Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°69

Nie mam nic do powiedzenia...


🌹Przejdziemy przez to razem🌹

Ciągle nie mogłam w to uwierzyć. Nic nie mogło do mnie dotrzeć. Patrzyłam na kartkę pustym wzrokiem… 

Wynik badań: 
PORONIENIE: Powodem był nadmierny stres i niewłaściwe odżywianie. Płód, był zbyt narażony na choroby weneryczne. Pacjentka prawdopodobnie posiada uszkodzony allel. 

To tak bolało. Nie to, że ból brzucha nie minął, ale to, że owoc naszej miłości tak po prostu zniknął. Pojawił się nagle namieszał nam w życiu, ale mimo wszystko jednocześnie zdążyłam go pokochać po jego śmierci. To wcale nie jest dziwne. Kocham dzieci i boli mnie to, że przeze mnie moje własne straciło życie. Narodziny naszej córki to był cudowny moment, a na pewno przy drugim cieszylibyśmy się tak samo, ale…juz go nie ma. 

Bolało mnie serce i nie mogłam spojrzeć Jiminowi w twarz. On tak bardzo chciał, żebym była w ciąży. On tak bardzo chciał drugiego dziecka, ale przeze mnie go nie będzie. Przez tą całą sytuację nie wiadomo czy uda mi się zajść po raz trzeci w upragnioną ciąże. Nikt nie wie czy w ogóle będzie drugie dziecko. 

Zaraz po wyjściu z gabinetu ruszyłam szybkim krokiem do samochodu i nie czekając na Jimina weszłam do niego, ale usiadłam na tylnym siedzeniu, by nie czuć jego wzroku. Nie mogę na niego spojrzeć…jest mi wstyd, że on tyle dla mnie robi, a ja nawet nie mogę utrzymać naszego dziecka przy życiu. Jest mi też smutno, bo naprawdę je pokochałam. Z moich oczu ciągle leciały łzy i zmarnowałam już drugie opakowanie chusteczek higienicznych. 

Jestem bezużyteczna. 

Gdy zauważyłam sylwetkę chłopaka, który wychodził z kliniki odwróciłam wzrok i zaczęłam udawać sen, by tylko nie odezwał się do mnie ani słowem. Czułam się z tym źle, ale naprawdę boję się jego reakcji. Przecież to też było jego dziecko. 

Nagle poczułem jak drzwi po mojej stronie się otwierają, a Jimin klęka przy moim ciele. Jego dłoń dotknęła mojego czerwonego od płaczu policzka. Czułam jak drży mu dłoń. 

-Y/N…- wyszeptał, a potem jego usta dotknęły mojego czoła. - Dobrze, że zasnęłaś. Na pewno byłaś zmęczona. 

Pogłaskał jeszcze mnie po głowie i zamknął z powrotem drzwi. Ton jego głosu sprawiał, że czułam się jeszcze gorzej. Wiedziałam teraz, że chłopak cierpi jeszcze bardziej niż ja. Położyłam dłoń na brzuchu i czknęłam zakrywając sobie usta dłonią. Z moich oczu w dalszym ciągu wpływały łzy. Zacisnęłam mocno oczy i pochyliłam się ciałem do przodu. To wszystko zaczęło boleć mnie dwa razy mocniej. W mojej głowie pojawiła się myśl o naszej rodzinie z tym małym maluchem. Powoli zaczęło to do mnie docierać…zabiłam je z własnej głupoty. 

-Y/N? Nie śpisz? - usłyszałam jego stłumiony przez mój płacz głos. - Kochanie…

Jego głos był taki miękki i delikatny. Jedyne na co miałam ochotę to jego dotyk oraz czuły wzrok. Chciałabym, żeby powiedział, że wszystko już będzie dobrze, że jestem silna i damy sobie radę, ale…

Całe życie będę obwiniać się, że to ja zabiłam to dziecko...nasze dziecko…nasz skarb. 

Jimin nie wiedząc co zrobić uruchomił samochód i wyjechał z parkingu kliniki. Zapięłam pasy na wszelki wypadek i wytarłam twarz chusteczkami, które wyjęłam ze schowka, który znajdował się pomiędzy fotelami. 

Gdy miałam już czystą twarz oparłam się nią o szybę i spoglądałam na mijające nas osoby. Jedyną rzeczą z której się aktualnie cieszyłam był fakt, że te szyby były czarne i nic nie było przez nie widać. Nikt nie musiał widzieć mojej szpetnej twarzy. 

-Skarbie…nie wiem co mam robić - odezwał się Jimin i wytarł oczy chusteczką. Nie wiedziałam, że on też płakał. 

-Jimin… - szepnęłam płaczliwym głosem nie odwracając wzroku od tyłu głowy chłopaka. 

-Wrócimy do domu to porozmawiamy - stanął na czerwonym świetle i odwrócił głowę w moją stronę. - Nie wiem czemu to zdarzyło się akurat nam, ale…- odwrócił nagle wzrok, kiedy spojrzałam mu w oczy. - Będzie dobrze. 

Wyciągnął dłoń do tyłu, a ja splotłam je razem i ucałowałam wierzch jego ręki. 

Nie musiałam długo czekać. Po jakiś dziesięciu minutach chłopak wjechał na wjazd naszego małego, skromnego domku. 

-Poczekaj chwilkę - rzekł chłopak i wyszedł z samochodu. Zamknął za sobą drzwi i otworzył je z mojej strony. 

-Pójdziemy do sypialni i tam wszystko wyjaśniamy… - odparł i wziął mnie na ręce. Podczas drogi objęłam go wokół szyi i oparłam się policzkiem o jego ramię. Zamknęłam na chwilę oczy, a potem poczułam, że chłopak kładzie mnie na czymś miękkim. 

To było nasze łóżko. 

Jimin położył się obok mnie, a ja leżąc bokiem patrzyłam na jego smutną, złamaną twarz, która wyrażał teraz tylko cierpienie. Jego zazwyczaj czysta cera, która była rumiana była teraz szara i miał gdzieniegdzie kilka krostek. Jego radosne oczy były puste, bez emocji, a po szerokim uśmiechu nie było ani śladu. 

Spojrzałam na jego ramię, a zaraz potem zamknęłam oczy, kładąc się tak jak Jimin: na plecach wzrokiem skierowanym w stronę sufitu. 

-On był taki mały - zaczął Jimin. - Nie miał nawet pięciu centymetrów. 

Jego głos powoli zaczął się załamywać, a palcem wskazującym i kciukiem pokazał ile mógł mieć w rzeczywistości. Przytuliłam się do niego, a Jimin wtulił się w moje ramię. Nie mogłam się już powstrzymać. Mój szloch było słychać w całym mieszkaniu.

-Czemu takie okropieństwa zdarzają się nam tak często - krzyknęłam przez płacz, a Jimin zaczął pocierać moje plecy, by złagodzić mój ból. 

-Nie wiem…-odsunął się i spojrzał na moją zapłakaną twarz. - Ale nie obwiniaj się o to kochanie. Przejdziemy przez to razem. 

Czknęłam i gestem głowy pokazała nie. 

-To będzie moja wina Jimin...to ja o niego nie zadbałam odpowiednio. To przeze mnie umarło - Jimin wytarł moją twarz rękawem bluzki i oparł się czołem o moje czoło. 

-To ja nie zadbałem o ciebie zbyt dobrze…powinienem był już dawno zaprowadzić cię do lekarza…to moja winą i nie twierdź inaczej…- rzekł przerywając co chwilę, by ucałować moje zziębnięte wargi.

Ja jedyne co mogłam zrobić to płacz w jego ramię. 

-Ciii…teraz już wszystko będzie dobrze, kochanie…- poczułam jego usta na moim czole. - Wszystko się ułoży. 

Wtuliłam się w niego mocno, a on jedyne co zrobił to ułożył mnie na swoim ramieniu. 

Jednak nie mogłam przestać. Było mi tak smutno. Kochałam je. Jimin także…

-Jimin…postarajmy się o następne - spojrzałam na jego twarz i gdy zobaczyłam nikły uśmiech wiedziałam, że on jest chętny. - Nie chce zastępować naszego skarbu następnym, ale...tak bardzo pragnę dziecka. 

Usiadłam po turecku na łóżku, a Jimin powtórzył mój gest. 

-Postaramy się skarbie… - przybliżył się do mnie i musnął lekko moje wargi. - Lecz następnym razem. Haeun jest u babci i czeka na nas. 

Posłałam mu lekki uśmiech, a on wyjął z szafki chusteczki nawilżane i wytarł moją twarz, ponieważ była cała w rozmazanym makijażu. 

-Ale nie mówmy o tym nikomu…- położyłam dłonie na jego policzkach, a on przytaknął. 

Nagle jego telefon zadzwonił. 

-Kto to? - zapytałam zanim sięgnął do stolika nocnego, na którym znajdował się jego telefon. 

-Mama dzwoni - przejechał palcem po ekranie i przyłożył telefon do ucha. 

-Tak mamo - zapytał na spokojnie, ale zaraz potem usłyszałam krzyk jego matki, który sprawił, że moje serce stanęło. 

-HAEUN STRACIŁA PRZYTOMNOŚĆ! 

🌹🌹🌹

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro