27.
Dojechaliśmy pod sam dom. Powolnymi krokami udało mi się doprowadzić babcię do jej sypialni, która czekała na powrót kobiety odkąd ta wybudziła się z dziwacznej śpiączki.
Zaparzyłam babci jej ulubionych ziółek i wraz z Jiminem towarzyszyliśmy staruszce przy łóżku do momentu kiedy nie zasnęła.
Opuściliśmy jej sypialnię. Czułam jak mój organizm krzyczy z wycieńczenia że potrzebuje chociaż snu.
-Dosłownie padam. -potarłam dłonią czoło i powędrowałam do kuchni zaparzyć kawy.
-Wszystko w porządku? -Jimin oparł się o blat stołu.
-Jasne, czemu pytasz?
-Bo nie odzywałaś się od tygodnia.. i nie wyglądasz najlepiej..
-Wybacz.. jakoś nie miałam czasu przez tą całą sprawę z babcią.. -nie powiem ci przecież baranie że cię kocham.......... PF! Starałam się nie zwracać uwagi na chłopaka, lecz ten złapał moje dłonie. -Co ty robisz przepraszam bardzo?
-Milena.. widziałaś się w lustrze? -jego głos był przepełniony troską. Znałam już ten ton. -Schudłaś i to nie kilogram. Kiedy jadłaś jakiś pełen posiłek? -w sumie przez ciągłe siedzenie w szpitalu zjadałam może z jedną bułkę dziennie. Stres zapychał mi żołądek. -Ręce ci się trzęsą z osłabienia. -odstawił za mnie kubek na stół i schował moje dłonie w swoich, ciepłych i miękkich.
-Jimin ja..
-Milena musisz o siebie dbać. Wiesz jak się martwiłem kiedy nie miałem z tobą kontaktu? -widząc jego wzrok jedyne co mogłam zrobić to zacisnąć usta w cienką linię i przytakiwać głową. Jimin przytulił mnie i zaczął kiwać nami na boki. Znów mogłam zatopić się w jego cieple i uzależniających perfumach. -Już wszystko dobrze. Obiecaj mi, że znowu zaczniesz jeść i wróci moja dawna Milena, okej? -odsunął mnie na normalną odległość. -Przysięgasz?
-Okej..-wzruszyłam ramionami.
-Ale na mały palec. -wystawił małego paluszka i lekko się uśmiechnął czekając na mój ruch.
-Na mały palec. -splotłam nasze palce i odwzajemniłam uśmiech. Jimin widząc to, wykorzystał moment i zaczął mnie łaskotać. Staraliśmy się być cicho żeby nie zbudzić chorej staruszki. Przyznam szczerze, że bliskość tego chłopaka znów zachęciła mnie do życia.
Jimin obrócił mnie plecami do siebie i zblokował w uścisku jedną ręką wciąż powodując łaskotki.
-Jimin przestań. -prosiłam zaciskając zęby. Chłopak trochę mocniej docisnął mnie do siebie (motylki w brzusiu ^^) i wyszeptał mi do ucha..
-Jak przyznasz w końcu, że jestem twoim superbohaterem.
-Chyba śnisz bambusie.
-Jeszcze to przyznasz. -chwilę rywalizowaliśmy i ostatecznie w tych zapasach zawarliśmy rozejm.
Wiedziałam, że Jimin niedługo powinien się zbierać, więc zaryzykowałam by zrobić mu test jak bardzo mu na mnie zależy. Oczywiście nie zapytam go o to wprost, bo to byłoby zbyt ryzykowne...
-Jimin.. może zamówimy pizzę?
-Teraz?
-Tak w formie podziękowania za pomoc.. a przy okazji będziesz mógł przypilnować mnie przy jedzeniu abym cokolwiek dzisiaj zjadła. -okręciłam się na pięcie i czekałam co zrobi Jimin.
-Jaką chcesz? -niespełna godzinę później siedzieliśmy w salonie zajadając się pizzą i oglądając jakieś dramy które akurat były emitowane.
Z zawziętego oglądania wyrwał mnie śmiech Jimina.
-Co jest? -zapytałam.
-Jesz jak dziecko. -zaczęłam wycierać policzek poirytowana tą uwagą. -Czekaj. -chłopak zabrał moją rękę i dłonią przejechał w okolicy mojej dolnej wargi. Patrzyłam na niego jak zaczarowana. Jimin był skupiony tylko na jednym punkcie. Patrzył na moje usta. Miałam wrażenie, że Jimin słyszy jak serce mi uderza z prędkością porównywalną do prędkości światła. Czułam jak moje wszystkie mięśnie napinają się będąc gotowe na wszelkie zakończenia tej chwili.
Chłopak zamrugał kilka razy, po czym uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce. Nie mogłam uwierzyć, że do niczego ostatecznie nie doszło. Opadłam bezradnie na oparcie kanapy i straciłam ochotę nawet na pizzę.
-Wszystko w porządku?
-Tak. -warknęłam chociaż byłam bardziej smutna niż zła. Jimin usiadł bliżej mnie i przytulił do siebie.
-Co się dzieje, niunia~. -głaskał mi ramię.
-Nic Jimin.
-Wiem że martwisz się o babcię, ale ja martwię się o ciebie. -skierowałam głowę w kierunku chłopaka. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz wystrzeli przez to jak blisko Jimina się znajdowałam.
-Nie masz o co się martwić Chim. -chłopak się uśmiechnął.
-Znowu mówisz do mnie Chim. -jego uwaga mnie trochę rozbawiła. -Wiesz, że lepiej ci z uśmiechem?
-Przestań. -klepnęłam go w ramię bo czułam pojawiające się rumieńce na policzkach i znów zaczęliśmy droczyć się na kanapie. Zaczęliśmy się chichrać i spojrzeliśmy sobie w oczy. Wtedy właśnie to się stało...
————————————
podoba się? 😏😏😏
HAAA MYŚLAŁYŚCIE ŻE TO KONIEC?? Nie no macie dalej bo mnie rozszarpiecie.
———————————————
Jimin pochylił się nade mną i pocałował.
Zrobił to tal doskonale. Jego miękkie wargi przylegały do moich, a ja zesztywniałam zdezorientowana zaistniałą sytuacją. Chciałam aby ta chwila nie miała końca, jednak z braku mojej reakcji Jimin zaczął się odsuwać. Wyrwał mnie tym z transu i oddałam pocałunek. Objęłam szyję chłopaka i przyciągnęłam go z powrotem.
Właśnie tego w tym momencie potrzebowałam.
————————
I takim miłym akcentem kończymy ten rozdzialik 😇😇
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro