Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42

Jesteśmy Milenką
Ziuuuuuu

Leżeliśmy w łóżku i całą noc rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym co jakiś czas wzbogacając dialog o pocałunki. Jimin jest bardzo czułym i wrażliwym chłopakiem, co jeszcze bardziej umacnia mnie w przekonaniu że nie mogłam trafić lepiej..

-Bejb.. -mruknął zmęczony.

-Hm?

-Która godzina?

-Jest prawie 6.. -zaśmiałam się odkładając telefon na szafkę obok.

-Dobranoc w takim razie. -jęknął w poduszkę i przekręcił się na brzuch przez co w połowie leżał na mnie.

-Jimin! -śmiałam się i próbowałam złapać więcej powietrza by się nie udusić. -Jimin złaź ze mnie. -w odpowiedzi usłyszałam jego udawane chrapanie. -Ja nie żartuję, udusisz mnie.

-Aish.. a tak wygodnie mi było. -przekręcił się i objął moją talię ramieniem.

-Dobranoc Chim.

-Kocham cię. -wyszeptał i przyłożył twarz do mojego karku. Miałam wrażenie że na moje policzki wkradł się rumieniec.

————
Obudziło mnie ciche chrapanie. Otworzyłam oczy i od razu przyatakowały nie promienie słońca przedostające się przez okno. Obróciłam się i mogłam podziwiać moją śpiącą księżniczkę. Wyglądał tak uroczo kiedy spał..

*imagine że śpi tak, tylko na łóżku*

Wstałam po cichu i od razu zeszłam do kuchni by zrobić jakieś śniadanie. Postawiłam na jajecznicę i kawę. Wyjęłam niezbędne produkty i włączyłam cicho radyjko żeby rozbudzić się przy miłej muzyce.

Długo nie musiałam czekać, a czyjeś dłonie otuliły moje biodra i zaczęły kiwać moim ciałem w rytm.

-Wyspałeś się? -zapytałam z uśmiechem na ustach.

-Tak, tylko zdziwiłem się kiedy nie znalazłem mojej przytulanki rano. -złożył delikatnego całusa na moim odkrytym ramieniu. -Ktoś tu ma dobry humor od samego rana. -zauważył. -Ciekawe dlaczego? -zapytał sarkastycznie.

-Ja też nie wiem. -uśmiechnięta wzruszyłam ramionami i doprawiam ostatni raz jajecznicę.

-Ładnie pachnie. -chłopak mnie puścił i zajął miejsce przy stole.
Gdy wszystko było gotowe podsunęłam Jiminowi talerz pod nos i zrobiłam kawę.

-Smacznego. -powiedziałam chwytając do ręki widelec. Koreańczyk uśmiechnął się i zaczął powoli degustować śniadanie które mu zrobiłam.

-Wiesz... -przełknął zawartość buzi i uśmiechnął się naturalnie. -Mógłbym tak codziennie.. -zaczął kiwać głową i gapił się w stół jakby czegoś na nim szukał.

-To znaczy? -popiłam kawą.

-Budzić się, schodzić do kuchni i móc patrzeć jak przygotowujesz jedzenie które potem podajesz mi pod sam nosek. -zaczął się śmiać.

-Mhm może jeszcze frytki do tego. -zaśmiałam się. -Nie przyzwyczajaj się za bardzo. -dodałam a chłopak w pewnym sensie posmutniał.

-Ta.. -westchnął. -Nie mogę się do tego przyzwyczajać. -uśmiech z twarzy Jimina zniknął i znów skupił się na jedzeniu.
Zrobiło mi się głupio i jednocześnie nie wiedziałam o co mu konkretnie chodziło.
Złapałam dłoń Parka i posłałam mu uśmiech w ramach wsparcia.

-Jeśli chcesz, to mogę ci robić śniadania.. i tak pracujemy razem. -na moje słowa chłopak się zaśmiał.

-To nie to samo, ale miło że chcesz wcześniej wstać żeby robić mi śniadanka. -zaczął się śmiać na co strzeliłam mu w bicka.

-Oho, słyszę jakieś śmiechy w kuchni. -powolnym krokiem do pomieszczenia weszła moja babcia.

-Dzień dobry. -przywitaliśmy staruszkę, a ona się dziwnie uśmiechała.

-I jak wam nocka minęła? Spaliście coś? -zapytała patrząc to na mnie to na Jimina, jednak na chłopaka patrzyła bardziej wyczekująco odpowiedzi.

-Tak proszę pani, miło mi że mogłem zostać na noc. -Jimin skinął głową do kobiety a na jego twarz wkradł się rumieniec.
———————
*dwa miesiące później*
Ziuuuuuuuuuuuu

-Jhope! Do mnie ale już! Gdzie ten kretyn?! -biegałam po wszystkich pomieszczeniach szukając rapera by dokończyć to co zaczęłam.

-Chyba jest w pokoju 207. -skinęła do mnie jedna z pracownic. Udałam się do tej sali jednak tam zastałam tylko kolejnych pracowników którzy powiedzieli że Jhope wyszedł na chwile na zewnątrz.

-On mnie kiedyś wykończy psychicznie. -warknęłam pod nosem i od razu niczym torpeda wystrzeliłam do wyjścia. -Jho... no tu jesteś! Wszędzie cię szukałam. -podeszłam do rapera wyczekując odpowiedzi. -Czemu ostatnio tak uciekasz? To już nie pierwszy raz jak muszę pytać wszystkich gdzie cię poniosło. Stracę pracę jak będziesz mi tak uciekał. -zaśmiałam się.

-Wybacz.. -uśmiechnął się.

-Coś nie tak?

-Nie, wszystko okej tylko musiałem się przewietrzyć. -coś mi w nim nie pasowało. To nie był ten uśmiech Nadziejki który widziałam na początku naszej znajomości.

-Hoseok widzę. Nie jestem ślepa, co się dzieje?

-Myślę że nie powinnaś być moją wizażystką. -chłopak spuścił głowę.

-Co? A-ale dlaczego? Robię coś nie tak? Poprawię się! -nabrałam obronnej postawy ale Jhope nie wyglądał na zadowolonego. -Możesz mi wszystko powiedzieć Jhope, przyjaźnimy się, pamiętasz? -złapałam jego rękę i zmusiłam by spojrzał na mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro