Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 16 ~ Mam powiedzieć prosto z mostu?

Po pewnym czasie, jednak postanowiłem usiąść na plaży, dlatego wyciągnąłem z kieszeni telefon, sprawdzając czy nikt do mnie przypadkiem nie dzwonił....

- Cholera... - dwadzieścia nieodebranych połączeń od "Jiminnie ❤ " Jungkook miał mój telefon, ale dlaczego dzwonił w trakcie spotkania. - Kurwa! Już dwudziesta?! - rozejrzałem się, orientując dopiero, że chyba zrobiłem sobie za długi spacer, dlatego zaraz pobiegłem, w kierunku willi...

Jak wszedłem do środka to jedyne co mogłem usłyszeć to jak ktoś niespokojnie chodzi po domu. Jungkook. - A jak coś mu się stało? Cholera, mogłem zrezygnować z tych wykładów... - mamrotał do siebie pod nosem, wzdychając co kilka chwil.

- Nie rezygnuj dla mnie z nauki. - westchnąłem cicho, oparty o ścianę salonu.

- Jimin? - spojrzał się na mnie i uśmiechnął się lekko na mój widok. - Boże, nawet nie wiesz jaka to ulga... Czemu cię tak długo nie było? Martwiłem się o ciebie, cholera, nawet nie wiesz jak bardzo. Już miałem dzwonić na policje, ale na szczęście przyszedłeś. Dlaczego ode mnie nie odbierałeś? - mówił tak szybko i tak przejęty, że słowa ojca o jego domniemanej zdradzie stały się dla mnie bardzo nieprawdopodobne.

- Kochanie, spokojnie, proszę. - podszedłem bliżej niego. - Musiałem trochę pomyśleć i wszystko sobie poukładać w głowie, a poza tym wyciszyłem telefon nawet z wibracji, dlatego nie słyszałem jak dzwonisz.

- A co się stało? - złapał mnie za dłonie, które splątał ze swoimi. - Nie chowaj swoich zmartwień przede mną.

- Mam powiedzieć prosto z mostu? - westchnąłem, kręcąc głową na boki. Miałem serdecznie wszystkiego dość.

- Wygadaj się, może trochę ci ulży - poprosił cicho, patrząc na mnie ze zmartwieniem.

- Jungkook... - nie potrafiłem patrzeć mu w oczy. Bałem się tego co tam zobaczę. - Powiedz. Uprawiałeś seks z Boram? Jesteś biologicznym ojcem jej dziecka?

- Co? - pisnął, ściskając moje dłonie. - Skąd ci to przyszło do głowy? Co twój ojciec ci nagadał? Jak mogłeś w ogóle tak pomyśleć? Przecież... - jego głos zadrżał. - Przecież ja cię kocham! A jej nienawidzę! Wiesz dobrze, że robiłem wszystko by była ode mnie jak najdalej! I... Naprawdę sądzisz, że byłbym w stanie... Kurwa... Przecież ja jej bym nie tknął nawet kijem.

- Przepraszam, ale musiałem się spytać. - przytuliłem go do siebie. - Mój ojciec chce, żebyś w papierach został podany jako rzekomy ojciec dziecka Boram. Zrobi testy na ojcostwo. Sądzi, że z nią spałeś i próbujesz się wymigać od odpowiedzialności. A ja straciłem pewność przypominając sobie jak wyszliście na cały dzień z domu. J-ja przepraszam. Proszę, wybacz mi..... - uklęknąłem przed nim i zacząłem całować jego dłonie.

- Nie mam ci czego wybaczać - wyszeptał, zniżając się do mojego poziomu. - Ale proszę. Jeśli kiedykolwiek byś jeszcze zwątpił w moją wierność, co jest absurdalne, przypomnij sobie co ci przysięgałem. I moje wyznania miłości. Obiecałem sobie, że nigdy więcej cię nie okłamię i dotrzymam tej obietnicy. Kocham cię jak szaleniec. Pamiętaj.

- Ale ja to wiem tylko... taka chwila zwątpienia. Bardzo cię przepraszam. - zamknąłem mocno oczy. - Kocham cię, najbardziej na świecie i nie pozwolę, żebyś zostawał wpisany jako ojciec jej dziecka. Ono nie jest twoje.

- Jeśli mnie tam wpiszę, wniosę o zrobienie testów na ojcostwo i wtedy będzie miała problemy - pocałował mnie w czoło. - Damy sobie radę, kochanie. Nie martw się już o nic. Zrobiłem ci kolację i gorącą herbatę, chcesz coś zjeść?

- Nie, nie, podziękuję. - pociągnąłem nosem. - Jak mogę ci wynagrodzić takie poniżenie?

- Przestań się smucić i uśmiechnij się dla swojego męża - zaśmiał się, całując mnie w policzek. - Cały następny tydzień mamy zajęcia z rysunku, więc popołudnia będą nasze całkowicie. Taka dobra nowina.

- Cieszę się kochanie.... - uśmiechnąłem się smutno pod nosem, ale zaraz zastąpiłem to moim popisowym wymuszonym uśmiechem.

- Ej, ale takiego fejkowego uśmiechu to twój króliczek nie chce - mruknął niby zły i wydął dolną wargę.

- Przepraszam, tylko ci niszczę humor... - westchnąłem smutno, wstając z kolan. - Pójdę się położyć. - wymruczałem szeptem, ruszając po schodach na górę, po czym rzuciłem się na łóżko w pokoju.

- Psujesz mi humor tylko wtedy jak nie jesteś koło mnie - usłyszałem po krótkiej chwili jego głos, a następnie poczułem jak się przytula do moich pleców. - Nie męcz się tak tym.

- Nie powinienem nawet tak pomyśleć. - mruknąłem cicho. - Jestem fatalnym mężem...

- Kochanie, chwile zwątpienia zdarzają się nawet najlepszym, ale najważniejsze jest to, że zrozumiałeś, że nigdy bym tego nie zrobił. Nie jestem na ciebie zły ani nawet nie jestem smutny. Kochasz mnie, a ja kocham ciebie. Tylko to się liczy.

- Tyle dla mnie zrobiłeś, a ja jeszcze miałem czelność pomyśleć o tobie w tak okropny sposób. - wydostałem się z jego uścisku i odwróciłem się twarzą w jego stronę. - Zawsze byłem nic nie warty i naprawdę źle mi z tym, że jestem twoim utrzymankiem, ale kocham cię i bardzo mi przykro...

- Nie mów, że nie jesteś czegoś warty - przytulił się do mnie, ukrywając swoją twarz w mojej szyi. - Proszę. Jesteś warty tyle co ja. Nic się nie stało, zrozum to. Nie pozwól, żeby coś wchodziło do twojego umysłu i niszczyło mojego Jimina. Zrób to dla mnie i dla nas. Bo ja nie wyobrażam sobie, żeby kiedyś ciebie nie było.

- Ja ciebie bardzo przepraszam, ale to trudne. Depresja nie chce mnie opuścić. Bawi się mną. - mruknąłem cicho. - Postaram się tak nie myśleć, obiecuję. Ale daj mi trochę czasu

- Zrobię wszystko, żebyś w końcu z tego wyszedł - wyszeptał drżącym głosem. - Może to był zły pomysł, żebym poszedł na studia? Spędzamy mniej czasu razem, a ty potrzebujesz tego.

- Musisz chodzić na studia. Jak z nich zrezygnujesz to będę czuł wielkie wyrzuty sumienia, a one naprawdę mi ani trochę nie pomogą. - westchnąłem cicho, zaczynając głaskać jego włosy. - Nie rób dla mnie wszystkiego. Nie rezygnuj z niczego dla mnie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy skończę swoje życie.

- Nie mów tak, proszę, nie chcę żyć w obawie, że któregoś dnia wrócę do domu i... - przerwał, by wypuścić wszystkie emocje i po prostu zaczął płakać. - I... Ciebie już nie będzie.

- Będę robił wszystko, żeby tutaj zostać i ty dobrze o tym wiesz. - przytuliłem go bardzo mocno. - Pamiętaj, że nie ważne co się będzie działo pozostanę w twoim sercu i pamięci, ale wierzę w to że będę też tu ciałem a nie tylko duchem. - wyszeptałem do jego ucha. - Jesteś moim życiem, Jungkook-ah. Dla ciebie zawsze będę włączył, bo mam to już w naturze...

Jungkook już nic nie odpowiedział, tylko po prostu się odsunął ode mnie i wpił się w moje usta z tęsknotą i obawą. - Kocham cię - wymamrotał cicho.

- Ja ciebie też. Najmocniej... - oddałem pocałunek dwukrotnie mocniej, od razu wsuwając język do jego jamy ustnej po czym obróciłem go na plecy, w ten sposób zwisając nad nim i nadal badałem już dobrze mi znane usta chłopaka. Brakowało mi ich smaku.

- Jesteś najcudowniejszy... - westchnął. - Najlepszy. Jedyny. Na zawsze.

- Na zawsze. - wymruczałem, wkładając dłoń pod jego koszulkę.

- Cieszę się, że ze mną się zgadzasz - zaśmiał się uroczo, całując mnie w nos. - Jesteś przepiękny.

- Wolę określenie "przystojny" - otarłem się przypadkiem kroczem o to jego. - Przepraszam...

- Nie szkodzi, nie wiem za co ty mnie przepraszasz - odgarnął moje włosy z czoła. - Dla mnie jesteś piękny i przystojny.

- Może być. - pocałowałem go w czoło. - Może przestańmy się zastanawiać na przyszłością. Zastanawiamy się lepiej nad tym jak spędzimy resztę wieczoru. - położyłem się obok ukochanego.

- A jak chcesz? - spytał, kładąc się na brzuchu. - Jestem otwarty na propozycje.

- Em... Oglądanie filmów? - zaproponowałem, wzruszając ramionami.

- W porządku - posłał mi uśmiech, zaraz wstając z łóżka. - A na co masz ochotę?

- Na ciebie, ale pomińmy to. - zrobiłem to samo co on, przeciągając się

- Ja na ciebie też, ale nie chciałem wyjść na uzależnionego - mruknął rozbawiony, podchodząc do mnie z uśmiechem. - To co, filmy czy coś innego?

- A... chcesz coś innego? - odwzajemniłem jego uśmiech i objąłem go w pasie.

- Coś mi obiecałeś zanim wyszedłeś - musnął moje usta. - Liczę, że spełnisz swoją obietnicę...

-------------------------------

;------------------; XDDDDD

Teraz pewnie wasze reakcje "NO W TAKIM MOMENCIE UCIĄĆ?!" XDD <3333

Wiedzcie, że kochamy was i w ogóle ~<3333

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro