26.
Minął już równo tydzień odkąd nie rozmawiam z Jiminem. Strasznie mi z tym źle, bo jednak kocham tego głupola. Myślałam że jak odetnę się od niego to będzie mi łatwiej i nie będzie aż tak bolało...
Weszłam do sali w której leżała moja babcia. Całe szczęście już od trzech dni jest przytomna. Uśmiech na twarzy tej osoby ogrzewał moje zranione serduszko.
-Dzień dobry babciu. -podeszłam do jej łóżka i zajęłam krzesło.
-Witaj kochanie. -jej głos był już o wiele lepszy niż po przebudzeniu.
-Lekarze mówili kiedy będziesz mogła wrócić do domu?
-Już niedługo skarbie. Mów co u ciebie. Ja jestem już stara i nic ciekawego się u mnie już nie wydarzy. -zażartowała i złapała moją dłoń.
-Babciaa nie mów tak. -zauważyłam że na jej stoliku pojawił się mały kwiatek.
-Jimin u mnie był. -spoważniała. -Wiesz co słońce, myślę że powinniście porozmawiać.
-I co ja mam mu niby powiedzieć?
-Prawdę. -jej spojrzenie dosłownie zaglądało do mojej głowy. Odwróciłam wzrok.
-To nie jest takie łatwe jakby się zdawało. -mruknęłam.
-Wydaje mi się że jesteś w błędzie kochana. -jej głos znów był pełen miłości i radości. Kobieta pogłaskała mnie po głowie swoją jeszcze nie w pełni sprawną dłonią.
-O dzień dobry. -w sali pojawił się lekarz opiekujący się babcią. Podszedł bliżej i złapał nadgarstek staruszki. -Mamy dobre wieści. Dzisiaj będzie mogła pani wrócić do domu.
-To świetnie! -moja radość była nie do opisania. Dom bez babci wydawał się być pusty i chłodny. Mam ważenie że ten dom nie istnieje bez jej obecności. -Kiedy wypis?
-Dzisiaj w godzinach popołudniowych damy pani wypis. Jeszcze tylko zrobię badania kontrolne i wypuścimy do domu. -chwile później lekarz zniknął z sali.
-Milenko..
-Tak babciu?
-Jest coś o czym musisz wiedzieć.
-Słucham. -kobieta była bardzo poważna w tej chwili. Złapałam ją za rękę w geście wsparcia.
-Nie dam rady samodzielnie się poruszać. Tutaj, teraz jak i w domu później..
-Tak, lekarz wspominał o tym..
-Będę potrzebowała stałej opieki. Dlatego nie będę miała ci za złe jeśli oddasz mnie do domu spokojnej starości.
-Że co proszę?? BABCIU! Czy ty nie majaczysz przez przypadek?! W życiu nie oddam cię do żadnego domu opieki. Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć?? Mam dzwonić po lekarza żeby jeszcze raz babci głowę przebadali?? -zdenerwowałam się na babcie, ale ona wydawała się być szczęśliwa.
**
Musiałam opuścić salę żeby wykonano ostatnie badania staruszki. Teraz pojawił się inny problem.. jak przetransportować babcię do domu? Wyjęłam telefon i już miałam nacisnąć numer do JHopa.. jednak strasznie tęsknie za Jiminem. Nie. Powinnam się odciąć od niego skoro powoduje u mnie ból.. jednak skąd mogę wiedzieć czy zauroczenie mi przeszło jeśli nie mam kontaktu z jego czynnikiem?
-Halo? Milena?
-Hej Jimin.. słuchaj.. masz może czas wolny?
-Zaraz będziemy się zbierać do domu. Czemu pytasz?
-Bo wiesz.. chodzi o babcię. Ma problemy z chodzeniem a ja nie mam jak jej przetransportować do domu.
-Rozumiem. Daj mi.. 20 minut i podjadę pod szpital. -oho, pewnie potrzebuje czasu żeby wrócić od tej swojej lali.. już ja znam takich gamoni.
-Dziękuje.. -bąknęłam pod nosem.
-Do zobaczenia. -powiedział to z takim entuzjazmem, że nie zauważyłam kiedy się rozłączył.
Schowałam telefon do kieszeni i gdy lekarz wyszedł z sali, zakasałam rękawy by pomóc staruszce wyjść z pomieszczenia. Okazało się, że pielęgniarka prowadzi kobietę na wózku. Moje ambicje na ćwiczenie bicków znów sięgnęły zera. Przejęłam wózek od pielęgniarki i poprowadziłam go na zewnątrz budynku szpitalnego.
-Na co czekamy? -zapytała.
-Na Jimina babciu. -odpowiedziałam przyciszonym głosem. Kobieta wyraźnie była zadowolona z mojej decyzji.
-Ah, brakowało mi tego słońca. -staruszka zaciągnęła się zapachem świeżego powietrza. No cóż.. świeżego dopóki Jimin nie podjechał autem.
-Dzień dobry pani. -ukłonił się jak zawsze w swoim nieskazitelnym byciu.
-Witaj kochaniutki witaj.
-Miło panią widzieć już poza murami szpitalnymi.
-Oh, nawet nie wiesz jak się cieszę, że opuszczam to miejsce.
-Ekhem... -musiałam jakoś przerwać im tą pogawędkę. -Jimin pomóż mi. -udało nam się taktycznie usadowić staruszkę w aucie. Wszystko było w porządku dopóki nie utrzymywałam z nim kontaktu wzrokowego. Gdy już do tego doszło, miałam ochotę rzucić mu się na szyję i płakać żeby nie zostawiał mnie samej.
Odstawiłam wózek do rejestracji i wróciłam do auta. Dziwnie było siedzieć znów tuż obok niego.
-Jiminku, ale zostaniesz na herbatę, prawda? Dawno nie było okazji.
-Babciu...! -wiedziałam, że ta kobieta znowu zacznie swoje... AISH mogłam jej nic nie mówić.
-Z panią zawsze chętnie. Oczywiście jeżeli Milena nie ma nic przeciwko. -znowu to samo. Popatrzył na mnie.
-Pf. Jak chcecie. To wasza randka. -powiedziałam jakby mi wcale nie zależało na tym żeby Jimin został. Może zostać nawet na noc. Byleby nie szedł spać do tej dziewczyny dla której napisał aż piosenkę....
-Oj no nie bądź taka zazdrosna no. -Jimin położył dłoń na moim kolanie, a ja patrzyłam na tą sytuację jak wryta. -Przecież z tobą też wypiję małe co nie co. -puścił oczko w moją stronę i zabrał dłoń na kierownicę.
————————————————
😏😏😏😏😏😏😏
Do następnego ❤️😏😏
godz. dodania: 03:38 ➡️ nie sprawdziłam ilości błędów, za które strasznie przepraszam ale spieszyło mi się z dodaniem tego xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro