55.
dwa tygodnie później
Ziuuuuuuuuuuuuuuuuuu
Tak, postanowiłam! Dzisiaj będzie wyjątkowy dzień, bo zamierzam zapytać się Jimina czy chciałby się do mnie wprowadzić. Patrząc realistycznie to w momentach kiedy nie jest w pracy, przesiaduje właśnie u mnie.
Od samego rana chodziłam jak na szpilkach i nie mogłam się na niczym skupić. Niby to tylko zwykle pytanie ale po nim może się dużo zmienić w naszym życiu. Babcia byłaby szczęśliwa z mojej decyzji.
Dzisiaj Jimin miał wpaść dopiero wieczorem więc mogłam w spokoju oddać się swojej ostatnio maltretowanej książce którą kupiłam na pobliskim bazarku. Z kawą w ulubionym kubku, zasiadłam na sofie i oddałam się lekturze.
„... a gdy spojrzał.." -podskoczyłam wyrwana z mojego królestwa fantazji przez donośne pukanie do drzwi.
Poprawiłam wielgaśny sweter i poszłam by otworzyć drzwi frontowe.
W wejściu zobaczyłam Jimina.
-Jimin? A co ty tu robisz tak wcześnie? Miałeś być na kolację. -pytałam zerkając na zegarek czy aby nie za bardzo odpłynęłam w książce.
-Skończyłem wcześniej. -wzruszył ramionami ale uśmiech zdradzał że w tym wszystkim jest jakaś głębsza sprawa.
-No cóż.. jeśli jesteś głodny to musisz trochę poczekać bo jeszcze nic nie przygotowałam. -powędrowałam do kuchni a chłopak zaraz za mną.
-Uwierz mi że nie chcę teraz jeść.
-Doskonale wiem o czym mówisz.. -burknęłam pod nosem na myśl o moim pytaniu względem chłopaka. Stres i podekscytowanie zacisnęły mi żołądek na tyle że jedynie płyny mogłam przyjąć tego dnia.
-Wiesz.. -zaczął Jimin, a ja nie wytrzymałam.
-Mam pytanie. -powiedzieliśmy jednocześnie. Spojrzeliśmy się na siebie zdziwieni synchronizacją i zaczęliśmy się śmiać. Oparłam się o blat by być twarzą w stronę Jimina kiedy będę zadawała mu pytanie o przeprowadzkę.
-Ty pierwsza.
-Nie, ty lepiej zacznij. -spanikowałam, a na mojej twarzy pojawił się charakterystyczny uśmiech wywołany dużym napięciem nerwowym. -Albo wiesz co.. powiedzmy jednoczenie. -zaśmiałam się, a Jimin przytaknął, chociaż nie wyglądał na bardzo zadowolonego.
-No dobra.. -spojrzał szybko po ścianach i wrócił oczami na moją twarz.
Odliczyliśmy od trzech do jednego i padły nasze pytania.
-Zamieszkasz ze mną?
-Wyjdziesz za mnie?
.... Wmurowało mnie.... dosłownie.
-C..Co? -zająkałam się dla pewności bo nie wierzyłam w to co słyszę.
-Hah.. Pytałem -nagle Jimin wyjął małe czarne pudełeczko z kieszeni, a w nim znajdował się skromny pierścionek z serduszkiem na środku. -Czy będziesz chciała w przyszłości zostać moją żoną i matką naszych dzieci. -zaśmiał się kończąc zdanie.
-Jimin ja... nie wiem co powiedzieć, ja.. -Jimin złapał moją dłoń i stanął tuż przede mną. Mogłam poczuć na sobie bijące ciepło od jego ciała.
-Tak albo nie kochanie. -uśmiechnął się i pogładził mój policzek. Czułam że nie przyjedzie mi to przez gardło więc pierw z uśmiechem od ucha do ucha pokiwałam głową twierdząco po czym w końcu udało mi się powiedzieć to jedno krótkie ale trudne słowo.
-Tak. Tak Jimin, zostanę twoją żoną. -gdy wypowiedziałam te słowa na głos do moich oczu napłynęły łzy. Jimin odetchnął z ulgą i nałożył mi pierścionek na palec po czym ucałował tą dłoń jakby była największym skarbem z jakim się spotkał. Park zamknął oczy i oparł swoje czoło o moje.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo stresująca była dla mnie ta chwila. -zaśmiał się. Czułam w jego głosie że właśnie nerwy mu odpuszczają.
-Nie odpowiedziałeś jeszcze na moje pytanie Romeo.
-Szczoteczkę do zębów już tu mam. -zaczęliśmy się śmiać po czym Jimin objął mnie w pasie i namiętnie pocałował. -Może z okazji samych dobrych wiadomości jakoś to uczcimy? -pytał między pocałunkami mrucząc co tylko powodowało u mnie gęsią skórkę, a myśl o tym w jaki sposób chciałby to świętować była jeszcze większym prowodyrem drgawek moich mięśni.
_____________
Wybaczcie że o tak później porze jednak wiem że niektóre mole książkowe siedzą i zobaczą ten rozdział pomimo późnej godziny xD
Liczę na ⭐️⭐️ i komentarze bo to daje mi wiele radości i motywacji do następnych rozdziałów.
BTW KOŃCZYMY NIEDŁUGO CZĘŚĆ O JIMINKU!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro