Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

53.

Gdy tylko podeszłam do drzwi by wyjąć klucze, na moje nieszczęście musiały one upaść na ziemię.
Westchnęłam ociężale i schyliłam się po nie.

-Mówiłem ci coś.

-Hę? -spojrzałam niezrozumiale na Jimina gdy już podniosłam klucze.

-Dlaczego ty nie masz jakiejś długiej szerokiej rozkloszowanej sukienki w której nie widziałbym twojej figury. -westchnął jakby miał z tym wieczny problem po czym zabrał mi te klucze i sam otworzył drzwi. 
Niewiedząc czemu, po moim ciele przeszła fala gorąca gdy to powiedział.

-Rozgość się. -machnęłam ręką i wbiegłam do kuchni.
Po chwili wróciłam do chłopaka z dwoma lampkami i butelką wina.

-Co to? -uśmiechnął się i usiadł wygodniej robiąc mi miejsce tuż obok siebie, które chętnie zajęłam.

-No jak to co? Ty zabrałeś mnie na randkę, to teraz ja cię porywam. -uśmiechnęłam się i zalałam szkło ciemną cieczą po czym podałam jedno Jiminowi. -Zdrówko. -uśmiechnęłam się przystawiając szklane naczynie do ust. Nie wiem dlaczego ale nie potrafiłam oderwać wzroku od Jimina, tak samo jak on ode mnie. Upiliśmy trochę i odstawiliśmy wino na stół.
Jimin zaczął bawić się moimi włosami bacznie obserwując każdy milimetr mojej twarzy.

-Jesteś piękna. -bąknął pod nosem.

-Ja ciebie też kocham Chim. -uśmiechnęłam się w końcu szczęśliwa. W końcu nie bałam się być sama w domu. W końcu nie czułam się samotna.
Zbliżyłam twarz w stronę chłopaka oczekując w zamian tego samego.
Chłopak zrozumiał moje intencje i delikatnie objął mój kark by po chwili złączyć nasze usta.

Miałam wrażenie, że ten pocałunek właśnie zagęścił powietrze w całym domu.
Pomijając fakt, że byłam wstawiona i alkohol dodawał mi więcej odwagi do okazywania uczuć, naprawdę czułam niesamowite motyle w brzuchu, a przez moje ciało przeszła fala ciepła.
Objęłam dłońmi policzki Jimina i nie odrywając się od jego ust, usiadłam mu na kolanach. Jimin mruknął i niczym zahipnotyzowany objął mnie w pasie.
Wtopiłam palce w jego włosy a chłopak jakby włączył inny tryb działania. Stał się żywszy. Pocałunki zrobiły się bardziej zachłanne, a w jego spodniach zaczął pojawiać się problem.

-M.. -oderwał się ode mnie odsuwając dłonie na oparcie kanapy. -Przestań.

-Dlaczego? -zmartwiłam się.

-Nie chcę żebyś robiła coś wbrew sobie.

-Ale ja nie robię nic z czym bym się nie zgadzała Chim. -powiedziałam chyba najspokojniejszym tonem głosu jaki posiadałam.
Widziałam w oczach chłopaka, że się waha co jeszcze bardziej umocniło mnie w twierdzeniu że ten mężczyzna prawdziwie mnie kocha.

Pogłaskałam czuprynę chłopaka i jego miękkie policzki po czym oparłam swoje czoło o te jego i z przymkniętymi oczami przejechałam palcami po torsie Parka. Koreańczyk znów położył dłonie na moich biodrach i lekko je ścisnął. Jego delikatnie przyspieszony oddech był dla mnie w tym momencie najpiękniejszą melodią.
Jimin przejechał nosem po mojej szyi zbliżając się do ust po czym zaczął muskać moje wargi.

Dłonie Jimina objęły mnie w taki sposób że czułam się bezpieczna.
Zaczęłam bawić się guzikiem w jego koszuli natomiast on bardzo powoli rozsuwał zamek mojego kombinezonu. Miałam wrażenie, że robi to tak wolno żeby nacieszyć się tym momentem jak najdłużej.
Gdy już poczułam luz w górnej części garderoby, dłonie Jimina przejechały po mojej nagiej skórze w górę kończąc na ramionach by ześlizgnąć materiał w dół.
Przeszła mnie gęsia skórka przez świadomość że właśnie jestem półnaga przed meżczyzną którego darzę wielkim uczuciem. To było coś całkiem nowego.

-Wiesz że jesteś piękna? -zapytał patrząc mi prosto w oczy.

-Powtarzasz się kochasiu. -zaśmiałam się na co Jimin również nabrał pewności że wszystko jest w porządku i znów musnął moje usta.
Motyle pocałunki zaczęły schodzić niżej. Kącik ust, linia szczęki, szyja, ramię i obojczyk..
Jego delikatne usta tworzyły mokre ścieżki na mojej skórze powodując we mnie przyspieszenie serca.

Nie chciałam być niczego winna więc sprawnie rozpięłam koszulę chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro