Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32


– Na mocy nadanej mi przez sąd stanu Massachusetts w Bostonie w wyniku przedstawionych dowodów, z których jasno wynika, że uznany za zmarłego Andrew Peterson, prawowity mąż Anny Peterson żyje, małżeństwo zawarte przez Trevora Andersona ora Anę Peterson uważam za nieważne. Małżeństwo zostaje rozwiązane ze skutkiem natychmiastowym – sędzia wygłosił wyrok.

Słuchałam go z ulgą, ale też i przejęciem. Ja miałam Andrew, a Trevor z tego co wiedziałam był sam. Od naszego rozstania kiedy wyprowadził się z domu minęły ponad dwa miesiące. Nie miałam przez ten czas z Trevorem żadnego kontaktu.

– Na szczęście obyło się bez komplikacji – odezwał się Trevor kiedy opuściliśmy sale rozpraw.

– Tak. Jesteś teraz wolny. Zostajesz w Bostonie czy wracasz do Denver? – zapytałam w sumie nie wiedząc dlaczego.

– Zostaje w Bostonie. Mój wspólnik dobrze zarządza zakładem w Denver, wiec ja mogę skupić się na pracy tutaj, na miejscu.

– Rozumiem. Trevor ja...ja nie chciałam, by to tak wyszło. Przykro mi.

– Wiem Ana. Masz wielkie serce. Nie dziwię się Petersonowi, że oszalał na twoim punkcie, bo ja również zwariowałem. Jesteś niczym marzenie każdego mężczyzny. Nie mieliśmy dla siebie dużo czasu, ale dziękuję ci za ten wspólny czas, za miłość, którą mi okazałaś – powiedział głaszcząc mnie po policzku.

– Trevor....mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy, zasługujesz na to – spojrzałam w jego smutne oczy.

– Jesteś piękną i niesamowitą kobieta, pamiętaj.

– Dziękuję. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mogli razem usiąść i wypić kawę – rzekłam z nadzieją, że nie będzie mnie unikał kiedy przypadkowo się gdzieś na siebie natkniemy.

– Kawa z tobą to zawsze przyjemność – odpowiedział.

– Musze już iść, do zobaczenia – odparłam po czym nachyliłam się by pocałować go w policzek, ale niespodziewanie przyciągnął mnie za kark i pocałował w usta. Pocałunek był gwałtowny, pełen tęsknoty. Zaskoczył mnie. Zanim zorientowałam się, co się dzieje usłyszałam jak ktoś mnie woła.

– Ana?! – oderwałam się gwałtownie od warg mężczyzny i spojrzałam w lewą stronę.

Kawałek dalej od nas z rękoma w kieszeniach stał Andrew, a jego mina mówiła wszystko.

– Przepraszam Ana, nie powinienem – odezwał się Trevor.

– Owszem, nie powinieneś, muszę już iść – odpowiedziałam i ruszyłam w stronę mężczyzny, który stał nieruchomo patrząc na mnie groźnym wzrokiem.

– Andrew, przepraszam. Zaskoczył mnie, ja tego nie planowałam – zaczęłam się tłumaczyć jak jakiś winowajca.

– Później o tym porozmawiamy, chodź – złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę wyjścia.

Całą drogę do domu nie odzywał się do mnie ani słowem co zdziwiło nawet naszego kierowcę. Andrew był zły, a ja miałam przechlapane.

Odkąd z nami zamieszkał minęły dwa miesiące. Powoli małymi krokami zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej, jednak poza pocałunkami, drobnymi gestami jak trzymanie się za ręce czy przytulanie do niczego więcej między nami nie doszło. Rozumiałam, że Andrew potrzebował czasu.

– Na górę – oznajmił zdawkowo przepuszczając mnie pierwszą w drzwiach do domu.

Wjechaliśmy windą na piętro na której znajdowała się sypialnia i od razu skierowaliśmy się do pokoju. Weszłam pierwsza, Andrew wszedł za mną i usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Odwróciłam się gwałtownie twarzą do niego. Stał oparty o drzwi z założonymi rękoma.

– Masz mi coś do powiedzenia? – zapytał strzelając piorunami.

– Nie pocałowałam go świadomie. W sumie to w ogóle go nie pocałowałam – dukałam patrząc na jego zaciętą twarz.

– Chcesz mi powiedzieć, że nie dość, że nic nie pamiętam to jeszcze jestem ślepy? – zapytał opychając się od futryny.

– Nie Andrew. Czuję się jak na przesłuchaniu – skrzywiłam się na twarzy.

– I dobrze. Właśnie tak masz się czuć.

– Andrew do cholery to nie tak. Rozmawialiśmy, żegnając się z nim chciałam go pocałować w policzek, po przyjacielsku, ale on mnie zaskoczył i pocałował. Nie spodziewałam się tego. To nic dla mnie nie znaczyło – tłumaczyłam mu.

– Podobał ci się ten pocałunek? – zapytał ruszając powolnym krokiem w moją stronę.

– Co? Nie – zaprzeczyłam.

– Powtórz to jeszcze raz – zażądał przyciskając mnie do siebie.

– Nie – rzekłam przełykając głośno ślinę widząc jego przenikliwy wzrok.

– Co ci się nie podobało Ano? – zapytał, a następnie musnął lekko wargami kącik moich ust.

– Nie podobał mi się jego pocałunek.

– Masz szczęście, dobra odpowiedź, ale i tak kara musi być – przycisnął mnie do siebie jeszcze bliżej, tak, że niemal nie mogłam oddychać.

– Kara? O czym ty mówisz? – jąkałam się cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy.

– Dokładnie, kara. Muszę wbić ci do głowy, że nikt oprócz mnie nie ma prawa cię całować – rzekł stawiając kroki do przodu, przez co ja szłam do tyłu, aż w końcu uderzyłam plecami o komodę.

– Andrew, jesteś jakiś dziwny. Co chcesz zrobić? – zapytałam zdezorientowana.

– Zaraz się przekonasz – odpowiedział luzując krawat, a następnie chwycił mnie za uda i obrócił tyłem do siebie.

– Andrew co robisz? – wymamrotałam.

– Ręce na komodę – powiedział rozkazującym tonem.

– Ale...

– Już! – warknął.

Nie wiedziałam co się z nim działo, ale wykonałam jego polecenie. Widziałam jak złość z niego buzowała i wolałam z nim nie igrać.

– Tak masz ręce trzymać, a teraz się pochyl – rzekł z zadowoleniem kładąc dłoń na moich plecach. Popchnął mnie tak, że niemal leżałam piersiami na komodzie.

– W końcu się słuchasz – oznajmił z zadowoleniem, a potem uniósł mi wysoko aż do pasa spódniczkę.

– Mam nadzieję, że ta kara da ci do zrozumienia, że poza mną nie ma prawa całować cię inny mężczyzna, a zwłaszcza cały ten Trevor – rzekł mi do ucha po czym wymierzył mi mocnego klapsa w pośladek aż podskoczyłam.

– Bolało? – zapytał rozmasowując bolesne miejsce.

– Tak – wydukałam zszokowana.

– Miało boleć – rzekł uderzając mnie w drugi pośladek.

– A teraz powiedz, że więcej nie pozwolisz, aby inny mężczyzna cię całował.

– Nie pozwolę – wychrypiałam przymykając oczy. Czułam jak moja kobiecość zaczęła reagować na jego poczynania. Byłam podniecona, chociaż nie wiedziałam czy o to mu chodziło.

– Zła odpowiedz – kolejny klaps.

– Oh – westchnęłam.

– Jeszcze raz, powtórz to jeszcze raz tylko dobrze się zastanów nim odpowiesz. Na co więcej nie pozwolisz Ana?

– Nie pozwolę więcej, by inny mężczyzna mnie całował, obiecuję – odpowiedziałam.

– Widzę, że szybko się uczysz, grzeczna dziewczynka.

– A ty jesteś zazdrosny – chciałam się dowiedzieć czy naprawdę tak było czy to tylko zwykła zaborczość z jego strony.

– Żebyś. Kurwa. Wiedziała – warknął mi przy uchu, a potem znowu wymierzył mi klapsa, mocniejszego niż poprzednie.

– Wiesz za co tym razem?

Pokiwałam głową, że nie. Złączyłam razem nogi. Robiłam się wilgotna. Nie chciałam, by to zauważył.

– To ja zadaje pytania, nie ty – wychrypiał, a następnie objął mnie lewą ręką w pasie i przyciągnął mocniej do siebie. Po chwili jego prawa dłoń znalazła się po wewnętrznej stronie moich ud.

– Rozszerz nogi, nic ci to nie da, że będziesz je zaciskać – rozkazał.

Zrobiłam co chciał i spłonęłam rumieńcem. Byłam pewna, że domyślił się jak na mnie działał.

– Tak jak przypuszczałem, spisałaś się – wymruczał pocierając moją łechtaczkę przez wilgotny materiał moich koronkowych majtek.

Zaraz. Czy on właśnie na to liczył?

Nie zdążyłam dobrze pomyśleć, ponieważ zaczął palcami pocierać mnie coraz energiczniej wzmacniając ucisk na wrażliwy punkt.

Tarcie wzmacniało się z każdą chwilą. Coraz trudniej było mi powstrzymać podniecenie, które zawładnęło moim ciałem. Ostatkiem sił powstrzymywałam jęki.

– Czy ty próbujesz mnie oszukać? – warknął głośno aż się przestraszyłam. – Płoniesz, nie uda ci się tego przede mną ukryć – dodał pewnym siebie głosem, a następnie odsunął na bok moje majki i wsunął we mnie dwa palce na co głośno jęknęłam.

Zaskoczył mnie, nie spodziewałam się tego. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Były niczym z waty. Gdyby mnie nie trzymał zapewne bym upadła.

– Taka mokra, idealna – wymruczał poruszając energicznie palcami w moim środku co spowodowało, że ścianki mojej kobiecości zaczęły się zaciskać. Moje ciało poddało się mu zupełnie. Nie potrafiłam już zapanować nad nim. Wypięłam mocniej biodra w jego stronę i poddałam się rozkoszy jaka mną zawładnęła.

W pokoju po chwili echem niosły się moje jęki. Ciało płonęło osiągając spełnienie.

Andrew widząc, że jestem bliżej przyspieszył ruchy doprowadzając mnie na skraj. Byłam bliska eksplodowania.

– Andrew! – krzyknęłam nie panując już kompletnie nad tym ci się działo.

– Andrew! – krzyknęłam ponownie rozpadając się na kawałeczki. Orgazm, który zawładnął moim ciałem był intensywny niczym wybuch wulkanu.

Dyszałam ciężko próbując zapanować nad oddechem. Nie zdążyłam dojść do siebie, kiedy mężczyzna obrócił mnie tak, że stałam z nim twarzą w twarz.

– Podoba mi się w jaki sposób krzyczysz moje imię jak dochodzisz – odrzekł z satysfakcją i wpił się w moje usta. Kiedy oderwał swoje wargi od moich uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Zobacz co ze mną zrobiłaś – powiedział chwytając mnie za dłoń i przejechał nią po swoim kroczu.

Poczułam potężne wybrzuszenie w jego spodniach na co przygryzłam wargę.

– Pragniesz go? – zapytał sunąc dalej moją dłonią po swojej męskości.

– Tak, bardzo.

– Co bardzo Ana?

– Bardzo pragnę twojego penisa. Chce go – wymówiłam drżącym głosem.

Niczego innego w tamtej chwili nie pragnęłam jak poczuć go w sobie. Chciałam by mnie sobą wypełnił.  Czekałam na tę chwile tak długo, że w końcu sama się na niego rzucę.

– To dobrze, bynajmniej zapamiętasz kogo jesteś. Mam nadzieję, że zrozumiałaś karę, a teraz idę pod prysznic – oznajmił puszczając moją dłoń i ruszył w stronę łazienki.

Stałam jak oniemiała. Czy to był jakiś żart? Poszedł sobie. Tak po prostu zostawił mnie na środku pieprzonego pokoju i wszedł do łazienki. Płonęłam od środka żywym ogniem, a on wyszedł. Wiedział czego chcę. Specjalnie zostawił mnie taką rozpaloną.

Nie miałam zamiaru tak tego zostawić. Ruszyłam za nim. Zamierzałam znaleźć się pod tym prysznicem razem z nim.

Nacisnęłam na klamkę od łazienki i nic. Co jest? Nacisnęłam jeszcze raz, ale ona nawet nie drgnęła.

Skubany. Zakluczył się od środka. Zrobił to celowo.

Było mi gorąco. Potrzebowałam ochłodzenia. Weszłam do garderoby i rozebrałam się do bielizny. Koszulę i spódnice złożyłam w kostkę i położyłam na pufie. Następnie ściągnęłam z siebie stanik i wilgotne od podniecenia majtki. Zostawiłam je na podłodze w garderobie na stronie, która należała do Andrew.

Niech wie co stracił, pomyślałam.

Założyłam na siebie szlafrok, wyciągnęłam świeży zestaw ciuchów i wyszłam z pokoju idąc do gościnnej łazienki.

Zimny prysznic przywrócił mi całkowitą świadomość. Tego było mi potrzeba. Żar, który we mnie płonął w końcu ustąpił przynosząc orzeźwienie.

Po kilkunastu minutach w końcu opuściłam pomieszczenie. Na korytarzu zobaczyłam jak w moją stronę powoli zmierzał Andrew. Po kilku krokach stanęliśmy naprzeciwko siebie.

– Możesz mi łaskawie powiedzieć co to jest? – zapytał wystawiając do przodu rękę z moimi majtkami, które celowo zostawiłam.

– Majtki – wzruszyłam obojętnie ramionami.

– To widzę, ale co one robiły przy mojej szafie? – zapytał unosząc brew.

– Widocznie zostawiłam je tam przez przypadek – odpowiedziałam bez emocji.

– Chcesz mi powiedzieć, że to nie było celowe? – przysunął się bliżej.

– Oczywiście, że nie – udałam oburzenie.

– Powiedzmy, że ci wierzę, a w związku z tym... – uklęknął na kolano i włożył ręce pod moją zwiewną suknię.

Czy on ponownie chciał podprowadzić moje ciało do szaleństwa?

Patrzyłam na niego kiedy jego dłonie sunęły w górę mojego ciała. Ścisnął mnie za pośladki, a potem ściągnął ze mnie majtki.

Dreszcz przeszedł po moim ciele. Czyżby w końcu miało się stać to, na co cały czas czekałam?

Andrew gładził mnie przez chwilę po nogach, a potem niespodziewanie wstał.

– Skoro nie chciałaś majtek, to te również nie będą ci potrzebne – oznajmił cwaniacko.

– Ale jak to? – wybałuszyłam na niego oczy.

– Normalnie. Będziesz chodzić bez nich – wzruszył obojętnie ramionami tak, jak zrobiłam to wcześniej ja.

– Żartujesz? – nie dowierzałam.

– Nie i nie próbuj mnie oszukać – wyminął mnie i zszedł po schodach do salonu.

Zaniosłam szlafrok do naszej sypialni i chociaż bardzo mnie korciło to nie odważyłam się założyć kolejnej pary majtek. Zjechałam windą na dół i ruszyłam w stronę kuchni, by sprawdzić czy obiad już gotowy, ale ktoś szarpnął mnie za rękę ciągnąc w stronę wnęki.

– Andrew? Co ty wyprawiasz? – zapytałam zaskoczona.

– Mówiłem już. Mnie nie oszukasz – odparł i wsunął dłoń pod moją spódnice. Po chwili jego palce znajdowały się na mojej kobiecości.

– Grzeczna dziewczynka. To mi się podoba – odpowiedział, a następnie mnie władczo pocałował. – Mam zamiar sprawdzać twoją cipkę cały dzień, czy nic niepotrzebnie jej nie zakrywa – szepnął mi do ucha wkładając i szybko wyciągając palec z mojej szparki na co pisnęłam.

Jeśli on zamierzał karać mnie w taki sposób przez cały dzień, to matulu kochana daj mi siłę, bo inaczej szybko skapituluje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro