12.
Wypuściłam powietrze ustami i wymieniłam się spojrzeniem z Jiminem.
-No co tak stoisz? Jeśli babcia cię zaprasza to nie wypada odmawiać starszej. -wpuściłam chłopaka do domu i udaliśmy się do kuchni by zaparzyć herbaty. Babci najwyraźniej odpowiadało towarzystwo naszej dwójki więc starałam się nie psuć tej chwili radości.
-Jimin mógłbyś podać mi tą filiżankę? -wskazałam na porcelanę z której zwykle babcia pija swoje zioła.
-Jasne. -chwile później otrzymałam pożądaną rzecz, jednakże.. coś było inaczej. Kiedy Jimin podawał mi naczynie, jego opuszki palców zetknęły się z moją skórą i miałam wrażenie jakby w moim podbrzuszu napęczniał balon, a po karku przeszedł chłodny dreszcz. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Powoli zabrałam porcelanę z rąk chłopaka i starałam się nie okazywać żadnych emocji na twarzy więc ze spuszczoną głową zalałam filiżankę wrzątkiem. Obróciłam się ale babcia gdzieś zniknęła.
-Gdzie jest moja babcia? -zapytałam Jimina jednak i on był zaskoczony jej zniknięciem. Chwilę później babcia stała w korytarzu i poprosiła mnie o pomoc.
-Chodź tutaj. -znalazłyśmy się w pokoju, do którego jeszcze nie miałam okazji wchodzić. -Mogłabyś sprawdzić czy gdzieś na podłodze czy pod łóżkiem nie leży mój naszyjnik z serduszkiem? Wiem że ostatnio tutaj z nim byłam.
-Teraz?
-Tak. Nie potrafię się z nim rozstać, a strasznie bolą mnie ręce i trudno mi się schylać. Mogłabyś go dla mnie znaleźć? -zgodziłam się i zabrałam się do poszukiwań łańcuszka. Zajrzałam przy szafce nocnej i pod łóżkiem jednak i tam go nie było.
-Babciu nie ma go... tu.. -teraz przede mną stał Jimin. -Co ty tu robisz? -wstałam z podłogi.
-Twoja babcia mówiła że potrzebujesz pomocy.
-Wcale nie..? To ona chciała żebym jej pomogła. -nieporozumienie na naszych twarzach dało mi do myślenia.. czy ta kobieta próbuje nas do siebie zbliżyć?? CO TO TO NIE BABCIU. Parsknęłam śmiechem i potarłam się po czole, a Jimin mi się tylko przyglądał. -Dobra, nieważne.. wracajmy do kuchni. -tak też zrobiliśmy. Po wypiciu naparu Jimin opuścił nasz dom, a ja mogłam spokojnie powkurzać się na babcię. Do tej pory nie wiem jak ona się tak szybko przemieszczała skoro ciągle się ociąga z tym swoim spacerowaniem....
***
Nadszedł dzień imprezy u Jimina. Nie przejmowałam się tym kompletnie, bo przecież to tylko impreza, a jednak godzinami nie mogłam się skupić i zastanawiałam się co założyć.
-Sukienka czy spodnie.. -pytałam sama siebie patrząc w lustro, które miałam w pokoju.
Skończyło się na najzwyklejszym i chyba najwygodniejszym stroju jaki miałam w posiadaniu, a na to nałożyłam bluzę ze znaczkiem Wonder Woman. Kiedy przytaknęłam na swój ubiór zeszłam do kuchni, by przed wyjściem jeszcze się czegoś napić.
-Ładnie wyglądasz Milenko.
-Dziękuję babciu. -kobieta siedziała przy oknie w kuchni.
-Idziesz się spotkać z tym chłopakiem?
-Babciu.. -kobieta już nic nie mówiła, ale widziałam jej dumę na twarzy.
-Nie daj mu się złotko. Ma sobie na ciebie zasłużyć, pamiętaj. -machnęła palcem w moją stronę z taką powagą, że nie wiedziałam co odpowiedzieć. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Bez słowa skierowałam się w ich stronę i gdy otworzyłam zobaczyłam chłopaka bladego jak ściana, który nie był Jiminem.
-Mogę w czymś pomóc? -miałam wrażenie, że już go widziałam.
-Milena, ta? Jimin dał mi twój adres żebym po ciebie przyjechał.. -już wiem kto to.. To ten Yoongi czy jak mu tam. Użył dokładnie tego samego tonu głosu, co tego dnia kiedy przyjechał nam " na ratunek" z benzyną.
-Okey.. Babciu wychodzę! Zamknij drzwi kiedy będziesz sama. W razie czego dzwoń, masz mój nowy numer na lodówce.
-Dobrze, idź już i baw się dobrze. -kobietka powolnym krokiem szła w stronę drzwi i nie udało jej się ukryć zaskoczenia, że to nie Jimin stoi w drzwiach. Z polepszonym humorem zamknęłam je i udałam się do samochodu z chłopakiem.
Jechaliśmy w krępującej ciszy przez dobre 10 minut. Postanowiłam przełamać lody i odezwać się jako pierwsza czego zwykle nie robię.
-Hey, em... Daleko jedziemy?
-Jeszcze kawałek. -odpowiedział krótko nie spuszczając wzroku z drogi, a ja oczywiście już nie wiedziałam co powiedzieć. -Jimin się ucieszy. -odezwał się po chwili. Popatrzyłam na niego mając nadzieję na dalszą wypowiedź chłopaka, ale się jej nie doczekałam.
-Dużo osób będzie?
-W sumie to nie jestem tego pewien, bo każdy zaprosił swoich znajomych.. myślę że będzie nas może.. 7x2..3.. No około dwudziestu osób może być.
-Wow.. To niezła imprezka.
-Hah, nie takie się robiło. -na jego twarz wkradł się mały uśmieszek. Tak jak mówił chwilę później byliśmy pod wielką chatą, która z pewnością nie należała do standardowego trybu życia.
-To tutaj?
-Nie, w KFC.. No tutaj.. -kiwnął głową żebym szła pierwsza. W połowie ścieżki do drzwi one się otworzyły i w progu zobaczyłam ucieszoną twarz Taehyunga.
-MILENAA! Chodź chodź. Fajnie, że już jesteś. - przytulił mnie na powitanie i wprowadził do środka. Na start dostałam kubek z MOCNYM drinkiem tak bardzo, że nie dało się nie skrzywić do niego twarzy. W rogu salonu, w którym teraz byliśmy zobaczyłam powód, dla którego tu przyszłam...
----------------------------------------------------------
haha, ja polsat xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro