Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Anioł i Demon

Witam serdecznie wszystkie zbłąkane duszyczki w tym krótkim oneshocie!

Z Dedykacją dla mojego kotecka który na urodziny chciał zobaczyć coś ostrzejszego w moim wydaniu.

Nie ma mnie tu jak coś+18 lekkie bdsm?

Czas pisania: dwa dni

Ilość słów: 6300 słów

Nie odpowiadam za psychikę :3

Życzę miłego czytania!
Oraz miłego dzionka, wieczoru bądź nocy wtedy kiedy będziecie czytać go!
================================

Perspektywa Erwina

Demony to był gatunek piękny i taki potężny. Lepszy od tych durnych aniołów, które były takie dobre i wspaniałe, a ich Bóg wielki B był taki wielkoduszny i wspaniały. Nienawidziłem wstrętnych aniołów do których czułem odrazę. Wziąłem głęboki wdech i uśmiechnąłem się do samego siebie. Byłem w klubie striptizerskim gdzie stacjonowały wszystkie demony oraz upadłe anioły, które zgrzeszyły. Siedziałem w loży vipowskiej wraz z swoimi przyjaciółmi. Każdy był inny i każdy na swój sposób wyjątkowy co było mi na rękę w tym co robiliśmy na ludzkim świecie. Szedłem w stronę baru obserwując wszystkich uważnie. Czułem niepohamowaną ochotę na coś więcej obserwując jak nagie kobiety tańczyły na runach w swoich demonicznych postaciach. Wszyscy tutaj nie kryli swoich skrzydeł czy ogonów. Szukałem coś co mogłoby zaspokoić moje rządzę, ale nikt nie był w stanie tego zrobić. Tylko czy byłem w stanie dziś znaleźć kogoś kto byłby zaspokoić mnie.

-Poproszę mohito - powiedziałem do barmana, a on uśmiechnął się do mnie i po chwili otrzymałem swego drinka - Dzięki - mruknąłem i ruszyłem z powrotem do loży szyderców gdzie byłem ze swoją ekipą. Byliśmy zawodowymi mordercami i napadającymi na banki oraz też braliśmy większe wyzwania jak płatne morderstwa na ważnych ludzi. Uwielbiałem cieknącą krew oraz ludzkie cierpienie, które wręcz mnie napawało satysfakcją. Nikt nie był wystarczający dla mnie i dobrze to wiedziałem. Brakowało mi czegoś bądź kogoś kto dałby radę zaspokoić mnie tyloma doznaniami ile potrzebowałem. Byłem wyjątkowy i nie kryłem tego, a każdy widział we mnie kogoś takiego przez moje cudownie świecące w mroku złote oczy. Wróciłem więc do vipowej loży i zobaczyłem kto siedział jeszcze w niej. Widząc Vasqueza napiłem się swojego trunku i podszedłem do swego towarzysza, któremu usiadłem okrakiem na jego kolanach.

-Co chcesz Erwin? - spytał, ale położył na moich udach swoje dłonie, które delikatnie wbiły się w mą skórę. Na sobie miałem dżinsowe czarne spodnie i białą koszulę z krótkim rękawem.

-Wiesz mam ochotę na co nie co - wyszeptałem z cwanym uśmiechem i objąłem go wokół szyi.

-Wiesz iż nie jestem w stanie cię zadowolić - wyszeptał do mojego ucha.

-Mam bardzo silną potrzebę aby coś się we mnie znalazło i wzięło tu oraz teraz - warknąłem patrząc się w jego niebieskie oczy z żądzą.

-Jesteś pewny? - mruknął, a jego ogon sunął po moim kręgosłupie i czułem jak przechodzą po moim ciele ciarki. Zmrużyłem powieki i zamruczałem cicho, a w moją szyję wgryzł się Vasquez. Mężczyzna zaczął rozpinać moje spodnie. Dla nikogo nie było dziwne to iż ktoś pierdolił się w tym miejscu, właśnie było od tego to miejsce. Żeby móc zadowolić się i nie tylko, bo tu każdy grzech był tolerowany. Podniosłem się delikatnie wyżej aby mężczyzna zaczął ściągać mi spodnie i nie walczyłem z tym. Bardzo chciałem aby zdarł je ze mnie i już we mnie wszedł. Vasquez w końcu je zdarł ze mnie co podnieciło mnie jeszcze bardziej niż byłem podniecony do tej pory. Mój ogon delikatnie ruszał się na boki, a on uśmiechnął się gdy jego ogon wsunął się pod moje bokserki. Od razu poczułem go na swoim kutasie i poczułem jak bardzo mnie to kręci. Nawet nie wiem kiedy rozdarł moje bokserki, a ja zacząłem rozpinać jego pasek do spodni aby ściągnąć je by poczuć jego wielkość w sobie. Nie czułem dawno takiej niepohamowanej żądzy seksu. Vaski ściągnął spodnie, a jego sprzęt wyszedł znad bokserek. Uśmiechnął się do mnie, a ja od razu skierowałem swoją dziurę na jego członka. Nie chciałem niczego więcej jak tego i wsunąłem się na siłę na niego. Jęknąłem głośno odchylając głowę w tył, a on wepchnął we mnie swoje wzdłuż dwadzieścia centymetrów.

Obudziłem się z rana i wziąłem głęboki wdech czując jak mój tył mnie boli. Jednak to był bardzo przyjemny ból. Uchyliłem zmęczony powieki i zrozumiałem iż jestem w swoim pokoju, sam. Westchnąłem cicho i podniosłem się niechętnie do pionu czując pieczący ból w dolnych partiach. Byłem zadowolony z tego, ale jeszcze nie było to to aby zaspokoić mnie całkowicie lecz to było cudowne uczucie bólu złączony z przyjemnością było najlepszym uczuciem. Rozciągnąłem się na łóżku, a moje ciało było rozluźnione mimo rozchodzącego bólu. Ruszyłem do kuchni aby napić się czegoś gdyż moje gardło było niczym pustynia sahary. Nie wiedziałem w sumie jak znalazłem się u siebie w mieszkaniu, ale to nie było takie istotne. Nalałem do szklanki wody i wypiłem z niej jednym duszkiem, ponieważ potrzebowałem nawilżyć gardło. Wczoraj musiałem za bardzo zabalować w klubie ze swoim "bratem", który jak i niektórzy z mojej rodziny był dla mnie rodziną. Byliśmy zesłanymi przez piekło demonami i zależnie od grzechu takie mieliśmy swoje skrzydła czy ogony wraz z ubarwieniem. Im gorsze grzechy tym skrzydła z czerwonych stawały się czarne. Swoją budową przypominasły smocze skrzydła niż te opierzone. Naszym opiekunem na ziemi był sam Kui Chak posłannik samego Mariana, który władał czeluścią piekła. Był kimś trzeba było czcić i słuchać bez względu na wszystko. Nie przestrzeganie zasad Wielkiego B było wręcz naszym rajem. Zabijaliśmy, robiliśmy co chcieliśmy, a ludzki świat był idealny aby mącić, a przy tym niszcząc ludzkie szczęścia.

Kochałem te życie wiedząc, że to jest coś co uwielbiam i czuje się w tym swobodnie. Niczym zabijanie bądź torturowanie. Bycie demonem nie było takie proste ani też złe, ale miało swoją cenę. Powolnym krokiem ruszyłem przez szare mieszkanie do łazienki. Miałem je na najwyższym tak samo jak i Dia, San bądź Vasquez. Reszta chłopaków żyła w domu z Kuiem. Oj to dopiero jest demon, który potrafi namącić, a co najgorzej zabić bez żadnego powodu. Czy to człowieka, anioła bądź demona.
Nazywam się Erwin Knuckles. Moje życie kiedyś było inne z tego co mogłem wywnioskować, bo moje skrzydła początkowo były czarne i opierzone, ale z każdym kolejnym grzechem stawały się bardziej demoniczne. Skoro mowa o aniołach. Żaden nigdy nie był zesłany z nieba tutaj na ziemię z czego chyba każdy demon się cieszył, ale i smucił. Podobno ulubionym zajęciem szlachty w demonicznym świecie było polowanie na anioły, by odciąć ich białe skrzydła i zrobić z nich wystawkę na ścianę. Wszedłem pod prysznic i pozwoliłem sobie na ciepłą kąpiel aby rozluźnić obolałe mięśnie. Może jednak błędem było wchodzić bez użycia poślizgu. Pokręciłem jednak głową na boki nie zgadzając się ze swoim rozsądkiem. Zaraz i tak ból minie, a ja potrzebowałem tego. Na moim ciele odbite były dłonie oraz pazury Vaskiego, które zdobiły me ciało. Jak na demona miałem bardzo jasne wręcz blade ciało gdy reszta miała delikatnie opalone bądź bardziej. Jednak nie intrygowało mnie za bardzo to dlaczego jestem inny od wszystkich. Rozłożyłem skrzydła pod prysznicem i westchnąłem czując przyjemne rozluźnienie. Piekło było zbyt dziwne dla mnie aby tam żyć dlatego też wolałem egzystować przy ludziach z którymi było wiele więcej zabawy niż tam na dole. Po chwili stania bez ruchu trzeba było się ogarnąć. Dziś mieliśmy zrobić coś wielkiego oraz nielegalnego i to mnie najbardziej kręciło. Szybko wysuszyłem się w ręcznik, a swój ogon i skrzydła schowałem zostawiając tylko tatuaż z krzyżem oraz czaszką. Miałem trochę tych wszystkich tatuaży, ale wszystkie opisywały mnie w jakiś sposób. Ubrałem się w standardowe w moje ulubione bojówkarskie spodnie i do tego koszulę wziąłem z krótkimi rękawami, ponieważ na zewnątrz było ciepło. W końcu lipiec był więc też wakacje co łączy się z tym iż jest więcej i więcej ludzi, a z nimi więcej zabaw oraz zleceń. Ubrany i przygotowany wyszedłem z mieszkania kierując się od razu do windy.

-Dobry Erwin - usłyszałem głos Vasqueza, który uśmiechnął się do mnie.

-Hej - odparłem - jak wróciłem do siebie?

-Byłeś mało przytomny, ale doszedłeś z moją pomocą do mieszkania - wyjaśnił - trochę za bardzo się zagalopowałem - podrapał się po karku zakłopotany tym, ale ja prychnąłem śmiechem co go zdziwiło mocno.

-No i super! - odparłem, a drzwi się otworzyły w końcu do windy - Chłopacy nie jadą?

-Oni dostali inne zadanie od Chaka - odparł - on wszystko przemyślał w przód więc nie martw się.

-Wiem, że myśli do przodu za nas, ale nie wszystko da się zrobić dobrze o tym wiesz - odparłem, a on kiwnął głową, że się ze mną zgadza i po chwili byłyśmy na samym dole. Od razu na parkingu ruszyliśmy do auta bruneta, który miał prowadzić więc w ten sposób ruszyliśmy na miasto. Los Santos było dość urokliwym miejscem biorąc pod uwagę iż była tutaj największą góra, a na dodatek jeszcze dostęp do morza. Wziąłem głęboki wdech świeżego powietrza gdy jechaliśmy w stronę rodzinnych domów. Kui nie krył się z tym iż jest bogaty i był szlachcicem, który stacjonował na ziemi z własnej woli. Robił co chciał i jak chciał, a każdy demon oraz zniewolony człowiek musiał być mu posłuszny. Jego skrzydła były potężne i czarne niczym noc. Mimo małego wzrostu skrzydła definitywnie mówiły o jego przynależności. Przyjechaliśmy idealnie na czas, a następnie od razu skierowaliśmy się do jego biura w którym był Carbo, Silny, Dorian.

-Witaj misiu kolorowy - przywitał się uśmiechnięty chińczyk siedzący za biurkiem, a następnie pokazał dłonią na dwa wolne fotele. Tak też zasiadłem na czarnym fotelu i uśmiechnąłem do szefa.

-Co tym razem robimy?

-Naszym celem jest kasyno panowie - oznajmił z szatańskim uśmiechem, a jego palce stukały się o siebie.

-Już mi się podoba! - powiedział Silny.

-Oj tak ucieczka przed policją! - zadowolony mruknął Carbo gdyż uwielbiał uciekać przed ludźmi.
Żyliśmy poczuciem adrenaliny, która napędzała nas do działania.

-O której? - spytałem z założoną nogą na nogę i opartą głową o rękę. Wpatrywałem się w ciemne oczy mężczyzny, który nie krył zadowolenia z tego, że tak bardzo chętnie chcemy robić to wszystko.

-Punkt dwudziesta, ale teraz macie małe zlecenia, które zajmą wam ten czas - oznajmił, a po chwili podał mi akta jak i wszystkim po kolei. - Możecie iść, a ty Erwin zostań na chwilę - powiedział nagle więc opadłem na fotel z którego już praktycznie wstałem.

-Co się stało? - zapytałem mrużąc powieki.

-Chodzi o twoje akta co dostałeś. Musisz uważać na osobę, którą dziś masz pilnować.

-Pilnować? - spytałem zdziwiony, a on potwierdził kiwając głową na tak.

-Chodzi o to iż coś podejrzewam odnośnie tej osoby. Chce abyś się mu przyjrzał i trzymał jak najdalej od niego dobrze?

-A więc to mężczyzna - mruknąłem cicho i zerknąłem do akt, które mi mężczyzna przygotował. Od razu w oczy wbiły mi się brązowe oczy i tego samego koloru włosy, a do tego ciemna oliwkowa cera, która idealnie pasowała do delikatnej brody i blizny przy ustach. Mężczyzna od razu wpadł mi w oko i miałem wrażenie iż gdzieś go widziałem, ale to było nie możliwe. Zerknąłem na Kuia, który patrzył na mnie swoim wzrokiem, starając się rozgryźć to co siedzi mi w głowie. - Dlaczego więc mam go obserwować?

-Powiem ci jak załatwimy wszystkie sprawy, a jak na razie nie daj się mu tylko złapać i zobaczyć - oznajmił, a ja pokiwałem głową rozumiejąc to.

-Jasne Kui - odpowiedziałem - mogę już iść?

-Jasne nie zatrzymuje cię - rzekł - jak coś jestem pod telefonem.

-Nigdy nie da się do ciebie dodzwonić - rzekłem prychając i przewracając oczami - jebana katarynko!

-Dzwonisz się - odparł - idź już, bo Vasquez czeka!

-Do później - pożegnałem się i wyszedłem z biura, a przy drzwiach oparty o ścianę stał brunet - chodź idziemy! - skierowałem się do mężczyzny, który uśmiechnął się do mnie.

-Co chciał od ciebie Chak? - spytał mężczyzna i ruszył za mną w stronę wyjścia z willi.

-Nic istotnego. Nie mogę powiedzieć co mi mówił. To nie powinno cię interesować oprócz tego co ty musisz zrobić - powiedziałem na pytanie chłopaka nie za bardzo starając się na to aby brzmiało to miło. Po prostu czasami był za bardzo ciekawy, a to nie grało w naszej robocie.

-Dobra - westchnął - gdzie cię podstawić? - spytał mnie siadając do samochodu, a ja za nim wsiadałem na miejsce pasażera.

-Na parking muszę wziąć samochód - powiedziałem prychając, ale w dłoni kurczowo trzymałem teczkę. Miałem przeczucie iż było to coś ważnego. Po niecałych dziesięciu minutach podwiózł mnie pod parking.

-Do później? - mruknął niepewnie, a ja kiwnąłem głową wysiadając z auta. Od razu podszedłem do samochodu który stał na tym parkingu już kilka dni, ale był strzeżony więc nie przejmowałem się nawet aby go zamknąć czy wziąć kluczyki ze sobą. Wsiadłem do auta i odpaliłem je słysząc mruczenie samochodu aby zerknąć na spokojnie przeczytać akta odnośnie mężczyzny. Otworzyłem teczkę i od razu zerknąłem na akta. Mężczyzna miał 195 centymetrów wzrostu i dobrze zbudowaną masę mięśniową, a do tego przystojny oraz starszy ode mnie o jedenaście lat. Z tego co tu wynika były niedawno do jednostki, a dość szybko z kadeta przeszedł na kapitana trzeciego stopnia. Interesujące było to bardzo aż za bardzo iż tak w krótki czas został tak wysoko postawionym policjantem. Wyjechałem z parkingu i ruszyłem w stronę komendy Mission Row aby zobaczyć za policjantem. Jeśli będzie to go po obserwuje jak kazał Chak, a następnie będę miał wolne. Chyba, że nie będzie na służbie to będzie problem. Prychnąłem cicho parkując samochód niedaleko. Z tego co wiem to 105 ma numer odznaki jednak nie widziałem nigdzie takiego mężczyzny bądź radiowozu. Wybrałem numer do Kuia aby spytać się co robić.

-O co chodzi misiu kolorowy? - spytał i byłem zdziwiony iż odebrał za pierwszym razem.

-Nie widzę nikogo z numerem 105 na parkingach zewnętrznych - odpowiedziałem - jakimi autami będziemy uciekać?

-Sultan i twoim Coil Raidenem - odpowiedział - co planujesz?

-Skoro już jestem to mogę zgłosić zaginięcie mojego samochodu co ułatwi nam potem sprawę - powiedziałem wysiadając z samochodu.

-Tylko nie daj się zaskoczyć i obyś nie był poszukiwany!

-Spokojnie Kui nie ma co się martwić! Damy radę! - rozłączyłem się nim coś jeszcze był w stanie powiedzieć mi i skierowałem się powoli do komendy policji aby zgłosić zaginięcie wozu, a w sumie to kradzież. Tak też wszedłem do lobby gdzie zadzwoniłem dzwonkiem, a przez drzwi wyszedł do okienka mężczyzna, którego miałem obserwować.

-W czym mogę... - nie dokończył gdyż jego wzrok utkwił na mnie. Odchrząknął szybko - czym mogę pomóc?

-Chciałbym zgłosić kradzież samochodu - odparłem wpatrując się w mężczyznę w jego brązowe tęczówki, które mimo iż były pospolite to jednak coś w sobie miały iż mnie hipnotyzowały sobą.

-Co to za samochód i prosiłbym pański dowód osobisty - powiedział więc podałem mu plakietkę ze swoją tożsamością, którą tutaj stworzyłem. -Erwin Knuckles - oddał mi dowód osobisty więc schowałem go do portfela - co to za marka samochodu?

-Czarny Coil Raiden - odpowiedziałem uśmiechając się cały czas.

-Czy podejrzewa pan odnośnie tego kto mógłby ukraść wóz?

-Nie śmiem zaprzeczyć iż posiadam dużo samochodów i dużo z nich są kradnięte przez to iż stoją na parkingach. Nie wiem kto ukradł mój wóz, ale nie mam żadnych przypuszczeń odnośnie tego.

-Rozumiem panie Knuckles - odpowiedział - zaczniemy poszukiwania samochodu najszybciej jak się da.

-Dziękuje - uśmiechnąłem się do niego, a on odwzajemnił mój uśmiech. Czułem jak świat zaczyna wirować gdy widziałem ten cudowny uśmiech skierowany do mnie, a myśl iż skądś go kojarzę potęgowało te uczucie.

-Do usług. Podam panu mój numer telefonu aby mógł pan zadzwonić jakby się auto magicznie pojawiło.

-Dobrze - odparłem trochę zdziwiony i dostałem od niego wizytówkę z numerem telefonu, którą schowałem do kieszeni - Dziękuję?

-Nie ma za co! Miłego dzionka życzę - w jego oczach widziałem coś czego nie rozumiałem, ale może dlatego Kui chciał abym miał oko na mężczyznę. Wydawał się całkiem inny, a moje ciało pragnęło jego bliskości co było dziwne, ale jak widać realne iż miałem ochotę na seks z człowiekiem i na dodatek policjantem. W końcu zakazany owoc smakuje najlepiej. Z uśmiechem na ustach opuściłem komendę kierując się do swojego samochodu. To chyba wystarczyło, bo nie wyglądało aby mężczyzna dziś wyszedł z komendy.

Nawet nie wiem kiedy byliśmy już na kasynie. Wierciłem właśnie ostatnią skrytkę i zbierałem łup mając mało czasu aby drzwi nie zamknęły mnie tutaj. Nie mogłem uwolnić swych skrzydeł ani ogona, a szkoda, bo byłbym szybszy niż teraz. Z spakowanym łupem wyszedłem kierując się do wyjścia. Poprawiłem maskę na ustach i po chwili znalazłem się przy wyjściu z kasyna gdzie byli jeszcze zakładnicy oraz prowadzone były negocjacje przez Vasqueza.

-Jak negocjacje? - spytałem się mężczyzny, a on spojrzał na mnie.

-Nawet dobrze - odparł - Erwin co zauważyłeś w tym mężczyźnie, którego kazałem ci obserwować.

-Nic szczególnego - wzruszyłem ramionami nie wiedząc do czego to idzie.

-To anioł - powiedział cicho, a ja spojrzałem z szokiem na mężczyznę to na policjanta, stojącego za negocjatorem.

-Co!? - mruknąłem zdziwiony - Dlaczego nie podałeś tego Marianowi? Powinieneś już urządzić na niego polowanie!

-To nie jest takie proste - odpowiedział na co zmrużyłem powieki nie rozumiejąc do czego to ma iść.

-Dlaczego?

-Zna twoją przeszłość i nie wiem co z tym zrobić.

-Jak moją przeszłość?

-Okazuje się iż nie do końca jesteś demonem z urodzenia i wyboru.

-To czym w takim razie? - mruknąłem chcąc wiedzieć.

-Nie jestem pewny w aktach nie ma tego o tobie - rzekł - on zna tajemnice i nie bez powodu tutaj jest.

-Dlatego kazałeś mi go obserwować?

-Tak - kwinął głową potwierdzająco - czy czułeś coś co mogłoby ci pomóc w wspomnieniu tego?

-Wydawało się mi iż już go widziałem gdzieś i te brązowe tęczówki - wyszeptałem wpatrzony w mężczyznę w mundurze. Nagle spojrzał na mnie i wydawało się, że uśmiecha się w moim kierunku.

-Dowiedz się jaką mieliście relację nim wydam na niego osąd śmierci - rzekł, a ja zmarszczyłem brwi. Poniekąd miał rację, bo to on informuje wielkiego Mariana króla piekielnych czeluści.

-Dlaczego? - burknąłem nie rozumiejąc o co chodzi mu z tym abym dowiedział się więcej o relacji między nami. Przecież nie pamiętam jej więc dlaczego miałbym przejmować się czymś takim.

-Bo zabił byś go od razu? - przewrócił oczami - Zastanów się dobrze nad tym. Ja bym od razu go zabił, a tak to daje ci szansę poznać prawdę!

-Dobrze - westchnąłem i zerknąłem w stronę bruneta, który mnie obserwował. Czułem ten jego ciepły wzrok na sobie i poczułem jak nogi mi się delikatnie uginają się pod jego natarczywym wzrokiem. Chyba zacząłem powoli rozumieć co chciał przekazać mi Chak. Wziąłem głęboki wdech i wydech, a po kilku minutach wyszliśmy z kasyna do mojego samochodu za którym zasiadł Carbo. Więc nie bałem się o to iż stracimy panowanie czy też nie gdyż białowłosy był najlepszym kierowcą po drugiej stronie życia. Zaczął się pościg, który oczywiście został zgubiony jak to zwykle bywa, ale Corvetta trzymała się naprawdę długo za nami i nie dawała szans na ucieczkę. Lecz po jakimś czasie wykiwaliśmy ich w ciemnych uliczkach, a następnie uciekliśmy do willi.

-Dobra robota Nicollo - powiedział Kui, a białowłosy uśmiechnął się do niego.

-Dziękuje wuja - odparł rozpromieniony z takiego komplementu co nie było spotykane biorąc pod uwagę iż mężczyzna częściej na nas się denerwował niż chwalił z udanych misji. Patrzyłem nie przez okno, a przed oczami miałem te brązowe oczy, które wręcz mnie intrygowały po tym co powiedział mi Kui. Znał prawdę o mnie więc może i warto było dowiedzieć się kim tak naprawdę jestem.

-Erwin masz trzy dni po tym czasie zgłaszam iż anioł zszedł z nieba, a potem zacznie się polowanie - oznajmił mężczyzna wysiadając z auta i zostawiając mnie z Carbo sam na sam.

-Anioł? - spytał zdziwiony Nico na co westchnąłem.

-Tak anioł, który wie coś o mnie i nie wiem co robić.

-Według mnie spotkaj się z nim i dowiedz coś o sobie może znajdziesz odpowiedź na nurtujące cię pytania - gdy to powiedział zacząłem poważne zastanawiać się nad tym czy to dobry pomysł. Wyciągnąłem z kieszeni jego wizytówkę i zastanawiałem się czy aby zadzwonić. Stwierdziłem po chwili iż nie mam odwagi dziś tego uczynić więc wróciłem do mieszkania gdzie położyłem się wcześnie spać aby móc jutro zadzwonić. Śniły mi się piękne białe skrzydła i brązowe tęczówki, które były delikatnie rozmazane. Uprawialiśmy seks w czasie mego snu i gdy się obudziłem mój zawód był aż zanadto bolący. Jednak szybko pozbyłem się tego problemu dosyć mocno obciągając sobie dłonią, a swoim palcem manewrowałem w swoim splocie mięśni. Nigdy nie miałem chorych fantazji jak mnie ktoś bierze agresywnie w śnie, a na dodatek jeszcze anioł. Dziwne iż tak bardzo moje ciało rozpaliło się przez ten chory, ale zarazem cudowny sen. Chciałbym aby był on realny żeby mężczyzna zaspokoił mnie i moje chore żądze. Chciałem poznać prawdę dlaczego śni mi się coś takiego. Po zadowoleniu się w jakiś sposób wyszedłem z łazienki odświeżony i gotowy aby zacząć nowy dzień. Miałem wczoraj się spotkać z mężczyzną, ale nie odważyłem się zadzwonić lecz teraz po tym śnie. Chciałem więcej. Podszedłem do lady w kuchni i wziąłem w dłoń wizytówkę mężczyzny. Trochę się wahając wcisnąłem zieloną słuchawkę, ale było popołudnie, a ja ode spałem noc zabaw z chłopakami gdyż poszliśmy na miasto aby zabawić się w wyścigi niezbyt legalne oczywiście i polowanie na człowieka. Potem to kasyno i zabawa w nim, bo dość szybko się znów otworzyli. Nie piłem w sumie nic takiego, ale no dziś był drugi dzień i Kui nie odzywał się do mnie.

-Dzień dobry z tej strony Gregory Montanha czym mogę pomóc? - padło pytanie z ust mężczyzny.

-Tu Erwin Knuckles - powiedziałem od razu czując niepokój, ale i ekscytację.

-A to pan - odparł i jego głos zmienił się z oschłego na bardziej milszy. Zaskakiwało mnie jak może on być aniołem skoro brzmiał tak ozięble - o co chodzi?

-Wiem iż jesteś aniołem - walnąłem od razu na wstępie, a oddech mężczyzny nagle stanął.

-Skąd wiesz demonie? - spytał cicho na co się zaśmiałem.

-Mam swoje źródła - odparłem wzdychając - co wiesz o mnie i co tu robisz?

-Spotkajmy się w jakimś ustronnym miejscu - zaproponował więc zgodziłem się na to. Chciałem poznać prawdę o sobie i najważniejsze skąd on ją zna. Tak więc ubrałem się w czarne spodnie oraz koszulę i nim zauważyłem byłem na plaży niedaleko Paleto. Było tutaj spokojnie i ustronie, a żaden niepowołany wzrok tutaj nie dochodził. Nagle podjechało czarne auto z którego wysiadł brązowowłosy. Podniosłem wysoko głowę, a on uśmiechnął się do mnie. Ten uśmiech był zabójczo przyjemny i zabójczy z tymi białymi zębami.

-Więc co aniele robisz na ziemi?

-Poszukuje swojego anioła, który upadł - powiedział na moje pytanie i stanął na przeciwko mnie.

-Jestem diabłem - warknąłem i przybrałem swoją demoniczną postać. Machnąłem ogonem rozkładając swoje skrzydła. Brunet natomiast wyciągnął swoje białe skrzydła, które wręcz biły bielą w oczy. Cisza między nami nie była nie przyjemna, ale no jednak nie była zbyt komfortowa dla mnie.

-Byłeś aniołem Erwin - powiedział nagle cicho - moim aniołem!

-Co? - mruknąłem nie rozumiejąc co stara się mi przekazać tymi słowami.

-Wielki B był nam przychylny przez to iż byliśmy narzeczonymi. Jednak pewnego razu zaatakował nas anioł, a ty go zabiłeś z czystą przyjemnością i premedytacją - mówił i przyparł mnie do samochodu co bardzo mi się podobało iż starał się mnie zdominować. Oparłem dłoń o jego klatkę piersiową, która była zakryta koszulą lecz kilka guzików było odpiętych co dodawało mu uroku. Uśmiechnąłem się do niego widząc ten władczy wzrok.

-Byłem aniołem? - mruknąłem zdziwiony, ale może to wyjaśniało nienawiść do aniołów.

-Tak i to cudownym. Nie zaskakuje cię dlaczego masz złote oczy gdy większość upadłych ma ciemne kolory tęczówek?

-Jakoś nigdy mnie to nie zaskakiwało - mruknąłem widząc jak jego wzrok był skupiony na moich ustach.

-Nie wiesz ile czasu musiałem błagać wielkiego B aby mi pozwolił cię znaleźć i przekonać do powrotu do domu - rzekł i zamurował mnie tym jednym zdaniem.

-Grzesiek - westchnąłem ciężko zaczynając sobie przypominać czasy gdy byłem aniołem, ale nie chciałem tam wracać - nie wrócę do nieba - podstawiłem go pod murem.

-Co?! Dlaczego?!

-Podoba mi się tutejsze życie i wszystko co otacza mnie tu. Znalazłem rodzinę wśród diabłów oraz demonów - przesunąłem dłoń po jego klatce piersiowej, sunąłem ją do góry aż dłoń stanęła na jego delikatnym zaroście. Kciukiem sunąłem po jego policzku aż dotknąłem jego warg koniuszkiem palca.

-Czyli nie ma szans abyś wrócił ze mną do domu?

-Nie ma szans - odparłem - tu jest teraz mój dom - wyjaśniłem i podniosłem się na palcach aby choć trochę dosięgać jego warg. Niewiele myśląc musnąłem jego wargi swoimi i zamruczałem gdy brunet nagle pogłębił pocałunek, który miał być niewinnym musnięciem, a przerodził się w coś większego.

-Mam wrócić bez ciebie? - wyszeptał w moje usta, a jego puszyste skrzydła opatuliły mnie sobą.

-Przykro mi - odparłem i poczułem jak serce zaczyna mnie boleć widząc smutek w jego oczach. Czułem do niego coś więcej i czułem to w głębi siebie że moje miejsce jest przy nim. Jednak nie chciałem porzucać tego co tu mam, bo kochałem to wszystko tutaj. Jednak z każdą chwilą gdy w głowie miałem to różne wspomnienia z brunetem czułem iż właśnie tego mi brakowało. Jego ciepła jego miłości i tego iż jest przy mnie. Czułem się nareszcie pełny i nie czuje tej narastającej pustki. Jednak zastąpiło je rozdarcie. - Nie możesz tu zostać - powiedziałem przypominając sobie o tym iż on jest w niebezpieczeństwie.

-Dlaczego?

-Jak się dowiedzą iż jesteś aniołem, a Kui nie może utrzymać tej informacji dla siebie, to zacznie się na ciebie polowanie - powiedziałem patrząc w jego oczy. W jego zaś widziałem zawahanie i niepewność. Jego dłonie spoczęły na moich ramionach, które zaczął delikatnie pocierać.

-Nie odejdę bez ciebie - rzekł cicho - pozwoliłem abyś upadł, ale tym razem nie pozwolę abyśmy znowu zostali rozdzieleni - w jego oczach zauważyłem pewność oraz determinacje.

-To będziesz musiał zrobić coś abyś mógł zostać ze mną - odpowiedziałem delikatnie nadal go głaszcząc po policzku swoją dłonią.

-Zrobię wszystko, ale nie zabiję - odpowiedział - nie mam zamiaru krzywdzić ludzi.

-W jakiś sposób musisz - burknąłem mrużąc powieki i zastanawiając się co mógłby zrobić takiego aby grzech popełniony zmienił jego czystą duszę w mroczną aż nie przypomniał mi się sen. - Zróbmy coś co bardzo ci się spodoba i mi - zamruczałem do jego ucha delikatnie przygryzając je, a następnie wyszeptałem mu do ucha czego od niego oczekuje.

-Wiesz, że jeśli to zrobię to upadnę?- odparł prychając.

-Innego wyboru nie masz - zaśmiałem się z niego - To zrobisz to dla mnie mój aniele? Upadniesz przede mną?

-Aby zostać z tobą raczej wyboru nie mam - odparł i musnął moje usta, a mój ogon poruszał się zadowolony na boki.

-Nie masz kochany - wymruczałem wtulając się w jego klatkę piersiową. Miałem w głowie tyle informacji, ale najważniejsze były te z Grzesiem, którego kochałem i kocham. Uśmiechnąłem się do mężczyzny, a on patrzył na mnie swoimi cudnymi oczami. Wahał się, ale rozumiałem jego wahanie. Z pewnością sam bym się wahał nad tym co zrobić z tym.

-Dobrze - odparł - jedziemy do ciebie - odrzekł, a ja uśmiechnąłem się radośnie z jego szybkiej decyzji.

-Moim jedziemy?

-Tak. Mój samochód późnej odholuje jeśli będzie trzeba - rzekł i poczułem jego ciepłą dłoń na moim skrzydle. Sunął palcami po nim powodując delikatne ciarki na moim ciele. Schowałem swoje demoniczne dodatki co chyba nie spodobało się Grzesiowi, ale sam schował swoje białe skrzydła.

-Jedźmy - mruknąłem i delikatnie pociągnąłem go za koszulę w swoją stronę. Otworzyłem drzwi od strony kierowcy i wsiadłem za kierownicę. Miałem nadzieję, że iż nie będzie problemów w czasie jazdy gdyż chciałem aby moje chore fantazje stały się prawdą. Westchnąłem cicho i spojrzałem w stronę Grzesia, który usiadł na miejscu pasażera. Nie czekając więc na to iż się zapnie, ruszyłem prosto w stronę wyjazdu z plaży w stronę miasta. Jechałem niezbyt przepisowo po asfalcie, ale nie interesowało mnie to ile złamie przepisów. Czułem ekscytację tym co się stanie. Po kilkunastu minutach jazdy pod blok w którym miałem swoje gniazdko z chłopakami w końcu zaparkowałem samochód na standardowym miejscu parkingowym. Nie wiem nawet kiedy Monte zaczął mnie całować w usta opierając mnie o ścianę windy. Widać było po nim jak bardzo się stęsknił za naszą bliskością i w sumie sam zacząłem odczuwać te uczucie gdy jego ciepłe dłonie wędrowały po moim ciele. Ten dotyk był całkiem inny od tego, który znałem z zabaw z różnymi demonami. Ten był bardziej czulszy i moje ciało wręcz rwało się do jego ciała gdy z innymi tak nie było. Drzwi od windy się otworzyły i mało przytomnie Grzesiek pomógł mi wejść z wnętrza. Od razu skierowałem się do drzwi od mojego mieszkania. Szybko otworzyłem je kluczami i wciągnąłem Monte do holu, zamykając za nim drzwi na klucz dla pewności aby nikt nam nie przerwał. Przysunąłem się do mężczyzny, który zdążył już ściągnąć buty. Objąłem go wokół szyi i przyciągnąłem do namiętnego oraz agresywnego pocałunku.

-Jesteś pewny iż to zadziała? - spytał w moje usta.

-Jeśli nie to i tak pragnę tego - wyszeptałem odsuwając się od jego cudownych warg, które wręcz pieściły moje.

-No dobrze - westchnął cicho i pogłaskał mnie po karku co było przyjemne. Wiedziałem już gdzie chce aby ze mną popełnił tej nadchodzącej nocy ten karygodny grzech. Złapałem go za koszulę w stronę zamkniętego pokoju, a on posłusznie szedł za mną. Otworzyłem drzwi do swojego małego grzechu i wprowadziłem mego bruneta do czeluści diabła. Pokój był pełen zabawek i nie tylko, ale też można było wykorzystać to w ciekawy sposób.

-Proszę doprowadź mnie do takiej ekstazy żebym pragnął cię tylko więcej i więcej - powiedziałem do jego ucha odsuwając się od niego o kilka kroków i zacząłem rozbierać się z niepotrzebnych ciuchów. Czułem na siebie wygłodniały wzrok mężczyzny, który zaszedł mnie od tyłu i zaczął pomagać z rozpinaniem koszuli. Na szyi poczułem jak zaczyna składać na mej skórze mokre pocałunki, a nawet niektóre kończyły się iż zasysał się na mojej skórze robiąc soczyste malinki. To było cudowne uczucie, które delikatnie odbierało na chwilę świadomość co dzieje się wokół. Czułem to aż za bardzo i chyba tęskniłem za tym aby ktoś poświęcił mi więcej uwagi niż zasługuję na nią. Jego ciepłe dłonie wsunęły się pod moją koszulę i masował delikatnie me boki oraz klatkę piersiową. Odchyliłem głowę w tył czując iż opieram się o jego pierś. Jego ciało emanowało takim przyjemnym ciepłem. Nagle poczułem jak ściąga ze mnie moją koszulę, ale nie walczyłem z tym tylko mu ułatwiłem. Grzecznie stałem i nawet nie wiem kiedy zapiął mi kajdanki na nadgarstki. Zaskoczony otworzyłem oczy i popatrzyłem na niego.

-Obiecuję nie zapomnijsz tego nigdy - wyszeptał do mojego ucha i przesunął mnie kawałek pod łańcuch, który zwisał z sufitu. Poczułem jak po moim ciele przechodzą dreszcze podniecenia, a on podniósł moje ręce wyżej niż mogłem je podnieść i zahaczył o hak. Widziałem jak gdzieś idzie i nagle staje za mną. Nie wiedząc co planuje chciałem od razu zerknąć w tył, ale on mi to utrudnił gdyż na moje oczy została nałożona opaska. -Masz tu tyle rzeczy iż nie dowiesz się która było użyta - zaśmiał się cicho.

-Wiem bardzo dobrze co będzie użyte - odparłem ale nagle poczułem iż coś kombinuje przy moich ustach, a po chwili został mi wsadzona kulka do ust i związana tak aby kneblowała me usta.

-Przybierz demoniczną formę - warknął do mego ucha i agresywnie wgryzł się w mą szyję. Bolało, ale uwielbiałem ten rodzaj bólu, który znikał po kilku minutach zostawiając po sobie wspomnienie w postaci śladu. Przybrałem swą formę i poczułem jak coś krępuje ruchy ich oraz mój ogon również został związany. Nie rozumiejąc tego co się dzieje poruszyłem ogniem, ale liny wbiły się mocno w moje skrzydła. Zacząłem mamrotać iż tak nie wolno, ale z jego strony otrzymałem przyjechanie koniuszkami palców po moim ciele. Nie wiedziałem gdzie jest i co ma w planach robić, ale czułem iż będzie ciężko lecz przyjemnie. Zdarł ze mnie moje bokserki i słyszałem iż on się chyba rozbiera. Poczułem jego język na moim sutku. Wzięłem głęboki wdech gdyż nie spodziewałem się tego, a on zaczął go ssać. Ciepło z jego ust było cudowne, ale nagłe poczułem coś zimnego i mokrego co roztapiało się. Przez moje ciało przeszły ciarki i pojawiła się gęsią skórka z powodu dwóch innych temperatur. Sunął palcami po moich biodrach, a drugą dłonią roztapiał o moje ciało lód. Oddychałem ciężko i trudno było mi zachować zdrowe myślenie biorąc pod uwagę jak bardzo potrafił on spowodować iż przestawałem myśleć, a mój ogon chciał poruszać się na boki jednak utrudnienie w postaci przywiązania do skrzydeł, które zaciskały się co raz bardziej gdy mój ogon niespokojnie się poruszał. To było coś cudownego gdyż ból mieszał się z przyjemnością i pomagało mi to zatracić się w tym co Grzesiek robi wgryzł się w moje udo na co jęknąłem, ale knebel mi przeszkadzał. Nagle uczucie zimna zniknęło, a został tylko ciepły oddech na mych mokrych skutkach, które drażnił swym językiem.

-Moue - powiedziałem ledwo przez kule w ustach. Gdy poczułem kostkę lodu na swoim członku aż zabrało mi powietrza. Czułem jak dreszcz przebiega po moim ciele i nie daje uspokoić się sercu. Z westchnięciem żałowałem iż nie widzę tego, ale przyjemność zatracała mnie delikatnie w tym co się działo. Jednak gdy poczułem jak jego palec znajduje się w moim splocie mięśni od razu poruszyłem się mimo nadciągających przyjemności, które mogły przyjść później bądź wcześniej. Jednak chyba tylko odwlekłem właśnie przyjemność gdyż wysunął palca.

-Ja dowodzę - warknął zły na mnie i przygryzł mego sutka przez to jęknąłem poruszając się na boki. Ręce powoli mi odpadały z bólu, ale wiem iż nie mam jak się poprawić - rozumiemy się? - zapytał więc kiwnąłem głową zgadzając się z nim.

Nagle poczułem jego dłoń na moim przyjacielu, który aż drgnął z przyjemności jak ciepła dłoń dotknęła wrażliwej główki żołędzia. Drażnił mnie, a ja nie mogąc widzieć nic odczułem przyjemność z bodźców, które były o wiele silniejsze od tego co było poprzednim razem. Jego dłonie były idealne i dotykały mnie w takich miejscach gdzie czułem iż żyje i bodźce są na tyle silne mimo iż nie robił tak naprawdę niczego przeciwko mnie. Zaczął mi obciągać dłonią czułem wyraźnie, każde posunięcie dłonią czy zahaczenie kciukiem po moim żołędziu powodowało silne uczucie przyjemności, która wręcz prosiła się o wypuszczenie z siebie nagromadzonych emocji oraz nasienia. Jednak gdy byłem już tak blisko osiągnięcia szczytu on nagle ścisnął mnie u nasady mego penisa, a przyjemność, która miała nadejść nagle zniknęła. Zacząłem się szamotać mocno wkurzony warcząc niemiłosiernie na niego gdy nagle poczułem rozdzierający ból na plecach między moimi skrzydłami. To wystarczyło abym zaprzestał się ruszać. Nie wiem czy bardziej byłem wkurzony czy zadowolony, czy może jednak czułem niedosyt tego wszystkiego.

-Grzeczniej - powiedział i polizał mnie po plecach w miejscu gdzie czułem iż cieknie coś mi po nich. Nagle został odpięty mi kaganiec, a ja w końcu mogłem nawilżyć gardło gdyż ciche pomruki bądź jęki przyjemności bądź bólu wysuszyły je, a przez tą kulkę nie byłem w stanie poprawnie połknąć ślinę. Dyszałem ciężko mimo iż nie wiem ile trwał to jednak byłem świadomy iż bardzo mi to odpowiadało.

Perspektywa Grzesia

Zacząłem od gry wstępnej i mimo, że nie chciałem mu robić krzywdy to wyglądało iż bardzo odpowiadało mu jak zrobiłem coś agresywniej czy też nie. Byłem świadomy tego iż musiał z kimś jeszcze spać, że miał taką wystawę różnych zabawek. Byłem mocno zazdrosny, ale z drugiej strony rozumiałem iż stracił pamięć. Trzeba było mu jednak pokazać kto jest jego partnerem. Lizałem go po plecach zlizując krew gdyż troszkę za mocno wbiłem w niego bicz. Jednak rana powinna za niedługo się wyleczyć więc stwierdziłem, że nie mam ochoty już czekać dłużej. Jego ciało jak zawsze było idealne. Ścianąłem go z haka i postawiłem na nogach, ale szybko stracił sam równowagę więc trzymałem go przez dłuższą chwilę w ramionach. Nasze nagie ciała reagowały na siebie w różnych stopniach na swój dotyk i styczność. Uwielbiałem to jak bardzo pasowaliśmy na siebie mimo iż był on teraz diabłem. Moje skrzydła z czystej bieli powoli szarzały i mimo iż nie chciałem tego to wiedziałem, że ktoś coś musi poświęcić względem drugiej osoby. Tak też rzuciłem go na łóżko, które było w tym pomieszczeniu. Nie byłem delikatny. Nigdy w sumie nie lubił gdy byłem wobec niego delikatny, ale gdzieś w tym całym stosunku starałem się dać mu poczucie bezpieczeństwa jak i namiętności. Tylko tym razem ani on ani ja nie chcieliśmy żadnych granic. Nie odkułem jego rąk tylko wygiąłem go w moją stronę tak abym mógł nakierować swojego członka w jego wejście. Brutalnie wtargnąłem w jego splot mięśni i przylgnąłem do jego pleców. Krzyk wydobył się z ust mego diabełka, ale nie zwracałem na to uwagi. Zacząłem poruszać się w nim pewnymi i posuwistymi ruchami w ten sposób aby nie wiedział kiedy znów wyjdę oraz wejdę w niego.

-Kurwaa Grzesiek - warknął gdy nie oszczędzałem go i gryzłem jego skrzydła oraz lizałem na zmianę, a przy tym ruszałem się w nim agresywnie. Nie miał jak zmienić pozycji gdyż utrzymywałem go wciśniętego w miękką strukturę pościeli. Jęczał coraz bardziej i bardziej aż w końcu prawie by doszedł, ale nie dałem mu zaznać tego przyjemnego uczucia. - Pierdol się tym Grześkiem! - krzyknął sfrustrowany, ale ja po prostu wyszedłem z niego zostawiając go samego. Przeszedłem do półki gdzie były różnych rozmiarów i nie tylko dilda. Wybrałem odpowiednie i wróciłem do Erwina.

-Zmieniamy pozę kochany - mruknąłem go jego ucha i zsunąłem go na ziemię w taki sposób iż nogi miał rozkraczone, a dziurę gotową do kolejnej penetracji. Wsadziłem w niego dildo i włączyłem je poruszając w jego wnętrzu nim. Erwin jęczał leżąc głową opartą o ziemię i nie mógł się zbytnio ruszyć. Jego skrzydła poruszały się wraz z ogonem przez to więzy bardziej ściskały go powodując ból, ale przynajmniej nie przeszkadzały mi one w dogadzaniu jemu i sobie. Wziąłem głęboki wdech i wysunąłem wibrator z jego wnętrza, które wręcz rozluźniło się pod wpływem wibracji. Niewiele myśląc wsunąłem się w niego, a następnie zacząłem wsadzać ten wibrator z powrotem. Erwinek przestał się ruszać ani nie wydał z siebie żadnego złego dźwięku związanego z bólem więc zacząłem się ruszać oraz włączyłem ponownie wibrator. Jękliśmy obydwoje z przejmności i na chwilę przestaliśmy się ruszać ciężko oddychając czując jak wibrator przyjemnie pobudza mnie i zapewne jego do dalszego stosunku. Wykorzystując jego pozę zacząłem szybko się w nim ruszać opadając i podnosząc się na nogach w górę i dół. To było takie przyjemne uczucie w którym się zatraciliśmy. Nie wiem nawet kiedy opadł całkiem na ziemię, a ja go brałem na niej aby zaspokoić siebie oraz jego potrzeby. Moje skrzydła drygały co chwila i widziałem jak powoli są szare. Podniosłem nas i widziałem, że gdzieś po drodze zgubił opaskę na oczy. Oparłem go o ścianę i nie oszczędzałem ani siebie ani jego. Nim zrozumiałem co się dzieje Erwin doszedł z głośnym jękiem odchylając głowę do tyłu na moją pierś, a ja wgryzłem się w jego szyję i mocnymi ruchami w jego punkt g sam doszedłem. Erwin ciężko dyszał i nie kontaktował gdy wyciągnąłem z niego wibrator, a następnie swojego kutasa chociaż było naprawdę ciężko gdyż jego ścianki mocno zacisnęły się na mnie i dodatkowej zabawce.

-Rozgrzeszyłem cię z win i sam zgrzeszyłem - wyszeptując w jego ucho delikatnie wziąłem go na ręce opatulując swoimi ciemnoszarymi skrzydłami. Upadłem z miłości do diabła, ale chyba było warto zrezygnować z tego co się znało do teraz.

================================

6300 słów

Jak dotarłeś tutaj to nie odpowiadam za psychikę!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro