Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48.

-Do poniedziałku! -pomachałam znajomym z pracy i od razu włożyłam słuchawki do uszu by nie musieć uczestniczyć w życiu przechodniów.

Stanęłam na światłach w oczekiwaniu na zielone, gdy po przeciwnej stronie zauważyłam dziwnie znajome rysy twarzy.
Pomimo zasłoniętych ust i kaptura mogłabym przysiąc, że stoi tam Jimin.

Nie myliłam się. Uniósł wzrok, a kiedy zobaczyłam jego podpuchnięte i sine oczy, cały świat się zatrzymał. Ucisk w klatce piersiowej był nie do zniesienia, jednak mimo wszystko starałam się utrzymać równy oddech.

Zielone.
Wraz z tłumem udałam się na drugą stronę jezdni. Gdy mijałam Parka, dopiero mnie zauważył.. albo się otrząsnął.

-Zaczekaj. -mężczyzna złapał mnie za nadgarstek. W głębi duszy chciałam żeby tak zrobił. Obróciłam się twarzą w jego stronę. Jimin zdjął kaptur, a zaraz po nim pozbył się również maseczki.

-Jimin oszalałeś?! -odruchowo rzuciłam się z rękoma na chłopaka by chociaż narzucić mu kaptur na głowę. -Zapominasz chyba kim jesteś i w jakim miejscu się znajdujesz. -odsunęłam się na bezpieczną odległość by piosenkarz nie widział jak bardzo trzęsę się przez niespodziewane spotkanie.

-Tak zapominam kim jestem, bo bez ciebie jestem nikim. -jego słaby i ochrypły głos o mało nie powalił mnie z nóg.

-Nie mów tak. -czułam jak moje serce zaczyna powoli przyspieszać więc wyrwałam nadgarstek z objęć Jimina.

-Proszę porozmawiajmy.. -zaczął iść równo ze mną. -Chociaż pięć minut. -zatrzymałam się w miejscu i ponownie spojrzałam na Parka.

-Nie wiem czy jestem gotowa na rozmowę.

-Nie dowiemy się póki nie spróbujemy. -dopiero teraz zauważyłam jak jego usta spierzchnięte były, a wiecznie zarumienione poliki stały się blade jak u jakiejś mistycznej postaci.

-No dobrze.. -uległam. -Chodź, jest dzisiaj chłodno to zrobię ci herbaty. -przełknęłam ślinę z trudem i ruszyłam z Jiminem obok do domu.

Po niecałych 10 minutach byliśmy pod drzwiami gdzie na wycieraczce leżała czerwona róża.
Czułam jak moje poliki robią się tego samego koloru co kwiat i nie patrząc na chłopaka, uniosłam z ziemi różyczkę i weszłam do domu.

Serce ściskało mi się w piersi kiedy próbowałam sobie uświadomić że Jimin jest w tym samym pomieszczeniu, a zapach jego perfum zaczyna wypełniać dom.

Przeszliśmy do kuchni i bez zbędnych słów zalałam gorącą wodą kubek z ulubioną herbatą chłopaka. Na domiar złego, moje ręce trzęsły się na tyle, że musiałam poparzyć się wrzątkiem.

-Cholera. -mruknęłam pod nosem i zacisnęłam dłoń by jakoś przeżyć ból. Tuż obok mnie znalazł się Jimin.

-Nadal taka ciapa z ciebie.. -mruknął jakby chciał się z tego śmiać, jednak chyba sytuacja mu na to nie pozwoliła.
Chłopak odkręcił w kranie letnią wodę i delikatnie złapał mój nadgarstek. Gdy nasza skóra się zetknęła przez moje ciało przeszedł jakby ciepły impuls powodujący że nogi miałam jak z waty.
Gdy woda uśmierzyła ból, Jimin bacznie oglądał moją dłoń czy nic gorszego się nie stało.

-Dziękuję. -mruknęłam speszona jak cholera. Obeszłam wyspę kuchenną po ręcznik żeby wytrzeć ręce.

-Milena ja... -wracając do miejsca gdzie znajdował się Jimin musiałam mieć akurat tak ułomne nogi, że potknęłam się na prostej drodze i wpadłam w objęcia chłopaka. Miałam wrażenie, że powietrze między naszą dwójką stało się na tyle ciężkie że z trudem wzięłam wdech ale za to z łatwością wypuściłam wszystko z płuc.
Jimin zapomniał języka w buzi i wpatrując się we mnie przejechał delikatnie dłonią po rysach mojej szczęki.
Myślałam że serce zaraz wyskoczy mi z piersi gdy poczułam jak dłoń Jimina wsuwa się pod moje włosy by spocząć na karku finalnie przysuwając nasze twarze bliżej siebie.
Oboje chyba już nie wytrzymaliśmy presji i..

Poczułam te same miękkie, jedwabiste, pełne usta na swoich. To było uczucie, którego mi brakowało. Oddałam pocałunek spragniona więcej. Dłoń chłopaka spoczęła na moich biodrach i przysunęła je do siebie. W tej chwili poddałam się Jiminowi.
Pieszczoty jakimi były pocałunki, były delikatne ale jednocześnie pełne bólu, pragnienia miłości, pożądania i tęsknoty. Gdy zabrakło nam tchu, z ledwością udało nam się odciągnąć od siebie. Zetknęliśmy się czołami i z zamkniętymi oczami cieszyliśmy się tą chwilą wsłuchując się w nierówny oddech drugiej osoby. Przejechałam opuszkami palców po torsie Jimina by upewnić się że to nie sen i faktycznie właśnie stoi przede mną. Uśmiechnęłam się pod nosem takim obrotem spraw, jednak Jimin nie tracił czasu na zbędne przerwy i unosząc moją brodę schował usta w mojej szyi. Motyle pocałunki i wilgotna ścieżka zdobiły moją skórę a przyspieszony dech tylko dodawał tej sytuacji napięcia.

Macie ten upragniony rozdział xDDDD nie ma za co hahah

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro