{30} Pragnienie
Liam odwozi mnie pod dom.
– Wejdziesz? – widzę, jak mocno zaciska dłonie na kierownicy.
– Nie, lepiej nie. Jenny.. wiesz, że on się ucieszy, prawda? Będzie miał dla kogo walczyć.
– A teraz nie ma? – warczę.
– Możecie zawsze na mnie liczyć, jestem tutaj dla was. Nie powiem mu, ale.. nie wiem, jak zareagować. Nie chcę zająć jego miejsca, a jednocześnie czuję się za ciebie i Cole'a i małą fasolkę odpowiedzialny. Mój brat..
– Liam, dziękuję i gdyby coś będę do ciebie dzwonić. Wszystko będzie dobrze, tak?
– Naprawdę w to wierzę, Jenny – posyła mi ciepły uśmiech – Wygramy tę walkę.
Całuję go w policzek.
– Do zobaczenia, Liam.
– Dbaj o siebie, proszę, a gdyby zachciało ci się czegoś w środku nocy dzwoń, okej?
– Jesteś najlepszy – daję mu jeszcze jednego buziaka i wyskakuję z samochodu.
Po raz pierwszy niechętnie wracam do domu. Boję się jak jeszcze spróbuje mnie zranić, żebym go zostawiła.
Znajduję Luke'a na kanapie, ale nie śpi. Ogląda coś w telewizji. Nie zamierzam odezwać się pierwsza.
– Cole śpi, dobrze się bawiłaś? Jesteś pijana? Gdzie byliście?
Z jakiegoś powodu znowu wybucham płaczem, nie wiem, dlaczego to się dzieje. Po prostu zaczynam i nie mogę skończyć.
– Co do cholery?
– Przytul mnie, proszę. Proszę, błagam, przytul mnie – rozpadam się na jego oczach – Błagam, przytul mnie. Będę przed tobą klęczeć jeśli będzie trzeba.
– Musisz do mnie przyjść, nie wstanę do ciebie.
– Naprawdę?
– Zmieniłem zdanie, nie pozwolę nikomu... – przerywa gdy dopadam jego zdrowy bok. Przytulam go z całych moich sił, szlocham mu w koszulkę. Po raz pierwszy od miesięcy czuję jego brodę na mojej głowie.
– Nie chcę być dla ciebie ciężarem – zaskakujące, że to ja wypowiadam te słowa – Pamiętasz ja i ty na zawsze? Proszę, chciej tego, ja pragnę tego tak bardzo... nie mogę normalnie myśleć gdy czuję, że miłość mojego życia tego nie chce.
– Przepraszam, że to powiedziałem, Jenny – oplata mnie ramieniem i pociera moje ramię – Ale nie mogę prosić cię, żebyś ze mną była gdy nie mogę być mężczyzną.
– Ja.. ja.. chcę czegoś spróbować, dobrze? Chcę, żebyś na mnie patrzył. Jeśli.. ja mogę płakać, ale ty też możesz płakać.. okej? Rozumiesz? Ja... nie chcę cię zranić.
– Jeśli powiem stop, przestaniesz, rozumiesz?
– Oczywiście – trącam nosem jego pierś.
Biorę mojego męża za rękę i splatam z nim palce. Palec po palcu, moje palce łączą się z jego palcami.
– Mogę usiąść na tobie okrakiem? Proszę? – kręci głową – Mogę dotknąć nogę? – jak zawsze ma krótkie spodnie na sobie.
– A możesz nie pytać, a ja po prostu będę zabierał twoją dłoń?
– Dobrze – szepczę.
Postanawiam nie przechodzić od razu do nogi. Niech się trochę rozluźni. Zdejmuję z siebie kurtkę, podwijam nogi pod tyłek i przysuwam się najbliżej jak mogę. Splecione palce kładę na moich udach, a wolną dłoń wkładam pod jego koszulkę. Czuję jak wciąga powietrze. Unoszę głowę, żeby spojrzeć w jego oczy. Szyja jest najmniej pokrzywdzona przez wypadek. Ledwo widać to poparzenie. Sunę nosem od podstawy szyi do samej szczęki. Kilkukrotnie trącam poparzenie, kładę usta na bliźnie, a potem lekko całuję. Biorę nasze dłonie i kładę je na moim walącym sercu. Chcę, żeby wiedział jak bardzo to na mnie działa i jak bardzo pragnę wszystkiego, co mu robię. Całuję jego szczękę, aż dochodzę do ucha. Ucho jest tylko lekko poszarpane, ale to też odstępstwo od normy. Normalnie nie całujemy swoich uszu albo się na nich nie skupiamy, ja robię dzisiaj coś przeciwnego. Jestem w tym pewnie beznadziejna, ale słyszę jego chichot gdy zaczynam ssać jego małżowinę. Mam ochotę mu powiedzieć, że to tylko ja, ale decyduję się, że słowa są zbędne. Liżę jego ucho, kocham się z jego uchem, bo tak bardzo kocham właściciela tego ucha.
– Jenny..
Zamiast mu odpowiedzieć kładę dłoń jego udzie, ale on z powrotem wsuwa ją pod swoją koszulkę.
Trącam nosem jego szczękę, żeby nie zauważył gdy robię to samo z początkiem jego blizny. Muskam kącik jego ust. Boję się, że to może go boleć, ale to nie powstrzymuje mnie przed zassaniem jego dolnej wargi pomiędzy zęby. Teraz zaczyna się trudniejsza część. Przesuwam nosem po całej jego bliźnie, a potem od początku do końca składam małe pocałunki, nie chcąc pominąć, ani kawałka.
– Mogę cię pocałować? – kiwa głową. Tak długo na to czekałam.
Dotykam jego ust, a on sam je rozchyla. W tej chwili.. on.. to on mnie całuje. W jednej sekundzie nasze usta się dotykają, a w następnej łączą się w jedno i nie chcą opuścić. Czuję to. Czuję, że brakowało mu tego tak samo jak mnie. Przesuwa moją dłoń z pod koszulki na swój policzek, policzek z blizną i ściska. Ściska go naszymi dłońmi, póki pod dłonią nie czuję jego łzy.
– Tak strasznie cię kocham, Jenny – szepcze w moje usta – Nie potrafię sobie z tym poradzić, Jenny. Nie potrafię..
Całuję go po całej twarzy, szczególną uwagę poświęcam bliźnie na czole, a potem ponownie tej na policzku. Wracam do jego ust.
– Poradzimy sobie z tym razem. Na zawsze, pamiętasz? – zabieram wolną dłoń i robię coś czego jeszcze nie zrobiłam. Przesuwam kciukiem po miejscu, gdzie kończy się noga. Głośno zasysa powietrze, przykładam usta do jego ust i wsuwam dłoń głębiej na udo. Zatrzymuję kciuk na zarośniętej skórze. Nie brzydzi mnie to i próbuję mu to pokazać. Przesuwam dłoń po jego udzie i wracam do skóry, którą inaczej czuć pod palcami. Na chwile zmieniam nogę i ściskam jego kolano, ale szybko wracam do drugiej nogi.
On płacze.
Słyszę jego płacz.
Postanawiam przejść dalej i schodzę z kanapy. Kucam przy jego nogach, podwijam jego nogawki od spodni. Mam przed sobą jego kolano i zrośniętą skórę. Całuję jego kolano, a potem zrośniętą skórę.
– Jenny, proszę, wstań – wyciąga do mnie dłonie i podnosi. Nie powstrzymuje gdy siadam na nim okrakiem.
– Kocham cię, Luke.
– Dziękuję, Jenny – szepcze ledwie słyszalnie.
– To ja dziękuję.
– Czy chcesz się kochać z kaleką? – teraz wybucham płaczem – Tak, to głupie, przepraszam – unoszę głowę z jego barku – Ja.. nie wiem jak to będzie działać w łóżku.. znaczy.. to jest.. mało męskie..
– O niczym innym nie marzę, niż kochać się z tobą na tej kanapie – sięgam do swojej koszulki i zdejmuję ją przez głowę – Proszę, Luke, zróbmy to.
– Ty.. ty jesteś niesamowita, wiesz?
– Zaczniesz walczyć? Co się zmieniło?
– Gdy wyszłaś i zostałem z Cole'm, zdałem sobie sprawę, że Liam byłby jedynym mężczyzną, który by na ciebie zasługiwał, ale wtedy zrozumiałem, że ja.. proszę, Jenny..
– Nie zostawiaj mnie, Luke – teraz to ja płaczę.
– To ty mnie nie zostawiaj – wtedy nasze usta łączą się ponownie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro