Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{36} Starszy brat

No więc, wszyscy jesteśmy w domu. Rano odwożę Cole'a do szkoły, a potem wracam do mojego męża do domu. Żyjemy w mydlanej bańce, która łatwo może pęknąć. Jednego dnia przyłapałam go na gapieniu się na zdjęcia, gdy jeszcze miał obie nogi. Następnego dnia poprosiłam Liama, żeby zrobił nam kilka zdjęć, a już dzień później wisiały obok tamtych. Luke się rozpłakał, a ja płakałam razem z nim.

Często płaczemy.

Jednak ostatnio, co raz częściej się śmiejemy.

Teraz jest jedna z takich sytuacji. Leżymy zawinięci na kanapie. Wkładam nogę pomiędzy jego nogi, co dalej jest nieco po za jego strefą komfortu. Dlatego wyciągam rękę do tylu i głaszczę jego udo, żeby skupić jego uwagę na czymś innym.

– Musisz odebrać Cole'a – szepcze mi do ucha.

– Zadzwońmy do Liama i niech przywiezie też coś do jedzenia, bo nie chcę mi się gotować.

– Zrobiłaś się leniwa – chichocze mi do ucha.

– Dopiero tydzień nie pracuje, daj mi odpocząć.

– Kto dzwoni do Liama? – wyciągam rękę przed siebie, żeby zabrać ze stolika telefon.

– Trzymaj, powiedz mu, że potrzebujesz trochę czasu z żoną.

– Okej – kilka minut później wszystko jest już załatwione.

– Kocham cię – mówię do niego – Tęskniłam za tobą.

– Jestem przerażony i nie wiem, czy kiedykolwiek się to zmieni – wkrada dłoń pod moją koszulkę, żeby rysować różne wzory na moim brzuchu.

– Boisz się wrócić na budowę?

– Szczerze? Nie wiem, czy dam radę, Jenny. Pamiętam odrzut i to naprawdę wiele.

– Możesz znaleźć coś innego, coś co nie będzie cię przerażać.

– Dopóki nie mam nogi, nie mam, co się nad tym zastanawiać.

– I tak cię kocham – unoszę jego dłoń z mojego brzucha i całuję jej wnętrze.

– Myślisz, że Cole będzie zazdrosny o swoją siostrę? Czy będzie dla niebo oczkiem w głowie?

– Oczkiem w głowie, zdecydowanie.

– Kiedy mu powiemy?

– Może dzisiaj? – obracam się w jego ramionach, żeby leżeć z nim twarzą w twarz. Przesuwam się tak, że nasze nosy się stykają. Trącam jego nos, a potem jego policzek z blizną. On zamyka oczy, ja mam je szeroko otwarte – Otworzysz je dla mnie, proszę?

– Hm?

– Nie chcę, żebyś je zamykał, okej?

Biorę jedną z jego dłoni i kładę na swoim tyłku.

– Co robisz? – nie podoba mi się jego brak pewności siebie, w ogóle.

– Mój tyłek jest za duży, nie sądzisz?

– Jest idealny – na dowód tego go ściska.

– To tak jak twoja twarz – całuję go, bo sądzę, że tutaj kluczem jest cielesność.

– Jesteśmy! – musimy się od siebie oderwać, bo otwierają się drzwi, a po chwili Cole wskakuje na nas.

– No ładnie, wy tutaj sobie baraszkujecie, a ja donoszę wam żarcie – stawia je na stoliku przed nami.

– Tatuś, patrz, co narysowałem! – wyjmuje z kieszeni obrazek – To ty, grający ze mną w piłkę!

Luke wyciąga do niego ręce i przyciąga go do piersi.

– To ja już pójdę.

Wstaję z Luke'a, żeby zacząć rozkładać obiad. Uśmiecham się do Liama.

– Nie wygłupiaj się! Zostajesz i jesz z nami!

– Muszę lecieć, umówiłem się na randkę.

– Na randkę, brachu?

– Starość nie radość, chyba chcę rodziny, ale nie chcę tego kosztem wszystkiego.. chcę się zakochać, tak jak wy.

– Powodzenia, a gdy będziesz gotowy przyprowadź ją na obiad.

– Nie będzie miała wątpliwości, czy wybrała tego przystojniejszego brata.

Oboje z Liamem mordujemy Luke'a wzrokiem. Biorę jego policzek w dłoń.

– Patrz, a ja kocham ciebie  ─ cmokam go w usta ─ Musisz się z tym pogodzić. 

─ Przepraszam, Jenny ─ mówi skruszony. 

─ Idę, przestań robić z siebie idiotę, Luke ─ Liam całuje mnie w policzek, żegna się też z moimi. 

─ Dobrze. 

Zjadamy w spokoju obiad. Cole dzieli się przeżyciami ze swojego dnia. Nikomu z nas nie chce się sprzątać. Luke włącza jakąś bajkę dla dzieci, ale Cole nie jest nią zbyt zainteresowany, bo woli także nadrabiać zaległości z tatą. 

─ Powiedzmy mu ─ mówi nagle do mnie. 

─ Co? ─ odzywa się Cole ─ Co mi chcecie powiedzieć, tatusiu? ─ jest już taki duży. 

─ A więc nasz mały mężczyzno ─ wciąga go na zdrową nogę i przyciąga mnie do siebie ─ Nie będziesz już jedynym dzieckiem w naszym domu. 

─ Tatusiu? 

─ Mama urodzi dzidziusia! ─ brzmi na takiego podekscytowanego ─ Będziesz starszym bratem! ─ Luke bierze rękę naszego syna i układa ją na moim brzuchu ─ Ty też byłeś w brzuszku mamy, a teraz jest tam twoja siostrzyczka, cieszysz się? ─ Cole przykłada główkę do mojego brzucha. 

─ Cieszysz się, mały? ─ przeczesuję jego włosy. 

─ Siostrzyczka? 

─ Tak, kochanie ─ Cole nie odrywa głowy od mojego brzucha. 

─ Ale nie oddam zabawek! 

Wybuchamy z Luke'm śmiechem. 

─ Jeszcze będziesz bawił się lalkami ─ to mu się nie podoba. Luke całuje mnie w skroń. 

Może to tak naprawdę nasza fasolka nas uratowała? A może.. nie, tak naprawdę to jeszcze długa droga przed nami. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro