Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 22 ~ Przygotuj jakiś specjał dla mnie, kochany

Byłem pod wrażeniem jakie mieli umiejętności, a raczej jakie Hoseok posiadał. Wiedziałem, że Jimin jest chodzącym talentem jeśli chodzi o talent i zapewne jakieś inne rzeczy, więc nie zdziwiłem się, kiedy poruszał się z pełną gracją. Hoseok był naprawdę dobry. Widać było jego emocje i to było wow. Przy nich tańczyłem jak jedna wielka kaleka i każdy mógłby by to potwierdzić. Odkąd robiłem to dla Jimina, naprawdę to polubiłem, ale wszelkie chęci odchodziły, kiedy tylko widziałem jak on to robi. Byłem kompletnie beznadziejny, zostałem tylko ze swoim malowaniem, które nie pozostawi mi żadnych zysków, a tylko je wyciąga, bo muszę kupować nowe materiały. Byłem pewien, że skończę z pracą w supermarkecie albo McDonaldzie. Nie było innej opcji. I będę miał do siebie żal za to, że nie rozwijałem się w innej dziedzinie.

- Nieźle - pochwalił ich jako pierwszy Yoongi od razu po tym jak muzyka się skończyła, a my nie mogliśmy się nie zgodzić. To było naprawdę dobre.

- WOW! - wydarł się Tae, podbiegając do chłopaków. - Dyszycie niczym kuny po maratonie.

- Ty się dziwisz, Tae? - zaśmiał się Namjoon, który cały czas przeczesywał włosy zadowolonego z tego obrotu spraw Seokjina. - To męczące. I to bardzo pewnie.

- Jimin dyszy jak tyranozaur. - zaśmiał się Hoseok.

- Dziwisz mi się? - popchnął go. - Nie tańczyłem bardzo długi okres czasu.

- Ale tak ci wyszło i to bardzo, skoro nie tańczyłeś - nie wiem, czy mogłem się poczuć gorzej jak Jimin powiedział, że nie tańczył długo. Starałem się, żebyśmy robili to jak najczęściej, ale najwyraźniej to mu nie wystarczyło. - Jestem dumnym ojcem - zaśmiał się tym razem Yoongi.

- Tańczyłem tylko z Jungkookiem, ale zaliczałem to bardziej do randek niż treningów. - wzruszył ramionami. - Bo randki są fajniejsze z kimś kogo kochasz. I dziękuję Yoongi hyung, ale Hoseok to nie twoje dziecko

- Mówiłem o tobie, nie o nim - wyjaśnił czarnowłosy, uśmiechając się szeroko. - Chociaż z brata też jestem dumny.

- Miło, bardzo miło. - westchnął Jimin z lekkim uśmiechem.

- Jestem dumny synku i bracie. - oznajmił Jin zaraz ich przytulając.

- Ja też jestem dumny - odezwałem się i posłałem im mały uśmiech. - Wspaniale sobie poradziliście.

- Dziękuję, bratanku. - wymruczał Hoseok, który zaraz mnie przytulił, a Jimin... stał jak kołek.

- To co robimy? - odezwał się Jimin po chwili.

- Ja jestem za tym, żeby Jungkook mi przypomniał jego kuchnię - odezwał się Yoongi, śmiejąc się zaraz. - I oczywiście niech sam się naje.

- Zgodzę się pod jednym warunkiem - spojrzałem się na mojego ukochanego. - Jimin da mi buzi i zaniesie mnie do kuchni, bo mi się nie chcę.

- Zrób to co on chcę, proszę, nie jadłem nic przez kilka godzin i umieram wewnętrznie - jęknął Yoon, spoglądając na Jimina.

- Czuję się przyparty do muru, ale nie musiałeś tak się poniżać. Dla mnie taka prośba od Jungkooka to zaszczyt. - zaśmiał się, klepiąc skołowanego Yoongiego po ramieniu i zaraz do mnie podszedł, biorąc na ręce i ruszając w kierunku kuchni.

- Ej, ale buzi miałeś mi dać - wydąłem dolną wargę, powstrzymując się od uśmiechu.

- Chciałem dać ci takie dłuższe w kuchni, ale dobra. - westchnął i cmoknął moje usta.

- No to dwa, jedno dłuższe - cmoknąłem go w policzek. - Jak coś nasze wieczorne plany nadal są aktualne.

- To już twoja decyzja. - oznajmił cicho i zaraz wszedł do pomieszczenia.

- A tobie co się stało? - spytałem szeptem, żeby chłopcy nie usłyszeli. - Jeśli chodzi o tamto, nie jestem zły ani nic z tych rzeczy. Żałuję tylko, że nie dowiedziałem się tego od ciebie i w momencie kiedy byśmy byli sami. Tak muszę czekać aż oni wyjadą, żeby to z tobą uczcić. O ile jeszcze nie będziesz pracował, bo raczej nie będziesz miał wtedy siły.

- Zaczynam dopiero za miesiąc, Jungkook. - oznajmił cicho. - Chciałem cię zabrać na kolację...

- To zabierzesz, udam, że nic nie wiem i zaskoczonego - zaśmiałem się krótko. - Już nie bądź taki smutas.

- To już nie ma sensu skoro wiesz, a... na kolację zabiorę cię tak bez okazji. - złączył nasze dłonie ze sobą. - Bo wiesz... nie pamiętam, żebyśmy mieli taką pierwszą randkę...

- Proponujesz mi randkę w tej chwili? - uniosłem brew z szerokim uśmiechem, czując jak wszystkie złe emocje uciekają ze mnie. - Zgodzę się pod jednym warunkiem.

- Jakim? - odwzajemnił mój uśmiech jeszcze cieplej niż przedtem.

- No dobra, to są dwa warunki - zaśmiałem się wesoło, owijając swoje ręce. - Przestaniesz być smutasem i nie podchodzić do naszych stosunków "jak będziesz chciał". Tym sprawiasz, że nie chcę.

- Dobrze, kochanie, spełnię twoje warunki, chociaż miałem nadzieję, że nawet bez nich byś się zgodził. - pocałował mnie w nosek, który zaraz zmarszczyłem. - Mój słodziak.

- Zgodziłbym się i bez nich, ale mogłem wykorzystać sytuację - tym razem ja go pocałowałem, ale w usta i to trochę dłużej. - Gdyby nie oni, oddałbym ci się teraz i w tej chwili, ale nie będziemy ryzykować i poczekamy do wieczora - wyszeptałem do jego ucha. - Jesteś cudowny, a ja jestem twoim słodziakiem.

- Innej opcji nie ma. - tym razem on mnie pocałował. - Kocham cię, Jungkook.

- Ja też cię kocham, a teraz pozwól, że zajmę się jedzeniem - zachichotałem. - Możesz się zapytać, czy ktoś jeszcze nie chce. Oczywiście jak możesz.

- Ja chcę am am. - zaśmiał się ciepło do mojego ucha. - Przygotuj jakiś specjał dla mnie, kochany.

- Przygotuję, ale naprawdę się spytaj, czy ktoś jeszcze nie chce, bo nie chcę, żeby potem narzekali, że ich nie karmimy - uśmiechnąłem się lekko.

- Dobrze. - musnął mój policzek i zaraz wybiegł z kuchni.

Mimo moich przypuszczeń, musiałem trochę posiedzieć w kuchni przez to, że nagle wszyscy zgłodnieli i byłem zmuszony do stania przy patelni trochę dłużej niż chciałem. Ale czego się nie robi dla przyjaciół, którzy nagle wpadli z wizytą?

Musiałem przyznać, że tęskniłem za nimi i to bardzo. Ostatnio nie mieliśmy jak pisać przez nawał pracy, a także naukę, więc wybaczyłem im szybko, że mój żołądek przeżywał katusze tylko dlatego, że przyjechali w nieodpowiednim momencie. Nie umiałem być zbyt długo na nich zły. Nie wiem, czy to moja wada, czy może zaleta, ale mi to nie przeszkadzało, a tym bardziej im. Chyba powinienem nauczyć się większej asertywności.

Całe popołudnie, a raczej jego resztę spędziliśmy wspólnie, najpierw na zjedzeniu razem posiłku i późniejszym posprzątaniu (tego im nie odpuściłem, nie miałem zamiaru nad tym ślęczeć jeszcze dłużej), dlatego poszło nam to o wiele szybciej przy wzajemnej pomocy. Potem przenieśliśmy się do salonu, żeby obejrzeć wspólnie jakieś filmy. Emocje, które tego dnia mi towarzyszyły, przytłoczyły mnie tak bardzo, że w połowie pierwszego filmu przysnąłem w ramionach Jimina, który przykrył nas potem kocem i nie przestawał przeczesywać moich włosów z czułością, a czasami jak mi wyznał, składał delikatne pocałunki na moich policzkach i czole. Mój romantyk.

Po jakimś czasie zostałem obudzony, a kiedy już odzyskałem świadomość w stu procentach, dowiedziałem się, że chłopcy poszli już do pokoi, ustalając wcześniej kto z kim wcześniej będzie dzielił łóżko. Jimin zaniósł mnie do kuchni, gdzie z lodówki wyciągnąłem obiecany deser, przygotowany wcześniej z jego małą pomocą, bo chciałem, żeby w końcu mu jak najbardziej smakowało. Mogłem wyczuć jego podekscytowanie z kilometra przez co nawet i ja czułem ekscytację z tego samego powodu. I w końcu jak się okazało, słusznie. To było naprawdę odprężające, no i tak jak się spodziewałem, podniecające. Już pod koniec byłem tak niecierpliwy, że byłem gotów błagać go, żeby wreszcie przeszedł do rzeczy, bo nie mogę wytrzymać tego napięcia, ale na szczęście sam chyba tego chciał i przyspieszył, nie zostawiając żadnego kawałka jego deseru na moim ciele. Czułbym się dziwnie jakby było inaczej, ale wtedy się tym nie przejmowałbym kompletnie. Wtedy zależało mi na tym, żeby jak najwięcej dać przyjemności mojemu mężowi, oczywiście również korzystając z tego. Mimo wszystko, też chciałem zostać dobrze wypieszczony. Trochę egoistyczne, ale byłem pewien, że Jimin też tak uważa.

Mimo grubych ścian, starałem się zachować ciszę, ale to było trudne, kiedy Jimin trafiał tak dobrze, tak wspaniale w ten mój czuły punkt i nie było siły, żebym mógł się dobrze powstrzymywać od jęków. Ale robiłem wszystko na co było mnie stać.

- Kocham cię - wydyszałem, opadając swoim ciałem na łóżko. Byłem wykończony, ale naprawdę szczęśliwy.

- Ja ciebie też. - wyznał, składając krótki pocałunek na moim czole. - Musimy to powtórzyć.

- Mhm... - wymamrotałem z uśmiechem. - Jak mnie ładnie obudzisz to z rana możesz na to liczyć - zaśmiałem się niemal bezgłośnie, wzdychając.

- Skorzystam z okazji. Zawsze cię budzę w bardzo przyjemny sposób. - zawtórował mi śmiechem, sięgając po swoje bokserki, które na siebie założył i okrył nas jak zawsze moim ulubionym kocykiem! Jak ja go kochałem! Oczywiście nie zabrakło jego czułego pocałunku w mój czubek głowy. Chyba uzależnił się od smaku mojego potu...

Jednak ciszę pomiędzy nami, która trwała przez dłuższy czas, przerwało jakieś szeptanie pod naszymi drzwiami. Spojrzałem się w ich kierunku ze zmarszczonymi brwiami, a potem zwróciłem swój wzrok ku mojemu ukochanemu. - Słyszysz to? - szepnąłem, wskazując głową na drzwi.

- Przygłupie. A co ty myślisz, że orgazm trwa wiecznie? - Jimin również podniósł się do siadu, ale pokazał mi palcem, że mam nic nie mówić.

- Wątpię, że planowali zrobić to jeden raz, więc nie obrażaj mnie - usłyszałem zdenerwowany szept jednego z chłopaków, jednak nie mogłem zidentyfikować który to.

- Oni nie są tak niewyżyciejak ty. - warknął cicho drugi. - Poza tym przypominam, że zanim przyjechaliśmy to ponoć też figlowali.

- Jakbym był niewyżyty to bym teraz siedział w łazience i obciągał sobie, a nie dałbym ci się zaciągnąć przed ich drzwi.

- Ja nigdzie cię nie zaciągałem. Powiedziałem tylko, że Jimin i Jungkook aktualnie się bawią w sypialni. A poza tym skąd mam wiedzieć czy kiedy poleciałeś do łazienki to nie po to, żeby właśnie zrobić sobie dobrze?

- Coś ci na mózg siadło, prawie się zesikałem, na pewno poszedłem sobie obciągnąć.

- No dobra, nie ważne. - usłyszeliśmy westchnięcie. - Obciągaj sobie sam, kiedy chcesz. Dobrze, że jeszcze tego nie robiłeś pod tym dachem.

- A ty zrób loda Namjoonowi, wyładujesz się chociaż, a on nie będzie narzekał - byłem prawie pewien, że za drzwiami stał Jin z Yoongim. - Chyba, że już to zrobiłeś jak zgasiliśmy światło.

- Ja wiem, że wolałbyś być na jego miejscu, bo moje usta są magiczne i ogólnie jestem nieziemsko przystojny, ale nie dla żółwia księżniczka. - tak to oni.

- Przestań, bo już chyba ze zmęczenia mózg cię boli - burknął Yoongi. - Chodźmy spać. Nie wiem jak ty, ale ja jestem zmęczony. Dobranoc - mruknął, po czym mogliśmy usłyszeć jak odchodzi.

- Co za burak. - prychnął Jin. - Kto by nie chciał loda od takiego ideału jak ja. - dało się usłyszeć jego cichy bieg i potem ciche syknięcie Yoongiego.

- Czy oni naprawdę nas podsłuchiwali? - wyszeptałem zszokowany, spoglądając na Jimina. - Chyba im się nudziło.

- Ponoć jesteśmy ich dziećmi, więc najwidoczniej chcieli sprawdzić czy jęczymy podobnie do nich. - wymruczał mój ukochany, opierając się o ramę łóżka.

- To jest najgłupsze wytłumaczenie całej tej sytuacji - zaśmiałem się cicho, kręcąc głową i przytuliłem się zaraz do jego klatki piersiowej, którą zacząłem głaskać.

- Wiem, ale logiczne myślenie to nie moja działka, kochanie. - pocałował mnie w głowę i mocniej do siebie przytulił.

- Przynajmniej mamy na nich haka - stwierdziłem cicho z uśmiechem. - Seks przynosi tyle korzyści.

- Też tak uważam. - wyznał. - Ale jak niby mamy to wykorzystać przeciwko im? Zakładam, że jutro będą o tym gadać.

- Niech sobie gadają, czym się przejmujesz? - spojrzałem się na niego. - My mieliśmy przynajmniej przyjemny wieczór. A oni skoro nas podsłuchiwali to możemy się pośmiać, że mogli pooglądać porno, a nie podsłuchiwać swoich synów.

- Ja się nie przejmuję. Zapytam się jak mogą podsłuchiwać swoje dzieci. To chore. - wzdrygnął się. - Wyobraź sobie jak my podsłuchujemy naszą córkę...

- Nie będę sobie niczego wyobrażać, będzie mi się lepiej spało bez tego.

- No to może chodźmy już spać. - zaśmiał się, całując mnie w policzek. - Jestem wykończony dzisiejszym dniem.

- Ja tak samo - ziewnąłem jakby na zawołanie i pocałowałem go w usta przeciągle. - To mógłbym robić zamiast spania, ale trzeba. Więc dobranoc, skarbie. Kocham cię.

- Dobranoc, kochanie. Ja ciebie też kocham. - wyszeptał, kładąc się wygodniej, ze mną w ramionach i po paru chwilach zasnęliśmy z uśmiechami na twarzach.

-----------------------------------------

Rozdział, który ma 2017 słów XDDDD

Śmieszny zbieg okoliczności XDDDD

Kochamy was~~~~~<333333

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro