Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°41

Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Miałam kilka spraw do załatwienia i wena mnie opuściła.

Planuję zakończyć tę książkę. Prawdopodobnie jeszcze kilka rozdziałów i zajmę się następnym opowiadaniem.

Kocham was skarby! ❤️❤️

🌹Teraz moja kolej 🌹

Słoneczko grzało przyjemnie, wietrzyk wiał spokojnie, a ptaki pięknie śpiewały. Widziałam to wszystko przez okno z naszego pokoju i jakoś nie chciało mi się wychodzić na zewnątrz. Co prawda nie zdrowo jest być ciągle w domu, ale jest dla mnie za gorąco. Mój brzuch wygląda jak piłka plażowa i przeszkadza mi w codziennym funkcjonowaniu. Nie mogę się schylić by zawiązać sznurówki, jest mi ciągle ciepło i bolą mnie plecy. Wzdychnęłam pod nosem, oparam się łokciem o parapet i obserwowałam otoczenie, które na tą chwilę wydawało mi się znacznie ciekawsze niż jakieś nic nie warte programy telewizyjne. Zauważyłam Taehyunga, który przechodził przez ogród w samym stroju kąpielowym. No tak...przecież mamy basen. Otworzyłam okno i krzyknęłam do przyjaciela.

-Nie jest ci za gorąco?!

-Ja zawsze jestem gorący! - odpowiedział śmiejąc się.

-Myślę, że się mylisz! - dogryzłam mu śmiejąc się.

-Ja i tak wiem swoje - posłał mi prostokątny uśmiech i wrócił do bawiącego się gumowym flamingiem Jungkooka.

-Jak małe dzieci - pomyślałam kręcąc głową i zamknęłam za sobą okno.

-Ałć... - szepnęłam cicho co siebie i położyłam dłoń na brzuchu. - Jesteś głodna skarbie?

Po sekundzie poczułam odpowiedź w postaci kolejnego kopnięcia. Mimo, że mała jest jeszcze w brzuchu to rozumie więcej niż niektóre dzieci. Czujemy razem z chłopakiem, że mała będzie bardzo inteligentna. Kwestia genów.

Nie chciałabym układać jej przyszłości jak moi rodzice. Chciałabym być dla niej dobrą mamą...pragnę by Haeun wychowała się w ciepłym i pełnym miłości domu, gdzie nie ma kłótni ani awantur. Haeun to cały mój świat i chcę dla niej jak najlepiej. Mówią, że macierzyństwo pojawia się u kobiety wraz z pojawieniem się dziecka. Może to i prawda, ale ja już czuję tą więź i coś przeczuwam, że ona zmieni nasz świat o 360 stopni. Wraz z jej narodzinami wszystko się zmieni.

-O to tutaj się schowałaś - poczułam oplatające mnie ciepłe ramiona. Najchętniej schowałabym się w nich przed całym światem i nigdy nie wychodziła. - Dlaczego nie wyjdziesz na zewnątrz?

Poczułam jego usta na policzku.

-Jest parno i nie mogę wytrzymać na dworze. Poza tym w domu mogę poleć na miękkim łóżku, a plecy mnie bolą - przeciągnęłam się by udowodnić chłopakowi, że mówię prawdę. Coś chrupnęło mi w kręgosłupie, ale to tak mocno, że zawyłam cicho pod nosem z bólu.

-Czuje się winny...

-Bo to po części też twoja wina - usiadłam chłopakowi na kolanach i objęłam wokół szyi. - Ale i tak jest warto...nie mogę się doczekać, aż nasz skarb w końcu będzie w naszych ramionach.

-Próbujesz obudzić we mnie wyrzuty sumienia? - podniósł jedną brew do góry i zachichotał pod nosem z uśmiechem przyklejonym do twarzy.

-Może... - oparłam się bokiem o tors chłopaka. Splotłam ręce pod biustem i przymknęłam oczy. - Jimin...boli mnie brzuch.

-Jesteś głodna? Może zadzwonić do doktora? To skurcze? Mam dzwonić na pogotowie? - położył dłoń do brzucha, a po chwili ucho by usłyszeć swoją córkę. - Haeun...nie kop tak mamusi...musisz jeszcze trochę wytrzymać. Niedługo będziesz z nami - pocałował tamto miejsce, a po chwili ból minął jak ręką odjąć.

-Spokojnie to nic poważnego - uspokoiła chłopaka buziakiem. - Tylko...możesz mi coś wytłumaczyć? - poprawiłam się na jego kolanach by siedzieć do niego przodem. - Dlaczego ona słucha tylko ciebie...gdy proszę ją by przestała kopać ona kopie jeszcze mocniej.

-Najwidoczniej lubi ci dokuczać - położył dłoń na moim policzku i przejechał po nim kciukiem. - Może reaguje tak na mój głos...naprawde nie wiem..przecież ona jest w twoim brzuszku, a nie w moim.

-Bardzo kocha swojego tatusia. To chyba odpowiedź na moje pytanie...

-Albo po prostu jest głodna - wziął nas na ręce i skierował się do wyjścia z pomieszczenia. - Jin niedawno skończył robić obiad i byłoby mu miło gdybyś trochę zjadła. Przecież spałaś wcześniej - uśmiechał się do mnie i otworzył drzwi łokciem.

-Nie mogę uwierzyć w to, że to już minęło siedem miesięcy...- Jimin posadził mnie na krześle w jadalni i wyszedł na moment by nałożyć mi trochę kimchi.

-Ja też...ale ciągle myślę jak przełożyć wojsko by pójść rok później... - usiadł na krześle obok i oparł się łokciem o blat przy okazji przyglądał się mi jak wcinam jedzenie, które mi przyniósł.

-Smakuje ci? - zapytał zaciekawiony patrząc na moje usta.

-Dobre - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-Pomagałem przy robieniu - zaśmiałam się gdy nastroszył się jak paw i oparł swoje zaciśnięte pięści o biodra i uniósł głowę dumnie góry.

-A w czym? - zapytałam z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Pomogłem zetrzeć marchew...

-I? W czym jeszcze pomógłeś?

-No i pomogłem zetrzeć rzodkiew...-zaśmiał się.

-Jestem dumna - zmierzwiłam mu fryzurę, a on spojrzał na mnie czułym wzrokiem.

-Nie wiem co będzie w przyszłości... - splótł nasze palce w koszyczek. - Ale postaram się by wszystko było dobrze, a nasza rodzina miała jak najlepiej. Chciałbym zamieszkać z tobą sam na sam, ale jak widzisz kontrakt mi na to nie pozwala. Przepraszam, że przez moją karierę musimy mieszkać wszyscy razem w tym małym dormie - spuścił wzrok na stół i zaczął gładzi kciukami moje dłonie.

-Hej Jimin...ale to przecież nie jest twoja wina i wcale mi to nie przeszkadza - przysunęłam się bliżej. - Haeun będzie mieć wujków przy sobie, wszyscy będziemy się wspierać jak dotychczas i będziemy sobie pomagać. Wasza więź wzmocni się jeszcze bardziej, a my będziemy bezpieczne. W końcu będzie bronić nas aż siedmioro facetów. Lubię tak jak jest teraz, bo nie jestem sama w tak wielkim domu.

-To dobrze... MmMmm rzeczywiście Jin wyjątkowo się postarał - wziął trochę kimchi z mojego talerza.

-Mówiłam! - przysunęłam talerz bliżej do chłopaka i chwyciłam w pałeczki trochę potrawy. - Chcesz trochę?

Chłopak otworzył usta czekając aż go nakarmię. Zaczęłam śmiać się z chłopaka.

-Wygląda na to, że mam dwoje dzieci, a nie jedno - zasłoniłam usta dłonią, a drugą zaczęłam karmić chłopaka.

-Dobrze...starczy teraz moja kolej - przerwał nagle i pociągnął mnie na swoje kolana. - Teraz ja cię pokarmię - pocałował moje czoło.

-Ale...Jimin... - chłopak przerwał mi długim pocałunkiem.

-Otwieraj buźkę... - przystawił mi do twarzy pałeczki z jedzeniem i czekał aż otworzę usta.

-Już starczy...najadłam się - przejęłam od niego pałeczki i nakarmiłam go kolejną porcją kimchi.

Chłopak nagle posmutniał.

-No dobrze...-otworzyłam usta, a po chwili smak potrawy. Otarłam kąciki ust i przytuliłam chłopaka.

-Kocham was - szepnął mi chłopak do ucha i pogłaskał mnie swoją męską dłonią po plecach.

-Ja ciebie też kocham i Haeun tak samo - pocałowałam chłopaka w szyję.

Jimin położył dłoń na brzuchu, a ja spojrzałam na jego dłoń. Bardziej szczęśliwa być nie mogłam. Mam przyjaciół, narzeczonego oraz dziecko w drodze. Mam rodzinę, która zawsze będzie przy mnie. Może czasami zdarzają nam się kłótnie, ale to znaczy, że zależy nam na sobie i chcemy dla siebie jak najlepiej. Najważniejsze, że mamy siebie i to nam wystarczy.

🌹🌹🌹

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro