Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{42} Prezenty

Luke

Porwałem się trochę z prowadzeniem samochodu i bardzo szybko musiałem się zatrzymać.

– To nie jest dobry pomysł – mówię. Stale mi gasł i nie chciał ruszyć, jednak wymaga to trochę precyzji – Nie chcę nas zabić.

– Lekarz mówił, że tak będzie.

– Nie będę się tym przejmował, wszystkiego się nauczę. Cholera, może od razu nie będę mógł biegać za Cole'm – ta wizja mnie zasmuciła – Chociaż wezmę go na ręce – szukałem pozytywów.

– To trochę tak jakbyś na nowo uczył się chodzić.

Kiwam głową.

– Najważniejsze, że nie straciłem pamięci, nie byłoby nic gorszego niż zapomnienie o Jenny, o Cole'u, o tobie....

– Dobrze, że w końcu wiesz, że jesteś szczęściarzem – zamieniamy się, Liam znowu zostaje kierowcą.

– Chcę tylko stanąć przed nią na dwóch nogach i móc ją przytulić, kochać się z nią, tak jak należy, tylko o tym marzę.

– Może jednak zabiorę Cole'a?

– Nie, nie, romansowaniem zajmiemy się w nocy.

– Wystarczy – może znowu zrobiłem się zbytnią gadułą.

Zaliczamy każdy punkt, który miałem na mojej małej liście, aż w końcu Liam odwozi mnie pod dom.

– Powodzenia z Mia – mówię mu.

– Kocham cię, brachu – uśmiecham się do niego.

– Kocham cię, Liam – odwzajemnia uśmiech.

– Dobra, wystarczy tych czułości braterskich, leć przytul żonę – to właśnie zamierzam zrobić.

Wychodzę z samochodu. Nie jest to jeszcze pewny krok i chyba szybko nie pobiegnę. Drzwi są otwarte, więc moja rodzina wróciła już do domu.

Zamierzałem ją zaskoczyć.

– Kochanie, wróciłem! – często to mówiłem, gdy wracałem z pracy.

– Ciii, Cole śpi.

Jenny wychodzi z kuchni.

– Luke? – odkładam na stół wszystko, co kupiłem – Luke.. – widzę łzy w jej oczach – Okłamałeś mnie! – mówi przez łzy – Okłamałeś!

Chwiejąc się na dwóch nogach podchodzę do niej.

– Kocham cię – Jenny wpada w moje ramiona – Kocham cię, Jenny.

– Okłamałeś mnie. Chciałam tam z tobą być – szturcha moją pierś, a potem mocniej się do mnie przytula – Boże, stoisz na dwóch nogach. Boże...

– Teraz nikt nie zwróci uwagi na moją twarz.

Całuje mój policzek z blizną.

– Wydrapię oczy każdemu, kto krzywo na ciebie spojrzy. Jesteś najpiękniejszym mężczyzną na świecie.

– Ale modelem już bym nie został.

– Luke! – wkurza się.

– Myślisz, że mogę obudzić Cole'a i pójdziemy na plaże? Kupiłem całą masę słodkości, cholera kwiaty, gdzie są kwiaty. Cholera. Nie chcę cię puścić, ale kwiaty...

– Pamiętasz, jak zapomniałeś ich ode mnie z domu? – moja Jenny się uśmiecha – Cieszę się, że to się nie zmieniło – ściska mnie mocno, ale nie za mocno, chyba nigdy nie będzie za mocno.

– Zapominalski Luke wrócił.

– Proszę, nie zostawiaj mnie już nigdy – przechodzą mnie ciarki, gdy to słyszę.

– Co ja bym bez was zrobił? – kładę dłoń na jej brzuchu i lekko go pocieram – A tatuś będzie do ciebie w nocy wstawał i pozwalał wysypiać się mamusi.

Cieszymy się sobą jeszcze przez chwile, aż idziemy do sypialni Cole'a.

– A co to za spanie w dzień? – niepewnie pochylam się do niego. Łaskoczę mojego synka – Musimy iść na plaże, chłopie. Może zagramy w piłkę?

– Tatuś? – otwiera swoje piękne oczka.

– Tatuś! – biorę go na ręce, a Jenny tuli się do moich pleców.

– Czy mój synek ma ochotę pograć w piłkę? Może na razie nie pobiegam, ale...

– Tato? – Cole zerka w dół.

– Stoję! Widzisz? Musimy to uczcić.

– Piłka!

To jest właśnie to, co robimy. Niosę Cole'a na rękach, bo gdy opuściłem go na ziemie, wyciągnął do mnie rączki i powiedział, że mam go nieść. Jak mogłem mu odmówić? Jenny zabrała koszyk ze słodkościami. W środku był też prezent dla niej.

– A mama też może zagrać?

– Grałaś ze mną już! Teraz tata! – Jenny zrobiła wszystko, co mogła, żeby Cole nie odczuł tak mojej zmiany.

– Ty sobie posiedź, aniele – całuję ją w policzek, w końcu z powrotem to ja pochylam się do niej, a nie ona do mnie.

Stoję w miejscu i tylko kopię do Cole'a piłkę, ale to i tak go uszczęśliwia. Jenny proponuje tor przeszkód, więc staje na bramce, stworzonej z patyków.

Cole szybko się męczy, bo nie dałem mu się wyspać. Siadamy z Jenny, która wyjmuje właśnie tort.

– Nie przesadziłeś trochę?

– Mam coś jeszcze – sięgam po koszyk – Na nową, ale nie nową drogę życia.

Podaję Jenny pudełeczko.

– Proszę...

– Luke, nie musiałeś... nie mamy teraz zbyt wielu pieniędzy.. to przesada..

– Wracam do pracy, więc po prostu ciesz się tym.

– A co masz dla mnie, tatusiu?

– O cholera! Zapomniałem o moim synu! – pstrykam go w nos. Sięgam do koszyka – Co ty na nowy samochodzik? Nie.. mam coś lepszego – wyciągam pluszaka – Proszę! – to i tak zygzak mcqueen – Niespodzianka! – trącam pluszakiem jego buźkę.

– Dziękuję, tatusiu!

– A tobie się podoba? – Jenny ogląda swoją bransoletkę. Nic wymyślnego, tylko data naszego poznania.

– Ty – mówi ze łzami w oczach – Jesteś najbardziej romantycznym facetem jakiego znam.

– A ilu ich poznałaś?

Przysuwa się do mnie i przytula do mojego boku.

– Cole, myślisz, że będziesz romantyczny jak tatuś?

– Będę wyścigówką!

Dla takich chwil żyję. Całuje Jenny w skroń, a ona wskazuje palcem na swoje usta.

Chyba wyszliśmy na prostą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro