Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13: Nienawidzę cię

Evelyn wkroczyła na posterunek policji. Czuła się jakby wróciła po długich wakacjach. Była w dobrym nastroju i rozpierała ją energia. Miała na sobie skórzaną zgniłozieloną kurtkę, czarną koszulę włożoną w spodnie, której trzy górne guziki były rozpięte. Jej jeansy były w czarnym kolorze oraz z przetarciami, a trzymał je skórzany pasek w tym samym kolorze. Nosiła wygodne sportowe buty o zgniłozielonym kolorze. Jej czekoladowe włosy miała związane w niski kucyk, który wyglądał jak krótka kita ponieważ teraz jej włosy były znacznie krótsze. Kilka kosmyków wisiało bezwładnie z przodu po bokach jej twarzy ponieważ były zbyt krótkie aby dało je się związać. Z tyłu głowy miała wygolony dół.

- Wróciłam suki!

Kilka osób zwróciło ku niej głowy zaskoczeni jej głośnym i wulgarnym wejściem. Anderson wyszczerzyła zęby i pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Po drodze witała się po krótce z kilkoma osobami, które przyjaźnie witali ją i cieszyli się na jej powrót.

- Kogoś tu rozpiera energia?- zapytał Hank, który siedział przy swoim biurku gdy Evelyn do niego podeszła.

- Czuję się zajebiście i chętnie skopie kilka tyłków.- uśmiechnęła się zawadiacko.

- Tak trzymaj Evelyn.- powiedział radośnie Connor.

- Nie zachęcaj jej bardziej.- Hank zwrócił się do androida.

- Swoją drogą, wyglądacie świetnie. Szczególnie ty wujku.

Connor nie nosił już swoich wcześniejszych ubrań. Miał na sobie ciemną granatową kurtkę, szarą koszulkę oraz ciemne jeansy, a jego uczesanie było mniej estetyczne niż kiedyś. Jedyne co pozostało bez zmian, to dioda na jego skroni. Po rewolucji wiele androidów usunęło swoje diody by się nie wyróżniać, ale Connor nie wstydził się tego kim jest i nie zamierzał tego ukrywać. Android emanował pozytywną energią, a jego uśmiech był przyjacielski i znacznie bardziej udany i naturalny niż zanim został dewiantem.

Hank miał na sobie białoczarną koszule z wzrokami, a jego brązowa kurtka spoczywała na oparciu fotela. Jego szare włosy były znacznie krótsze. Ta nowa zadbana fryzura trochę go odmładzała, wyglądał w niej znacznie lepiej. Widać było że relacja z Connor'em bardzo mu pomogła. Można powiedzieć że zyskał nowego syna.

Po tym jak Connor został dewiantem zamieszkał z Hank'iem. Evelyn kontaktowała się z nimi na bieżąco przez ostanie dwa miesiące swojej nieobecności. Wiedziała co się u nich dzieje, a oni wiedzieli co dzieje się u niej. Stąd wiedziała że na posterunku zaczęło pracować więcej androidów jako nowych funkcjonariuszy policji. Wśród nich był RK900, który był ulepszonym prototypem Connora. Miał być szybszy, mocniejszy, bardziej odporny i wyposażony w nowsze funkcje. I mimo że RK900 istniał by zająć miejsce Connora, piwnooki nie traktował go jako zagrożenie. Zaprzyjaźnił się z nim, choć RK900, a raczej Nines, był nie łatwy w nawiązaniu z nim relacji. Podobno nie był dewiantem. Nie przebudził się po rewolucji, ale nikt go do tego nie zmuszał. To jego decyzja czy chce zostać dewiantem.

Nines zamieszkał razem z Connor'em u Hank'a. Connor nie chciał by był sam, w końcu Nines został stworzony do rozwiązywania spraw kryminalnych, a nie do funkcjonowania z ludźmi. Był poniekąd zagubiony ponieważ jego cele nie musiały być związane tylko z pracą w policji.

Evelyn słuchając tego co mówił Connor o Nines, którego zdarzało mu się nazywać bratem, nastawiła się pozytywnie by go poznać. Przecież nie mógł różnić się tak bardzo od Connora?

***

- Witaj śpiąca królewno.- Evelyn ustała obok Gavin'a, który siedział na fotelu z zamkniętymi oczami i trzymał nogi na biurku. Oparła się pośladkami o blat biurka i spojrzała na mężczyznę.

Reed słysząc jej głos powoli otworzył oczy. Kąciki jego ust uniosły się do góry. Niczym kot rozciągnął się zdejmując przy tym nogi z biurka.

- Co tam zołzo?

- Dobrze jest wrócić.- wzruszyła ramionami, a jej wzrok przelotnie przebiegł po pomieszczeniu by później zatrzymać się na szarookim.- Tęskniłam.

- Rzygać mi się chce od tej twojej słodyczy.- przez chwilę udawał że puszcza pawia gestykulując przy tym rękoma.

- Palant.

- Nienawidzę cię.

- Kochasz mnie.

- Chciałabyś.

Droczyli się ze sobą.

Evelyn uśmiechnęła się. A jej zielone tęczówki spoczęły na dodatkowym biurku, które stało przy jej i Gavin'a stanowisku.

- Szef mówił ci że kogoś mi przydzielił gdy cię nie było?

- Gdy dwa dni temu rozmawiałam z nim, tylko wspomniał że pracujesz z jakimś nowicjuszem. Ale skoro już wróciłam, to Fowler może komuś innemu przydzielić tego dupka.

Gavin uśmiechnął się głupkowato i spojrzał na kogoś kto stał za zielonooką. Evelyn przeklnęła w duchu mając nadzieje że to nie ten nowicjusz i że nie usłyszał jak go nazwała. Wyprostowała się i powoli odwróciła. Stał przed nią android, który był bardzo podobny do Connora. Miał na sobie białoczarną kurtkę z typowymi oznaczeniami androida, czarną koszule z kołnierzem pod szyję oraz spodnie z paskiem w tym samym kolorze. Był wyższy od Connora, miał bardziej postawną budowę i szersze ramiona. Jego włosy były czarne, a oczy o kolorze lodowatego jasnego błękitu. Miał odrobinę jaśniejszą karnację niż jego poprzednik. Evelyn musiała podnieść wysoko głowę by spojrzeć mu w twarz. Stał wyprostowany z rękoma splecionymi za plecami. Jego kamienny wyraz twarzy oraz chłodne świdrujące spojrzenie sprawiało że Evelyn czuła się niekomfortowo. Robił wrażenie ziemnego i oponowanego, a nawet było w nim coś niebezpiecznego, przez co zielonooka żałowała nazwania go dupkiem. Nikt jej nie uprzedził że Gavin'owi przydzielili Nines'a.

- Jak mniemam tym dupkiem jestem ja.- jego głos był podobny do Connor'a, ale był głębszy.

Evelyn czuła się przy nim jak mała myszka, na którą patrzy kot wiedząc że nigdzie mu nie ucieknie.

- Kiepski początek.- wzruszyła ramionami i delikatnie się uśmiechnęła.- Wypadałoby się oficjalnie poznać. Evelyn Anderson.- wyciągnęła przed siebie dłoń.

- RK900, ale możesz nazywać mnie Nines, jeśli wymawianie numeru mojego modelu będzie przysparzać ci trudności.

Jego wyrachowany ton sprawił że zielonooka zamierzała zabrać dłoń. I tak nie wyglądał jakby miał zamiar ją uścisną. Jednak gdy już cofała rękę, Nines mocno ścisnął jej dłoń. Uścisk był silny, prawie bolesny. Jednak Evelyn nie wyrwała dłoni. Odwzajemniła uścisk, choć jej siła w porównaniu do androida była mizerna. Oboje mierzyli się w walce na spojrzenia. I gdyby nie pojawił się ktoś, to długo by trwali w tej bitwie.

- Evelyn... Fowler wzywa cię.- powiedział jej kolega po fachu.

Anderson zabrała rękę i mijając Nines'a ruszyła w kierunku gabinetu kapitana.

To było intensywne, pomyślał sobie Gavin. Wyglądali jakby mieli zamiar rzucić się sobie do gardeł.

Evelyn weszła do biura szefa. Mężczyzna oderwał wzrok od ekranu i skinął głową by podeszła do biurka.

- Dobrze z powrotem cię widzieć Anderson.

- Wzajemnie kapitanie.

- Poznałaś już RK900?

- Tak, chwilę temu. Komu go teraz przydzielisz skoro wróciłam? We trójkę łatwo by się nam nie pracowało. Jeden wkurzający dupek mi wystarczy. - powiedziała z drwiącym uśmieszkiem. Jednak widząc kamienny wyraz twarzy szefa, jej uśmiech zelżał. Może nie załapał jej żartu.

- Nines zostaje z wami.

- Co?! Ale kapitanie...

Mężczyzna uciszył ją gestem dłoni.

- Bez żadnych kłótni i targowania Anderson.- powiedział głosem nieznoszącym jakichkolwiek sprzeciwów.- Przyda się wam opiekunka. Możesz już odejść.

Tego jeszcze brakowało. Określając opiekunka, Fowler miał zapewne na myśli ich ostatnią sprawę. Cóż, sama sobie była winna w tym wypadku. Jednak piąte koło u wozu było jej nie potrzebne. Zamierzała utrwalić relację z Gavin'em. Chciała współpracować tylko z nim. Przeszła trzymiesięczną terapię więc nie potrzebowała kogoś kto sprawdzałby czy jest grzeczną osóbką i nie rzuca się na kogo popadnie.

Evelyn usiadła na fotelu przy swoim biurku robiąc przy tym minę obrażonego dziecka. Zerknęła w lewo gdzie znajdowało się burko Nines'a. Android siedział wyprostowany z założonym kolanem na kolanie i z gracją trzymał splecione dłonie na kolanie. Evelyn pomyślała sobie że jest cholernym sztywniakiem. Inaczej go sobie wyobrażała gdy Connor o nim opowiadał, ale może to było tylko złe pierwsze wrażenie? W końcu go obraziła i nie przeprosiła za to, choć wcale nie powiedziała tego by go zranić, to były tylko wygłupy.

- Mamy jakąś sprawę?- zapytała Evelyn gdy już trochę ochłonęła i znudziła ją cisza.

- Jakiś psychol zostawia po mieście rozczłonowane ludzie ciała.- odpowiedział Gavin.- Akta są w bazie. Jak na razie utknęliśmy w martwym punkcie.

Evelyn skinęła głową po czym odpaliła komputer i wyszukała kata sprawy. Ofiar było już cztery. Były w różnym wieku, między dwadzieścia a trzydzieści pięć lat, dwie kobiety i dwóch mężczyzn, nie mieli jakiś szczególnych cech wspólnych. Sekcje zwłok nie wiele dały oprócz tego że ofiary były pod narkozą gdy je zabijano. Morderca uprowadził ich w okolicy miejsca ich zamieszkania, a później pozostawiał ich zbezczeszczone ciała gdzieś w mieście.

- Nic tych ofiar nie łączy?- zielonooka zerknęła na Gavin'a, który wzruszył ramionami.- Spotkali się kiedykolwiek?

- Z tego co mówiły ich rodziny i znajomi, to żadne z nich nigdy się nie spotkało.- wyjaśnił szarooki. Mężczyzna z znużeniem odchylił się do tyłu i założył nogi na blat biurka. Trochę już czasu głowili się nad tą sprawą i jak na razie nie mieli nowych poszlak.

- Zapewne morderca nie zostawił żadnych śladów?

- Nie, nie mamy pojęcia co to za skurwiel.

Nines siedział bez ruchu, choć jego irytacja z każdym zadanym pytaniem Evelyn wzrastała. Kobieta ani na moment nie obdarzyła go spojrzeniem i wszystko co mówiła kierowała do Gavin'a. Zachowywała się jakby go tu nie było.

- Detektywie Anderson.

Evelyn oderwała wzrok od ekranu mając wrażenie że ktoś nieznajomy ją woła. Nines użył obniżonego i zimnego tonu przez co w pierwszej chwili nie rozpoznała jego głosu.

Zielonooka spojrzała na androida.

- W czymś ci pomóc?- zapytała marszcząc brwi gdy wpatrywał się w nią tymi swoimi lodowatymi tęczówkami. Czego on ode mnie chce, pomyślała kobieta. Miał surowy wyraz twarzy, ale nadal pozostał opanowany.

- Siedzę tuż obok. Nie życzę sobie być pomijany w sprawie. Jesteśmy teraz partnerami więc radzę zachowywać się profesjonalnie detektywie Anderson.

Co za sztywniak, pomyślała zielonooka. Zauważyła jak Reed wywraca oczami słysząc zawodową i rzeczową uwagę androida. Evelyn spojrzała na Gavin'a z niemym pytaniem Czy on tak zawsze? Reed skinął głową jakby czytał jej w myślach.

- Możesz mi mówić po imieniu. A pytania zadawałam ogólnie, mogłeś odpowiedzieć.

- Odpowiadają mi oficjalne zwroty. Oboje dobrze wiemy że nie. Z tego co mi wiadomo, to nie jest Pani negatywnie nastawiona do androidów. Ma Pani przyjacielskie stosunki z Connor'em. Dlatego nie rozumiem niechęci do mnie.

- "Stosunki"? Zabrzmiało niewłaściwie, co Evelyn?- głupkowaty uśmieszek zagościł na twarzy Gavin'a i dwuznacznie poruszył brwiami. Evelyn posłała mu piorunujące spojrzenie, ale on nic sobie z tego nie zrobił.

- Detektywnie Reed, proszę nam nie przerywać. Pana zbereźne myśli są nie na miejscu.

Gavin i Evelyn spojrzeli na siebie, a po chwili roześmiali się. Nines zdezorientowany ich reakcją, trochę się zawstydził, ale nie dał tego po sobie poznać. Przecież nie powiedział nic głupiego.

- Czemu... - ich śmiech wytrącał Nines'a z równowagi.- Przestańcie... bądźcie... - przerywał co chwila przez ich nieustany śmiech.

Android wstał gwałtownie.

Evelyn otarła łzę od śmiechu. Powoli się uspokoiła. Widziała jak Nines patrzy na nich gniewnie. Zdecydowanie jego twarz wyglądała groźniej i bardziej surowo niż przyjazna twarz Connora. Nines był jak niebezpieczny duży wilk, a Connor jak kochany uroczy labrador.

- Wystarczy Gavin. Nines zaraz nam tu eksploduje.

Reed w końcu się uspokoił, ale uśmiech rozbawienia nie schodził mu z twarzy.

- Jak dobrze że wróciłaś. - westchnął patrząc na zielonooką. Nines jedynie go wkurzał, zmuszał do pracy i nie dawał spokoju. Z Evelyn było od razu weselej, choć wiadomo że nie bywało między nimi zbyt kolorowo.

- Tęskniłeś i to bardzo, prawda?- położyła łokieć na blacie biurka i oparła podbródek na dłoni. Uśmiechnęła się psotliwie do szarookiego.

Nines nagle odszedł od biurka i gdzieś poszedł.

Evelyn zerknęła na androida przelotnie.

- Cholera, chyba przesadziłam.- miała wyrzuty sumienia.

- Nic mu nie będzie. To tylko kawałek plastiku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro