Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{4} Szalona rodzinka

Wiedziałam, że kiedyś zacznę chodzić na randki. Wiek szesnastu lat, wydawał się na to idealnym początkiem. Właściwie to byłam już wcześniej na kilku randkach i zaliczyłam kilka pocałunków. Ale moje serce nigdy nie przyśpieszyło, a mój nerwowy chichot nie pojawiał się przy tych chłopcach. Jednak teraz gdy toczyłam wewnętrzną walkę czy ubrać spodnie czy sukienkę, moje serce wariowało.

– Jest ładny? – moja młodsza siostra siedzi na moim łóżku i macha nogami – Starszy, tak?

– Nie dużo, Mia – uśmiecha się.

– Ale ładny?

– Chłopcy mają, być przystojni – Mia chichocze. Mamy dobry kontakt, a dwuletnia różnica wieku, sprawia, że mamy szanse, być najlepszymi przyjaciółkami.

– Mój chłopak jest ładny – moja siostra i jej, co miesiąc nowi chłopcy. Jest strasznie kochliwa, ale można jej to wybaczyć.

– Wybieram spodnie – wyjmuję z szafy pare czarnych rurek.

– No weź! Pokaż mu trochę nóg! – nie mam idealnej figury. Tu i ówdzie mam za dużo, a tu i ówdzie za mało. Jeansy będą wyglądać lepiej.

– Nie – Mia podchodzi do mojej szafy i wyjmuje moją ulubioną sukienkę.

– To randka.

– Przełamujmy schematy – wrzucam sukienkę z powrotem do szafy.

– A co gdyby on cię poprosił o ubranie sukienki? – morduję ją wzrokiem.

– Jeśli mu się podobam, to będę mu się podobać we wszystkim. Zapamiętaj to, potworze – Mia znowu chichocze.

– Okej, starsza siostro.

– Jenny! – krzyczy z dołu mama – Ktoś do ciebie! – nie mogę powstrzymać uśmiechu.

– Cześć – to on mnie pierwszy zauważa gdy schodzę na dół.

– Hej – mama przygląda mi się z uśmiechem.

– Luke już nam się przedstawił i powiedział, że przyprowadzi cię o dziesiątej. Bawcie się dobrze – mama podchodzi do mnie i cmoka mnie w policzek – Przystojniak – klepie mnie po pupie i znika w kuchni.

– Chodźmy, zanim tata się pojawi... – biorę go za rękę i niemal wybiegam z domu.

– Jenny! – o nie. Spoglądam w górę, żeby zobaczyć Mia'e w oknie – Przystojniacha! – o Boże..

– To twoja siostra? – kiwam głową.

– Cześć, Mia! – machają do siebie. Oboje szeroko się uśmiechają – Jesteś niemal tak ładna jak siostra! – Mia chichocze.

– Głupek – szturcham go ramieniem – I wazeliniarz. Może mojej mamie też to powiedziałeś?

– Cicho, robię dobre wrażenie – naprawdę dobre.

– Tylko nie okaż się tym za słodkiej typem, który robi się z czasem wkurzający i męczący.. – ściska moją dłoń.

– Rozumiem, muszę być trochę męski... będziesz mi musiała udzielić paru rad. Może nie będę się golił?

– Zarost jest sexy – kiwa głową.

– Tylko uważaj, bo zarost wcale nie będzie świadczył o tym, że ja to ja. Liam też się pojawi z zarostem.

– Och.

– Przeszkadza ci to?

– Oczywiście, że nie! – mówię szybko – Jesteście bliźniakami i jesteście i tak strasznie różni w zachowaniu, co z tego, że wyglądacie tak samo?

– Jak dobrze, że tak mówisz – skręcamy prawo, ostatecznie opuszczając moją ulice.

– Myślałam, że przyjedziesz samochodem – mówię.

– Dorosły chłopak jeżdżący samochodem, co? – kiwam głową – Myślałem, że spacer będzie dobry.

– O Boże, tak! Oczywiście, że będzie dobry.. nie o to mi chodziło.. – pstryka mnie w nos.

– Musisz, wyczuć moje poczucie humoru, Jenny – nagle się spina, a ja nie rozumiem dlaczego – Cholera! Cholera! Zostawiłem kwiaty u ciebie w domu. Twoja mama mnie wpuściła i.. cholera! – wybucham śmiechem – Patrzę na ciebie i zastanawiam się, gdzie masz kwiaty. A potem.. cholera.

– Mamy po nie wrócić i wręczysz mi je tak jak chciałeś?

– Chciałem, żebyś cały czas je wąchała i myślała sobie, ale niesamowity z niego chłopak, musi dostać za to jakaś nagrodę. Jakiś słodki pocałunek. A teraz, co? Nie zasługuję na pocałunek.

– Chodź, wrócimy po kwiaty. Co to ma za znaczenie, gdzie pójdziemy na spacer?

– Sądzisz, że możemy chodzić w te i z powrotem po twojej ulicy i nikt nie wezwie policji? – znowu mnie rozbawia.

– Nic nie mogę, obiecać – zmieniamy kierunek drogi, żeby ponownie znaleźć się pod moim domem.

– Już jesteś?! – pyta mama gdy ledwo wchodzę do domu.

– Wychodziłaś? – o to proszę państwa, mój zakręcony tata – Gdzie?

– Dzień dobry – Luke stoi za moimi plecami – Jestem Luke i jestem niezdarą, która zapomniała wręczyć Jenny kwiaty, cofnęliśmy się, żeby to naprawić..

– Co za niezdara – naprawdę Mia też musi tu być? Cala rodzinka Sparków.

– Mamo..

– Włożyłam je do wazonu. Już myślałam, że panna wygodnicka je tak zostawiła i rozdzieliła zajęcia swojej rodzinie – Luke parska śmiechem.

– Dlaczego nie wiem, że moja córka jest na randce? Co planujesz, Luke?

– Spacer – teraz Mia wybucha śmiechem.

– Myślałem bardziej o tym, co z życiem, ale cóż moje pytanie było nieprecyzyjne.

– Przepraszam, proszę pana – jego ręka zaczyna się pocić.

–Właściwie po co wam te kwiaty? Jednak nie są dla ciebie? – czy moja rodzinka naprawdę musi być szalona?

– Mamo! – krzyczę na nią.

– Okej, dobrze, porozmawiamy gdy wrócisz.

– O której to będzie, Luke? – pyta go mój tata.

– Przed dziesiątą.

– Ani minuty dłużej, o dziewiątej pięćdziesiąt dziewięć dzwonię na policję – Mia wybucha śmiechem, ja spalam buraka.

– Pa! – zabieram mamie kwiaty i praktycznie stamtąd wybiegam.

Gdy tylko odchodzimy trochę od domu, Luke wybucha śmiechem.

– Są niesamowici.

– Żenujący – odpowiadam.

– Przyjacielscy. Można poczuć się jak w domu i czuję, że bym się z nimi dogadał – kiwam głową – Cholera, będę musiał się z nimi dogadać. A teraz poproszę o kwiaty.

– Przecież są dla mnie! – Luke się uśmiecha.

– A mogę ci je właściwie wręczyć?

– Byłoby idealnie nawet bez nich – kręci głową.

– Mówiłem już jak pięknie wyglądasz? Myślałem o tej randce i o kwiatach, a potem doszedłem do wniosku, że.. nie mów mojej mamie, ale zerwałem je z jej grządki. Moja mama kocha tulipany.

– Zerwałeś je z grządki mamy? – kiwa głową.

– Tata zawsze zrywa z nich kwiaty gdy zapomni o czymś dla mamy. Będziemy musieli, mieć taką grządkę w swoim domu – patrzę na niego z szeroko otwartą buzią – Za szybko? Ups? – staję na palcach i muskam jego usta – Będziesz mnie całować, za każdym razem gdy będę robił z siebie kretyna? – kiwam głową i ponownie muskam jego usta – Okej – chichoczę przy jego ustach, a wtedy to on całuje mnie. Dalej nie używamy naszych języków i ten brak pośpiechu jest piękny. Chociaż, w jakiś sposób się pośpieszyliśmy, prawda?

#butterflyeffectff zapraszam na tt 😊😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro