{29} Więcej dzieci
Siedzę w samochodzie Liama, który jest o wiele droższy od tych, które my mamy, ale on utrzymuje się sam. Nas jest trójka i mamy dom. Liam mieszka w małym mieszkaniu, które jest bardziej kawalerskie niż pełne domowego ogniska.
– Jenny, on będzie miał te protezę. Zadzwonię jutro do firmy i zapytam, co z odszkodowaniem. Ile, kurwa, można czekać? Pieprzeni kretyni.
– Myślisz, że to mu pomoże? Odda mu część życia?
– W łóżku czy pod prysznicem może nie, ale na co dzień? Zdecydowanie.
– My.. my nie chodzimy do łóżka. Wiem, że nie chcesz tego słuchać, ale w sumie można się tego domyślić, po tym, co dzisiaj powiedział.
– On wcale tak nie myśli – zerka na mnie – Wiesz to, prawda?
– Wiem, ale i tak to zabolało. Nie chcę na niego naciskać, ale jednocześnie czuję, że to jest jedyne, co mogę zrobić, żeby dostawać od niego reakcje.
– Też tak myślę. Jednak on ma dużo samokontroli.
– Nie zostawię go – mówię pewnie – Oboje byśmy cierpieli.
– Dobra, upiję się. Sam nie mogę pić, bo prowadzę, ale tobie przyda się spuścić z siebie nieco pary.
– Dziękuję ci. Dlaczego ty nikogo nie masz, co? Zasługujesz na to, strasznie.
– Poznałem ostatnio kogoś, ale szczerze? Cały czas myślę o was i nie potrafię się skupić na sobie.
– Jesteście z Luke'm tacy podobni.
– Ty dalej to widzisz, a on nie. Wiem, że cierpi.. nie wiem, co robić! – dojeżdżamy pod bar. Liam mi nie odpowiada, ale wyskakuje, żeby otworzyć mi drzwi. Chyba nie będę dzisiaj potrzebować zbyt dużej ilości trunków.
– Wódka czy piwo? — pyta gdy ja zajmuję miejsce przy stoliku, a on idzie dla mnie po alkohol. Patrzę na niego z dziwnym wyrazem twarzy – Okej, dzbanek piwa i dziesięć shotów.
– Ja chcę żyć!
— Spokojnie, kupię też frytki.
– Mają je w barach?
– Właśnie to w nim jest najlepsze – zdaję się na niego. Tak naprawdę to nigdy nie prowadziłam takiego życia. Moja i Luke'a miłość zawsze była na pierwszym miejscu. A ja nigdy nie lubiłam klimatów jak z tego miejsca.
Gdy tylko alkohol pojawia się przed moim nosem, zdaję sobie sprawę, że nie mogę ich wypić. Nienawidziłabym siebie, gdybym to zrobiła. Nigdy nie miałam mocnej głowy i nigdy nie próbowałam jej mieć. Ale teraz... zabieram się za frytki. I tak powinnam więcej jeść.
– Ja poprowadzę ty pij.
– To ty tego potrzebujesz – kręcę głową, Liam nie dopytuje.
– Chciałam rzucić prace, żeby się nim zająć, ale wiedziałam, że to głupie. On by się wściekł, gdybym to zrobiła. Z resztą z czego byśmy żyli? Jak byśmy żyli? Chciałabym, żeby mógł wrócić do pracy dla jego ego. Nie dla mnie. On potrzebuje tej protezy, żeby normalnie żyć. Rozumiesz? Bez niej..
– Jenny.. uda nam się.
– Nie bez pieniędzy na dom! Nie bez jego chęci! Czasem mam ochotę mu wykrzyczeć, że ma depresje, ale wiem, że to nie do końca tak jest. On jest samolubny, nie zdaje sobie sprawy, że nie tylko on cierpi.
– On cię kocha, wiesz o tym?
– Oczywiście, że tak. Chciałabym tylko, żeby chciał żyć, wiesz?
– Wezmę go jutro na spacer. Wsadzę go na ten pieprzony wózek i zabiorę do ludzi. Mam to w dupie, on musi robić kroki do przodu.
– Nie możemy go zmusić.
– Musimy go zmusić, Jenny. On jest strasznie dumnym człowiekiem, dlatego przekonam go.
– Nie chcę o tym myśleć. On mnie rani, a ja nie mam prawa czuć się zraniona. Wkurwia mnie to! – krzyczę – Wkurwia mnie on! Chcę, żeby mnie przytulił! Żeby się ze mną kochał! Żeby o mnie dbał! Nie jestem niewdzięczna! Ale on jest taki samolubny! Zrobił wszystko, żeby nam się udało! I co blizny nas powstrzymają? Dlaczego?! Nie daję sobie z tym rady, Liam, ja naprawdę.. – jestem w ramionach Liama i jedyne, co potrafię zrobić to wybuchnąć płaczem – Jest taki samolubny – szlocham, a on mnie trzyma. Wiem, że to nie mój mąż, ale jest w nich tyle podobieństw, że dostaję chociaż cień miłości, której potrzebuję. To moja chwila samolubności.
– Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze, a on w końcu zrozumie, że wstyd nie może grać głównej roli w jego życiu.
– On ma mnie, ja się go nie wstydzę – nie jestem pewna czy na pewno to powiedziałam, bo płaczę co raz mocniej. Przywieram do Liama, próbując ukryć moje łzy.
– To dopiero kilka miesięcy, będzie dobrze. Wierzę w to.
– Wiesz, co jeszcze boli? Minęły trzy miesiące, prawda? Nikomu o tym nie powiedziałam, myślałam, że to nerwy.. ale jestem w ciąży. Jestem w cholernej ciąży, Liam i nie miałam o tym pojęcia.
– Boże, naprawdę? – jego dłoń dotyka mojego płaskiego brzucha. Strasznie schudłam i nie trzymałam diety – Kiedy się dowiedziałaś?
– Kilka dni temu, ja...
– Mogłaś powiedzieć! A nie, że zabrałem cię do baru! On by mnie zabił! Wychodzimy stąd! Nie piłaś nic? – cały alkohol stoi dalej przede mną.
– Liam...
– Jesteś w ciąży.. to chłopiec czy dziewczynka?
– Zapomniałam zapytać, ja... nie potrafię się na tym skupić.. – płaczę mocniej.
– Poradzimy sobie całą trójką. Powinnaś mu powiedzieć.
– I co? To go uratuje? Prędzej pogrąży. Boże, Liam, boję się...
– Ciii, będzie dobrze.. wszystko będzie dobrze – muszę mu wierzyć.
Jest moim bohaterem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro