Rozdział 31
Andrew
Minęły trzy dni od wizyty policjantów w szpitalu. Z Aną jak mnie poinformował ojciec wszystko było w porządku. Następnego dnia po przebudzeniu i rozmowie ze swoim lekarzem poczuła się lepiej. Ponadto rozmawialiśmy przez telefon i przeprosiłem ją za swoje zachowanie. Dzisiaj miałem wyjść ze szpitala i jechać do domu, do swojego prawdziwego domu. Z tego co mówiła mi Ana to podobno kupiłem dom, w którym ona mieszka obecnie z dziećmi jeszcze przed naszym ślubem, a nawet w nim odbyła się nasza ceremonia ślubna.
Czekając na wypis zagłębiłem się za pomocą telefonu w świat internetu. Szukałem informacji o sobie, Anie. Z tego co się dowiedziałem to byłem znanym biznesmenem, a nasze małżeństwo uważano za idealne. Uchodziliśmy za parę, która była godna do naśladowania. Różne portale rozpisywały się jaka to nasza miłość jest wyjątkowa i trwała. Do tego było mnóstwo zdjęć, moich, Any i naszych wspólnych. Faktycznie byliśmy na zdjęciach zawsze uśmiechnięci i szczęśliwi, nie oszczędzaliśmy sobie czułych gestów. Miłość biła z naszych spojrzeń do tego stopnia, że była aż hipnotyzująca.
– Dzień dobry, mogę? – usłyszałem miły kobiecy głos.
– Tak, proszę, wejdź.
– Uśmiechasz się, to dobrze. Gotowy? – zapytała Ana.
– Tak, wypis mam możemy stąd wyjść – odparłem nerwowo chowając telefon do torby.
– Stresujesz się? – zapytała patrząc na mnie z uwagą.
– Szczerze to tak – przejechałem ręką po włosach.
– Wszystko będzie dobrze. W domu oprócz Arona i Mary, która zajmuje się nim nie ma nikogo. Kaja i Melanie wyjechały, Lucy mieszka w Nowym Jorku. Całą trójkę dziewczyn zobaczysz dopiero za miesiąc. Mam nadzieję, że przez ten czas trochę oswoisz się w nowym miejscu – odparła pokrzepiająco, co mi trochę pomogło. Prawda była taka, że stresowałem się na myśl, że zobaczę tyle nowych twarzy, a mnie tak naprawdę wszyscy znali. Na informacje, że będzie zupełnie inaczej ulżyło mi.
Po dość długiej podróży autem dojechaliśmy w końcu na miejsce. Dom wydawał mi się ogromny, niczym jakiś pałac. Wysiadłem z samochodu i wpatrywałem się w niego dłuższą chwilę.
– On jest ogromny. Wygląda jak....Po prostu jest wielki – wydukałem nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa.
– Tak jest duży, ale przypomnę ci, że ty sam go kupiłeś, a teraz chodź. Tylko ostrzegam. W środku robi jeszcze większe wrażenie – odparła i odruchowo złapała mnie za rękę.
Nie ruszyłem się tylko patrzyłem na nasze splecione dłonie. Kiedy kobieta zorientowała się, że nie idę spojrzała na mnie, a potem w dół na nasze ręce.
– Przepraszam, nie powinnam – cofnęła rękę zmieszana.
– Ana – odezwałem się i złapałem ją za dłoń na co się nieśmiało uśmiechnęła, a następnie pozwoliłem zaprowadzić się do środka.
Tak jak mówiła kobieta, ten pałac od środka robił jeszcze większe wrażenie niż na zewnątrz. Ana pokazała mi gdzie znajduje się kuchnia, jadalnia i salon, a potem zaprowadziła mnie do windy, którą wjechaliśmy na wyższe piętro.
Ana
Byłam podekscytowana i jednocześnie nerwowa. Powrót Andrew do domu budził we mnie wiele emocji. Miałam nadzieję, że znajome miejsce, dom w którym mieszkaliśmy razem pomoże wrócić jego wspomnieniom.
– Proszę, to jest nasza...to jest twoja sypialnia – wpuściłam mężczyznę do środka pomieszczenia.
– Tutaj jest garderoba. Umieściłam w niej wszystkie twoje rzeczy. Będziesz później mógł na spokojnie zobaczyć co na ciebie pasuje. Nie patrz na mnie tak dziwnie. Po twoim pogrzebie, wybacz, dziwnie to teraz zabrzmi, nie potrafiłam pozbyć się twoich rzeczy. Wszystko spakowałam w kartony i umieściłam je na poddaszu. Wszystko przed twoim powrotem zostało odświeżone – odpowiedziałam denerwując się jak dziecko.
– Nie wyrzuciłaś ich? – zapytał uśmiechając się lekko.
– Nie potrafiłam – zwiesiłam głowę w dół.
– A pozostałe rzeczy są twoje? – zapytał stawiając kilka kroków w głąb pomieszczenia.
– Tak moje. Przepraszam, nie zdążyłam ich jeszcze stąd zabrać, ale obiecuje, że jeszcze dzisiaj stąd znikną – poczułam się jakby ktoś przyłapał mnie na gorącym uczynku.
– Ana?
– Tak?
– Czy ty do tej pory spałaś w tym pokoju? – zapytał przypatrując mi się z uwagą.
– Tak, ale to jest główna sypialnia, dom jest twój, więc ten pokój należy się tobie. Ja będę spała w gościnnej – tłumaczyłam mężczyźnie.
– Główna sypialnia – powtórzył jakby nad czymś się zastanawiał.
– Tak, dokładnie.
– Czyli to była nasza małżeńska sypialnia? – zapytał z rękoma w kieszeniach.
Potaknęłam głową. Nie potrafiłam odpowiedzieć. Gula utknęła mi w gardle.
Mężczyzna podszedł do mnie mrużąc oczy. Stanął tak blisko, że nasze ciała dzieliły zaledwie milimetry.
– Chcesz mi coś powiedzieć Ana? – zapytał miękkim głosem.
– Nieeee
– Uciekasz przede mną? Dlatego wyprowadzasz się z tego pokoju? – zapytał zakładając mi kosmyków włosów za ucho.
– Nie. Po prostu chciałam byś poczuł się komfortowo. Miałam ci powiedzieć, to jest nasz pokój, od dzisiaj śpimy w nim razem? Jeszcze nie upadłam na głowę i szanuje prywatność innych osób – odparłam nie wiedząc o co mu chodzi.
– Schlebiasz mi. Dziękuje, że myślisz o moim samopoczuciu, ale nie sądzę byś musiała z tego powodu zabierać swoje rzeczy – odparł uśmiechając cię cwanie.
– Nie rozumiem – spojrzałam pytająco w jego oczy.
– Nie uważasz, że jest tutaj dosyć miejsca dla naszej dwójki? – zapytał obejmując mnie ręką w pasie.
– Tak, ale...
– Nie uważasz, że mąż i żona powinny mieć wspólny pokój? – przerwał mi
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czułam jak zaczyna mi się robić gorąco. Jeśli ten człowiek nie przestanie mnie w ten sposób sprawdzać to w końcu nie wytrzymam. Tak. Ewidentnie wyglądało to tak, jakby sprawdzał jak daleko jestem w stanie się posunąć kiedy jest blisko mnie. Niestety moja siła woli powoli zaczęła słabnąć. Jeśli mnie w końcu nie wypuści ze swoich objęć to nie miałam pojęcia jak długo wytrzymam tę bliskości.
– Ten pokój jest tak samo mój jak i twój i nie będziesz spała w innym. Nie zabierzesz z niego swoich rzeczy – przyciągnął mnie zaborczo jeszcze bliżej siebie.
– To miłe, ale nie musisz robić tego z uprzejmości – odezwałam się cicho.
– Chyba się nie zrozumieliśmy. Chce spać w łóżku obok swojej żony. W naszym łóżku – odpowiedział zaborczo.
– Andrew, ja od ciebie niczego nie oczekuje. Wiem, że potrzebujesz czasu – próbowałam mu wytłumaczyć.
– Widzę, że słowami do ciebie nie przemówię – westchnął, a następnie pocałował mnie gwałtownie, czego się kompletnie nie spodziewałam.
– Andrew nie musisz tego robić – odezwałam się kiedy przestał mnie całować.
– Zawsze jesteś taka uparta? – zapytał, a potem znowu mnie pocałował, tym razem wpychając swój język do środka.
Nie potrafiłam już dłużej chować swoich emocji. Wyszłam mu na spotkanie oddając w pełni pocałunek, który z każdą chwilą stawał się głębszy i bardziej żarliwy. W końcu kiedy oboje potrzebowaliśmy złapać oddech oderwaliśmy się od siebie. Staliśmy tak przez chwilę, a nasze czoła stykały się o siebie.
– Smakujesz rozkosznie. Do tego jesteś cholernie pociągająca. Chyba zaczynam rozumieć dlaczego się w tobie zakochałem – powiedział całując mnie w czoło.
– Mam nadzieję, że wróci ci pamięć, a jeśli nie, to, że i bez tego z czasem pokochasz mnie na nowo – odparłam nieśmiało czując lekkie ukłucie w sercu.
– Jestem na dobrej drodze. Oczarowałaś mnie już na wyspie – rzekł gładząc mnie ręką po policzku.
– Pamiętaj, że nie zamierzam cię do niczego zmuszać – odpowiedziałam.
– Wiem Ana i dziękuję ci za to.
– Dobrze, to ja zejdę na dół do Marii zobaczyć co z kolacją. Michael i Mary zjedzą z nami. Będzie też Aron.
– Nasz syn...
– Tak. Będziemy musieli mu wszystko wyjaśnić. Poza tym jesteście bardzo do siebie podobni, więc pewnie zarzuci nas pytaniami.
– W porządku. Poradzimy sobie, tylko nie wiem czy nie zjedzą mnie nerwy – odparł skradając mi całusa.
– Dasz radę, a teraz muszę iść, bo zaczną mnie szukać, a ty się odśwież. W łazience znajdziesz wszystkie potrzebne rzeczy – rzekłam i pocałowałam go w policzek, a potem wyszłam z pokoju.
Piętnaście minut później Mary przyszła z Michaelem i Aronem. Nie chciałam, by mój syn na samym wejściu Andrew do domu go zobaczył. Zależało mi na tym, by mój mąż poczuł się komfortowo w nowym dla niego miejscu.
Przywitałam się z przyjaciółmi i ucałowałam syna, a potem poszłam do kuchni, w momencie kiedy wchodził do niej Andrew.
– Andrew to jest Maria i John. Pracują u nas, są dla nas jak rodzina – przedstawiłam mu osoby, które znał dłużej niż ja.
– Panie Andrew, to naprawdę pan. Nie do wiary. Niech ja pana uściskam – powiedziała kobieta ze łzami w oczach i chwyciła mojego męża w swoje objęcia.
– To naprawdę pan – powtórzyła gładząc go po twarzy ze wzruszeniem.
– Panie Andrew, jak dobrze, że pan do nas wrócił – John również przywitał się z Andrew roniąc kilka łez.
– Was również miło widzieć. Dziękuję za tak ciepłe przyjęcie – odezwał się lekko zestresowany Andrew.
– Kochanie usiądziesz z pozostałymi do stołu? Ja zaraz przyjdę – położyłam mu pokrzepiająco rękę na ramieniu.
– Pani Ano, czy mam już stawiać do stołu? Z tego co widziałam to brakuje jeszcze dwóch osób – zapytała nasza kucharka.
– Można stawiać Mario i nikogo nie brakuje – odpowiedziałam. Byłoby mi miło, gdybyś ty Mario i oraz ty Johnie zjedli dzisiaj kolację z nami.
– Ale jak to? – zdziwiła się kobiecina.
– To jest wyjątkowy wieczór. Jesteście częścią naszej rodziny i zależy mi na tym, abyśmy zasiedli do stołu wszyscy razem, więc zapraszam – uśmiechnęłam się do tej dwójki i po wniesieniu wszystkich potraw usiedliśmy do stołu.
Początkowo było trochę sztywno, ale po przełamaniu pierwszych lodów przy stole zapanowała przyjemna atmosfera. Nawet Andrew chwilami się uśmiechał.
Byłam szczęśliwa, że kolacja się udała. Aron przez cały posiłek przyglądał się Andrew, ale o nic nie pytał. Zamierzaliśmy porozmawiać z nim po kolacji, kiedy będę szła położyć go do łóżka, ale był taki wymęczony, że zaczął przysypiać na krześle.
– Hej bohaterze idziemy spać – odezwałam się do syna.
– Nie, chce spać tutaj – ziewnął zamykając z powrotem oczy.
– Aron, nie możesz tutaj zasnąć. Musimy iść do twojego pokoju – pogłaskałam go po głowie.
– Nie chce – odepchnął mnie malec ręką.
– Ano mogę? – zapytał Andrew.
Kiwnęłam głową na znak zgody, a mężczyzna podszedł do naszego synka i obok niego uklęknął.
– A co powiesz na to, że wezmę cię na ręce jak małego księcia i zaniosę cię do twojego książęcego łóżka, a twoja mama będzie szła obok nas? – zapytał chłopca
– Ja chce do mojego łóżka – wyciągnął ręce zaspany maluch. Andrew wstał, podniósł z krzesła ostrożnie Arona biorąc go na ręce i poszliśmy w stronę windy.
– Mały księciu jesteśmy na miejscu – odezwał się cichutko mój mąż do syna kiedy kładł go na łóżku.
– Dziękuję – szepnęłam do mężczyzny.
– Pójdę do pokoju, nie będę przeszkadzał, niech śpi.
Andrew spojrzał jeszcze raz na malca, uśmiechnął się czule i opuścił pomieszczenie.
Przebrałam na wpół śpiącego chłopca w piżamę i poszłam do swojej sypialni. Stanęłam przed drzwiami pokoju i zanim do niego weszłam to zapukałam.
– Jeśli będziesz tak pukała wchodząc za każdym razem do swojego pokoju to zacznę czuć się nieswojo – odparł Andrew kładąc się na łóżku.
– Przepraszam. Pójdę pod prysznic – odpowiedziałam i zamknęłam się w łazience.
Ściągnęłam z siebie odzież, którą następnie umieściłam w koszu na pranie i weszłam pod prysznic.
Pól godziny później wyszłam z łazienki. Byłam zestresowana. Nie do końca wiedziałam jak mam się zachować. Na szczęście Andrew już spał. Mogłam bez problemu wsunąć się pod kołdrę. Położyłam się na łóżku i przez chwilę przyglądałam się śpiącemu obok mnie mężczyźnie. Łzy wzruszenia zakręciły mi się oczach. Patrzyłam na niego i zastanawiałam się czy to aby na pewno nie sen, że on tutaj jest.
– Jesteś moim darem od losu. Nawet nie potrafię opisać jak jestem szczęśliwa, że mam cię z powrotem. Mam nadzieję, że uczucie, które nas kiedyś połączyło ożyje w tobie i tym razem. Niczego bardziej nie pragnę niż tego, byś pokochał mnie na nowo – szepnęłam, po czym odwróciłam się na drugi bok.
Przymknęłam oczy z uśmiechem na ustach układając się do snu. Poczułam jak mężczyzna leżący obok mnie się poruszył. Po chwili objął mnie ręką w pasie i przyciągnął bliżej siebie.
– Pozwolisz, że na początek chociaż będę chciał cię przytulać do snu? – zapytał tak cicho jak ja przed chwilą.
Kiwnęłam głową na zgodę i poczułam muśnięcie jego ust na swoim policzku.
– Śpij dobrze Ana.
– Dobranoc Andrew.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro