Four
Kiedy Ruth wracała do domu, miała wrażenie, że zaraz dostanie skrzydeł i odleci hen daleko. Pogoda wydawała się piękniejsza, śpiew ptaków bardziej dźwięczny, a ludzie jakby milsi. Można było powiedzieć, że dziewczyna zaczęła patrzeć na świat przez różowe okulary. Zakochała się. To było pewne. W jej sercu było uczucie, którego zawsze chciała zaznać, pragnęła go jak powietrza.
I nagle zaczęło jej się lepiej oddychać, lepiej chodzić, lepiej żyć. Poznanie bratniej duszy sprawiło, że zaczęła patrzeć na świat z pewnym optymizmem, z wiarą, że nic nie może się zepsuć, będzie już tylko dobrze.
Kiedy weszła do domu, jej mama od razu zauważyła zmianę w zachowaniu swojej córki. Ruth nie była smutną nastolatką, jednak również nie promieniowała nigdy taką radością jak dzisiaj. Miała wrażenie, że w czasie kilku godzin ktoś zabrał jej starą córeczkę, a podmienił kompletnie nową wersją.
-Cześć kochanie — przywitała się kobieta, stając w progu do korytarza, w którym jej dziecko właśnie ściągało buty.
-Cześć mamuś — przywitała się szatynka i, zmieniwszy trampki na kapcie, ucałowała rodzicielkę w policzek.
-Jak tam w szkole? — tym razem zwyczajowe pytanie nie było zadane tylko z grzeczności, lecz również z ciekawości. Co jak co, ale pani Koffsky znała swoją córkę już dobre 17 lat i wiedziała, że nie potrafi ona długo trzymać języka za zębami. W przeciągu najbliższych pięciu minut dowie się, co takiego się zdarzyło.
-Pewien bardzo fajny chłopak do mnie zagadał. Rozmawialiśmy ze sobą całą długą przerwę. Wydaje mi się, że coś z tego będzie.
Mama Ruth uśmiechnęła się szeroko na słowa córki. Choć nastolatka nie była tego świadoma, jej rodzicielka widziała, jakie emocje targają szatynką. Wiedziała, że Ruth chciałaby, tak jak inne jej koleżanki mieć chłopaka.
Wbrew pozorom matki widzą czasem dużo więcej, niż jesteśmy w stanie zauważyć my.
-To wspaniale — kobieta podeszła do siedemnastolatki w celu przytulenia jej. — Tylko proszę, uważaj. Chłopcy w tym wieku potrafią być bardzo głupi. Twój ojciec na początku najmądrzejszy też się nie wydawał.
Ruth parsknęła cicho śmiechem.
-Naprawdę?
-Naprawdę naprawdę. Z wiekiem mu trochę mądrości przybyło, ale czasem mam wrażenie, że i tak za mało. Siadaj przy stole i wszystko mi opowiadaj. Jaki on jest?
-Z pozoru wygląda jak każdy typowy chłopak. Taki, który leci tylko na wygląd. I pewnie tak uważa większość ludzi. Ale mamo, mi się udało dojrzeć w nim kogoś więcej. Gdy wyraża opinię na jakiś temat, to nie bez powodu. Ma konkretne argumenty, dlaczego tak, a nie inaczej. Może nie znam go jeszcze za dobrze, rozmawialiśmy dzisiaj dopiero pierwszy raz, ale... nie czułam się, jakbym prowadziła rozmowę z jakimś idiotą albo kimś, kto nie wie, co mówi. Już sam fakt, że zagadał do tak cichej osoby jak ja, jest czymś niezwykłym.
-Umówiliście się na kolejne spotkanie? — zapytała mama Ruth. Była szczerze zaciekawiona chłopakiem, który już przy pierwszym spotkaniu tak zawrócił jej córce w głowie.
Nastolatka pokiwała głową.
-Idę jutro na jego trening popatrzeć, jak gra. Może wyjdziemy gdzieś później, a przynajmniej mam taką nadzieję. Nie obrazisz się, jak wrócę jutro trochę później do domu?
Kobieta spojrzała rozczulająco na córkę i poklepała ją po dłoni.
-Oczywiście, że nie. Tylko napisz mi, jeśli zajdziecie jeszcze gdzieś po jego treningu, dobrze? Żebym nie musiała się martwić niepotrzebnie.
-Oczywiście — Ruth pocałowała matkę w policzek. — Lecę do siebie. Zawołasz mnie, jak będzie obiad?
-Jasne, leć. Jak coś, to usłyszysz mój niebiański głos z dołu.
Siedemnastolatka parsknęła śmiechem.
-Twojego niebiańskiego głosu nie da się nie usłyszeć.
Ruth powoli weszła po schodach do swojego pokoju, choć rozpierało ją tyle emocji, że miała ochotę po nich biec, aby wskoczyć na łóżko i do poduszki wykrzyczeć jak bardzo jest szczęśliwa.
Jednak i to byłoby za mało. Chciała oświadczyć to całemu światu, napisać na ścianach budynków, bilbordach.
Jednak wiedziała, że to była tylko jedna rozmowa. Nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. Jak dobrze pójdzie, to najlepsze dopiero nastąpi.
Otworzyła szeroko okno, by poczuć te jesienne, trochę już chłodne, zapowiadające zimę, powietrze. Nie przeszkadzały jej muchy wpadające do domu, by ukryć się przed nadchodzącymi przymrozkami, ani hałas zabieranych przez śmieciarkę śmieci.
Jak już wcześniej było powiedziane, patrzyła na otaczający ją świat przez różowe okulary. I nic nie było w stanie tego zmienić, bo gdy człowiek jest zakochany, jego mózg staje się jedną, wielką papką, która nie jest w stanie przyjąć żadnej prawdy, żadnych informacji. Widzi swój obiekt westchnień jako kogoś idealnego, bez wad, bez skaz, bez rys. Choć przecież jest kompletnie inaczej. Każdy z nas ma cechy, które nie podobają się innym. Niektórzy są bałaganiarzami, inni znowu przesadnymi czyścioszkami.
Ruth nie znała wad Aarona. Jeszcze. I tak naprawdę nigdy nie chciała ich poznać, choć gdzieś krążyła myśl, że prędzej czy później i tak to nastąpi.
Ale nie chciała o tym myśleć. Na pewno nie teraz, gdy wszystko zaczynało się świetnie układać.
W momencie, gdy wzięła telefon do ręki uświadomiła sobie, jaki jeden, wielki błąd dzisiaj zrobiła.
Zapomniała wziąć numer od Aarona.
Najprawdopodobniej spowodowane to było zbyt wielką fascynacją chłopakiem, jak i ich rozmową i najbliższymi planami.
Jednak nie wszystko było stracone, ponieważ młody Rawley poprosił jedną z koleżanek z klasy Ruth o jej numer. Nastolatka bez problemu mu go podała.
Aaron był zadowolony, żeby nie powiedzieć, że równie szczęśliwy, jak Ruth. Nastolatek uważał, że to z powodu planu, który zaczął się powodzić bez żadnych problemów, jednak prawdziwa przyczyna była kompletnie inna.
Szatyn, choć nigdy by tego nie przyznał, zaczął również darzyć Ruth uczuciem, którego tak naprawdę nigdy nie zaznał w swoim życiu. Był młody, można było mu to wybaczyć.
Tym uczuciem była miłość do płci przeciwnej. Do kogoś innego niż mama, ciotka czy babcia. To była całkowicie inna sprawa i chłopak nie był tego świadomy. Bądź też nie chciał przyjąć tego do świadomości.
Jednak Aaron nie był głupi i wiedział, jak tego nie pokazywać. Zdawał sobie sprawę, że gdyby otwarcie przyznał się, że zakochał się w dziewczynie, którą początkowo to on miał w sobie rozkochać, po czym ją rzucić, naraziłby się na pośmiewisko. A to byłoby gorsze niż odrzucenie przez Ruth. A przynajmniej tak uważał teraz. Bo kto wie, czy za jakiś czas jego zdanie na temat się nie zmieni? Nastolatek nie zmieniał opinii pod wpływem chwili, jednak przyszłość potrafi przynieść różne rzeczy, nawet takie, których w ogóle się nie spodziewamy.
Chociaż dostał numer do Ruth, stan jego konta nie pozwolił mu na napisanie zwykłej wiadomości. Nastolatek od razu wyszukał dziewczynę w internecie. Kiedy zobaczył, że jest ona aktualnie dostępna, mało nie zaklaskał z radości. Było to zaskakujące, choć jeszcze bardziej zdziwiło go to, że nie wiedział, jak zacząć rozmowę. Kolejna rzecz, która przytrafiła mu się pierwszy raz w życiu.
Co rusz pisał i kasował, uważając, że słowa, które wystukał, nie są w stanie oddać tego, co chce napisać. Nawet jeśli chodzi o zwykłe przywitanie.
Na dźwięk nowej wiadomości Ruth podskoczyła na łóżku. Nie tylko z zaskoczenia, lecz również z powodu zaczytania się. Połykała książki szybciej niż lis kury. Może właśnie dlatego część uważała ją za outsiderkę, jednak jej hobby miało pewne podłoże.
Ruth czuła się samotna. Nie miała przyjaciół, zaledwie kilku znajomych, z którymi mogła pogadać chwilę na przerwie. Nikt się nią za bardzo nie interesował, stwarzała wrażenie osoby zamkniętej w sobie, lecz również trochę nudnej. Dziewczyna wiedziała, co ludzie o niej myślą. Słyszała wszystkie plotki na swój temat. Wiedziała również dużo więcej. Kiedy ludzie widzieli, że ktoś ma słuchawki, automatycznie uważali, że nic nie słyszy. A było przecież kompletnie inaczej — wystarczyło spauzować muzykę na urządzeniu.
Ruth robiła tak wiele razy, dzięki czemu dowiedziała się rzeczy, o których nie miałaby na pewno pojęcia.
W książkach nastolatka widziała pewnego rodzaju ucieczkę. Mogła się rozmarzyć, wyobrazić sobie, że jest główną bohaterkę, która zakochała się w niebotycznie przystojnym chłopaku, bądź też rozwiązuje jakoś istotną dla świata sprawę. Dzięki temu mogła chociaż na chwilę zapomnieć o jakże nudnej, szarej rzeczywistości i zostać kimś innym. Najgorsze było uczucie, gdy musiała wrócić do prawdziwej siebie, bo wiedziała, że świat nie ma dla niej nic pięknego do zaoferowania.
Właśnie dlatego tak żywo reagowała na każdą wiadomość. Wstała z łóżka po laptopa, od razu zamykając książkę, uprzednio zaznaczywszy odpowiednią stronę zakładką.
Gdy zobaczyła, że wiadomość ta była od Aarona, jej serce zabiło mocniej. Miała wrażenie, że właśnie znalazła się w swojej własnej bajce, a uczucie to spotęgowała treść wiadomości.
Aaron: Cześć pięknooka, już za tobą tęsknię. Jak to możliwe?
Aaron: Naprawdę nie dasz rady się dzisiaj wyrwać?
Ruth przygryzła dolną wargę. Tak bardzo pragnęła się z nim dzisiaj zobaczyć. Mimowolnie spojrzała w stronę schodów. Po chwili wahania postanowiła najzwyczajniej w świecie zapytać mamę. Przecież jak ten jeden raz nie pojedzie do cioci, to nic się nie stanie, prawda?
Szatynka szybko zbiegła po schodach i wpadła do salonu. Jej mama spojrzała na nią zdziwiona, z kubkiem kawy w ręku.
-Mam takie pytanie — zaczęła nastolatka.
-Słucham cię uważnie.
-Muszę dzisiaj jechać do ciotki? — szatynka spojrzała błagalnie na rodzicielkę. Kobieta westchnęła.
-Ruth, wiesz dobrze, że ciocia potrzebuje pomocy. Jest po operacji kolana, nie może, póki co, robić większości rzeczy.
-Wiem, mamo. Naprawdę. Ale... proszę?
Pani Koffsky zastanowiła się chwilę.
-Czy powodem, dla którego nie chcesz jechać, jest ten chłopak, którego poznałaś?
-Być może istnieje taka opcja.
-Czyli pewnie chciałabyś się dzisiaj z nim spotkać?
-Również być może.
Kobieta zastanowiła się chwilę, jednak po pół minucie westchnęła powtórnie.
-Zgoda. Możesz nie jechać i się z nim dzisiaj spotkać — kiedy Ruth pisnęła ze szczęścia, jej mama pokręciła głową z uśmiechem. - Młodość i zakochanie rządzą się swoimi prawami.
-Dziękuję ci, jesteś najlepsza!
-To była pierwsza sytuacja, kiedy się z czegoś wykręciłam tylko po to, żeby się z nim spotkać — oświadczyłam.
-Ile ich było? — zapytał lekarz.
Przechyliłam delikatnie głowę na bok ze smutnym uśmiechem.
-Od groma. Niezliczenie dużo. Pragnienie się spotkania z nim było większe niż cokolwiek innego. Niż głód, pragnienie czy zmęczenie. Jednak w którymś momencie pożądanie się skończyło, a zastąpił je strach, który obezwładnia całe ciało. Moment, w którym musiałam odwołać spotkanie, sprawiał, że serce zaczynało mi szybciej bić. I to nie z miłości. Z czystego przerażenia, które rozchodziło się po moim ciele, jakby ktoś wstrzyknął mi coś zimnego w żyły. Zasychało mi w gardle, a ręce zaczynały drżeć. W pewnym momencie mojego życia do akcji wkroczył strach, którego już potem nie mogłam się pozbyć. Zawsze był gdzieś obok niczym najlepszy przyjaciel. On i jeszcze kilka innych uczuć. Nigdy mnie nie zostawiali. Nigdy. Nawet gdy nie chciałam, by byli, oni i tak się mnie nie słuchali i zostawali. Do tej pory nie mogę się ich pozbyć — ostatnie zdanie wyszeptałam w przestrzeń. Przestawałam wyczuwać obecność lekarza. Znowu pogrążałam się w wyimaginowanym świecie. Znowu się zatracałam w rzeczywistości. Potrząsnęłam głową i przycisnęłam pięści do oczu, jednocześnie wbijając paznokcie w skórę na dłoniach. Dzięki bólowi powracała czystość myślenia. Powracałam ja, która poddawała się emocjom, aż za mocno. A tamta wersja chciała bardzo często wrócić, na co nie mogłam pozwolić. Ale kto wie, czy kiedyś to nie nastąpi?
myślałam, że ten rozdział będzie krótszy, a tu proszę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro