Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27.Nie pozwolę nigdy więcej cię skrzywdzić

10 dni później...

Łukasz

Upiłem łyk mocnej kawy z pożyczonego od wfisty kubka i odstawiłem go na parapet wracając uwagą do sprawdzanych właśnie sprawdzianów. W ostatnim czasie starałem się jak najwięcej rzeczy robić w pracy, podczas przerw albo okienek, żeby w domu nie musieć siedzieć w sprawdzianach. Na szczęście jako tako mi to wychodziło i zabierałem ze sobą raptem po kilka kartek. Lubiłem swoją pracę, jednak momentami miałem jej naprawdę dość. Uczniowie doprowadzali mnie do szału, a szanowna pani Dąbrowska, którą na pewno każdy z was doskonale pamięta działała mi na nerwy jeszcze bardziej niż dziesiejsza młodzież. A pomyśleć, że według dyrektora najlepiej radzę sobie z uczniami... To co się dzieje u innych nauczycieli?

- Cześć. - podniosłam wzrok znad kartek, żeby przenieść go na wchodzącą do pomieszczenia Anitę

- Cześć. - odparłem z lekkim uśmiechem

To była właśnie jedna z nauczycielek, która kompletnie nie potrafiła okiełzać swoich podopiecznych. Robili z nią co chcieli, dosłownie. W końcu poklejone klejem krzesło, sól w herbacie i zatrzaśnięcie w toalecie mówiło samo za siebie, prawda? Pracowała w zawodzie dwa lata dłużej ode mnie, a nawet najgrzeczniejsze klasy wchodziły jej na głowę. Tłumaczyło ją tylko to, że zatrudnili ją tutaj kilka tygodni temu. Czasami nawet jej współczułem, lecz kiedy zobaczyłem jak prowadzi lekcję zdałem sobie sprawę, że tu nie chodzi o to, że sobie nie radzi tylko o fkat, że nawet nie próbuje wprowadzić jakiejś dyscypliny. Zgrabna blondynka w granatowej sukience podeszła do regału na samym końcu sali wyciągając kilka segregatorów.

- Pomożesz mi? - podniosłem się z krzesła i przeszedłem przez salę podchodząc do niej

Wziąłem od niej większość segregatorów zdejmując też te znajdujące się na najwyższych półkach.

- Dlaczego w tym budynku nie ma ani jednego ucznia, który darzyłby mnie sympatią? - spytała otwierając jeden z trzymanych segregatorów

- Przesadzasz. - stwierdziłem

- Wcale nie. Nie jest tajemnicą, że nie radzę sobie z młodzieżą za to młodzież świetnie radzi sobie ze mną. W poprzednich szkołach nienawidzili mnie jako nauczycielki, naprawdę. Czułam się jak intruz w ich świecie. Miałam tylko jednego ucznia, który był dla mnie miły, ale okazało się, że był we mnie szaleńczo zakochany i chciał ze mną być.

- Byłem i cały czas jestem w podobnej sytuacji. - oznajmiłem sprawiając, że przerwała spoglądając na mnie

- To znaczy? - zainteresowała się

- Jestem w związku z moją byłą uczennicą. Na razie tyle musi ci wystarczyć.

- Rozumiem. - skinęła głową - Tak czy siak zaraz mam pierwszą lekcję z drugą A i jestem tym przerażona.

- Kto przydzielił ci tą klasę? - zaśmiałem się - Bez urazy, ale oni cię pożrą. Zamień się póki nie jest za późno.

- Są aż tacy źli?

- To najgrosza klasa w szkole. Ale taka naprawdę najgorsza. Nie mówię tego o każdej klasie, uwierz mi.

- Może dlatego cię tak lubią. - stwierdziła

- Nie sądzę. - pokręciłem głową, a dźwięk dzwonka wypełnił korytarz i pobliskie sale

- Dzięki za pomoc. - powiedziała przejmując ode mnie segregatory

- Dasz radę? - spytałem, a uczniowie pierwszej licuem zaczęli wchodzić do pomieszczenia - Dawid, pomóż pani.

- O Jezus - westchnął uczeń, którego tylko skarciłem wzrokiem

Wziął posłusznie połowę segregatorów i podążył za nauczycielką z grymasem na twarzy. Wróciłem do biurka opierając się o nie rękami, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Po klasie rozszedł się jęk, gdyż wszyscy doskonale wiedzieli co to oznacza.

- Wyciągamy karteczki...

Karolina

Baśka wyszła ze szpitala równy tydzień po operacji. Okazało się, że zabieg się udał i wszystko poszło dokładnie tak jak zapalanowali sobie lekarze. Obyło się bez zbędnych kompikacji, a dziewczyna wyjątkowo szybko wróciła do siebie. Przez cały dzień zabiegu siedziałam w szpitalu, a Łukasza nie było ze mną tylko przez dwie godziny, kiedy musiał pilnie wyjść na jakieś ważne spotkanie. Dotknęłam opuszkami palców złotej branoletki widniejącej na moim prawym nadgarstku i uśmiechnęłam się pod nosem. Basia oddała mi ją zaraz po tym jak się obudziła stwierdzając, że jej przyniosła szczęście, więc teraz kolej na mnie. Pożegnałyśmy się dopiero kiedy zdradziłam jej gdzie schowałam słoik z obiecaną Nutellą. Co do zajęć nikt na szczęście nie robił mi żadnych problemów i chociaż przewidywałam, że przynajmniej jeden wykładowca się przyczepi oni mieli to kompletnie w dupie i nawet nie zwrócili uwagi na to, że nie pojawiłam się na uczelni przez trzy dni. Zdążyłam już nadrobić materiał, a teraz siedziałam na zajęciach obijając lekko kraniec długipsu o dolną wargę i zastanawiając się jednocześnie jak przenieść na papier w skrócie to co przed chwilą powiedział profesor. Ostatecznie udało mi się zmonotować jakąś notatkę, w której zwarłam wszystkie, moim zdaniem najważniejsze informacje. Zaraz po tym jak prowadzący zakończył wykład zaczęłam pakować swoje rzeczy po czym skierowałam się do wyjścia z auli. Wzięłam z szatni płaszcz i opuściłam budynek skazując się tym samym na wyjście prosto na mocny deszcz. Westchnęłam poprawiając torbę na ramieniu i ruszyłam przed siebie patrząc na chodnik przed sobą. W ciągu ostatnich dni dowiedziałam się czegoś co nie pozwalało mi spać spokojnie. Nikomu o tym nie powiedziałam, jednak czułam, że powinnam, bo zaczynałam mieć dość rozpierającego mnie przerażenia. Pewnie zastastanawiacie się o co chodzi... O Krystiana oczywiście. Dopiero nie dawno dowiedziałam się, że kilka tygodni po rozprawie w mojej sprawie dopuścił się kradzieży i zgodnie z wcześniejszym wyrokiem poszedł siedzieć na pięć lat. Teraz podobno wyszedł na przepustkę, a ja szczerze powiedziawszy bałam się sama chodzić po ulicy. Wyjęłam z kieszeni płaszcza telefon z niechęcią naciskając zieloną słuchawkę.

- Skończyłaś już zajęcia? - usłyszałam głos Łukasza

- Tak. - odparłam przełykając ślinę

- Coś się stało? - w jego głosie było słychać, że się zmartwił

- Wszystko w porządku. - powiedziałam sama średnio przekonana do swoich słów

- Może zjemy razem obiad? Co ty na to? 

- Dobry pomysł.- przystałam na jego propozycję

- Gdzie jesteś, bo ja właśnie wychodzę ze szkoły? - dopiero teraz zwróciłam uwagę na krzyki w tle

- Wyszłam z uczelni. - oznajmiłam

Umówiliśmy się w konkretnej restaucji znajdujacej się jak najbliżej mnie żebym nie zdażyła zmoknąć. Weszłam do środka i usiadłam przy jednym ze stolików na razie zamawiając tylko coś do picia. Mój chłopak dołączył do mnie po dziesięciu minutach wieszając kurtkę na wieszaku. Założyliśmy zamówienie, a ja wlepiłam wzrok w szybę, za którą znajdowała się zalana deszczem ulica miasta.

- Co jest? - poczułam ciepło jego dłoni na swojej

- Nic. - odparłam nawet na niego nie patrząc

- Za dobrze cię znam, żeby nie wiedzieć kiedy kłamiesz. - spojrzałam na niego niepewnie - Co się dzieje?

- Krystian wyszedł na przepustkę. - oznajmiłam cicho z gulą w gardle - Nie mówiłam ci o tym wcześniej, ale zaraz po rozprawie coś tam ukradł i zamknęli go na pięć lat. 

- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?

- Myślałam, że nie ma o czym mówić, ale teraz wyszedł...

- Posłuchaj mnie, Ina... - ścisnął mocniej moją dłoń - Jeżeli dostał przepustkę to tylko na kilka dni i jestem święcie przekonany, że pojechał do rodziny. W dodatku ma zakaz zbliżania się do ciebie, więc mógłby tylko pogorszyć swoją sytuację.

- Myślisz, że odpuści? - spojrzałam na niego niepewnie

- Jestem pewien, że odpuści. - położył rozgrzaną dłoń na moim policzku - Nie pozwolę nigdy więcej cię skrzywdzić, rozumiesz? Nie przejmuj się nim nawet. 

- Kocham cię, Łukasz.

Uśmiechnął się lekko, a dosłownie sekundę później kelnerka przyniosła nasz posiłek. Jedzenie zajęło nam jakieś trzydzieści minut, po których postanowiliśmy pojechać na chwilę do mnie. Weszliśmy do mieszkania, a na moją twarz wmalowało się zażenownie kiedy usłyszałam znaczące dźwięki dobiegające z pokoju mojej współlokatorki.

- Chodź, tylko po cichu. - powiedziała cicho kierując się w stronę swojego pokoju

- Widzę, że Fabianek też daje sobie radę. - zaśmiał się mężczyzna zamykając za sobą drzwi - Czyli rozumiem, że jedziemy do mnie?

- Na to wygląda. - wzruszyłam ramionami szukając w szafie jakichś ubrań na jutro

Ostatecznie udało mi się zebrać wszystkie potrzebne rzeczy tak, żeby przyjaciele nie zauważyli mojej obecności. Do lokum mojego byłego nauczyciela dotarliśmy dopiero po godzinie ze względu na godzinę stojąc w ogromnych korkach. 

- Co cię podkusiło, żeby kupować mieszkanie na czwartym piętrze? - sapnęłam chowając płaszcz do szafy

- Przede wszystkim fakt, że nie było innych mieszkań. - uśmiechnął się głupio - Zresztą dla mnie nie był to wielki problem. 

- Dobrze, że podkreśliłeś słowa "dla mnie". - prychnęłam

- Anka powiedziała mi dokładnie to samo kiedy pierwszy raz tutaj przyszła. - oznajmił

Rzuciłam swoją torbę w kąt pokoju zastanawiając się dlaczego kilka minut po siedemnastej było już ciemno jak w kompalni. Wychodzisz z domu jak jest ciemno i wracasz do domu jak jest ciemno. Wieczna noc normalnie.


************

Przepraszam was, że wczoraj nie było rozdziału, ale chyba potrzebowałam krótkiej przerwy. Myślę, że teraz będzie po jednym rozdziale dziennie lub tak jak wcześniej co dwa dni, bo nie chcę się wypalić, a powoli brakuje mi pomysłów. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.

Co sądzicie o Anicie?

Buziaki :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro