°43
Jestem mile zaskoczona tym, że tak szybko udało wam się wbić tyle komentarzy i gwiazdek 😊 a co powiecie na...
15 gwiazdek i 10 komentarzy? Wtedy wstawię ostatni rozdział z maratonu.
🌹Haeun🌹
Nie czułam niczego. Dookoła panowała ciemność, ale mimo wszystko kierowałam się do przodu.
-T.I nie zostawiaj mnie! - w tle cały czas było słychać męski, ale płaczliwy głos, który skądś kojarzyłam. Oglądałam się na wszystkie strony, ale to i tak nie pomagało. Czułam dziwną lekkość, jakbym unosiła się nad podłogą. Szybko położyłam dłoń na swojej łopatce.
-Nie mam skrzydeł...szkoda... - szepnęłam do siebie, gdy nagle zrobiło się jasno. Jakby ktoś włączył przyciskiem światło i zniknął ot tak sobie. Nie byłam już zmęczona i obolała co bardzo mnie zdziwiło. Nagle stanęłam osłupiała.
-T.I...- po chwili poczułam te dłonie, które zawsze dawały mi ukojenie. Od razu poczułam męskie perfumy, które natychmiast rozpoznałam. - Czemu nie wracasz? - poczułam całym ciałem ton Jimina.
-Jimin...ale gdzie mam wrócić? - rozejrzałam się dookoła. - Nie mogę stąd uciec...nie mogę znaleźć wyjścia....
Odwróciłam się twarzą do niego. Był on bardzo smutny.
-Jak to? A ja? A Haeun? Co z nami? Nie chcesz już nas? - zasypał mnie pytaniami, patrząc w moje oczy.
-Kto to Haeun? - zignorowałam jego w wcześniejsze pytania i spojrzałam zdziwiona na ukochanego. Zapytałam się go nie wiedząc praktycznie niczego. Najwidoczniej trafiając tu straciłam pamięć. Moje dzieciństwo, rodzina, przyjaciele czy nawet najmniejsze wspomnienia zostały wymazane.
-Niczego nie pamiętasz?- spojrzał przed siebie nawet na mnie nie patrząc. - Wystarczy, że wrócisz...tylko o to cię proszę... - już czułam, że chłopak za chwilę się popłacze.
-Tylko opowiedz mi kilka rzeczy - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. - Kim jestem? Kim jest Haeun?
Odsunęłam się od niego. Dystans jaki nas dzielił pozwolił mi ocenić wygląd chłopaka. Był wysokim, przystojnym szatynem o czarnych oczach. Całkowicie mój gust. Jego ostra szczęka wydawała się wyjątkowo męska, ale pulchne policzki wskazywały na to, że w dzieciństwie musiał opychać się ciastkami ryżowymi, ale pewnie nie tych ze sklepu.
-Nazywasz się T.I T.N. Jesteś Polką, ale od pewnego czasu mieszkasz w Seulu. Znamy się już jakieś 5 lat. Niedawno zaręczyliśmy się i...
-I? - zapytałam zaciekawiona.
-I...spodziewaliśmy się dziecka - jego wzrok powędrował na mój płaski brzuch.
-Dziecka? Twojego dziecka?
-Jestem ojcem tego dziecka...naszej córki...naszej Haeun - Jimin objął mnie delikatnie. - Wróć do nas...nie mogę cię stracić...zobacz...- nagle zobaczyłam przed sobą łóżko przy, którym klęczał prawdziwy Jimin ubrany w fartuch na którym była krew. Był naprawdę zrozpaczony...wyglądał jakby stracił wszystko.
-To ja tam leżę? - patrzyłam przed siebie szybko mrugając oczyma. Czułam jak łzy próbują uwolnić się spod moich powiek.
-Tak...dlatego wróć i walcz... - ostatni raz spojrzałam w twarz sztucznego Jimina. Pochyliłam się i złożyłam lekki pocałunek na jego ustach. Nawet nie zdążył go odwzajemnić, a ja już kierowałam się do obrazu. Potem poczułam ból, co oznaczało, że wróciłam.
-Do zobaczenia...- szepnęłam, gdy poczułam mrowienie w podbrzuszu jak i w całym ciele.
***
-Wróciła! - krzyknął lekarz, gdy powoli otworzyłam oczy. Lecz światło lampy było tak jasne, że musiałam od razu je zamknąć.
-T.I! - poczułam usta na swoich, gdy zaczęłam znowu dyszeć.
-Proszę nie przeszkadzać pacjentce! - krzyknął lekarz na mojego narzeczonego.
-Przepraszam...- szepnął, gdy ściskał moją dłoń - Ale jestem taki szczęśliwy!
-Rozumiem to, ale proszę nie rozkojarzyć swojej ukochanej, bo będzie to trwać jeszcze dłużej! - krzyknął położny.
Po sekundzie koło mnie pojawił się lekarz...widziałam ten wzrok. Bałam się coraz bardziej.
-Panie doktorze... - wysapałam cicho stękając z bólu. On tylko pochylił się nad moim brzuchem.
-Kiedy pani powiem proszę przeć! - położył dłonie na moim brzuchu.
-Już! - krzyknęłam chcąc by wszystko było już po wszystkim...jednak nie minęło 15 minut, a stał się cud!
Poczułam ulgę i pustkę. Po chwili w całej sali było słychać płacz dziecka.
-Już po wszystkim...- poczułam usta na swoim spoconym czole.
-Jesteśmy rodzicami! - zaśmiałam się. - Haeun już tu jest... - zamknęłam oczy z uśmiechem na ustach. Wzdychnęłam zadowolona, ale po chwili poczułam jak położna kładzie mi dziecko na rękach. Jimin spojrzał się w moje ramiona w których leżała mała dziewczynka.
-Jest piękna - podniosłam wzrok na twarz narzeczonego. Płakał.
-Jest i to bardzo - szepnęłam zadowolona z powrotem patrząc na twarz noworodka. - Haeun...jestem twoją mamusią...
-A ja tatusiem - uśmiechnął się przez łzy chłopak i usiadł po mojej drugiej stronie na łóżku.
-Mogę wam zrobić zdjęcie? - zapytał, a ja pokręciłam głową na boki nie zgadzając się... - Czemu?
-Nie wyglądam zbyt dobrze - zaśmiałam się głaszcząc policzek naszej córki palcem.
-I tak zawsze jesteś piękna - wyciągnął telefon z kieszeni i zrobił nam piękne zdjęcie. - Teraz zrobię zdjęcie Haeun..wujkowie pewnie umierają z ciekawości jak wygląda nasza księżniczka.
-Pewnie zakochają się w niej bez opamiętania - położyłam się wygodniej by nakarmić dziewczynkę...widziałam jej minkę. Jimin miał identyczną, gdy chciał jeść. Zaśmiałam się, gdy spojrzałam na patrzącego się w Haeun Jimina.
-Ona jest twoją kopią - uśmiechnęłam się do dziecka.
-Mi bardziej przypomina ciebie... - objął mnie ramieniem.
-Kocham was...-pocałował moje czoło. - Dziękuję Ci...dzięki tobie jestem najszczęśliwszy na świecie.
-My ciebie też kochamy... - mruknęłam zadowolona. - Nie mogę doczekać się naszej wspólnej przyszłości.
-Ja też...dzięki temu, że was mam na pewno wszystko będzie dobrze... - wzdychnął chłopak, kiedy po chwili przyszła położna by zważyć i zmierzyć małą Haeun. Potem wzięła dziewczynkę by ją ubrać.
-Zaraz zabiorą mnie do sali - powiedziałam nie przestając patrzeć na pracującą położną.
-Poczekam na korytarzu...pokaże im zdjęcie małej i pojadę na chwilę do domu - pochylił się nade mną i pogłaskał mój policzek - do zobaczenia później - złożył pocałunek na moich ustach. - Będę za tobą tęsknił.
-Ja za tobą też... - ziewnęłam, gdy po chwili moje oczy zaczynały się zamykać.
-Prześpij się skarbie...gdy później zostaniecie przewiezione na salę będę was pilnował.
-Dziękuje kochanie... - szepnęłam, gdy po chwili moje oczy całkowicie się zamknęły. Jedyne co mi się śniło to cudowne życie naszej rodziny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro