{33} Dziewczynka
Śmiałam się, ale przyznam, że potem spanikowałam. Luke w życiu by mi na to nie pozwolił, gdyby wiedział, że jestem w ciąży. Gdy wróciliśmy do domu i schowaliśmy to przekleństwo, Liam dopadł mnie w kuchni.
– Wszystko w porządku? – pyta zatroskany.
– Myślę, że tak..
– Nie pomyślałaś, prawda? – byłam zbyt zajęta Luke'm, żeby móc myśleć o czymkolwiek innym. Szczerze? Unikam tego – Powinienem zabrać cię do lekarza?
– Upadłam na plecy, wszystko w porządku nic mnie nie boli, Liam.
– Zabiłby mnie, gdyby wiedział, że ja wiem i pozwoliłem ci wsiąść – ma racje.
– Pójdę jutro do lekarza, dobra?
– Jenny, ja się tylko o was martwię.
– Jest z nim lepiej, prawda? – zmieniam temat.
– Wygląda, że tak. Śpi z Cole'm na kanapie, to było dla niego duże przeżycie.
– To była próba, z której wyszliśmy zwycięsko.
– Pozwól mi, zabrać cię do lekarza – Liam przyciąga mnie do siebie — Co jeśli coś się stało?
Zabieram jego dłoń i przykładam ją do swojego brzucha.
– Wszystko jest w porządku, przysięgam.
– To niebezpieczne w ciąży i...
– Liam – unosi na mnie oczy.
– Chcę mieć pewność, nie wyjdę stąd dopóki nie będę jej miał. Upadłaś, w trzecim miesiącu ciąży. Musisz jechać do lekarza. Musisz.
Nie chcę psuć sobie tego dnia.
– I co mu powiem?
– Jak będzie trzeba to prawdę.
– Nie, bo gdyby.. – kręcę głową, nie chcę tego słuchać.
– Powiem, że wezwali mnie do pracy, że o czymś zapomniałam. Uspokój się już.
– Zawiozę cię, powiem, że muszę jechać do domu, okej?
— Wszystko jest dobrze, Liam – w tej chwili sama się denerwuje. Nie pomyślałam. Jak mogę nie myśleć, jako przyszła mama? O Boże.. zaraz się popłaczę. Pocieram mój brzuch.. jestem..
– Chodźmy – zna mnie i widzi to.
Niemal wybiegamy z mojego i Luke'a domu. Zostawiamy Lukowi liścik, wiem, że nie powinnam, ale.. nie mogę go tym zdenerwować. On nie mógłby się o to obwiniać.
Trzymam się cały czas za brzuch. Liam ściska moje udo.
– Przepraszam, że cię wystraszyłem.
– To ja nie pomyślałam. Byłam taka szczęśliwa i..
Zaczynam płakać.
– Jenny – ściskam jego dłoń na moim kolanie. Boże...
– Nie mogę tego.. nie mogę stracić.. mojej fasolki, ja..
W ogóle nie myślałam o naszym dziecku. Jak mogłam.. gdy zaszłam w ciąże z Cole'm.. spędzaliśmy godziny nad czczeniem mojego brzucha. Liam od razu zawiózł mnie do prywatnego lekarza. On nie uznaje tanich rzeczy, ale on jest sam i żyje mu się inaczej.
– Wejdziesz tam ze mną?
– Będę zaszczycony – całuje mnie w skroń.
Gdy opowiadam lekarzowi, co się stało i jestem bliska łez, Liam jest przy mnie i trzyma mnie za rękę. Luke byłyby wściekły i miałby prawo. To wszystko moja wina.
– Zna, pani, już płeć? – pyta mój lekarz.
– Nie, zapomniałam zapytać.
– Czy mógłby, pan, najpierw powiedzieć czy wszystko jest, okej?
– Tak. Wszystko jest w porządku. Chcecie wiedzieć?
– Tak – ledwo mogę rozpoznać swój głos.
– To dziewczynka.
Wtedy nie wytrzymuję i naprawdę wybucham płaczem.
Będziemy mieli córkę.
Luke marzył o dziewczynce.
– Zdrową? Jest pan pewien, że wszystko jest w porządku?
– Jest malutka i zdecydowanie powinna, pani więcej jeść. Przepiszę receptę na witaminy.
– Czy macie tu dietetyka? – patrzę na Liama.
– To dobry pomysł – mówi lekarz.
– Liam...
– Przestań, zapłacę – nie chcę jego pieniędzy, ale on też ma wyrzuty sumienia.
– Na pewno wszystko dobrze? – pytam po raz kolejny.
– Tak – uśmiecham się do ekranu. Gdzie widzę i słyszę mój mały cud i obiecuję sobie, że będę lepszą mamą.
Dwie godziny później jesteśmy w sklepie, a przed chwilą wyszliśmy z apteki. Liam uparł się, że kupi wszystko, co zalecił dietetyk i będzie pilnował mnie z jedzeniem. Ja cały czas zerkam na wydruki z USG..
Córka...
– Liam – znowu chcę mi się płakać i właściwie to robię. Płaczę dzisiaj bardzo dużo. Nie wiem czy przestanę.
– Powinnaś mu powiedzieć.
– Dziękuję – przytulam się do niego – Jesteś najlepszym bratem jakiego mógł mieć, wiesz?
– Musisz mu powiedzieć – mówi – Ja nawet gdybym chciał, nie mogę być nim. Nie chcesz, żebym był nim.
– Liam, to nie tak...
– Wiem, ale on się może tak poczuć.
Odsuwam się od niego. On płaci za zakupy. Chcę wziąć, chociażby jedną siatkę, ale on mi nie pozwala.
Gdy wchodzimy do domu..
– Gdzie wyście byli do cholery?
Biegnę do niego. Biegać też nie powinnam. Wskakuję na jego kolana.
– Co się stało?
– Kocham cię, wiesz?
– Dlaczego Liam robi nam zakupy? – pyta.
– Bo wasza lodówka to jakiś żart, a ja za często tu jem.
Tulę mojego męża, a on mi na to pozwala.
– Zrobię kolacje.
– Co w pracy? I czy on nie musiał iść?
– Czy możesz mnie chwile potrzymać? Tęskniłam za tobą gdy mnie nie było.
– Jenny czy chcesz mi o czymś powiedzieć?
– Co?
– Gdzie byliście z Liamem? – jest wkurzony. Nie rozumiem dlaczego.
– Napisałam ci...
– Nie jesteśmy biedni, Jenny. Mój brat nie musi robić nam zakupów.
– O to jesteś?
– Wiem, że ja nie mogę ich zrobić i przynieść..
No to mamy problem, bo ja teraz też nie.
– To nie o to chodzi, on sam chciał, bo...
– Bo co, Jenny? – jest zaciekawiony, ale i zły.
– Nie chciałam, żebyś poczuł się z tym źle. Wiesz, nawet o tym nie pomyślałam i to coś dobrego.
– Powiedziałabyś mi?
– O to największa porcja dla Jenny – Liam wychodzi z talerzami z kuchni. Oczywiście na raz przyniósł wszystko, bo swojego czasu był kelnerem.
– Ja tez jestem głodny, brachu.
– Twoja żona musi jeść, chudnie ci w oczach.
Morduję Liama wzrokiem. Tak to teraz będzie wyglądać?
– Cholera – Luke łapie mnie w talii – On ma racje, jak mogłem nie zauważyć?
– Jest dobrze – całuję go – Po prostu nie byłam głodna.
– Jedzmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro