50.
Słońce przedostające się przez okno ogrzewało moją twarz. Leniwie otworzyłam oczy, a usta automatycznie rozciągnęły się w uśmiech.
Uniosłam głowę i dopiero zauważyłam że w łóżku brakuje Jimina.
Przeciągnęłam się i wywlokłam się z pościeli w poszukiwaniu chłopaka, jednak ani w pokoju, ani w łazience go nie było. W kuchni również nie zastałam Parka.
-Gdzie ta parówa poszła.. -mruknęłam zaspana i sięgnęłam po słoiczek z kawą. -Co jest? -w środku była karteczka. Wyjęłam ją i zaczęłam czytać.
„Musiałem wyjść do wytwórni, ale kiedy skończę pracę przyjdę do ciebie. Nie chciałem cię budzić. Kocham cię. ~Jimin".
-Głupek. -powiedziałaś z uśmiechem na ustach i spojrzałaś na telefon by sprawdzić która jest w ogóle godzina. Ekran wyświetlił 9 rano. -Dobrze że dzisiaj sobota bo już bym pracy nie miała. -złapałaś się za czoło na myśl o twardym śnie jaki ci dzisiaj towarzyszył. Wszystko przez wrażenia z poprzedniego dnia twojego nocnego gościa. Kto by pomyślał że Jimin okaże się lekiem na bezsenność.
Tego samego dnia
Ziuuuuu
Schowałaś przygotowany obiad do piekarnika by utrzymać temperaturę twojej popisowej zapiekanki makaronowej, gdy nagle usłyszałaś skromne pukanie do drzwi. Ze ścierką w dłoni podeszłaś do drzwi by je otworzyć. Zabrałam niesforny kosmyk włosów za ucho i z uśmiechem otworzyłam drzwi będąc pewną że zastanę Jimina.
Moim zdziwieniem było kiedy zamiast chłopaka, zobaczyłam sąsiadkę.
-Dzień dobry. -ukłoniła się miętosząc skrawek koszuli.
-W czym mogę pomóc? -zapytałam z grzeczności jednak gula w gardle rosła.
-Jestem mamą chłopca który... mieszkam tu obok.
-Wiem kim pani jest. -oznajmiłam monotonnym głosem.
-Chciałam tylko zapytać czy mogę liczyć na pani przeprosiny. Proszę mi uwierzyć że jako matka, mi też jest ciężko. -gdy kobieta zauważyła że nie mam nic do powiedzenia, mówiła dalej. -Pewnie nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak się pani czuje, ale proszę tylko o wybaczenie. Nie wiem gdzie popełniłam błąd w wychowaniu syna. Nie mogłam patrzeć jak pani codziennie wracała do domu a mi było wstyd nawet powiedzieć dzień dobry. Widzę jak pani unika wzrokiem naszego domu co musi być trudne ze względu na to jak blisko siebie mieszkamy.
Bogu dzięki pod dom podjechał samochód z którego wysiadł Jimin.
-Przepraszam panią. To nie pani wina i proszę nie przepraszać bo pani syn jest dorosłą osobą. -zawinęłam się na pięcie gdy podszedł Jimin i zniknęłam w domu bez słowa.
Chłopak zaskoczony sytuacją jeszcze chwilę stał przy starszej kobiecie. Stojąc w kuchni słyszałam że jeszcze o czymś rozmawiali ale niestety wspomnienia zasłoniły mi cały świat.
-Hej.. -wraz z cichym i hipnotyzującym głosem Jimina spotkałam się z jego delikatnym dotykiem w ramię. Odruchowo wzdrygnęłam się, a Jimin oparł brodę o mój bark. -W porządku? -zapytał całując moją nagą skórę. Spojrzałam w stronę piekarnika i sapnęłam ociężale.
-Właśnie spaliłam nasz obiad. -wyłączyłam piekarnik po czym zgięłam się w pół opierając łokciami o blat i zakryłam twarz w dłoniach.
Jimin stał tuż za mną i mogłam poczuć jak jego dłoń przejeżdża mi po plecach wzdłuż kręgosłupa.
-Za dużo od siebie wymagasz. -wiedziałam że mówi to tylko po to żeby mi nie robić przykrości w żaden sposób. Jęknęłam jakby cała energia właśnie ze mnie uleciała a chłopak przysunął się do mnie na tyle że jego zamek w spodniach idealnie wpasował się w moje leginsy. Jimin nagle westchnął głośno i opadł na moje plecy mocno przytulając.
-W sumie dobrze że spaliłaś obiad. -mruknął. -Chciałem cię zaprosić dzisiaj na naszą pierwszą oficjalną randkę do restauracji. -wybełkotał w moją koszulkę.
-Nie boisz się psychofanów albo stalkerów?
-Nie póki jestem z tobą. Poza tym nawet jeśli będą pisać że wyszedłem na randkę to się nie zgodzę.. powiem że byłem na cudownym obiedzie z najwspanialszą kobietą jaka stąpa po tej planecie. -oboje wyprostowaliśmy się do normalnej pozycji po czym Park złożył motyli pocałunek na moim czole.
-Mów mi więcej. -zaśmiałam się.
-Będzie tak... -przerwał by splątać nasze palce razem. -Ja pojadę do siebie wziąć prysznic, a ty w tym czasie ubierzesz coś innego niż te kuszące leginsy. -zaśmiał się jak nieśmiały nastolatek. -To jak? Zgoda?
-Zgooda. -chłopak musnął moje usta i zostawił mnie samą w domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro