{1} Początek mnie i ciebie
Wiek 15 lat
– Słyszeliście o tych nowych, którzy przeprowadzili się do miasta?
– Hm? – wyciągam nos z zeszytu z zadaniami z matematyki.
– Nowi kolesie w mieście – Shannon szturcha mnie ramieniem – Albo inaczej nowe mięsko do schrupania.
– Czy mogłabyś przestać używać tekstów swojej siostry?
– Są braćmi, ale jak dla mnie to bliźniacy – mówi Kate – Są identyczni.
– Widziałaś już ich? – zamykam zeszyt, głupia matematyka.
– Mieszkają na mojej ulicy. Są tak gorący jak mówią i starsi – słowem klucz jest tutaj wiek. Dziewczyny w naszym wieku, pragną starszego chłopca, który się nimi zainteresuje. Czasem zapominają, że nie żyjemy w amerykańskim filmie i starsi chłopcy nie wyglądają jak aktorzy z kaloryferami czy wielkimi mięśniami. Rzadko kiedy, przypominałam im o tym fakcie. Piętnastoletnie dziewczyny były szalone pod tym względem. Boję się, że nawet Shannon, wydrapałaby mi oczy.
– Mam pytanie – unoszę rękę w górę, żeby przykuć ich uwagę – Czy jeśli Channing Tatum pojawiłby się tu i miał siedemnaście lat i wyglądał jak wtedy gdy miał tyle lat faktycznie. Dalej byłybyście nim zainteresowane?
– Och, Jenny, daj spokój. Wygląd to nie wszystko, a Channing Tatum kiedyś by dorósł, prawda?
– Wolę jakiegoś geniusza matematycznego – uderzam czołem o zeszyt – Potrzebuję kogoś, kto to rozumie.
– Gorący student?
– Proszę, przestańcie. Mamy piętnaście lat, chciałabym rozumieć matematykę i zostać kolejnym geniuszem, zamiast mieć teraz chłopaczka.
– Jenny! – uśmiecham się do moich przyjaciółek.
– Król matematyki poszukiwany! – krzyczę na cały park – Królu matematyki, gdzie jesteś?!
– Nigdy nie pomyślałem, że ktoś będzie mnie wzywał – patrzę na dziewczyny, których buzie szeroko się otworzyły, a następnie obracam się w kierunku głosu. Słońce nie pozwala mi dobrze mu się przyjrzeć, aż dziwne, że swoim wzrostem, nie zasłania tego blasku.
– A może wzywa mnie, brachu? – teraz zdecydowanie potrzebuję moich okularów. Czy ich jest dwóch? – Oniemiała. Jestem Liam – szybko siada obok mnie – A ty? Wy? – obraca się do moich przyjaciółek.
– Szukała geniusza matematycznego, Liam – obraca się znowu w naszym kierunku.
– Może masz też problemy z biologią? Jestem geniuszem biologicznym.
– Ta, brzmi dosyć niebezpiecznie – chłopak przede mną, podnosi swoje okulary – Jestem, Luke i przysięgam, że nie jestem jakimś biologicznym świrem – parskam śmiechem – Zdradzisz mi w końcu swoje imię, aniele?
– Jenny – to interesuje też jego brata.
– Jesteście bliźniakami? – pyta zza nas Kate.
– To zabawne, że ludzie pytają o coś tak oczywistego – kątem oka zerkam na Luke'a. Cały czas się uśmiecha i ten uśmiech, jeszcze bardziej rozpromienia ten słoneczny dzień – Bliźnięta jednojajowe – przybijają sobie piątki.
– Wow – mówi, któraś z moich przyjaciółek – Tego jeszcze nie było.
– Jestem chętny do pomocy z matematyką.
– A ja z biologią! – Luke parska śmiechem.
– Tak, po prostu podsłuchujecie cudze rozmowy i dosiadacie się do ich stolików?
– Tylko tych ładnych dziewczyn – prycham.
– Bliźniaki równa się podwójna banalność.
– Podwojona, Jenny – obracam głowę w jego stronę – Naprawdę musisz nauczyć się matematycznych definicji.
– Wiecie, to może być trudne. No bo co jeśli ja jestem pijana, a was jest tylko jeden?
– A może trzech? – szepcze mi na ucho Liam.
– Ile macie lat? – niewielki zarost na ich szczękach czy kolczyk w wardze u Luke'a i Liama, świadczy o tym, że nie są dużo starsi.
– Osiemnaście w tym roku – wyglądają na osiemnaście – I jeszcze rośniemy – to rozbawia dziewczyny, a ja nagle czuję to przytłaczające uczucie, obmywająca mnie z obydwu stron. Dwóch facetów na literkę 'L', identycznych pod każdym względem fizycznym. Co może być bardziej przerażającego? – Chodzicie do North West High School?
– Właśnie je zaczęłyśmy – nie wiem, który z nich się uśmiecha. To jest po prosu jeden uśmiech, jakby odbijający się w lustrze.
– Pomogę ci – mówi Luke – Matematyka to dla mnie czysta zabawa.
– Musisz być geniuszem, żeby mi pomóc – obracam się do niego bardziej.
– Jestem geniuszem.
– Co byś za to chciał?
– Randkę – przysięgam, że przestałam oddychać. Moja twarz musi mieć okropny wyraz. Zakładamy włosy za uszy, a potem zdaję sobie sprawę, że nie powinnam tego robić, bo są odstające. Cholera. Byłam już zapraszana na randki, ale to jest inne.
– Jeśli nauczysz mnie na piątkę – wybucha śmiechem.
– Nie wiem czy jesteś jedną z tych, które za wszelką cenę chcą mieć same piątki czy tą, która tak bardzo nie chce iść ze mną na randkę.
– Dobrze, czwórka też będzie w porządku – to go zaskakuje.
– Marzenia poprzeplatane z ambicjami. Zobaczymy, co da się z tym zrobić, Jenny – nie mam pojęcia o czym on mówi – Musimy lecieć, dasz mi swój numer?
– Tylko z powodów naukowych, zazwyczaj nie daję mojego numeru obcym.
– Dziewczyno, chodzimy do jednej szkoły, żadni z nas obcy.
Wyrywam kartkę z zeszytu i piszę na niej mój numer. Chowa numer od razu do kieszeni.
– Dobrze było was poznać, piękne dziewczyny – moje przyjaciółki chichoczą, ja gotuję się w środku. Nie zdarza nam się to często, cholera właściwie to nigdy.
Mój telefon dzwoni chwile później.
Nieznany numer.
– Halo?
– Obróć się, Jenny – obracam się za siebie, żeby zobaczyć go idącego tyłem – Sprawdzam czy na pewno dałaś mi swój numer – nie potrafię powstrzymać uśmiechu – Masz piękny uśmiech – nie wiem jak zareagować, więc tylko się na niego gapię. Nie wiem dlaczego i czy to brak mojej odpowiedzi, ale cofa się. Cóż, tak naprawdę to rusza do przodu. Nim zdążę, zaprotestować czy wypowiedzieć, chociażby jedno słowo. Moja broda jest w jego palcach, a na czole czuję jego usta – Do zobaczenia w szkole, Jenny – nie czeka na moją reakcje, po prostu znika.
Moje policzki płoną. Dziewczyny siedzą z szeroko otwartymi ustami.
– A gdzie mój matematyczny geniuszu?!? – krzyczy Shannon.
To był początek wszystkiego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro