! - krzyknął z nim zdenerwowany najstarszy. - Kłamca! Perfidny kłamca!

- Jin, proszę - Jungkook postanowił zainterweniować. - Nic się przecież nie stało. Przyjechaliście tutaj, żeby nas odwiedzić, a nie się kłócić.

- Pójdę z nim pogadać. - westchnął, rzucając fartuch na ramę krzesła. - Wy jedzcie. Jak wrócę i nie zobaczę pustych talerzy to każdy dostanie celibat, a Tae zakaz na telefon.

- Jak można nałożyć komuś celibat w nie swoim domu. - mruknąłem, po tym jak najstarszy wyszedł z pomieszczenia. - A ty nie jesteś zazdrosny? - zwróciłem się do Namjoona.

- Opowiedział mi o swoim wypadzie pod wasze drzwi - zaśmiał się, kręcąc głową. - Nie jestem. Chyba, że gadają zbyt głupie rzeczy. A teraz jedzmy, bo on nie żartował.

- Słuchaj, chyba to normalne, że sypiamy ze sobą. Co w tym śmiesznego? - wymruczałem, zaczynając jeść jak radził przyjaciel. - Ja nie wiem jak ty wytrzymujesz z Jinem. Celibat jak nie zjesz. Ale no cóż. Serce nie sługa, mam rację?

- Masz rację. I nic w tym śmiesznego, że ze sobą sypiacie, podobno to dobrze działa na zdrowie - wyznał, spoglądając na mnie kątem oka. - Śmieję się z tego, że naprawdę im się chciało tam stać.

- A ile tam stali? Usłyszeliśmy tylko urywek ich rozmowy. - zaśmiałem się pod nosem. W końcu w trakcie stosunku trudno coś innego usłyszeć niż siebie i partnera. No chyba, że puści się dodatkowo muzykę.

- Nie wiem tak naprawdę, ale skoro nie było Jina z piętnaście minut w pokoju to pewnie tyle - wyjawił, a Jungkook się zadławił jedzeniem. Poklepałem go szybko po plecach, a ten pocałował mnie szybko w policzek i powrócił do swojego talerza.

- Kwadrans? - zacząłem rzuć ostatni kawałek omleta. - Rodzice przesadzili troszkę. A wiesz może, dlaczego nas podsłuchiwali?

- Tego nie wiem, bo nie pytałem i nawet chyba nie chcę wiedzieć, może z nudów? - wzruszył ramionami, wzdychając.

- Z nudów? - spojrzałem na niego z niedowierzaniem. - Chłopak, który kocha spać i księżniczka, która lubi się do ciebie tulić. Wierzysz w swoje słowa?

- Yoongi z tego co słyszałem wcale nie chciał tam być, a Jin pewnie założył się sam ze sobą, że pójdziecie dzisiaj do łóżka.

- Namjoon... - warknięcie Jina, chyba nie tylko mnie przestraszyło. - To miało znaczyć, ze jestem chory psychicznie czy chciałeś im dać do zrozumienia, że mają matkę i brata hazardzistę? - ten morderczy wzrok... Jungkook podobnego używa tylko wtedy, gdy jakaś dziewczyna spojrzy się na mój tyłek.

- Chciałem, żeby przestali mnie pytać o to, skoro nic nie wiem - westchnął ciężko, przecierając twarz. - Nie musisz mi mówić. Tak, będę spał na kanapie.

- Nie będę się teraz z tobą kłócił. Śpisz ze mną. W końcu jesteśmy w gościach, a nie u mnie czy u ciebie. - mruknął najstarszy, siadając z Yoongim ponownie na swoje miejsca.

- Um... - odezwał się jako pierwszy Kookie, który niepewnie wstał ze swojego miejsca. - To ja już zacznę znosić to wszystko do zmywarki może...

- A ja ci z wielką chęcią pomogę. - oznajmiłem podobnym tonem i również podniosłem się ze swojego miejsca, zaczynając zgarniać talerze.

- Nie zachowujcie się jakby zdarzyła się jakaś masakra, bo tak nie jest - mruknął Yoongi, spoglądając na nas z uniesioną brwią. - Jest wszystko w porządku.

- Yoongi, po wczorajszej kłótni z Boram zarówno ja jak i Jungkook mamy takowych dość. - wymruczałem, po chwili sobie uświadamiając, ze chyba ostatecznie wczoraj nic im na ten temat nie powiedzieliśmy.

- Kryzys między mną a Jinem jest zażegnany - wyznał, opierając się wygodniej o krzesło. - Potem nam powiecie o co chodzi.

- To nic ważnego. - westchnąłem i podszedłem do kranu, żeby namoczyć ręcznik kuchenny. - Więc bez sensu o tym gadać.

- Ja odpuszczę, ale wątpię, że Jin hyung odpuści, zwłaszcza, że Jungkook jakoś zmarniał jak o tym wspomniałeś.

Spojrzałem w kierunku męża, który rzeczywiście troszkę przygasł, dlatego zanim podszedłem do stołu, żeby go wytrzeć, podbiegłem do ukochanego i złożyłem na jego ustach słodki pocałunek.

- Jeśli będziesz chciał im powiedzieć to powiedz, ale ja nie chcę tego słuchać - wyszeptał, uśmiechając się już bardziej pogodniej. Na tym mi zależało. - Zabierzmy się może do roboty, im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.

- Racja. - odwzajemniłem jego gest i zaraz się oderwałem do męża, podchodząc do stołu, który zacząłem wycierać z nadal pozostającym na twarzy uśmiechem.

---------------------------------

Ew.. Co sądzicie o związku Jina i Namjoona? ;-;

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro