Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1☾

- Wróciłem! - zatrzasnął drzwi i rozejrzał się po korytarzu, zaraz wchodząc do salonu. Telewizor nadal się palił, ale nigdzie nie było Jimina. Podszedł kilka kroków do przodu i zerknął na kanapę, gdzie ten spał przykryty cienkim kocem, trzymając bluzę starszego. Nic dziwnego, była trzecia w nocy. Jimin nie mógł o tej porze jeszcze nie spać, chciał oszczędzić sobie wszystkiego, więc chodził spać jeszcze przed północą, chociaż miał wolne. Zawsze miał wolne. 

Ukucnął przy śpiącym chłopaku, kładąc dłoń na jego gładkim policzku, kciukiem gładząc go.         - Przepraszam - szepnął, całując go w czoło, przeczesując włosy młodszego. Wziął jego lekkie ciałko na ręce i wolnym krokiem podążył na górę do ich wspólnej sypialni, gdzie było niezwykle zimno. Położył go na łóżku i przykrył kołdrą, owijając go najmocniej jak się dało. Zdjął z siebie skórzaną kurtkę i zmienił czarne spodnie na zwykłe dresy, na górę zarzucając luźną koszulkę. Teraz mógł odetchnąć od codzienności. Bo jego codziennością nie był Jimin, a praca. Niezwykle zła praca. Jimin był dla niego jak Skarb, którego tak zaniedbywał. Codziennie opuszczał go o osiemnastej, czasami godzinę wcześniej i wracał późną nocą. Nigdy nie zasypiał przy młodszym, ani młodszy przy nim. Owszem, zdarzały się wyjątki, tak bardzo prosił, by przy nim został, ten jeden raz, by zjedli razem kolację i spędzili miły wieczór, aby wreszcie ogrzał go swoim ciałem. By nie musiał przytulać się już do bluzy, która powoli traciła swój zapach, przesiąkając tym młodszego. Nie mógł. Nie mógł mu dać tyle.

Wsunął się pod kołdrę obok śpiącego i wtulił się w jego ciało. - Dobranoc Mały - szepnął i ucałował jego policzek, otulając go swoim ciałem. I tak spędzili całą noc, do godziny dziewiątej. 

Park siedzał na łóżku, trzymając głowę starszego na swoich udach, bawiąc się jego włosami, delikatnie je przeczesując grzebieniem. Były miękkie, ładne i ciemne. Do tego tak wspaniale wyglądały. Tak bardzo się ucieszył, kiedy ten znów wygolił sobie nieco boki i tył. Dodawało mu to męskości i wyszczuplało jego twarz. Był przystojny, w oczach Jimina był najcudowniejszy, ale nie do końca. Westchnął z uśmiechem, ściskając dwoma paluszkami jego ucho, które miało śmieszny, szpiczasty kształt. Ale ono też było piękne. Położył dłoń na ramieniu chłopaka, delikatnie je gładząc, zaraz zsuwając ja na szyję, łaskocząc go, na co Yoongi zaśmiał się przez sen. Jimin zachichotał, wpatrując się w chłopaka. Dlaczego jest taki uroczy i kochany? Nigdy do końca nie wiedział, czym zajmuje się jego chłopak, ale wiedział, że nie jest to zgodne z prawem. Za to przynosiło im to duże zyski. Wiedział też, że Yoongi go kocha całym sercem, ale sam nie mógł mu zapewnić wolnego dnia, o co tak bardzo się starał. Obiecał, że z tym skończy, obiecał, że już nie będzie. Wstał powoli z łóżka, chwytając ciężkie spodnie chłopaka, wsadzając dłonie w każdą kieszeń, po chwili wyjmując z nich kilka saszetek z proszkami oraz pokruszonymi, zasuszonymi liśćmi. Otworzył usta, ściskając wszystko w swoich dłoniach.

- Jimin, co ty robisz? 

Spuścił powoli głowę, upuszczając wszystko, co miał w rękach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro