Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24.

-Babciu.. muszę z tobą porozmawiać. Wiem że teraz mi nie odpowiesz na moje pytania, ale jeśli mnie słyszysz to pewnie obgadamy całą sprawę przy herbacie w domu. -uśmiechnęłam się w jej stronę, jednak nie uzyskałam żadnej reakcji. -Z pewnością kochałaś dziadka.. nie wyobrażam sobie uczucia jakie ci towarzyszyło przy jego odejściu. Nie wiem jak to jest, bo nigdy nie straciłam nikogo bliskiego.. -w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. -Ale jeśli to uczucie jest podobne do tego co nieudana miłość to ja nie chcę znać tego uczucia. -siorbnęłam nosem. -Wyobraź sobie, że ten cały Jimin to jednak nie jest takim złotym chłopczykiem jak myślałaś... był u mnie..to znaczy.. pierw myślałam że Jimin faktycznie jest tylko kolegą, ale z czasem zaczęłam wątpić w swoje uczucia. Stał się... mniej irytujący, a jego odwiedziny w naszym domu zaczęły mnie nawet cieszyć...-zaczęłam głaskać dłoń babci. -Przyznaję się. Zakochałam się w tym gamoniu co nie tankuje samochodu. -zaśmiałam się i siorbnęłam nosem po raz kolejny. Gdy wytarłam łzę spływającą po policzku mówiłam dalej. -Jimin jest zabawny, pomocny.. przystojny.. -spuściłam głowę. -Ale niedostępny babciu. Powiedział dzisiaj że czuje coś do jakiejś dziewczyny. Nie mam pojęcia o kim on mówił, nie chciał mi powiedzieć. Po tym wszystkim zostawił mnie i wyszedł.. -ścisnęłam dłoń leżącej kobiety. -Tak bardzo chciałabym się teraz do ciebie przytulić babciu. Nie zostawiaj mnie samej. Nie teraz. Tak bardzo potrzebuje z tobą rozmawiać. Zostałaś mi tylko ty. Nie chcę stracić teraz ciebie. -zacisnęłam oczy, z których poleciał strumień łez i schowałam twarz w pościeli na łóżku. Leżałam tak dławiąc się swoimi łzami. Chciałam wypłakać się przy kimś, a miałam teraz tylko ją. Tylko tą staruszkę.

Moja dłoń drgnęła. Uniosłam szybko głowę żeby zobaczyć co było czynnikiem tego odczucia i wtedy zauważyłam dłoń babci, która lekko próbowała ścisnąć moją, a z jej oka poleciała drobna łza. Zerwałam się z krzesła na równe nogi i pochyliłam się nad łóżkiem.

-Babciu! Babciu jestem! Spokojnie.. jestem z tobą. -głaskałam jej głowę czekając aż otworzy oczy lub zrobi cokolwiek innego.

Usłyszałam trzask otwieranych drzwi.

-Oh, panienka już nie śpi? -do sali wszedł lekarz. Popatrzyłam na niego jak na idiotę, bo przecież dopiero co zaczęła się cisza nocna. Wtedy zauważyłam zegarek na ścianie, który wskazywał 7 nad ranem. Przesiedziałam tu całą noc czekając aż babcia otworzy oczy. -Wszystko w porządku? -zapytał stając obok mnie. Pokiwałam mu głową twierdząco bo nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. -Widzę, że bardzo chcesz być przy pani Lee i czuwać nad nią. -uśmiechnął się patrząc na kobietę. -To dobrze, że chociaż na stare lata znalazła swojego anioła stróża. -skierował się w moją stronę. -Coś się zmieniło odkąd tu siedzisz?

-Ym.. T-tak.. Tak! Babcia lekko ścisnęła moją dłoń. Myślałam że się obudzi więc czekałam tu.. -urwałam w tym momencie zdanie, a lekarz chwycił nadgarstek staruszki.

-Musiała doznać chwilowego skurczu mięśni. Stąd chwyt, który poczułaś.

-A-ale z jej oka poleciała łza.

-Łza? -patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem.

-Przysięgam panu. Siedziałam tu całą noc i obserwowałam stan mojej babci. Proszę mi uwierzyć. -mężczyzna chyba nie tego się spodziewał, bo nabrał trochę więcej powagi i zaczął od nowa sprawdzać jakieś ustrojstwa przypięte do babci.

-Ma panienka rację. Jej stan się nieco poprawił. -wertował jakieś kartki. -Ale to nie oznacza, że szybko wróci do domu.

-Rozumiem.. -po porze śniadaniowej miałam ostatnie oględziny i dostałam wypis do domu. Na pożegnanie obiecałam babci, że będę ją odwiedzać tak często jak tylko będzie to możliwe. Spakowałam wszystkie prezenty od chłopców i chwyciłam telefon by podzielić się wszystkimi nowinkami jednak.. zrezygnowałam z tego pomysłu na wspomnienie Jimina mówiącego o jakiejś dziewczynie. Zadzwoniłam tylko na numer Taehyunga mając nadzieję na rozmowę z kimś kto mnie zrozumie lepiej niż Jimin i pocieszy kiedy będę smutna. Jak za starych czasów.

Jeden sygnał..
Drugi..

-Halo?

-Hej Taehyung.. dostałam właśnie wypis ze szpitala.

-To świetnie! Powiem Jiminowi żeby po ciebie przyjechał. Zrobimy niezły obiad z tej okazji. -jego głos przepełniony był radością.

-Dziękuje Tae, ale jestem strasznie zmęczona. Miałam ciężką noc i chciałabym pobyć w domu.

-Rozumiem..

-Masz możliwość żeby podwieźć mnie do domu?

-...Dlaczego nie dzwonisz do Jimina?

-Aish.. -muszę coś wymyślić. -Był u mnie wczoraj wystarczająco długo. Nie chcę go zadręczać swoim towarzystwem. -w sumie była w tym nuta prawdy, bo miałam wrażenie że teraz będę ciężarem w tej znajomości.

-Jasne, daj mi chwile. -rozłączył się, a ja zajęłam ławkę na placu szpitalnym. Świeciło przyjemne dla skóry słońce. Promienie muskały moją skórę wyraźnie ją ogrzewając, a zapach świeżego powietrza napełnił moje płuca do granic możliwości.

**

Podjechał znany mi samochód. Ochoczo podeszłam do auta i zauważyłam że sylwetka kierowcy nie zgadza się z tą która należy do Kima.

-Hej, wsiadaj.

-Hoseok? -trochę zawiedziona, zajęłam miejsce obok kierowcy.

-V mówił że miał po ciebie przyjechać, jednak coś mu wypadło. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko że to ja cię odwożę.

-Nie, spoko. -przynajmniej on nie jest Jiminem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro