{3} Dwoje, a jednak jeden
Wierzyłam w to, że liceum może być, najlepszymi latami mojego życia. Nie spodziewałam się jednak, że tak szybko się to wydarzy. Stałyśmy z dziewczynami przy szafkach i rozmawiałyśmy o swoich weekendach. Chciałam się, z nimi podzielić historią o moich korepetycjach, które okazały się zupełnie czymś innym, ale nie zdążyłam tego zrobić. Gdy Shannon opowiadała o tym, jak babcia zmusiła ją do lepienia pierogów..
– Cześć – obracam się gwałtownie w kierunku głosu – Luke czy Liam? – zadaje sam to pytanie – Nie masz pojęcia, kim jestem, prawda? – przyglądam się jednemu z braci bliźniaków. Powinnam to wiedzieć? Jednego z nich całowałam! Cholera, powinnam to wiedzieć!
– Nie mam pojęcia, którym z Hemmingsów jesteś – dziewczyny stają za mną i przyglądają mu się równie uważnie.
– Myślisz, że jeśli cię pocałuję, będziesz wiedziała? – gwałtownie unoszę głowę do góry. Nie jestem niska, ale nie też przesadnie wysoka.
– Ani się waż! – no i proszę, stoją przede mną sto procent z braci bliźniaków – Jenny – ton głosu i to w jaki sposób wypowiada moje imię..
– Luke – uśmiecha się.
– Jest dobra, brachu – Liam wyszczerza do mnie swoje idealne, białe zęby – W pierwszej chwili nie wiedziałaś?
– Przepraszam – mówię do nich obojga – Liam, powiedz moje imię.
– Jenny – tak, słyszę różnice. W głosie Luke'a jest coś innego, bardzo delikatnego i czułego, a Liam mówi moje imię z błyskiem w oku pod tytułem 'nie możesz mi się oprzeć, co?'. Zdecydowanie Liam to podrywacz.
– Ja dalej nie mam pojęcia – odzywa się Kate – Jesteście identyczni. Gdyby, chociaż jeden z was nie miał kolczyka w wardze...
– Tak było – odzywa się Liam, a ja czuję, jak moja dłoń spotyka się z inną. Bierze moją dłoń w swoją i unosi do swoich ust. Nie potrafię się skupić na rozmowie, gdy splata nasze palce – Nie miałem kolczyka, ale wtedy byliśmy do rozróżnienia i nie było tak fajnie – chichoczemy – Ustalamy zmiany, co nie, brat? – Luke patrzy na mnie, ja na niego – Luke!
– Mówiłeś coś? – obraca głowę w kierunku brata.
– Dziewczyno, czy on może już cię zaprosić na te drugą randkę?
– Co? Druga?! – słyszę pisk moich przyjaciółek, co z kolei rozbawia braci.
– Tak, spotkałem się z nią pod pretekstem korepetycji – przyciąga mnie bliżej do siebie i złącza drugą parę dłoni – Pójdziesz ze mną na drugą randkę? – kiwam głową.
– Oniemiała – zaraz znowu zacznę, nerwowo chichotać – A może wolisz iść ze mną na randkę? – pyta Liam. Luke szturcha go w ramie – Żartowałem.
– Jesteś piękna – tak, teraz zdecydowanie się rumienię – Piękna w piękny sposób – dotyka mojego rozpalonego policzka – Mogę cię pocałować, Jenny? – ja chyba śnię, naprawdę ten chłopak, który stoi przede mną i dotyka mojego policzka, nie może być prawdziwy... – Proszę? – puszczam jego dłonie i zaplatam jej dookoła jego szyi. Na jego twarzy pojawia się uśmiech. Cały świat znika. Jest tylko on i ja. Moje plecy uderzają o szafki, a nasze usta łączą się w jedno. Smakuje mnie, delektuje się mną, pieści moje usta jakby to był jego największy skarb – Co to za smak?
– Błyszczyk malinowy – muska moje usta jeszcze raz.
– Mój nowy ulubiony smak – uśmiecha się do mnie i całuje mnie w policzek – Cholera, będę miał wieczną ochotę na maliny – chichoczę w jego pierś.
– Jeszcze jeden? – pytam i pochylam się do jego ust. Dostaję więcej, niż jeden, ale jego język dalej nie wsuwa się do moich ust. Kusi, pożąda, ale przede wszystkim jest delikatny.
Dzwoni dzwonek na lekcje.
– Muszę iść – nie lubię się spóźniać.
– Odprowadzę cię – bierze mnie znowu za rękę.
– Nie musisz być na swoich lekcjach?
– To ostatnia klasa, zdobyłem tyle punktów przez ostatnie trzy lata, że mogę się trochę spóźnić. W którą stronę? – wskazuję mu kierunek, w którym jest klasa i ruszamy w jej kierunku – Nie odezwałaś się przez weekend. Myślałem, że może żałujesz..
– Skąd ten brak pewności siebie? – szturcham go biodrem – To ja pocałowałam cię pierwsza, pamiętasz?
– Będziesz mi to wypominać do końca życia? – wolną ręka łaskocze moje żebra, aż podskakuję – Och, masz łaskotki? – puszcza moją dłoń i zaczyna łaskotać mnie na środku korytarza.
– Luke! – łaskocze mnie po bokach, a ja próbuję mu uciec – Luke! Luke! – przyciąga mnie do siebie.
– To chyba ta sala – całuje mnie w skroń – Złapię cię potem, okej?
– Będę czekać – cmokam go w usta i z rumieńcem na twarzy wchodzę spóźniona do sali. Dobrze, że to nie matematyka. Jednak nauczyciel od historii i tak nie chcę mi tego odpuścić i muszę odpowiadać. Cóż, na szczęście historia to moja specjalność. Głupi uśmiech nie schodzi mi z twarzy, podczas całego pobytu przy tablicy.
Wiem, że to szybko i nagle. A jak to mówi moja mama, co nagle, to po diable, powinnam się obawiać, dlaczego czuję się jak szalona, a zamiast tego po prostu się uśmiecham.
Czasem po prostu się wie.
#butterflyeffectff na tt 😊😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro