40.
Po cudownej kolacji Jimin zabrał mnie na małą przejażdżkę.
-Jesteś pewien że wiesz gdzie jedziesz? -zapytałam rozglądając się po nieznanych mi ciemnych rejonach.
-Jasne, że wiem.
-Okej, to zapytam dla pewności.. masz działający telefon w razie gdybyśmy jednak mieli się zgubić? -chłopak zjechał mnie wzrokiem, a ja wybuchłam śmiechem przypominając sobie jak to wszystko się zaczęło.
Skręciliśmy samochodem wgłąb jakiegoś lasu. Nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy i co zaplanował sobie Jimin na ten wieczór więc niecierpliwie czekałam na dotarcie do miejsca docelowego.
Samochód zatrzymał się na totalnym pustkowiu.
-Jesteśmy na miejscu. -oznajmił uśmiechnięty Jimin. Wysiedliśmy z auta. Rozglądałam się dookoła i mogłam podziwiać panoramę Seulu, a gdy spojrzałam w górę, moim oczom ukazało się pięknie ozdobione gwiazdami niebo.
-Pięknie tu. -oznajmiłam i czułam jak Jimin popycha mnie na przód auta.
-Pięknie jest tam, gdzie jesteś ty. -powiedział z uśmiechem, a gdy usłyszał mój nerwowy śmiech złączył nas w czułym pocałunku i przechylił na maskę samochodu.
*wiem że wam tego brakowało*
Tej samej nocy
Ziuuuuuuuuuuuuuuu
-Cicho bądź bambusie.. -szepnęłam i pacnęłam Jimina torebką w głowę.
-To ty chodzisz jak King Kong w obcasie. -zjechał mnie wzrokiem i oboje próbowaliśmy śmiać sie jak najciszej.
-Babcia pewnie już śpi.
-Nie dziwota, skoro jest 2 w nocy. -Jimin schował telefon do kieszeni, a ja złapałam go za rękę by zaprowadzić do pokoju. Przechodziliśmy korytarzem i wtem usłyszałam charakterystyczne chrząknięcie.
-Ekhem... -nasza dwójka zastygła w miejscu, a wzrok skierowała w stronę salonu i zapalonej lampki przy fotelu. Chwilę później fotel odwrócił się w naszym kierunku i mogliśmy podziwiać moją babcię w swojej kiecce do spania.
-Ojej.. babcia nie śpi? -zapytałam jakby nic się nie stało.
-Dobry wieczór proszę pani. -Chim ukłonił się najniżej jak potrafił. Mogłam teraz podziwiać zawstydzonego Park Jimina.
-Dziecko drogie, wiesz która jest godzina?
-Oczywiście że wiem, ale byłam z Jiminem. Przecież nic mi nie grozi. -uśmiechnęłam się na myśl co ja wygaduję. Przecież to przez niego skończyłam w lesie bez telefonu i z bólem w krzyżu.
-Dobrze, więc Jimin, dziękuję ci że odwiozłeś moje kochane dziecko. -babcia skinęła głową w stronę chłopaka, a Chim wyglądał na zdezorientowanego... w sumie to ja też.
-Babciu, gniewasz się? -zapytałam. Przecież zawsze była nastawiona na obecność Jimina. Dlaczego miałaby go teraz wyrzucić z domu?
-Skąd ten pomysł moje dziecko? -wyglądała tak poważnie, że nie wiedziałam co myśleć.
Pokręciłam głową i zerknęłam na Parka.
-Dobranoc. -uśmiechnął się do mnie od ucha do ucha ale wiedziałam że wcale nie był zadowolony z faktu że babcia nie akceptuje jego obecności w nocy.
„Stare zwyczaje"...
-Milena do pokoju, a ty.. -wskazała na Jimina. -Musimy coś sobie wyjaśnić słońce zanim cię puszczę. -wymieniliśmy się spojrzeniami ale żadne z nas nie wiedziało jak wielki ochrzan Jimin dostanie.
Patrzymy jako Jimin
Ziuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
*mi tez tego brakowało xD*
Kobieta wskazała mi miejsce, na którym od razu usiadłem. Nie miałem najmniejszego zamiaru denerwować tej babci, bo domyślam się że jest zdolna do wielu rzeczy skoro ma taką wnuczkę... nie stop. Z wyrazu grzeczności nie utrzymywałem kontaktu wzrokowego i zamieniłem się w słuch. Muszę przyjąć na klatę jej krytykę jak prawdziwy mężczyzna.
Kobieta pochyliła się do mnie i zapytała.
-Robiliście już to? -nie wierzyłem w to co słyszę. Uniosłem wzrok i pełen zdumienia odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Słucham? -miałem nadzieję że się przesłyszałem.
-Pytam czy ty i moja wnuczka robiliście tiru riru.
-Em.. m-my.. to znaczy... -kobieta uniosła dłoń żebym przestał się jąkać. Zamknąłem więc usta i pewnie czerwony jak burak czekałem co ma do powiedzenia ta kobieta.
-Myślałam że moja wnuczka ci się podoba.
-A-ależ oczywiście że mi się podoba proszę pani.
-Skoro tak uważasz. -staruszka przybrała ton głosu jakby nie wierzyła w ani jedno moje słowo.
-Kocham ją.. po prostu.. nie będę wymagał od niej więcej niż sam mógłbym ofiarować.
-Co mógłbyś jej dać? -zapytała już ze spokojem i położyła dłoń na moim kolanie.
-Jakbym mógł to cały świat i jeszcze więcej. -uśmiechnąłem się na myśl radosnej Mileny. -Dzisiejsza kolacja, przejażdżka.. to i tak za mało. Ona zasługuje na więcej po tym co przeszła w życiu. -kobieta przyglądała mi się z uśmiechem i po chwili ciszy klepnęła mnie po ramieniu.
-Dobrze zatem.. Ja wychodzę, umówiłam się z sąsiadami na małą partyjkę w karty, zostawiam was samych sobie. -kobieta wstała i nałożyła na siebie długi sweter niczym płaszcz. -Przez waszą dwójkę straciłam kilka godzin hazardu z tymi prykami z osiedla. -zjechała mnie wzrokiem, a ja próbowałem się nie śmiać.
-Przepraszam, moja wina. -spuściłem głowę żeby kobietka nie widziała mojego uśmiechu.
-Już nie przepraszaj tylko idź do mojej wnuczki i wygrzmoć ją dobrze bo kobieta bez bolca dostaje pierdolca. -powiedziała po czym trzasnęła drzwiami z drugiej strony.
-Co się właśnie stało? -zapytałem siebie na głos. Ta kobieta jest niemożliwa... Zostawiła nam cały dom, tylko dlatego że myśli że do czegoś dojdzie między mną a Mileną.. ona planuje lepiej niż ja, ciekawe..
____
Joł wracam do was z rozdziałkiem xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro