Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

-Nikt ci nie mówił, że nie ładnie się tak gapić? -ktoś burknął niedaleko mnie. Lekko podskoczyłam zdezorientowana gdy zobaczyłam blond chłopaka opierającego się ramieniem o ścianę budynku.

-Co ty nie powiesz... -skrzyżowałam ręce na piersiach i oddałam mu tak samo podejrzliwym wzrokiem. Jeden kącik ust chłopaka lekko uniósł się do góry i chwilę potem chciał poczęstować mnie papierosem.

-Nie, dziękuję. Nie palę.. -grzecznie odmówiłam, a chłopak włożył sobie papierosa do ust.

-To po co przyszłaś do palaczy skoro nie palisz. -lekko zdziwiony odpalił papierosa.

-Lubię zapach dymu, niekoniecznie samo palenie... Nie umiem się zaciągnąć. -chłopak zaśmiał się dyskretnie i wypuścił chmurę dymu z ust.

-Te piosenki, które śpiewałaś... -zatrzymał się by sprawdzić czy słucham. -To twoje teksty?

-Chciałabym żeby były moje.

-Nie słyszałem wcześniej tych piosenek.

-Bo nie są koreańskie. -westchnęłam na myśl o ojczyźnie. Chłopak wyglądał na zainteresowanego.

-Więc skąd są?

-Z Polski... tak jak ja. -wzruszyłam ramionami i poczułam chłód. Chłopak rzucił peta na chodnik i zdeptał.

-Może wejdziemy do środka. Jest zimno.. -wyglądał jakby się przejmował, co mnie rozbawiło.

-Nie. Ja nie wchodzę przednim wejściem. -zaśmiałam się, a chłopak zmrużył oczy jakby mnie nie rozumiał. Nie dziwię mu się.

-Dlaczego?

-Wolę nie rzucać się w oczy już na wejściu.

-Nie da się na ciebie nie zwrócić uwagi. -popatrzyłam na niego by się upewnić czy aby na pewno to było do mnie. -N-na scenie. Na scenie. Robisz niezłe show. -dodał pośpiesznie i znów próbował zgrywać niedostępnego. Uśmiechnęłam się i po chwili podszedł do nas jakiś mężczyzna od którego było czuć odór gorzały. Patrzyliśmy na niego czekając aż coś powie. Mężczyzna wyjął z kieszeni dużą sumę pieniędzy i pomachał nimi przede mną.

-Zapraszam do sali numer 5 kochanie. -zaczął się chwiać i schylać do mojej twarzy. Ku mojemu zdziwieniu nie zostałam nawet tknięta, ponieważ mój towarzysz odepchnął tego napaleńca tak, że teraz stał jakieś 3 metry od nas.

-Bozia rączek nie dała zboku?? Wypad stąd! To nie dziwka. -mężczyzna jeszcze przez chwilę coś mamrotał i poszedł wzdłuż ulicy. Widziałam jak szczęka blondyna się napina, a dłonie miał zaciśnięte w pięści.

-Dziękuję.. -wymamrotałam pod nosem czerwona jak burak.

-W porządku? -zapytał na co odpowiedziałam twierdząco głową. -Co za buc! Dlatego właśnie nie lubię ludzi. -bąknął. -Może jednak chodź do środka. Widzę, że ci zimno. -chłopak puścił mnie w drzwiach i skierował się w moim towarzystwie do baru gdzie wciąż obsługiwał Luke.

-Luke, dwa razy. -kiwnęłam dłonią do kumpla, a blondyn obserwował mnie uważnie. Po minucie przed nami stały dwie szklanki z kolorowymi drinkami. Chłopak zaczął się śmiać ukazując swój uroczy śnieżnobiały uśmiech, a oczy nabrały nadnaturalnej głębi. Nie dało się nie zauważyć, że jego makijaż był dobrze dopracowany. -Co cię tak bawi? -zapytałam.

-Drinki? Czy ja ci wyglądam na kogoś kto pije drinki? Nie doceniasz mnie. -uniosłam brew.

-Nie, ale wyglądasz mi na kogoś kto lubuje się w makijażu... Pierw spróbuj, potem oceniaj. -wzięłam swoją szklankę i zaczęłam delektować się jednym z najmocniejszych specjałów Luka. Blondyn zrobił to samo. -I jak? Smakuje? -widziałam po nim, że podoba mu się to co przyrządził barman.

-Całkiem całkiem ale piłem lepsze. -zaśmiałam się z grymasu na twarzy chłopaka, a i on zrobił to samo. Chwilę później ktoś szturchnął mnie w ramię i mój drink wylądował na blondynie.

-O mój Boże, tak strasznie cię przepraszam! -chwyciłam chusteczkę i próbowałam jakoś odsączyć kolorowy napój z ubrań chłopaka. -Twoja bluzka.. -chłopak złapał mnie za nadgarstki pochylił się.

-Nic nie szkodzi. To tylko szmatka. -wzruszył ramionami i przybrał minę jakby w ogóle do tego nie doszło, ale pomimo słabego światła zauważyłam rumieniec na jego twarzy i ciemne od złości oczy... Doskonale widziałam jak ciemna plama uwydatnia się na białej koszulce chłopaka więc złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam na zaplecze.

-Stój tu. Zaraz coś wymyślę. -oparłam go o szafkę i rozpoczęłam poszukiwanie specjalnego żelu do trudnych plam na takie okazje.

Znalazłam pożądaną rzecz pod zlewem i obróciłam się w stronę chłopaka.

-Teraz powinno... -nie dokończyłam, bo teraz ten blondynek stał przede mną bez górnej partii ubrań i muszę przyznać, że ciałko ma niczego sobie. -Zejść. -dokończyłam po krótkim czasie. Chłopak stał jakby zarumieniony, a ja pewnie nie byłam gorsza i spaliłam buraka większego niż ktokolwiek do tej pory. Otrząsnęłam się i wzięłam koszulkę chłopaka do ręki. Zaczęłam pozbywać się plamy z delikatnego materiału i doskonale czułam na sobie wzrok tego chłopaka.

-Możesz podać ręcznik, który wisi przy drzwiach? -zapytałam przerywając tym samym niezręczną ciszę. W mgnieniu oka dostałam pożądaną rzecz. -Dziękuję..

-Yoongi. -dokończył. Zwróciłam uwagę z bluzki na twarz blondyna i rzuciłam mu pytające spojrzenie. -Jestem Min Yoongi, ale znajomi mówią do mnie Suga.

-Dagmara... ale prościej mówić Daga. -próbowałam powstrzymać uśmiech, ale wtedy Yoongi prychnął śmiechem.

-Co cię tak bawi? -uniosłam brew.

-Nic tylko.. Daga? Co to za imię?

-Lepsza Daga niż Cukier pozbawiony literki. -zlustrowałam go wzrokiem, a chłopak jakby się wyluzował i oparł biodrem o blat.

-Nie fikaj mała. -zaczął się śmiać, a na mnie zadziałało to jak płachta na byka.

-No wybacz, że Bóg nie obdarzył mnie wzrostem, ale ja przynajmniej mam coś takiego jak wysokie IQ.

-Tak.. i gapiostwo przez które maltretujesz moją bluzkę. -teraz to on uniósł brew i zrobił minę jakby się świetnie przy tym bawił, a mi wcale nie było do śmiechu.

***

-Masz. Czysta i sucha. -rzuciłam w Sugę jego koszulką, a on bez zbędnych komentarzy ubrał się. -No, teraz wyglądasz jak człowiek. -prychnęłam sprzątając zaplecze.

-Wiem, że bez koszulki wyglądam jak Apollo od którego bije blask swagu ale bez przesady. -obróciłam się w kierunku głosu chłopaka i wykrzywiłam twarz w grymas kompletnego niezrozumienia.

-Co? -zapytałam na co Yoongi zaczął się śmiać.. po raz kolejny...

Po wszystkim wypuściłam blondyna tylnym wyjściem.

-Jeszcze raz przepraszam za koszulkę. -oparłam się o drzwi.

-Wybaczam. -odparł z "królewskim" akcentem, na co się uśmiechnęłam. -A ten.... Um.. Ten barman to twój chłopak?

-Oh nie. -zaśmiałam się. -Luke to mój przyjaciel. To dzięki niemu mam tu pracę.. -uśmiechnęłam się na wspomnienie tego dnia kiedy mnie przyjął do baru.

-Hej em... Daga..

-Tak?

-Wiesz.. wydaje mi się, że przez tą akcję z rozlaniem drinka z mojego telefonu wyciekły numery telefonów. Mogłabyś mi zapisać swój? -widziałam, że nie przyszło mu z łatwością to pytanie, więc powstrzymałam śmiech.

-Oryginalne. -kiwnęłam głową i wzięłam telefon chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro