Rozdział 26
Wczesnym rankiem obudziło mnie głośne pukanie do drzwi apartamentu hotelowego. Zerknęłam na telefon. Dochodziła dopiero szósta rano. Pukanie nie ustępowało. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i poszłam zobaczyć kto się tak dobijał. Zazwyczaj o tej porze już byłam na nogach, ale dzisiejsza noc była ciężka i źle spałam.
– Dzień dobry kochanie. Obudziłem cię? – przywitał się mój niedawno poślubiony mąż przyciągając mnie do siebie i mocno całując.
– Trevor....
– Ja, a spodziewałaś się kogoś innego? – zapytał wchodząc do środka z bagażem.
– Nie. Po prostu jeszcze spałam i nie wiedziałam, że będziesz tak wcześnie. Jest dopiero szósta rano.
– Przyjechałem najszybciej jak mogłem, a skoro mowa o śnie to z chęcią skorzystam z łóżka, z tobą – rzekł i uniósł mnie z podłogi zanosząc na rękach do sypialni.
– Trevor...
– Tęskniłem za żoną. Wariowałem bez ciebie. Te dwa tygodnie były jak tortury – oznajmił całując mnie po szyi i odsłaniając poły mojego szlafroka.
– Też za tobą tęskniłam – odpowiedziałam poddając się pieszczotom męża.
Trevor był niezwykle czuły i wielbił moje ciało niczym jakieś pieprzone bóstwo, ale ja potrzebowałam mocniejszych wrażeń. Potrzebowałam chwili zatracenia, braku kontroli.
– Trevor zerżnij mnie w końcu, proszę! – krzyknęłam, kiedy kolejny raz wsunął się we mnie z delikatnością, która mnie tym razem wręcz drażniła.
– Nawet kurwa nie wiesz jak na to czekałem – odpowiedział ochryple.
Kochaliśmy się tego ranka dziko i namiętnie. Zatraciłam się w odczuciach i doznaniach jakie dawał mi mój mąż. Jego bliskość i dominacja dały mi ukojenie, którego tak bardzo potrzebowałam.
Leżeliśmy wtuleni w siebie po miłosnych uniesieniach kiedy zadzwonił mój telefon. Z niechęcia sięgnęłam na szafkę po urządzenie. Spojrzałam na wyświetlacz, to był Eryk.
– Tak? – usiadłam na łóżku i odebrałam przychodzące połączenie.
– Wybudził się, wszystko z nim będzie dobrze. Operacja obyła się bez komplikacji. Rozmawiają teraz z nim policjanci. Chcą również oni przeszukać dom w którym mieszkał – w głosie mężczyzny dało się wyczuć ulgę.
– Dobrze, że nic mu nie będzie – odparłam.
– Kochanie z kim rozmawiasz? Coś się stało? – pocałował mnie w ramię mój małżonek.
– To Trevor? – zapytał mój rozmówca.
– Tak.
– Ana musisz z nim porozmawiać. Wiem, że jest ci trudno, ale proszę nie odkładaj tego na później. Dzwoń o każdej porze jak będziesz potrzebowała się wygadać, a teraz muszę iść, policjant mnie woła. Z tobą i Mary również będą chcieli rozmawiać. Do zobaczenia. – rzekł i się rozłączył.
Eryk wysłał mi zdjęcie Andrew jak spał. Twarz miał ogoloną, był bez zarostu i bez wątpienia było wiadomo kim jest ten mężczyzna. Teraz już nie było żadnych wątpliwości, że człowiek, który leżał na szpitalnym łożu był moim zmarłym mężem. Badania to tylko formalność.
Siedziałam przez chwilę z telefonem w ręce i patrzyłam w okno. Czekała mnie trudna rozmowa na którą nie byłam gotowa. Zresztą czy można być gotowym na coś takiego? Czy można być przygotowanym na to, że złamiemy komuś serce? Osobie, która dla nas wiele znaczy?
– Kochanie spójrz na mnie. Widzę, że coś jest nie tak – Trevor wtulił głowę w moją szyję obejmując mnie ramionami.
Trwałam tak przez moment nieruchomo. W końcu wyswobodziłam się z jego uścisku i wstałam z łóżka. W pośpiechu brałam się i przeszłam do salonu. Podeszłam do barku i nalałam sobie whisky do szklanki. Upiłam kilka łyków, by dodać sobie więcej odwagi. Tak jak się spodziewałam Trevor przyszedł za mną. Odwróciłam się w jego stronę i poczułam ukłucie w sercu. Nie chciałam ranić tego człowieka, ale nie miałam wyjścia. Dzięki niemu przez ostatni rok zaczęłam cieszyć się życiem. Uwierzyłam, że mogę jeszcze być szczęśliwa, a teraz przyszło mi za to zapłacić. To tak cholernie bolało.
– Powiesz mi w końcu o co chodzi? Kto do ciebie dzwonił? – podszedł bliżej i stanął przy mnie z rękoma w kieszeniach spodni.
– Trevor kocham cię, jestem z tobą szczęśliwa, ale wydarzyło się coś i nie wiem jak mam ci to powiedzieć – zaczęłam łamiącym się głosem.
– Chcesz ode mnie odejść? – zapytał wystraszony.
– Nie Trevor, nie o to chodzi – pokręciłam głową i upiłam kilka kolejnych łyków alkoholu.
– Kocham cię, inaczej bym nie wyszła za ciebie, ale pojawiły się pewne okoliczności...ja..ja – nie byłam wstanie wydusić z siebie słów.
– Ana co się dzieję? Powiesz w końcu czy długo jeszcze będziesz to przeciągać? – zdenerwował się mój mąż.
– Bo ja, ja odnalazłam Andrew, to znaczy przez przypadek spotkałam na wyspie mężczyznę i to prawdopodobnie jest Andrew. Teraz jest w szpitalu, robią mu badania. Jutro mają być wyniki i się okaże czy to faktycznie jest Peterson – wyrzuciłam z siebie.
– Co powiedziałaś? Czy ty próbujesz mi powiedzieć, że Andrew Peterson żyje? – pobladł na moje słowa, ale nie spuszczał ze mnie wzroku.
Pokiwałam głową twierdząco zerkając niepewnie w jego oczy. Szok i niedowierzanie malowało się na jego twarzy.
– Żartujesz prawda? Powiedz Ana, że żartujesz.
– Nie Trevor, ja nie żartuje.
– To dlatego zostałaś na wyspie?
– Tak.
– Miałaś w ogóle zamiar mi powiedzieć? – zapytał ze złością.
– Przecież ci mówię. Chciałam żebyś tutaj przyjechał, żebyś był ze mną. Miałam ci powiedzieć przez telefon? O co ci teraz chodzi? Nie rozumiem – zapytałam wymijając go.
Trevor był coraz bardziej wzburzony. Chciałam wyjść na taras, ale złapał mnie za łokieć.
– Jesteś mi winna wyjaśnienia. Jak poznałaś tego faceta? Co robiłaś przez ten czas, kiedy mnie nie było? – wzmocnił uścisk na mojej ręce.
– Trevor puść mnie, to boli – spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
– Przepraszam, nie chciałem, cholera – westchnął. – Możesz powiedzieć mi wszystko od początku? – przeczesał nerwowo ręką po włosach.
– Tak. Możemy usiąść? – spytałam rozmasowując bolące miejsce.
– Wolę postać – oznajmił chłodno.
Opowiedziałam mu w skrócie całą historie i wyjaśniłam, że mężczyzna jest obecnie w szpitalu z Erykiem i czekają na wynik testów na ojcostwo i jeśli nasze przypuszczenia się potwierdzą Eryk zabierze go ze sobą do Bostonu do prywatnego szpitala, w którym się nim zajmą najlepsi specjaliści.
– Rozumiem, że na początku Eryk chce go umieścić w klinice, aby dowiedzieć się jakich doznał urazów i czy odzyska on pamięć, ale co potem? Co będzie jak już opuści szpital?
– Trevor on ma dom. My mieszkamy w jego domu – odparłam ciszej.
– Czyli Andrew wróci do swojego domu, a my się wyprowadzimy, tak? – zapytał surowym tonem.
– Trevor nie mogę.
– Czego nie możesz Ana?
– Trevor on mnie teraz potrzebuje. Ja i dzieci jesteśmy jego rodziną. Muszę mu pomóc. Przez ostatnie cztery lata żył on w przekonaniu, że jego domem jest wyspa. Dla niego jak i dla nas wszystkich jest to szok. Muszę go wspierać, kiedy będzie starał się odnaleźć w nowej rzeczywistości i pomóc mu odzyskać pamięć. Jestem jego żoną i to mój obowiązek – starałam się brzmieć spokojnie, chociaż kosztowało mnie to wiele wysiłku.
– Czyli już nas skreśliłaś? Szybko.
– Nie Trevor, to nieprawda. Nie mów tak.
– A jak niby mam mówić? Zdaję sobie sprawę z tego, że w świetle prawa nasze małżeństwo zostanie unieważnione, ale przecież to przez ostatni rok byłaś ze mną, nie z nim. Możesz przecież się rozwieźć, a wtedy weźmiemy ślub ponownie. Bez żadnych przeszkód. Ana kocham cię.
– Ja też cię kocham Trevor, ale to Andrew jest moim prawowitym mężem. Wybacz, ale nie zostawię go teraz, nie mogę – oznajmiłam łamiącym się głosem, a łzy coraz bardziej spływały mi po policzkach.
– Nie sądziłem, że jesteś aż tak cyniczna? – burknął zaciskając dłonie w pięści.
– Słucham? – spojrzałam na niego zdziwiona nie dowierzając w usłyszane słowa.
– Czego oczekiwałaś ode mnie? Myślałaś, że jak przyjadę i mi się oddasz, zaliczymy kilka orgazmów to mnie tym udobruchasz i przyjmę to jak gdyby nigdy nic? A może zamierzasz żyć w jebanym trójkącie?! Raz ja, raz on?! – warknął rozwścieczony.
– Jak śmiesz?! – uderzyłam go w twarz.
– Poślubiłam cię, ponieważ się w tobie zakochałam! Nigdy nie sądziłam, że dojdzie do takiej sytuacji! Nie tylko tobie jest ciężko, ale mi też! Myślałam, że będziesz mnie wpierał! – krzyczałam nie panując już nad emocjami.
– Przykro mi Ana, ale nie zamierzam się z nikim dzielić kobietą. Twoja cipka nie jest aż tyle warta! – wykrzyczał z nienawiścią w oczach i opuścił apartament trzaskając drzwiami.
Byłam załamana. Upadłam na kolana i zaczęłam ryczeć. Wiedziałam, że Trevor będzie w szoku, ale nie sądziłam, że potraktuje mnie w taki chamski sposób. Nie zasłużyłam sobie na to. Byłam przekonana, że mnie zrozumie, że będzie moim oparciem, że chociaż nie będziemy już małżeństwem to będzie między nami swego rodzaju zażyłość i każde z nas będzie mogło liczyć na tę drugą osobę. Jak mogłam się tak pomylić?
Tęskniłam za nim i cieszyłam się na jego przyjazd, mimo okoliczności jakie nas zastały. Trevor był mi bardzo bliski i nie sposób było, aby uczucia, które do niego żywiłam zniknęły tak z dnia na dzień. Z kolei Andrew mimo iż był miłością mojego życia to teraz wydawał mi się zupełnie obcy.
Naszą rodzinę czekał ciężki czas i musiałam zebrać siły, by być gotową na wszystko. Po powrocie czekała mnie trudna rozmowa z córkami, chociaż one były na tyle duże, że zrozumieją zaistniałą sytuację, mimo iż szok ich raczej nie ominie. Z kolei jak miałam powiedzieć Aronowi, że wrócił jego ojciec, nie miałam pojęcia. No i Andrew. Jak on przyjmie te wiadomość i powrót do domu? A Trevor? Czy zamierzał on odejść z mojego życia na zawsze? Tak bardzo nie chciałam go zranić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro