Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Wstałam wczesnym rankiem i zamówiłam śniadanie do pokoju. Usiadłam na tarasie konsumując posiłek i analizując wczorajszy wieczór. Nie chciałam ulegać nadmiernej ekscytacji, by w razie czego nie spać z wysoka. Musiałam wszystko dokładnie przemyśleć i przygotować plan działania.

Wczorajsze spotkanie z nieznajomym nie dawało mi spokoju. Musiałam się dowiedzieć jak najwięcej o tym mężczyźnie. Kiedy patrzyłam w jego oczy, to tak, jakbym patrzyła w oczy mojego Andrew. Nigdy nie zapomnę jego spojrzenia. To w końcu w nim się wiele lat temu zatraciłam.

Siedziałam zamyślona popijając kawę kiedy rozdzwonił się mój telefon. Trevor, wypadło mi z głowy, by do niego zadzwonić.

– Witaj kochanie. Właśnie przeszedłem odprawę w Bostonie i jadę prosto do domu. O której godzinie konkretnie mam czekać na ciebie na lotnisku? – zapytał ożywiony.

Między nami na chwilę zapanowała cisza. Nie wiedziałam jak miałam powiedzieć Trevorowi, że nie wracam jeszcze do Bostonu. Przymknęłam oczy chcąc się odprężyć.

– Ana jesteś tam?

– Tak kochanie jestem, wybacz. Miałam do ciebie dzwonić, by poinformować cię o zmianie planów. Mój powrót do domu przesunie się o kilka dni.

– Co takiego? Dlaczego? Jeszcze dwa dni temu rozmawialiśmy o tym, że wracasz dzisiaj. Co się stało? – zapytał zdenerwowany.

– Trevor nie denerwuj się to tylko kilka dni – próbowałam go uspokoić.

Nie mogłam mu na razie powiedzieć o swoich podejrzeniach. Jeśli okazałyby się bezpodstawne wyszłabym na chorą umysłowo, a Trevorowi złamałabym tym serce. Pomyślałby, że moje uczucia do niego nie są szczere, a to była nieprawda. Pokochałam go i za nic nie chciałabym go zranić, jednak miałam przeczucie, że napotkany wczoraj mężczyzna może bym tym, kogo opłakiwałam przez długi czas.

– Kochanie nie jestem zły jeśli o to ci chodzi. Po prostu się za tobą stęskniłem.

– Ja za tobą też tęsknię. Kocham cię Trevor.

– Ja ciebie też kocham Ana i kończ jak najszybciej ten projekt. W przeciwnym razie przylecę do ciebie i siłą cię stamtąd zabiorę – rzekł mój niedawno poślubiony mąż.

– Pa, kocham cię – zakończyłam rozmowę i odłożyłam telefon na łóżko.

Poczułam na swoim sercu ciężar. Uświadomiłam sobie, że moje życie zaczyna się komplikować po raz kolejny. Ukryłam twarz w dłoniach i poczułam gorzkie łzy spływające mi po policzkach. Nie byłam pewna czy chciałam odgrzebywać rany z przeszłości na nowo, ale jeśli kiedyś okazałoby się, że ten dzikus jest moim Andrew, a ja to zlekceważyłam, to nie wybaczyłabym sobie tego, że nie walczyłam o poznanie prawdy.

Otarłam dłońmi mokrą twarz, poszłam do łazienki, by ją przemyć, nałożyłam na twarz lekki makijaż i wyszłam z apartamentu.

– Witaj Ana. Mary jest w łazience. Nie za wcześnie na pożegnania? Lot masz dopiero za kilka godzin – otworzył mi drzwi zaskoczony moim widokiem Michael. Umawialiśmy się na wspólne śniadanie na tarasie, ale ja nie śpiąc od kilku godzin byłam już po posiłku.

– Mogę wejść? – zapytałam starając się nie brzmieć na zdenerwowaną.

– Proszę, Mary powinna zaraz wyjść z łazienki. Napijesz się czegoś? – spytał mężczyzna obserwując mnie.

Usiadłam na kanapie czekając na pojawienie się przyjaciółki. Nie wiedziałam co Mary o wczorajszym wieczorze powiedziała Michaelowi.

– Jesteś zdenerwowana. Coś się stało Ana? – zapytał mężczyzna.

– Michael myślę, że Ana chce z nami o czymś porozmawiać i ja chyba wiem o czym – do pokoju z łazienki weszła Mary z mokrymi włosami.

– Dziewczyny co ukrywacie? Mary od wczorajszego powrotu do hotelu jest jakaś nieobecna, ty Ana też. Co się wczoraj wydarzyło? – dopytywał spoglądając to raz na nią raz na mnie.

– Mary zapewne mówiła ci, że się wczoraj zgubiłyśmy i spotkałyśmy w lesie mężczyznę, który nas odprowadził – zaczęłam czując gulę w gardle.

– No tak, zachowałyście się cholernie nieodpowiedzialne, mówiłem już to zresztą Mary – zganił nas mój przyjaciel.

– Michael daj Anie dokończyć, to ważne – położyła dłoń na ramieniu męża wskazując drugą ręką, by usiadł, a potem sama usiadła obok mnie.

– Do hotelu odprowadził nas mężczyzna, którego spotkałyśmy w lesie.

– To też już wiem – wtrącił się coraz bardziej niecierpliwy jegomość.

– Michael ucisz się już wreszcie i daj Anie wreszcie powiedzieć – warknęła na męża zniecierpliwiona już kobieta.

– Dobra już nic nie mówię.

– Ten mężczyzna, który nas wczoraj odprowadził do hotelu wydawał mi się znajomy. Ten głos, brązowe oczy...myślę, że to...wydaje mi się, że to może być Andrew – powiedziałam na jednym wdechu.

– Co?! – zerwał się na nogi Michael i zaczął nerwowo krążyć po pokoju.

– Michael ja wiem, że to brzmi szalenie, ale gdybyś z nim porozmawiał to byś nam uwierzył – oznajmiła Mary.

– Te oczy. Nigdy nie zapomnę wzroku Andrew, ani jego głosu. Poza tym ten facet kilka lat temu uległ wypadkowi i ma tak samo na imię i z tego co mówił to ma amnezję.

– Nie wierzę, coś wam się musiało pomylić – mężczyzna kręcił głową z niedowierzaniem.

– Michael nie jestem wariatką. Nie mam też pewności, że to jest Andrew. Facet miał długie włosy i był mocno zarośnięty, ale znasz mnie. Wiesz, że intuicja jeszcze mnie nigdy nie zawiodła, a ona mi podpowiada, że to jest mój mąż.

– Widzę, że jesteś całkiem poważna. Dobrze, powiedzmy, że ci wierzę. Co w takim razie zamierzasz?

– Wiem, że dwa razy w tygodniu ten facet przywozi do hotelu owoce. Pojdę do menadżera i się go wypytam kiedy będzie. Zamierzam porozmawiać z tym osobnikiem.

– Ale zaraz Ana, przecież ty dzisiaj masz lot do Bostonu – zdziwiła się Mary.

– Nie mam. Przedłużyłam wczoraj swój pobyt na wyspie. Trevorowi już powiedziałam, że wrócę kilka dni później.

– Ana, nie chce cię zniechęcać, ale co jak się okaże, że to jednak nie jest twój Andrew? – zapytał z troską przyjaciel.

– Jestem przekonana, ze to jest on, a jeśli okaże się, że się myliłam to trudno. Jednak musze mieć pewność. Nie mogę teraz wyjechać.

– Rozumiem i ja również mam podejrzenia, że to może być Peterson. Tylko co wtedy Ana? – zapytała przyjaciółka.

– Nie rozumem, a co miałoby być? – spojrzałam na Mary zdziwiona jej pytaniem.

– Ana wiem, że jesteś oszołomiona, ale musisz nabrać dystansu do tej sytuacji i zacząć myśleć realnie. Masz męża, jest nim Trevor. Co jeśli rzeczywiście facet z lasu okaże się twoim zmarłym mężem? Pomyślałaś o tym? – zapytała mnie łagodnym głosem kobieta.

– Trevor. Boże drogi w co ja się wpakowałam. Mogłam nie brać tego ślubu – schowałam twarz w dłoniach i zalałam się łzami.

– Ana spójrz na mnie. Andrew pochowałaś cztery lata temu. To normalne, że ułożyłaś sobie życie na nowo. Miałaś do tego prawo. Ponadto jeśli rzeczywiście ten chłop to Peterson to zauważ, że on też ma żonę czy kimkolwiek jest ta szurnięta baba. Wybacz, że to powiem, ale na pewno nie siedzą i patrzą sobie grzecznie w oczy – uniosła się moja kumpela.

Mary miała rację. Andrew był z tą kobietą w związku. Sama zresztą widziałam jak czule się do niej odnosił.

Przez kolejną godzinę rozmawialiśmy w trójkę co zrobić, by ustalić tożsamość mężczyzny z lasu. Po uzgodnieniu kilku rzeczy zeszłam do biura menedżera obiektu, by ustalić kiedy nieznajomy zjawi się w hotelu z dostawą. Aby nie wzbudzać podejrzeń opowiedziałam panu Nicsonowi jak to ich dostawca pomógł nam wrócić do hotelu i chciałam mu podziękować. Menedżer był wyraźnie poruszony naszą historią i wyjawił mi, że Andrew powinien pod wieczór zjawić się ze świeżą porcja owoców. Pozostało mi tylko cierpliwie zaczekać do wieczora i wprowadzić w życie swój plan.

O swoich ustaleniach poinformowałam przyjaciół i wygnałam ich z hotelu. Mieli na dzisiaj zaplanowany lot na paralotni, ale chcieli z niego zrezygnować ze względu na mnie. Nie było mowy, abym się na to zgodziła. To były ich wakacje i nie mogłam obciążać tej dwójki tak bardzo moimi zmartwieniami. Ponadto czekała mnie praca. Postanowiłam wszystkie dokumenty przesłać do biura w Bostonie. Zorganizowałam również na szybko konferencje przez video rozmowę oraz rozdysponowałam obowiązki i wytyczne odnośnie przygotowania reklamy dla hotelu w którym obecnie przebywałam. Po dwóch godzinach zakończyłam połączenie ze swoim zespołem i wzięłam się za pracę. To było najlepsze co mogłam zrobić, by nie myśleć. Dzięki temu odprężyłam się, a dzień zleciał szybko.

W końcu nadszedł wieczór i mogłam udać się na tylny dziedziniec hotelu. Kiedy zbliżałam się do tylko wejścia do budynku zobaczyłam go. Rozładowywał resztę towaru z drewnianego wózka, do którego przymocowana była rączka za pomocą której ciągnęło się bryczkę.

Stałam przez chwilę z boku przyglądając się mężczyźnie. Nie miałam pewności czy to jest mój Andrew. Jego broda była na tyle długa, że miał ją zaplecioną w warkocz. Musiałam coś wymyślić, aby dowiedzieć się prawdy. Nie miałam jeszcze pojęcia jak to zrobię, ale nie miałam zamiaru odpuścić. Dobrze, że zabrałam z pokoju ze sobą telefon. Wiedziałam, że mi się on przyda.

– Pan Andrew? Miło mi pana widzieć – udałam zaskoczoną ruszając w kierunku mężczyzny, który na zawołanie odwrócił się w moją stronę.

– To pani, dzień dobry – odezwał się głosem nie zdradzającym żadnych emocji.

– Muszę panu podziękować za wczoraj. Gdyby nie pan wpadłybyśmy w tarapaty – zaczęłam wcielać swój plan w życie.

– Naprawdę nie ma pani za co dziękować – odparł zamykając rozładowany wózek.

– Oj jest. Uratował nam pan poniekąd życie – ciągnęłam dalej.

– Może rzeczywiście, ale to nic takiego. Proszę po prostu trzymać się na przyszłość tras dla turystów – spojrzał mi w oczy i przyglądał się mi przez dłuższą chwilę, a ja stałam jak zahipnotyzowana.

– To ja już pójdę – odezwał się po chwili jakby speszony.

– Nie może pan tak odejść. Proszę wypić ze mną kawę – nalegałam.

– Nie pije kawy – odparł.

– To może piwo lub sok. Proszę mi pozwolić odwdzięczyć się chociaż w ten sposób.

– Widzę, że pani nie odpuści. Niech będzie wtedy piwo – odparł facet bez przekonania.

Mężczyzna poszedł usiąść na pomost, który znajdował się zaledwie kilka kroków od nas, a ja poszłam, a wręcz pobiegłam do baru po dwa piwa z lodówki. Wróciłam tak szybko jak to było możliwe z obawy, żeby czasami ten człowiek się nie rozmyślił i sobie nie poszedł.

– Proszę piwo dla pana – wręczyłam mężczyźnie zimną butelkę.

– Schłodzone, dziękuję – uśmiechnął się, a mi zrobiło się gorąco.

W tych oczach, w tym uśmiechu się zakochałam. To był mój ukochany. Starałam się powstrzymać emocje, ale łzy mimo mojego wysiłku, by je powstrzymać same popłynęły mi z oczu.

– Pani płacze, dlaczego? To przeze mnie?

Żebyś wiedział, że przez ciebie.

– Przepraszam nie chciałam, to z emocji. Uratował pan życie mi i mojej przyjaciółce.

– Proszę przestać. Nie lubię jak kobiety płaczą. Powinna się pani uśmiechać.

– Dziękuję bardzo pan miły. Mam prośbę możemy zrobić sobie zdjęcie na pamiątkę?

– Zdjęcie? Ale po co? – zdenerwował się mój rozmówca.

– Chciałabym pamiętać komu zawdzięczam pomoc. Proszę, wspólna fotka moim telefonem. Nikomu nie będę go pokazywać. To tylko na pamiątkę.

Niechętnie, ale mężczyzna się zgodził i zrobiłam nam wspólne zdjęcie. Obróciłam się w jego stronę w tym samym momencie, w którym on odwrócił się w moją stronę. Nasze twarze dzieliły milimetry. Patrzyliśmy na siebie jak zahipnotyzowani. Mężczyzna pochylił się nade mną i pocałował mnie lekko w usta, a potem pogłębił pocałunek. Nie wiem czemu, ale go odwzajemniłam, a on wtedy momentalnie odsunął się ode mnie jak poparzony.

– Przepraszam ja nie powinienem, nie wiem dlaczego to zrobiłem, muszę już iść. Do widzenia.

Nie zdążyłam nic powiedzieć, a jego już nie było. Siedziałam jeszcze przez jakiś czas na mostku jakby ktoś mnie zahipnotyzował. Nie byłam w stanie się ruszyć. Trwałam tak będąc w szoku. Ten niespodziewany pocałunek. Byłam oszołomiona, tym co się chwilę temu wydarzyło. Dlaczego on mnie pocałował? A ja mu na to pozwoliłam. Przecież mam męża. Co się ze mną działo?

– Ana tutaj jesteś. Szukaliśmy cię – zawołała Mary, która usiadła obok mnie, a po chwili na mostku zjawił się również Michael.

– Mary to na pewno jest mój Andrew.

– Już dobrze kochanie, wszystko się wyjaśni – pocieszała mnie przyjaciółka.

– Mary ja nie wiem czy dam rade. Co ja mam zrobić? – zapytałam przerażona.

– Powinnaś w pierwszej kolejności porozmawiać z Erykiem. Będzie to dla niego szok, ale musi wiedzieć. Jest jeszcze Trevor. Nie możesz tego przed nim ukrywać. Jesteście od niedawna małżeństwem. Kochacie się. Wiem, że to nie jest łatwe, ale im szybciej z nim porozmawiasz tym lepiej – odezwał się Michael siadając obok nas.

– Co ja mam im wszystkim powiedzieć? Jak mam im udowodnić swoje przypuszczenia. A jak się okaże, że się myliłam? Wyjdę na obłąkaną – wyrzucałam z siebie pociągając nosem.

– Ana pomyślimy razem co zrobić i nie jesteś obłąkana. Mi ten człowiek również przypomina Andrew. To brzmi jak szaleństwo, ale coś w tym jest.

– Mary ma rację. Musimy sprawdzić tożsamość tego faceta. Resztą będziemy się przejmować później, jeśli wasze przypuszczenia okażą się słuszne – próbował uspokoić mnie Michael.

Wróciliśmy do hotelu, mąż Mery poszedł do ich pokoju, a ona ze mną udała się do mojego apartamentu.

– Chcesz bym była z tobą przy tej rozmowie? – zapytała kiedy zatrzymałyśmy się przed drzwiami mojego lokum.

– Dziękuję, ale musze załatwić to sama.

Weszłam do środka pomieszczenia, ściągnęłam buty, telefon odłożyłam na szafkę w sypialni i poszłam pod prysznic. Potrzebowałbym oczyścić umysł, a woda lecącą z deszczownicy przynosiła mi ukojenie.

Już dawno nie czułam tak skrajnych emocji jak teraz. Jedna część mnie chciała fruwać z ekscytacji, a druga wręcz była przytłoczona, a nawet przerażoną niespodziewaną sytuacją.

Po relaksującym prysznicu założyłam piżamę i szlafrok. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po telefon. Po chwili wyświetliłam zdjęcie, które zrobiłam dzisiaj sobie z nieznajomym. Przypatrywałam mu się przez chwilę, a potem wysłałam do Eryka smsa, że muszę się pilnie z nim skontrować i najlepiej, aby to była video rozmowa.

Po wysłaniu do mężczyzny wiadomości i otrzymaniu odpowiedzi zwrotnej położyłam się do łóżka, wiedząc, że sen tej nocy nie przyjdzie do mnie łatwo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro