18.
-Pod sam dom madame. -Jimin zatrzymał pojazd przed bramką do mojego domu.
-Dzięki... em.. bluzkę ci wypiorę i oddam przy najbliższej okazji. -wskazałam na ciuch chłopaka, który miałam na sobie.
-Daj spokój, zostaw ją sobie..
-Jimin...
-Mówię, poważnie. Mam wiele takich bluzek, a ta ci pasuje bardziej niż mi. -uśmiechnął się delikatnie i ukradkiem zeskanował mnie od góry do dołu. Przeszły mnie ciarki, więc opuściłam pojazd chłopaka i zbliżając się do drzwi ostatni raz pomachałam w stronę Jimina. Kiedy odjechał rozejrzałam się czy przez nocny wiatr nic nie zostało uszkodzone po czym weszłam do domu.
-Dzień dobry! -krzyknęłam by było mnie słychać w każdym pomieszczeniu. Odłożyłam swoje rzeczy i udając się do kuchni spotkałam babcię.
-Siadaj dziecko. -wskazała mi miejsce przy stole gdzie czekały na mnie ciastka i herbata. -Opowiadaj jak tam impreza się udała?
-N-no wiesz babciu..
-Oo widzę że chyba poszło lepiej niż się spodziewałam. -wskazała na koszulkę z imieniem Jimina. -Pierw myślałam że wrócisz jednak na noc, ale chyba poszło mu lepiej niż przypuszczałam. -zaczęła się śmiać a ja na myśl naszych tańców, klapsów i zapasów łóżkowych zaczęłam się czerwienić.
**
Dni mijały, a ja wciąż nie znalazłam żadnego zajęcia, pracy ani znajomych.. nie licząc oczywiście całego BTS. Jimin stał się czymś normalnym w naszym domu. Babcia uwielbiała kiedy przychodził, a ja nie miałam serca go wyganiać kiedy tak starsza kobieta wyczekiwała zwykle w oknach kiedy przyjedzie i opowie coś ciekawego o swoim życiu. Z czasem zaczęłam bardziej tolerować jego głupie uśmieszki czy spojrzenia. Gdy zaczęłam poznawać go bliżej coś się zmieniło... staliśmy się przyjaciółmi, można by powiedzieć że nawet papużki nierozłączki.
Podczas tych rozmów z babcią dowiedziałam się bardzo dużo o Jiminie. On też przechodził przez problemy względem swojej wagi. Zdarzało mu się nie jeść całymi dniami popadając w choroby. Okazało się że ten Jimin którego poznałam na obozie był zwyczajną reakcją na własne problemy.
-Milenko stawiaj wodę na herbatę! -z czytania książki wyrwał mnie głos kochanej staruszki.
-Czyżby Jimin przyjechał?
-Tak, tak. Przyjechał. -zaznaczyłam stronę na której skończyłam czytać i pomogłam babci dostać się do drzwi. Widziałam że z każdym dniem jej stan zdrowia się pogarsza ale nie miałam najmniejszej ochoty uzmysławiać sobie że może być gorzej.
Zostawiłam staruszkę przy wejściu by otworzyła Jiminowi a sama w podskokach poleciałam do kuchni by zaparzyć babci herbaty.
Postawiłam czajnik na swoim miejscu i doszły mnie odgłosy otwieranych drzwi i radosny głos babci.
-Dzień dobry kochaniutki.
-Dzień dobry pani. Oh, z każdym dniem wyglada pani coraz piękniej jak tu przyjeżdżam. -wyjrzałam na korytarz. Jimin wręczył babci kwiatka i ucałował ją w policzek.
-Nie mów tak głośno skarbie, bo Milenka nam się zazdrosna zrobi. -zalotnie przejechała mu po ramieniu, a chłopak podał staruszce rękę by pomóc jej przejść do kuchni.
-Wszystko słyszę i spokojnie, nie jestem zazdrosna o wasz uroczy związek. -wróciłam do stania przed kuchenką i udawałam że jestem strasznie zajęta.
-Czyżby? -do mojego ucha z bardzo małej odległości dotarł głos Jimina. Chłopak właśnie wprowadził babcię do kuchni i „przypadkiem" tracił mnie dłonią w pośladek. Oczywiście miałam ochotę zwrócić mu uwagę jak na mnie przystało, ale dziwne uczucie pełności w brzuchu i odrętwienie nóg mi na to nie pozwoliło.
-Co się dzieje.. -mruknęłam sama do siebie próbując wytłumaczyć sobie że to napewno nie było wywołane przez Jimina.
-Jiminku pomóż Milenie. Kochana jest dzisiaj na nogach od samego rana.
-Babciu..
-Milena spokojnie. -Jimin stanął przy szafce gdzie trzymane są wszystkie kubki. Obserwowałam jego czynności. Chłopak spojrzał w górę i wybrał nasze ulubione kubki do kawy oraz sentymentalną filiżankę staruszki. Nie mogłam oderwać wzroku od jego idealnie wyrzeźbionej szczęki, a szyja aż prosiła się o wtulenie się w nią.... -Milena..-jego głos wyrwał mnie z transu.
-Hm? Co?
-Wszystko w porządku? -uśmiechał się ale widziałam troskę w oczach chłopaka. Pokręciłam głową na boki.
-Tak... to tylko.. chyba się przeziębiłam ostatnio i jestem trochę zmęczona. -oparłam się o blat kuchenny i spuściłam wzrok rozpoczynając swoją grę aktorską.
-Może idź się połóż..
-Nie.. nie. Jest okej. -uniosłam wzrok i wyciągnęłam ręce po szkło które trzymał Park. Gdy nasze dłonie znów się o siebie otarły miałam wrażenie, że po plecach spływa mi zimny pot. Zamknęłam na moment oczy i próbowałam sobie wmówić że faktycznie jestem chora i mam jakieś halucynacje.. przecież Jimin to mój przyjaciel. Nie mogłabym się w nim.. NIEEE nie nie.. z pewnością to nie to. -Jak ja mogłam o tym w ogóle pomyśleć??
-Pomyśleć o czym? -zapytał. Czyżbym myślała na głos?
-Em.. w s-sumie już nieważne. Takie tam przemyślenia. -machnęłam ręką żeby dał sobie spokój.
-Uroczo razem wyglądacie. -wtrąciła się babcia.
-Dziękujemy. -Jimin trochę się zawstydził ale oboje już przywyknęliśmy, że babcia traktuje nas albo jak rodzeństwo albo jak parę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro