~25~ (2) cz. 2
Dojechaliśmy do hotelu gdzieś około godziny 14:00. W autokarze Marinette nie odzywała się do mnie już więcej. Dam jej czas.
Pewnie domyśliła się, że ja to "Plagg" z Akademii Muzycznej. Oboje znamy zasady. Żadna para nie może poznać swojej tożsamości aż do występu. Na pewno Mari nie podejdzie najpierw do moje pokoju, zapuka i powie "Hej Plagg idziemy ćwiczyć?" Wiem jakie to dla niej ważne, a dyskwalifikacja i wygrana Chloe byłaby dla niej najmocniejszym ciosem.
Rozejrzałem się po pokoju. Dzieliłem go wraz z Max'em, Ivan'em i Nino. Gorzej było dla Marinette, która wraz z Alyą musiała trudzić się przy boku Sabriny i Chloe... Na podłodze leżały rozpakowane walizki, a wszędzie walały się ubrania.
- Ej! Co robią u mnie te gacie? - spytał Max unosząc bokserki Ivan'a,
- Dzięki! Szukałem ich! - powiedział z radością chłopak, a Max rzucił mu częścią garderoby w twarz.
- Pośpieszcie się zaraz obiad. - wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę drzwi.
- Nie poczekasz? - zapytał Nino. Wzruszyłem ramionami.
- Mam jeszcze coś do załatwienia.
Na korytarzu powoli pojawiały się kolejne osoby. Schodziły po schodach do jadalni. Ja jednak wpatrywałem się w drzwi naprzeciw. Wyszły? A może jeszcze nie? A co jeśli ona się tam pozabijały?
Drzwi nagle otworzyły się, a z nich wybiegła zapłakana Marinette. Co one jej zrobiły?
- I żebym Cię więcej nie widziała! - krzyknęła za nią Chloe. Spojrzałem groźnie w oczy blondynki. Alya popchnęła dziewczynę.
- Nie masz krzty empatii?! - warknęła. - Zaraz Ciebie wywalę przez te okno prosto w krzaki!
- Co się stało? - spytałem.
- Chloe! To się stało. - brunetka dalej mordowała blondynkę. Nic tu po mnie. Pobiegłem za Marinette. A przynajmniej w stronę, w którą pobiegła.
- Marinette! - krzyczałem chodząc po korytarzach i rozglądając się dookoła. Gdzie uciekła ta dziewczyna? - Marinette! Daj sobie pomóc! Gdzie jesteś?!
Usłyszałem cichy szloch w rogu korytarza. Pobiegłem w tamtym kierunku. Siedziała tam skulona granatowowłosa. Usiadłem obok niej i ją przytuliłem.
- Zostaw mnie..
- Nie zostawię Cię My Lady.. Koty się przywiązują i potrafią pocieszyć człowieka.
- Nie pomagasz...
- Przepraszam.. - westchnąłem. - Co się stało?
Dziewczyna spojrzała na mnie zeszklonymi oczami. Możesz na mnie liczyć Mari..
***
Hey!
Dzieje się w końcu coś poza planem Adrien'a xD yeeeey
Od razu mówię, że przepraszam za rozdziały raz tak, raz siak. Chodzi o nieregularność.
Ale jest szkoła, ostatnie dnie luzu, bo zaraz sprawdziany i lipa ;-;. Plus trzeba jeszcze korzystać, że jak się mieszka w innym mieście i się nie ma przyjaciół to trzeba pojechać odrobinę dalej by się spotkać :') I jeszcze chora jestem xD (PSYCHICZNIE~Hyhy.. Tsa nie śmieszne)..
Przepraszam w każdym bądź razie.
Zostawcie po sobie ślad ;)
Po 20 🌟 nowy rozdział ;D
Sashy ;3
/PS jeśli chodzi o części.. To będzie ich trochę xD. CZYLI CAŁA WYCIECZKA ;P
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro