Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

maraton #4
—————————————————

podałam mu dokładny adres i po niecałych dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Naszym oczom ukazał się dom w bardzo przyjemnej okolicy.

-Wow.. -westchnął Jimin.

-To na pewno tutaj? -zapytałam spoglądając na kartkę z adresem.

-No tak. To jest ten adres. -chłopak popatrzył teraz na mnie.

-Jesteś pewna, że chodzi o schorowaną babcię? Bo ta chata nie wyglada jak dom staruszki. -otworzył szeroko oczy.

-Dziękuje za podwózkę. -zacisnęłam usta w cienką linię i zabrałam swoje rzeczy. Chłopak odprowadził mnie wzrokiem pod drzwi i odjechał.

Zapukałam do drzwi wykonanych z ciemnego drewna. W międzyczasie kiedy czekałam rozejrzałam się dookoła. Była to bardzo spokojna okolica, a domy były od siebie oddalone na dużą odległość dzięki czemu każdy może liczyć na dużo prywatności... no.. prócz właśnie domu babci. Po prawej stronie stał dom bardzo blisko ogrodzenia dzielącego dwie działki. Miałam wrażenie że jakby ktoś chciał to mógłby rozmawiać przez okno zamiast normalnie.

Drzwi nagle zostały uchylone a ja zobaczyłam swoją 75-letnią babcię, Lee Yunna.

-Dzień dobry babciu! -stanęłam przed nią odkładając torbę na ziemie. Kobietka miała może z 140 wzrostu, białe włosy i duże okulary na nosie.

-Milenka. Moja wnusia, jak fajnie że jesteś. Chodź do środka chodź szybciutko. -powolnym krokiem ustąpiła mi w przejściu i zamknęła drzwi. -Jakaś ty duża. Dawno cię nie widziałam. -przytuliłam się z babcią.

-Tak, to prawda.

-Chodź pokażę ci twój tymczasowy pokój, a potem zrobimy herbatę i coś do jedzenia. Musisz być głodna po tak długiej podróży. -zaczęła powoli sunąć nogami po parkiecie w stronę schodów na piętro. -Jak ci minęła droga? Nie było żadnych problemów? -chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią.

-Obyło się bez przeszkód. -odpowiedziałam powstrzymując uśmiech na myśl biegania w deszczu po lesie z Jiminem który panikował na dźwięk burzy i piszczał jak dziewczynka.

-To dobrze. -zauważyłam zmianę w głosie babci. Była zmęczona, a przeszła zaledwie pięć schodków.

-Babciu, może ci pomogę? -złapałam starszą kobietę pod rękę i pomogłam jej dostać się na piętro. Chwilę później znalazłyśmy się w pokoju o ścianach w kolorze bordo, a parkiet jak i meble były wykonane z ciemnego drewna. Trochę mroczny ten pokój, ale był bardzo elegancki. Odłożyłam swoje rzeczy i bez dłuższego zastanawiania się pobiegłam za babcią żeby pomóc jej chociaż zejść ze schodów. O dziwo nie musiałam wcale daleko iść, bo kobietka dopiero minęła moje drzwi.

JIMIN

Odjechałem spod domu Mileny i czułem jak zalewa mnie fala wstydu.

-Debilu bać się burzy przy dziewczynie? Serio? Aish.. -poczochrałem się po głowie. Mój telefon zaczął dzwonić.

-Halo? -odebrałem.

-Trafisz ty w końcu do domu?

-Namjoon daj mi 15 minut i będę. Musiałem kogoś podwieźć.

-No to dawaj, bo robi się tu nie przyjemnie.. przegiąłeś, wiesz o tym?

-Wiem..

-Mogłeś zadzwonić wcześniej to byśmy byli na miejscu od razu.

-Dobra, Namjoon prowadzę.

-Do później. -odłożyłem telefon. Przez resztę drogi zastanawiałem się, dlaczego tak naprawdę Milena jest nastawiona na mnie tak złowrogo. Próbowałem przypomnieć sobie jakieś szczegóły związane z jej wspomnieniami ale nie pamietam żebym aż tak się nad kimś znęcał. Poza tym... bardzo się zmieniła odkąd pamietam. Teraz ma długie włosy, które po deszczu zaczynają się uroczo kręcić. Jest bardzo szczupła i widać że dużo ćwiczy.. a te jej duże niebieskie oczy... soczyste usta i drobne dłonie... WRÓĆ! Jimin..

-Ehh.. chyba się zakochałem... -pomyślałem na głos. -Tylko jak ją do siebie przekonać...-zaparkowałem samochód przy wjeździe i w podskokach pojawiłem się pod drzwiami naszego dormu. Gdy je otworzyłem, w korytarzu stał Jin z wałkiem do ciasta.

-Park Jimin! -wskazał wałkiem na mnie. -Na kolana i niczym na spowiedzi.

-Ciebie też miło widzieć. -wchodząc do domu miałem ochotę pójść spać.

-Gdzie cię wcięło? Miałeś być tu wczoraj.

-Miałem drobne problemy na trasie.

-Tak drobne że dzisiaj chłopaki po ciebie jechali? -Jin szedł za mną aż pod drzwi mojego pokoju.

-Tak mamo. Zabrakło mi paliwa.

-I dopiero dzisiaj chłopaki musieli po ciebie jechać??

-Jimin był z dziewczyną. -zza drzwi głowę wystawił Yoongi. -Bądźcie już cicho, bo obudzicie całe osiedle.

-Yoongi, jest już 12.. nikt o tej godzinie nie śpi.

-Wyjątek potwierdza regułę! -usłyszeliśmy zza drzwi sypialni Sugi.

-O jakiej dziewczynie on mówi? -Jin znowu zaczął.

-Jin, mogę pójść spać? Potem wszystko powiem. -Jin po moich słowach opuścił swoją broń i poklepał mnie po ramieniu.

-Idź spać, a ja zrobię coś do jedzenia bo wyglądasz jak chodzące nieszczęście.

-Tylko pierw się wykąp, bo śmierdzisz. -znów zza drzwi odezwał się Yoongi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro