24.
-Babciu.. muszę z tobą porozmawiać. Wiem że teraz mi nie odpowiesz na moje pytania, ale jeśli mnie słyszysz to pewnie obgadamy całą sprawę przy herbacie w domu. -uśmiechnęłam się w jej stronę, jednak nie uzyskałam żadnej reakcji. -Z pewnością kochałaś dziadka.. nie wyobrażam sobie uczucia jakie ci towarzyszyło przy jego odejściu. Nie wiem jak to jest, bo nigdy nie straciłam nikogo bliskiego.. -w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. -Ale jeśli to uczucie jest podobne do tego co nieudana miłość to ja nie chcę znać tego uczucia. -siorbnęłam nosem. -Wyobraź sobie, że ten cały Jimin to jednak nie jest takim złotym chłopczykiem jak myślałaś... był u mnie..to znaczy.. pierw myślałam że Jimin faktycznie jest tylko kolegą, ale z czasem zaczęłam wątpić w swoje uczucia. Stał się... mniej irytujący, a jego odwiedziny w naszym domu zaczęły mnie nawet cieszyć...-zaczęłam głaskać dłoń babci. -Przyznaję się. Zakochałam się w tym gamoniu co nie tankuje samochodu. -zaśmiałam się i siorbnęłam nosem po raz kolejny. Gdy wytarłam łzę spływającą po policzku mówiłam dalej. -Jimin jest zabawny, pomocny.. przystojny.. -spuściłam głowę. -Ale niedostępny babciu. Powiedział dzisiaj że czuje coś do jakiejś dziewczyny. Nie mam pojęcia o kim on mówił, nie chciał mi powiedzieć. Po tym wszystkim zostawił mnie i wyszedł.. -ścisnęłam dłoń leżącej kobiety. -Tak bardzo chciałabym się teraz do ciebie przytulić babciu. Nie zostawiaj mnie samej. Nie teraz. Tak bardzo potrzebuje z tobą rozmawiać. Zostałaś mi tylko ty. Nie chcę stracić teraz ciebie. -zacisnęłam oczy, z których poleciał strumień łez i schowałam twarz w pościeli na łóżku. Leżałam tak dławiąc się swoimi łzami. Chciałam wypłakać się przy kimś, a miałam teraz tylko ją. Tylko tą staruszkę.
Moja dłoń drgnęła. Uniosłam szybko głowę żeby zobaczyć co było czynnikiem tego odczucia i wtedy zauważyłam dłoń babci, która lekko próbowała ścisnąć moją, a z jej oka poleciała drobna łza. Zerwałam się z krzesła na równe nogi i pochyliłam się nad łóżkiem.
-Babciu! Babciu jestem! Spokojnie.. jestem z tobą. -głaskałam jej głowę czekając aż otworzy oczy lub zrobi cokolwiek innego.
Usłyszałam trzask otwieranych drzwi.
-Oh, panienka już nie śpi? -do sali wszedł lekarz. Popatrzyłam na niego jak na idiotę, bo przecież dopiero co zaczęła się cisza nocna. Wtedy zauważyłam zegarek na ścianie, który wskazywał 7 nad ranem. Przesiedziałam tu całą noc czekając aż babcia otworzy oczy. -Wszystko w porządku? -zapytał stając obok mnie. Pokiwałam mu głową twierdząco bo nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. -Widzę, że bardzo chcesz być przy pani Lee i czuwać nad nią. -uśmiechnął się patrząc na kobietę. -To dobrze, że chociaż na stare lata znalazła swojego anioła stróża. -skierował się w moją stronę. -Coś się zmieniło odkąd tu siedzisz?
-Ym.. T-tak.. Tak! Babcia lekko ścisnęła moją dłoń. Myślałam że się obudzi więc czekałam tu.. -urwałam w tym momencie zdanie, a lekarz chwycił nadgarstek staruszki.
-Musiała doznać chwilowego skurczu mięśni. Stąd chwyt, który poczułaś.
-A-ale z jej oka poleciała łza.
-Łza? -patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem.
-Przysięgam panu. Siedziałam tu całą noc i obserwowałam stan mojej babci. Proszę mi uwierzyć. -mężczyzna chyba nie tego się spodziewał, bo nabrał trochę więcej powagi i zaczął od nowa sprawdzać jakieś ustrojstwa przypięte do babci.
-Ma panienka rację. Jej stan się nieco poprawił. -wertował jakieś kartki. -Ale to nie oznacza, że szybko wróci do domu.
-Rozumiem.. -po porze śniadaniowej miałam ostatnie oględziny i dostałam wypis do domu. Na pożegnanie obiecałam babci, że będę ją odwiedzać tak często jak tylko będzie to możliwe. Spakowałam wszystkie prezenty od chłopców i chwyciłam telefon by podzielić się wszystkimi nowinkami jednak.. zrezygnowałam z tego pomysłu na wspomnienie Jimina mówiącego o jakiejś dziewczynie. Zadzwoniłam tylko na numer Taehyunga mając nadzieję na rozmowę z kimś kto mnie zrozumie lepiej niż Jimin i pocieszy kiedy będę smutna. Jak za starych czasów.
Jeden sygnał..
Drugi..
-Halo?
-Hej Taehyung.. dostałam właśnie wypis ze szpitala.
-To świetnie! Powiem Jiminowi żeby po ciebie przyjechał. Zrobimy niezły obiad z tej okazji. -jego głos przepełniony był radością.
-Dziękuje Tae, ale jestem strasznie zmęczona. Miałam ciężką noc i chciałabym pobyć w domu.
-Rozumiem..
-Masz możliwość żeby podwieźć mnie do domu?
-...Dlaczego nie dzwonisz do Jimina?
-Aish.. -muszę coś wymyślić. -Był u mnie wczoraj wystarczająco długo. Nie chcę go zadręczać swoim towarzystwem. -w sumie była w tym nuta prawdy, bo miałam wrażenie że teraz będę ciężarem w tej znajomości.
-Jasne, daj mi chwile. -rozłączył się, a ja zajęłam ławkę na placu szpitalnym. Świeciło przyjemne dla skóry słońce. Promienie muskały moją skórę wyraźnie ją ogrzewając, a zapach świeżego powietrza napełnił moje płuca do granic możliwości.
**
Podjechał znany mi samochód. Ochoczo podeszłam do auta i zauważyłam że sylwetka kierowcy nie zgadza się z tą która należy do Kima.
-Hej, wsiadaj.
-Hoseok? -trochę zawiedziona, zajęłam miejsce obok kierowcy.
-V mówił że miał po ciebie przyjechać, jednak coś mu wypadło. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko że to ja cię odwożę.
-Nie, spoko. -przynajmniej on nie jest Jiminem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro