Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3☾

Usiadł, biorąc do rąk bluzę starszego, która na nowo pachniała Minem. Słodkie, choć męskie perfumy. Uwielbiał ten zapach, był taki mocny, a zarazem delikatny. Delikatnie przejechał dłonią po materiale, przymykając powieki. Wydał z siebie ciche westchnięcie, rozglądając po salonie. Miał wrażenie, że czas nagle się zatrzymał. Było tak cicho, tak pusto. Siedział sam w pustym dużym salonie. Kolejny dzień z rzędu, lecz przyzwyczaił się do tego. Zaśmiał się żałośnie, chowając twarz w dłonie. Przecież to niemożliwe. Jest za kilka minut osiemnasta. A skoro Yoongi przyszedł poprzednio o trzeciej nad ranem, to jeśli wróci o północy, nawet nie zastanie już czuwającego Jimina. Ten będzie spał. Jak zawsze, na kanapie, czekając aż silne ramiona chłopaka zaniosą go do chłodnej sypialni. Tym razem postanowił poczekać. Na tej kanapie, do choćby pierwszej w nocy.


Dwudziesta pierwsza,  moczył się w wodzie, słuchając spokojnej muzyki, bawiąc się pianą. Przemył swoją twarz, wpatrując się w wodę. Mruknął cicho pod nosem, dolewając gorącej wody. Uśmiechnął się pod nosem, wychodząc po kikunastu minutach z wanny, wycierając się dość dokładnie. Nie lubił być mokry. Przebrał się w czarne dresy i tak samo ciemną koszulkę, wracając do salonu. Nie miał nic do stracenia. Wyciągnął z baryku butelkę wina oraz kieliszek, siadając spowrotem na kanapie. Dokładnie obejrzał butelkę, ściskając w dłoniach naczynie. Dlaczego zawsze musiał pić sam? Otóż dlatego, że nie chciał by Min widział go w złym stanie, a dzisiaj chciał się do takowego doprowadzić, po prostu. 

Dwudziesta druga trzydzieści siedem. Jak usiadł, tak siedział, sącząc trzeci kieliszek swojego ulubionego wina. Przetarł dłonią oczy, odkładając go, tym razem biorąc całą butelkę do dłoni, wypijając powoli jej zawartość. Nie powienien. Wiedział, że czeka go ból głowy, ból czegokolwiek. Chciał. 

Dwudziesta trzecia czterdzieści osiem. Leżał wzdłuż kanapy, mrucząc coś pod nosem. Wokół niego zdążyła znaleźć się jeszcze pusta puszka po piwie. Kręciło mu się w głowie i to strasznie. To wszystko było tak gorzkie, tak niedobre. Nie miał siły, by nawet wstać, tak bolała go głowa. Nie powinno brać się tego wszystiego na raz. O własnych siłach wstał, trzymając się kanapy, przecierając oczy. Wyciągnął telefon, oblizując usta, zaraz chowając go. Nadal miał nadzieję, że zaraz Min wróci do niego i razem będą mogli upić się już do nieprzytomności. Oparł się o ścianę, zaciskając dłonie w pięści, po chwili oddychając spokojnie i wypuszczając powietrze z ust. Wolnym krokiem doszedł do drzwi siadając obok nich. Usiadł w kącie, zamykając oczy.

Czekając.

Druga w nocy, drzwi otworzyły się, a do domu wparował zdyszany Min, omało nie dostając zawału, widząc chłopaka na ziemii, śpiącego. Wziął go delikatnie na ręcę, marszcząc brwi, czując od niego alkohol. Nie mógł uwierzyć, że jego mały Jiminnie tak wziął i się upił. Posprzątał buletki i przytulił go mocno do siebie, całując w głowę. Momentalnie zastygł. Przecież obiecał, że wróci wcześniej, obiecał, że kupi mu prezent. Tymczasem miał świadomość, że nie wrócił do niego. Nie miał niczego. Serce waliło mu jak młot, ale dalej mocno przytulał chłopaka, trzymając go w swoich ramionach. Po niespełna dziesięciu minutach zabrał go do sypialni, szybko przebierając się i wskakując do łóżka zaraz obok nieprzytomnego Jimina. Pocałował mocno jego usta, nie zważając na nieprzyjemny smak, pomieszanego wina z piwem. Pogładził jego policzek i wtulił się w młodszego.

- Dobranoc Jimini - szepnął, spatając ich dłonie, po długotrwałej walce z myślami, zasypiając.

Rano obudził się pierwszy, od razu przenosząc swój wzrok na młodszego, który spał, niemal spadając z łóżka. Przyciągnął go do siebie i wtulił w swoje ciało, gładząc jego włosy. Znów tak ładnie pachniał. Nagle poczuł jak Jimin się wije. Patrzył się na niego jak na obrazek, zaraz się uśmiechając, widząc jak ten otwiera oczy.

- Hej.. Jiminnie.. - położył dłoń na jego policzku.

Ten tylko mruknął cicho, spowrotem odwracając się w drugą stronę, nie patrząc na chłopaka.

- Jimin.. - szepnął, dotykając jego ramienia.

- Śpię - mruknął, zakrywając się kołdrą, zupełnie zabierając ją starszemu.

Poczuł, że coś zaczyna się dziać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro