Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{44} Poród

Wiecie jak to jest. Gdy coś się wali to się wali na całego, u nas to działało w dwie strony. Gdy już wszystko zaczęło się iść dobrze, szło naprawdę dobrze. Jenny była w dziewiątym miesiącu ciąży, oczekiwaliśmy na rozwiązanie. Nie mogłem się doczekać, aż wezmę małą na ręce. Czasem obawiałem się tego, czy nie wystraszy jej mój widok, ale z miesiąca na miesiąc, co raz mniej czułem się potworem.

Jenny bardzo chciała sesje w dziewiątym miesiącu ciąży. Ja nie byłem taki chętny, a gdy już do niej doszło, starałem ukryć się jedną część twarzy. Jenny mi na to nie pozwoliła.

Teraz patrzę na zdjęcie, trzymam Cole'a na rękach, Jenny zasłaniania dłonią mój zdrowy policzek, a na zdjęciu patrzę na bliznę. Patrzymy sobie w oczy, a jej okrągły brzuch, przyciska się do mojego.

Drugie zdjęcie, gdzie Cole chowa głowę pod koszulką Jenny.

Nie mogę się nie uśmiechnąć.

– Luke! Luke! Wody mi odeszły! Luke! – krzyczy Jenny.

Biegnę do niej. Nauczyłem się już prowadzić samochód. Jak to głupio brzmi.

– Torba! – krzyczę.

– Torba jest w samochodzie, Luke! – krzyczy.

– Cole!

– Cole jest u rodziców, Luke!

Cholera, cholera.

– Jedziemy! Dojdziesz do samochodu! O Boże! Zanieść cię? Trochę przytyłaś, ale myślę, że cię zaniosę.. o Boże!

– Tylko nie panikuj, spokojnie, Luke. Potem mi nie mów, że nie panikowałeś, gdy Cole się rodził. Wiedziałam, że znowu zrobisz to samo!

Nic nie mówię, po prostu biorę ją na ręce i wsadzam do samochodu.

– Dzisiaj zobaczę moją córeczkę! – krzyczę – Jestem taki podekscytowany!

– Ała! Ała! – Jenny łapie się za brzuch – Szybciej, Luke!

Wieczorem jesteśmy już wszyscy. Całe nasze rodziny i nasza mała córeczka. Trzymam ją na rękach i pokazuję wszystkim. Cole stoi na łóżku Jenny i zagląda mi przez ramie.

– Jest malutka, tatusiu!

– Też taki byłeś – Jenny jest wykończona, ale dalej się uśmiecha – Jest śliczna.

– Ma twoje oczy – mówi mój brat.

– Nasze oczy.

– Kocham wasze oczy – moja żona i jej siostra mówi jednocześnie.

– Teraz tylko dzieci Liama i Mii i jesteśmy w komplecie! – mówi mama Jenny.

– Udało się – mówi Liam – Wszystko się udało.

– Mówiłem, że się z nią ożenię i będę miał dzieci – całuję Jenny w czoło.

– Ach ci Hemmingsowie, tacy pewni siebie – nie zawsze taki byłem, na szczęście już jestem. Podaję Maye Jenny. Jenna dotyka mojego policzka z blizną.

– Widziałam jak otworzyła oczy, gdy cię zobaczyła. Widziałam twoje oczy.. czysta miłość, żaden potwor.

– Kocham cię.

Nasza rodzina w końcu jest pełna.

Wtedy dzwoni mój telefon. To mój szef, więc wychodzę na chwile, żeby odebrać.

– Tak?

– Dlaczego nie mogę się do ciebie dzwonić, Luke?

– Przepraszam! Rodziła mi się córka!

– Pogratuluj żonie i możesz też zabrać ich na wakacje, bo mam dla ciebie pieniądze z ubezpieczalni. To porządna suma Luke.

– Starczy na dom?

– Starczy na bardzo duży dom, a jeśli znasz jakaś firmę budowlaną to może nawet zrobisz to taniej...

– Bycie dobrym człowiekiem się opłaca, dziękuję, szefie – tak miało być, wszystko się udało.

Wracam do sali.

– Cole, nie będziesz musiał dzielić pokoju z Maya, wybudujemy dom.

Patrzę na Jenny.

– Wybudujemy dom? – pyta ze łzami w oczach.

– Obiecałem, kochanie, że to zrobimy – miałem trochę szczęścia, a trochę więcej miłości.

Skupiam się na miłości, bo tylko dzięki niej jestem w tym miejscu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro