Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

-Tak, moja matka i ojciec wiedzą, że Madison wrzuciła mi do kawy jakieś narkotyki, żebym mógł z nią łatwiej współpracować.

-Co? - zapytałam. Nie mogłam uwierzyć jego słowom. Madison jest zdolna do wszystkiego. Jestem tego żywym przykładem, ale miałam nadzieje, że sobie odpuści. Powinna już to dawno zrobić.

 -Czekaj, jak współpracować? O co chodzi? - spojrzałam na chłopaka z przerażeniem. Nie mogłam przestać myśleć jakie mu Madison składała propozycje. 

-Dowiedziałem się od niej o twoim udziale w konkursie. I też od niej o twojej wygranej. Prawdę mówiąc to cieszyłem się z tego. Zawsze cieszyłem się twoim szczęściem. Sama wiesz, że nieustannie uważałem cię za najlepszą z tych całych pierwiastków i innych pierdół. Jednak na wiadomość, że wyjedziesz na studia do Nowego Yorku, ponad 4 tysiące kilometrów... doznałem w pewnym sensie oszukania, sam nie wiem. Poczułem się zdradzony, że dowiedziałem się tego od niej, a nie od ciebie. - powiedział cicho, odwracając wzrok w bok. Automatycznie spuściłam twarz ku dołowi, ciężko wzdychając. 

-Miałam zamiar ci powiedzieć. - mruknęłam cicho, czując w swoim głosie nutę zawahania. 

-Kiedy? Dzień przed wyjazdem? Tak, jak ja się właśnie dowiedziałem od Madison? - prychnął, a ja z nerwów przegryzłam mocniej dolną wargę, czując w ustach delikatny posmak metalicznej krwi. 

-Na pewno bym ci powiedziała. Na pewno... - zaczęłam, ale przerwałam, gdy zauważyłam gwałtowny ruch z jego strony. 

-Nie kłam Kendall, bo byś tego nie zrobiła. Znam cię kilka lat, lecz przez to czuję się, jakbym cię nie znał wcale. Jednak uważam, że jeśli byś w ogóle powiedziała, to od razu. Nie czekałabyś. 

-Brain...

-A widzisz. Jednak się pomyliłem. Pomyliłem się co do ciebie. Do nas. 

-Brain, ja. 

-Nie Kendall. Nie dałaś mi nic powiedzieć przez te kilka lat. Musiałem milczeć, gdyż miałaś mnie za zdradzieckiego skurwiela. Bo widziałaś jak całuję tę sukę, ale wtedy nie zrobiłaś nic. Nie podeszłaś, nie odezwałaś się nawet słowem. Zamknęłaś wszystko bez rozmowy ze mną. - mówił, a ja milczałam. Miał rację. Miał cholerną racje. Ułożyłam sobie całą historię, ale moją własną. Wymyśloną, a nie tą, co wydarzyła się naprawdę. 

-Jest mi cholernie źle przez to, co wtedy zrobiłam. Ale proszę, zrozum mnie, działałam pod wpływem emocji. Co byś zrobił, gdybyś to ty mnie zobaczył się całującą z kimś, kogo szczerze nienawidzisz? 

-Nie pytaj się mnie, co bym zrobił. Nie mogę przewidzieć co bym zrobił w danej sytuacji. Ale na pewno wiem, że bym nie uciekł, żądałbym wyjaśnień. - odpowiedział, a przez jego słowa zaczęły mi się robić jeszcze bardziej wstyd. Na samym początku uważałam, że to jego wina. Ale sory, kto by tak nie myślał? Ale teraz, kiedy wszystko zostało wyjaśnione to jasno widać, że najbardziej w tym wszystkim zawiniłam ja. Nie on. Nie Madison. Ja. 

-Kendall. Nie płacz. - zamrugałam szybciej oczami. Nawet nie poczułam, jak po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. 

Chłopak podszedł do mnie, wierzchem dłoni ocierając moje zaczerwienione policzki, które były teraz delikatne mokre. 

-Naprawdę Brain, jest mi tak cholernie przykro. Postąpiłam jak ostatnio idiotka. A całą winę rzuciłam na ciebie, a nie powinnam. 

-Już wiesz jak było naprawdę, tak? - przerwał mi, dłonią zarzucając moje włosy za plecy.

-Tak. Teraz już wiem. I jest mi...

-Nie. Nie chcę tego słyszeć. Chcę, by po prostu wszystko było między nami okej, tak jak dawniej. - powiedział cicho, patrząc nieodgadnionym wzrokiem na ciemne, zachmurzone niebo. Między niektórymi, ciemnymi chmurami można było zauważyć niewielkie, jasno święcące gwiazdy. 

-Naprawdę? Po tym wszystkim, co spotkało nas chcesz by było między nami dobrze? Tak jak kiedyś? - nie dowierzałam jego słowom. 

-Tak. Tak, jak kiedyś. - mruknął. Czułam jego oddech bardzo blisko mojej twarzy. 

-Nie mogę. Nie mogę wrócić do ciebie. - odsunęłam się od niego. Zatrzęsłam się, dopiero teraz zauważając, że na dworze panowała minusowa temperatura. 

-Nie możesz? Czy nie chcesz? 

-Już sama nie wiem, czego chcę. 



***

KONIEC


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro