{35} Co z pracą
Po chwili wytchnienia i oderwania od rzeczywistości, w postaci mojego męża i najcudowniejszego syna, było trzeba wrócić do pracy. Nie chciało mi się. Chciałam siedzieć z Luke'm na kanapie i nadrabiać zaległości. Robilibyśmy tonę bezsensownych rzeczy, ale miałabym go blisko.
Kocham mojego męża. Jest miłością mojego życia i nie chcę bez niego żyć.
Gdy wchodzę do pracy łapię się za brzuch. Praca w szkole jest nieco nerwowa, ale raczej chodzi o to, że po prostu ona jest kolejną najważniejszą osobą w moim życiu.
– Jesteś proszona do gabinetu dyrektora – to pierwsze, co słyszę po wejściu do pokoju nauczycielskiego.
– Och? – dawno nie słyszałam tego zdania, właściwie to może nawet przez całą edukacje. Mam tak dobry humor, że nawet idę tam z uśmiechem na ustach.
Luke
Siedzę sam w naszym domu, starając się być na coś przydatnym. Jestem w kuchni i w cholernie opornych rurach, zabieram się za przygotowywanie obiadu.
Jest tu masa miejsc, w których odbija się moja twarz i nawet moja nieporadność. Nienawidzę uczucia bezsilności, które mną kieruje.
Patrzenie na siebie jest trudne.
Ale skoro oni nie mają z tym problemu..
Najgorsze jest patrzenia na Liama, bo on ma to czego ja już nigdy nie odzyskam. Kiedyś, gdy się upił, przyznał, że jest zauroczony Jenny i gdybym nie był jego bratem i najlepszym przyjacielem to nie obowiązywałyby, żadne zasady.
Jednak, gdy Jenny patrzy na mnie, czuję, że naprawdę widzi mnie.
Jest bardzo prosty, a zarazem dziecinny i głupi sposób by to sprawdzić.
Myślicie, że dalej będę chętnie widziany na rodzinnych fotografiach i będę Luke'm inżynierem, a nie Luke'm bez nogi?
Gdy tak pogrążam się w nierównościach, czuję owijające się wokół mnie ramiona, to nikt inny jak moja żona.
– Muszę ci coś powiedzieć – dobra, to zdanie nigdy nie wróży nic dobrego.
– Co, kochanie? – przytula mnie mocniej. Czuję jej usta na poparzonej części szyi.
– Zwolnili mnie z pracy – kurwa – Powiedzieli, że nie potrzebują kogoś, kto wiecznie bierze wolne i że na moje miejsce jest milion innych osób.
– To moja wina.. mogłaś im to wytłumaczyć – pieprzę nawet karierę własnej żony, a co gorsza nie mogę jej teraz utrzymywać, tak jak zrobiłby to Liam.
Ona jest moja.
Ja jestem jej przeznaczeniem.
Ja.
Muszę, to sobie powtarzać bez ustanku.
– Nie będę brała ich na litość! Byłam dobrym pracownikiem, to że oni są ograniczeni.. znaczy, rozumiem to nawet, ale.. – czuję jej lzy na swojej szyi.
– Kochanie, znajdziesz coś innego.
– Nie chcę, Luke – tym mnie zaskakuje.
– Chodź na moje kolana, proszę – szepczę – A raczej...
– Zawsze ci mówiłam, że kocham twoje uda – staje przede mną i siada okrakiem na moich udach.
– Co to znaczy, że nie chcesz pracować?
– Jestem w ciąży, ale to wiesz. Zawsze marzyłam o rodzinie, jeśli się zgodzisz...chciałabym zostać w domu i być panią domu.. – chichocze — Nie przez całe życie, ale.. nadrobimy zaległości i tak musza mi płacić, bo mnie zwolnili, ale.. proszę?
– Nie musisz mnie o nic prosić, Jenny – Odgarniam jej włosy z twarzy – Jeśli chcesz być panią domu, to okej.
Nie mogę jej tego zapewnić w takim stopniu jak kiedyś. Nie mamy już tak dużo pieniędzy, a w raz z protezą zostaniemy bez oszczędności.
– Ja wiem, że.. ale pieniądze nie są najważniejsze, prawda? Chcę zostać z tobą w domu, proszę.
– Ktoś będzie musiał iść do pracy – jestem w tym stanowczy – Gdy tylko będę mógł ustać na dwóch nogach..
– Nie robię tego, bo ty możesz wrócić do pracy. Ja.. chcę przeżyć te ciąże w domu, spędzając dużo czasu z Cole'm i tobą.. proszę, Luke.
– Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko – sam wątpię w to, że potrafię, ale słowa mają jakąś moc.
– Wiem, że pieniądze są dla ciebie ważne i dla naszego życia, rodziny...
– Wrócę do pracy, obiecuję – to było moje marzenie od samego początku.
– Nawet nie wiem, jak wyrazić to, jak bardzo cię kocham i jak bardzo cieszę się, że mnie rozumiesz.
– Nosisz w sobie naszą małą dziewczynkę – podwijam jej sweter i układam dłoń na jej brzuchu – Ona i Cole są najważniejsi.
– Ty też jesteś najważniejszy – dotyka mojego policzka – Nigdy nie byłam bardziej wdzięczna niż w momencie gdy dowiedziałam się, że przeżyłeś ten wybuch.
– Przepraszam, Jenny.
– Za co? – jest zaskoczona.
– Za to, że to cię spotkało.
Moja żona wybucha płaczem. Wszystko mogłoby być dla niej inaczej. Dużo przeze mnie płacze. Nienawidzę tego.
– Nigdy nie żałowałam, ani przez chwile – wierzę jej.
Nigdy nie kategoryzowałem ludzi na lepszych i gorszych, ale w tej chwili zdecydowanie sądzę, że niektórzy ludzie zaslugiwali bardziej na ten wybuch niż ja.
To okropne.
Obrzydliwe.
Brzydzę się sobą za te myśli.
Jednak zrobiłbym dla rodziny wszystko i nie zasłużyłem na to.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro