Rozdział 17
Nadeszła sobota. Kaja ku mojemu zadowoleniu przyleciała rano razem z Sethem. Przy wspólnym śniadaniu powiedziałam dzieciom, że od jakiegoś czasu się z kimś spotykam i chcę im dzisiaj przedstawić Trevora. Poinformowałam córki też o tym, że będzie on dzisiaj naszym gościem na kolacji.
Melanie i Kaja się ucieszyły, ale Lucy miała grobową minę. Mogłam tylko przypuszczać co działo się w jej głowie. Ona z całej trojki była najbardziej emocjonalnie związana z Andrew. Traktowała go jak swojego ojca. Mówiła nawet do niego „tato". Miała obawy, które rozumiałam. Jedyne co mogłam zrobić, to zapewnić ją, że Trevor w żadnym wypadku nie będzie starał się odgrywać im roli ojca.
Lucy studiowała w Bostonie, na jesień zamierzała się przenieść do naszego starego domu w tym mieście, by być bliżej uczelni. Kaja studiowała w Nowym Jorku, a Melanie jako jedyna zamierza dalej mieszkać z nami. Każda z nich zaczęła powoli układać sobie życie po swojemu. Ja również tego chciałam dla siebie. Owszem parę lat temu byłam pewna, że moje życie jest już poukładane. Miałam przy sobie córki, Andrew, urodził się Aron. Niestety wszystko szlak trafił wraz ze śmiercią mojego męża. Po kilku latach zapragnęłam na nowo cieszyć się życiem. Odkąd wróciłam z wyspy, wierzyłam, że los da mi jeszcze szansę na to, by uśmiech na stałe zagościł na mojej twarzy.
– Cieszymy się mamo, że jest w twoim życiu mężczyzna, ale dlaczego dopiero teraz nam o tym mówisz? – zapytała Melanie.
– Spotykam się z Trevorem od kilku miesięcy. Zdaje sobie sprawę z tego, że powinnam powiedzieć wam wcześniej o tym, że pojawił się ktoś, na kim mi zależy – zaczęłam na spokojnie.
– No właśnie, powinnaś – wtrąciła Lucy.
– Dziewczyno uspokój się i daj mamie się wypowiedzieć – zganiła siostrę Kaja.
– Bałam się. Bałam się, że jeśli ponownie całkowicie otworze się na tego typu relację to znowu wydarzy się coś, co spowoduje, że wszystko runie – odpowiedziałam czując jak szklą mi się oczy.
– Mamo. Andrew zawsze będzie w naszych sercach. Dobrze o tym wiesz, ale czy tego chcesz czy nie, życie toczy się dalej. Musisz też myśleć o sobie. Chcemy byś była szczęśliwa – powiedziała Kaja – Prawda dziewczyny? – zwróciła się do sióstr.
– Oczywiście, że tak, poza tym Aron powinien mieć ojca. Ja wiem, że jego tatą jest Andrew, ale dziecko potrzebuje dwojga rodziców. Ty mimo iż rozwiodłaś się z naszym ojcem, to jednak był on w naszym życiu. Aron nie ma taty – argumentowała Melanie wpatrując się w Lucy.
– Dziewczyny ja nie chce, by Trevor zastępował wam waszego ojca czy Andrew. Zależy mi na nim i chcę z nim być. Wy dorastacie, zaczynacie układać sobie życie po swojemu, a ja zostanę sama Aronem.
– Dlaczego wszyscy się tak na mnie patrzycie? – oburzyła się Lucy.
– Bo tobie jako jedynej przeszkadza to, że nasza mama chce być szczęśliwa – wypaliła Kaja.
– Lucy dziecko. Wiem, że ta sytuacja nie jest dla ciebie łatwa, ale spróbuj mnie zrozumieć. Nie zamierzam wywracać wam życia do góry nogami, nie mam też zamiaru nigdzie się wyprowadzać. Poza tym ty i tak masz w planach przeprowadzkę do naszego starego domu. Będę tutaj sama z twoim bratem. Chcę po prostu być jeszcze szczęśliwa. Czy to tak dużo? – skierowałam do niej słowa chwytając ją za rękę.
Z emocji jakie towarzyszyły mi podczas śniadania zapomniałam o tym, że mam na palcu pierścionek zaręczynowy. Po spojrzeniu Lucy w jeden punkt zdałam sobie sprawę z tego, w co zaczęła się wpatrywać.
– Co to za pierścionek? – zapytała drżącym głosem.
Nie było sensu dłużej przeciągać. Czas, by wyciągnąć wszystkie karty na stół.
– W zeszłym tygodniu zaręczyliśmy się z Trevorem. Co prawda zaskoczył mnie tymi oświadczynami, ale się zgodziłam – podniosłam rękę, by pokazać wszystkim pierścionek.
– No to nas teraz zamurowało mamo. Z tej strony cię nie znałam. Taka spontaniczność, to zupełnie inna strona twojej osoby – powiedziała zaskoczona Kaja.
– To nie była spontaniczna decyzja. Widujemy się od kilku miesięcy. Kochamy się, chcemy być razem. Spotykając się z Trevorem miałam świadomość tego, że nie jest to nic przelotnego.
– Czyli to ma być kolacja zaręczynowa? – zapytała z przekąsem Lucy.
– Nie, to nie będzie kolacja zaręczynowa. Chce byście poznały Trevora. On też pragnie was poznać. Wie jak ważne w moim życiu są moje dzieci.
– Cieszymy się, że poznamy twojego narzeczonego, chociaż jak na razie brzmi to abstrakcyjnie – rzekła Melanie.
– Myślę, że to dobry pomysł – uśmiechnęła się Kaja.
– Może być ta kolacja. Będziemy miały okazję, by się przyjrzeć twojemu narzeczonemu – odparła sarkastycznie Lucy.
– W takim razie załatwione. Kolacja będzie o dziewiętnastej, a teraz wybaczcie, ale muszę zająć się sprawami firmy. – oznajmiłam wstając od stołu – Aron synku, idziesz ze mną na górę? Wydrukuje ci kolorowanki o które prosiłeś – skierowałam swoje słowa do pięcioletniego szkraba.
– Mamo ja mu wydrukuje. Z chęcią spędzę czas z Aronem – wtrąciła Kaja.
– Dziękuję – odparłam. – Jeszcze jedno. Mam nadzieję, że nie będę się musiała wstydzić na kolacji za co niektórych z was. Wiem, że nie wszystkim podoba się to, że mam kogoś, ale gościowi należyty się szacunek. Nie mam zamiaru tolerować impertynencji i bezczelności.
– Nie martw się mamo, wszystko będzie dobrze – przytuliła mnie Melanie.
Sięgnęłam ze stołu telefon i udałam się na górę, a dziewczyny miały za zadanie posprzątać po śniadaniu, które przygotowałam. Włączyłam laptopa i zabrałam się za sprawdzanie nowych umów z przyszłymi kontrahentami. Półtorej godziny później zostało mi już tylko odpisanie na maile.
Kiedy otworzyłam skrzynkę mailową moim oczom ukazała się wiadomość pochodząca od właściciela hotelu na wyspie St. Ferido. Momentalnie po ciele przebiegł mi zimy dreszcz. Zaczerpnęłam większy oddech i otworzyłam maila.
Jego zawartość mnie zdziwiła. Musiałam przeczytać trzy razy, by się upewnić, że dobrze zrozumiałam jego treść, która mnie mocno zaskoczyła. Siedziałam chwile wpatrując się w ekran. Zastanawiałam się czy propozycja, którą dostałam od właściciela hotelu, w którym byłyśmy na wakacjach z Mary jest dla mnie odpowiednia. Czy chciałam tam jeszcze wracać? Musiałam się nad tym dobrze zastanowić. Ku mojemu zadowoleniu miałam kilka dni, by przemyśleć ofertę.
*****
Nadszedł czas kolacji. Mary i Michael już byli. Pomogli mi wszystko przygotować na czas, ale przede wszystkim dali mi wsparcie, którego potrzebowałam dzisiejszego wieczoru.
– Mamuś nie martw się, wszystko się uda – dodawała mi otuchy Kaja, która wraz z Sethem zajęła się Aronem.
Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Akurat w momencie, w którym Lucy i Melanie schodziły do salonu.
– Pójdę otworzyć – oznajmiłam ruszając do korytarza.
– Wyglądasz cudownie – uśmiechnął się Trevor wręczając mi spory bukiet frezji.
– Dziękuje, proszę wejdź – odpowiedziałam odbierając od niego kwiaty.
– Tęskniłem – powiedział chwytając mnie ręką w tali i składając na moich ustach lekki pocałunek. – Kochanie nie stresuj się, wszystko będzie dobrze – odparł przykładając swoje czoło do mojego.
– Mam nadzieję, bo Lucy nie pała optymizmem – odparłam.
– Zostaw to mnie – pogładził mnie po policzku i pocałował w czoło.
– Może już dosyć tych czułości i zasiądziemy do kolacji – odezwała się Lucy, która wraz z resztą się nam przyglądała.
– Zamknij się Lucy – upomniała ją Kaja.
– Młoda ma pazurki, będzie ciekawie – szepnął mi do ucha Trevor i weszliśmy do jadali. Mary wzięła ode mnie kwiaty i wstawiła je do wazonu.
Po przedstawieniu Trevorowi mojej rodziny usiedliśmy do kolacji. Mężczyzna w przeciwieństwie do mnie wydawał się zrelaksowany, za to ja już nie pamiętam kiedy tak bardzo się denerwowałam kolacją.
– Cudownie gotujesz Ano – pochwalił moja kuchnię Trevor.
– Dziękuję, ale to nie tylko moja zasługa. Kolacje przygotowałyśmy razem z Mary – odpowiedziałam na komplement.
– W takim razie, obydwie macie talent kulinarny.
– Dziękuję – uśmiechnęła się Mary.
– Spotyka się pan z naszą mamą od kilku miesięcy, prawda? – zaczęła Lucy.
– Poznaliśmy się będąc na wakacjach. Lecieliśmy jednym balonem – odpowiedział Trevor skupiając uwagę na dziewczynie.
– Rozumiem. Skoro oświadczył się pan mamie to znaczy, że ma według niej poważne zamiary? – wypytywała dalej Lucy.
– Oczywiście, że tak. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości weźmiemy ślub.
– Dlaczego tak się panu spieszy do ślubu? Znacie się zaledwie kilka miesięcy? Chodzi o mamy pieniądze? – wypaliła Lucy.
– Dość Lucy. Teraz to przesadziłaś. Co ty sobie wyobrażasz? – zbeształam nastolatkę.
– Ana spokojnie – położył swoją dłoń na mojej mój narzeczony.
– Po pierwsze młoda damo, na brak pieniędzy nie narzekam. Mam swoje firmy w Bostonie jak i w Denver. Które znakomicie prosperują. Po drugie, jak wiesz z twoją mamą mamy pierwszą młodość za sobą. Nie jesteśmy dwudziestoparolatkami, którzy mają przed sobą szmat życia. W naszym wieku inaczej się podchodzi do życia. Po co mamy tracić kolejne lata, jak możemy dalej przez życie iść razem.
– Kochacie się? – kontynuowała dalej niezrażona.
– Kocham twoją mamę, a ona mnie. Poza tym sądzę, że znasz swoją mamę na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie angażowałaby się w związek, który nie byłby oparty na miłości – odpowiedział jej Trevor.
– Dokładnie dziewczyny. Kiedy człowiek ma czterdzieści, pięćdziesiąt czy więcej lat inaczej myśli. Nie wie ile mu pozostało czasu na tym świecie i nie chce marnować więcej dni – odezwał się Michael.
– Michael ma rację Lucy – dodała Mary.
– Uzgodniliście już datę ślubu? – zapytała Melanie.
– Jeszcze nie. Kiedy to nastąpi, dowiecie się jako pierwsze.
– Oby – mruczała pod nosem Lucy, którą trąciła łokciem Kaja.
– Mamo chce mi się spać – oznajmił jakiś czas później Aron.
– Ja go położę – zaproponowała Mary.
– Mamuś, a jak się obudzę to wujek Trevor jeszcze będzie? – zapytał Aron, co mnie zdziwiło.
– Nie aniołku, wujek Trevor pojedzie do swojego domu. Jak widzisz za oknem jest już późno – odparłam synkowi nie dając poznać po sobie że zdziwił mnie fakt iż nazwał Trevora wujkiem. Nie należał do dzieci, które szybko obdarzały kogoś zaufaniem? Czyżby tak bardzo brakowało mu ojcowskiej miłości?
– Szkoda, polubiłem nowego wujka – zasmucił się maluch.
– Niedługo będę musiał jechać, ale jeśli twoja mama się zgodzi, to jeszcze was odwiedzę – odezwał się Trevor.
– Super. Mamo wujek będzie mógł jeszcze do nas przyjechać? – zapytał z ekscytacją w głosie mój synek.
– Oczywiście, że tak Aronie. Myślę, że będzie u nas częstym gościem – pogłaskałam chłopca po głowie.
– Hura – podskoczył klaszcząc w dłonie.
– Piątka? – zapytał Trevor wyciągając rękę do Arona.
Mały skinął głową i przebił Trevorowi piątkę, a następnie pożegnał się ze mną i udał z Mary do swojej sypialni.
Późnym wieczorem dziewczyny poszły do siebie, Mary i Michael wypili z nami drinka po czym również się ulotnili. Zostaliśmy z Trevorem sami.
– Masz cudownie dzieci, a Aron jest słodki – uśmiechnął się Trevor.
– Zwłaszcza Lucy, przepraszam cię za nią – wtuliłam się w Trevora siedząc z nim na kanapie.
– Młoda ma cięty język, nie ma co – zażartował.
– Tak, potrafi dać w kość. Wiesz ona z moich córek była najbardziej zżyta z Andrew. Myślę, że dlatego tak to przeżywa. Aron był mały, niewiele pamięta. Owszem z początku pytał o tatę, płakał, ale z czasem to minęło.
– Rozumiem Ano. Dziewczyna poczuła się w pewnym stopniu zagrożona. Nie dziwię się jej.
– Mam nadzieję, że z czasem jej minie, ale nie chce już na ten temat rozmawiać. Powiedz lepiej jak twój wyjazd do Denver. Napomknąłeś przez telefon, że masz jakieś problemy w firmie – zmieniłam temat. Poza tym chciałam zobaczyć na ile będzie ze mną szczery.
– Tak, ale już wszystko w porządku. Jednak jest coś o czym chciałbym z tobą porozmawiać – spojrzał mi w oczy przenikliwie.
– Zamieniam się w słuch – rzekłam lekko się uśmiechając.
– Jak wiesz po rozstaniu z Sarą nie byłem w związku z inną kobietą. Spotykałem się z kobietami, ale bez emocjalnego zaangażowania. Przez jakiś czas sypiałem ze swoją asystentką. Seks bez zobowiązań. Nic więcej. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego układu. Kiedy pojechałem do Denver wkroczyła do mojego gabinetu i zaczęła się przystawiać. Odprawiłem ją dając wyraźnie do zrozumienia, że się zaręczyłem i to koniec. Myślałem, że dotarło do niej, ale się myliłem. Następnego dnia czekała na mnie w moim biurze roznegliżowana, rozwalona na stoliku do kawy. Była przekonana, że się na nią rzucę. Zwolniłem ją.
– Aż tak wyprowadziła cię z równowagi?
– Ana jeśli chodzi o prace to nie znoszę braku profesjonalizmu. Owszem czasami pieprzyliśmy się w biurze, ale wiedziałem kiedy możemy sobie na to pozwolić. Co by było gdybym przyszedł do firmy z kontrahentem, a w moim biurze siedzi w wyzywającej bieliźnie kobieta wyglądająca jak prostytutka. Okazała brak szacunku, a tego nie toleruje.
– Rozumiem – odparłam będąc nieco zaskoczoną jego romansem z asystentką, ale po tym czego się dowiedziałam od Benjamina to nie powinnam być zdziwiona. W końcu Trevor był właścicielem elitarnego klubu erotycznego.
– Jest coś jeszcze Ana. To dotyczy Sary.
– Naprawdę chcesz teraz rozmawiać o niej? – podniosłam się zamierzając wstać, ale pociągnął mnie za rękę sadzając sobie na kolanach.
– Kochanie to ważne. Powiedziałem ci kiedyś, że w związku cenie sobie szczerość. Nie zamierzam mieć przed tobą tajemnic – powiedział gładząc mnie ręką po plecach.
– W porządku.
– Sara po tym jak próbowała odzyskać Andrew po śmierci swojej mamy zaczęła popadać w obłęd. Myślała, że budząc w nim współczucie spowoduje, że Andrew do niej wróci, ale tak się nie stało.
– Andrew wrócił do Nowego Jorku.
Tak. Sara wtedy przyszła do mnie po pomoc. Nie potrafiłem jej odmówić. Wspierałem ją, czasami umówiliśmy się na kawę, między nami zawiązała się nic przyjaźni. Jednak coraz częściej zauważyłem, że zaczęła się dziwnie zachowywać, aż przeszła załamanie nerwowe. Niecałe dwa lata po śmierci matki zmarł także jej ojciec. Została sama i to był gwóźdź do trumny. Jej stan był poważny na tyle, że wymagała hospitalizacji w szpitalu. Załatwiłem jej miejsce w najlepszym szpitalu w stanie i wziąłem na siebie opłacenie jej leczenia. Co miesiąc na konto kliniki wpłacam kilkadziesiąt tysięcy dolarów.
– To szlachetne z twojej strony, że jej pomagasz, ale...
– Ale co Ana? O co chcesz zapytać? – spojrzał mi głęboko w oczy.
– Rozumiem, że Sara nie ma nikogo, ale dlaczego tak naprawdę jej pomagasz? Z litości czy jest inny ku temu powód? – zapytałam zastanawiając się czym się kierował.
Cieszyłam się, że sam powiedział mi o tym co ustalił Benjamin. To mnie trochę uspokoiło i dało poczucie, że mogę mu zaufać, a Sara nie stanie nam na drodze.
– Jeśli chcesz wiedzieć czy ją kocham to odpowiedź brzmi nie.
– To czemu tak bardzo zaangażowałeś się w jej pomoc?
– Sara nie ma nikogo. Została sama. Pomimo tego iż w przeszłości były między nami zgrzyty to z czasem przestaliśmy chować do siebie urazę i pozostaliśmy na stopie przyjacielskiej. Nie miałbym serca, by się od niej odwrócić w momencie kiedy zachorowała. Będę jej pomagał, łożył na klinikę tak długo jak będzie to potrzebne.
– Dziękuję za twoją szczerość. To dużo dla mnie znaczy.
– Tylko tyle w ramach podziękowania? Myślałem raczej o czymś innym – odpowiedział przyciągając za kark moją głowę do siebie i złączając nasze usta w czułym pocałunku.
– Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo mi ciebie brakowało – szepnął całując mnie po szyi, a dłonią błądząc po moim ciele.
– Trevor nie możemy tutaj – westchnęłam na pieszczoty, którymi mnie obdarzał.
– Wiem. Zabierzesz mnie do swojej sypialni? – zapytał ściskając moją pierś.
– Chodź – odpowiedziałam bez zastanowienia.
Tęskniłam za nim, potrzebowałam jego ciepła i dotyku, dlatego nie zwlekając dłużej zaciągnęłam go do windy, zabierając na górę do swojej sypialni. W windzie nie traciliśmy czasu. Zniecierpliwieni obdarowywaliśmy się pocałunkami.
Kiedy znaleźliśmy się w pokoju niemal rzuciliśmy się na siebie. Oboje byliśmy spragnieni swojej bliskości. Kochaliśmy się dziko i szalenie dając upust swoim emocjom i tęsknocie. Zaczęłam wierzyć, że czeka nasz wspólna przyszłość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro