Rozdział 13
Trevor
– Witaj Ben. Jestem w drodze na lotnisko, wiesz co masz robić. Ana jutro wieczorem wraca z Nowego Jorku. Informuj mnie, gdyby coś się wydarzyło.
– Chce pan bym jechał za nią do Nowego Jorku? – zapytał mnie mój zaufany detektyw.
– Nie Ben, myślę, że to nie będzie konieczne. Ana będzie tam tylko jedną noc.
– Dobrze, będziemy w kontakcie panie Anderson.
– Na razie Ben – rozłączyłem się, po czym wysłałem jeszcze smsa do Any i przejrzałem maile. Pól godziny później siedziałem na pokładzie samolotu do Denver.
Poinformowałem rano swoją asystentkę Kelly, że prosto z lotniska przyjadę do firmy. Prosiłem, by kierowca na mnie już czekał. Zanim podpisze kontrakt na budowę nowego osiedla w Kalifornii chciałem omówić jedną kwestię z moim zastępcą. Musiałem być w stu procentach pewnym tej inwestycji nim ostatecznie zdecyduje się podjąć tego zlecenia. Nie uznawałem ryzyka, nawet najmniejszego. Zawsze musiałem mieć całkowitą pewność, że ryzyko jakiegokolwiek potknięcia się będzie zniwelowane do minimum.
Pięć godzin później w końcu znalazłem się w firmie.
– Dzień dobry szefie, dano cię u nas nie było. Nie myślałam, że Boston tak bardzo cię pochłonie – przywitała się ze mną Kelly wchodząc do biura.
– Witaj Kelly, mogę prosić kawę? – zerknąłem spod laptopa na dziewczynę.
– Tylko tyle? Nie widziałam cię od kilku miesięcy, bo zasiedziałeś się w tym zapyziałym Bostonie, a ty się nawet ze mną nie przywitasz? Stęskniłam się – odpowiedziała z wyrzutem moja asystentka.
– Kelly, jestem po czterogodzinnym locie. Zasnę zaraz jak do mojego krwiobiegu nie popłynie kofeina.
– Mogę cię odpowiednio pobudzić, jak zawsze zresztą – nachyliła się nade mną łapiąc mnie za kroczę.
– Kelly...
– Brakowało mi go. Czekałam na dzisiejszy dzień. Nawet odpowiednio się przygotowałam, tak jak lubisz – rzekła całując mnie w szyję, jednocześnie łapiąc moją rękę i wsuwając sobie pod spódnicę, pod którą nie miała majtek.
Nie powiem, mój kutas momentalnie się naprężył. Wpiłem się wygłodniale w usta chętnej asystentki błądząc dłonią po jej kobiecości.
– Weź mnie tutaj Trevor, mamy pól godziny nim zjawi się Louis. Chce go poczuć, tak jak przed twoim wyjazdem do Bostonu. – jęknęła kiedy oderwałem się od jej ust.
Bez słowa klęknęła przede mną i zabrała się za rozpinie moich spodni. Po chwili mój penis był na wierzchu w całej swojej okazałości, czekając na pulchne usta Kelly. Dziewczyna na jego widok oblizała wygłodniale wargi, a potem spojrzała mi się z zadowoleniem w oczy.
– Wiedziałam, że też tęskniłeś szefie. Wynagrodzę ci to – powiedziała łapiąc fiuta w ręce.
Przymknąłem z zadowoleniem oczy, kiedy brunetka wykonywała ruchy ręką , po chwili dołączając do niej swoje usta i język. Jęknąłem z zadowoleniem. Kelly znała się na rzeczy.
– Wiem, że jesteś spragniony tak samo mocno jak ja, dlatego przygotowałam na wieczór niespodziankę dla ciebie – wymruczała kobieta podciągając wysoko spódnice i siadając na mnie okrakiem.
Nim zdążyłem się odezwać zaczęła mnie zachłannie całować. Zamknąłem ponownie oczy napawając się spragnionymi ustami asystentki, kiedy przed oczyma pojawiła mi się Ana.
– Kurwa! – krzyknąłem.
– Co się stało mój byczku? Coś nie tak? – powiedziała słodkim głosem dziewczyna chcąc się nabić na mojego kutasa.
– Złaź! – odepchnąłem dziewczynę od siebie stawiając ją na nogi.
Nim kobieta się ogarnęła i zaczaiła o co chodzi zdążyłem z powrotem zapiąć spodnie.
– Zrobiłam coś nie tak? – zapytała zaskoczona.
– Nie – przeczesałem nerwowo ręką włosy.
– Więc o co chodzi? Nie rozumiem.
– Kelly to był ostatni raz kiedy pozwoliłaś sobie na spoufalanie się ze mną. Od dzisiaj koniec z tym – oznajmiłem wstając i krążąc po biurze.
– Żartujesz prawda? Powiedz, że to był tylko kiepski żart – podeszła do mnie zarzucając mi ręce na szyje.
– Nie Kelly, mówiłem poważnie – ściągnąłem jej ręce z siebie.
– Trevor co cię naszło? Nie rozumiem – zapytała zdenerwowana.
– To zrozum. Od dzisiaj nasza relacja będzie wyłącznie czysto służbowa. Nic więcej.
– Ale dlaczego? Przez trzy lata pieprzyłeś mnie w tym biurze, a teraz mi oznajmiasz tak od razu, że to koniec?! – wrzasnęła niezadowolona.
– Po pierwsze nie unoś głosu. Chyba zapominasz się z kim rozmawiasz, po drugie, jeśli mówię, że to koniec to znaczy koniec.
– Wiem doskonale z kim rozmawiam, z szefem, który od kilku lat zabawia się ze swoją asystentką. Jakoś do teraz ci się podobało, więc nie rozumiem co w ciebie wstąpiło.
– Chyba nie myślisz, że będę ci się tłumaczył?! Seks owszem był niezły, ale poza nim nic nas nie łączyło. Wiedziałaś o tym od samego początku, więc teraz nie udawaj zaskoczonej!
– Owszem wiedziałam na co się pisałam, nie musisz mi przypominać. Po prostu nie rozumiem co się stało. Dlaczego mnie odtrąciłeś? Wiem, że nie przestałam cię pociągać. Byłeś podniecony, jak zawsze, więc dlaczego?
– Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to w porządku. Zaręczyłem się. Ta odpowiedź powinna ci wystarczyć, a teraz wyjdź.
Myślałem, że Kelly wyjdzie trzaskając drzwiami, ale ona zaczęła się śmiać. Wyglądała jakby coś ją opętało.
– Niezły żart Trevor. Masz nietypowe poczucie humoru. Naprawdę, a teraz chodź, dokończymy co zaczęliśmy – zaczęła się ponownie przymilać.
– Trevor brachu jesteś? – usłyszałem pukanie do drzwi, a zaraz za nimi pojawił się Mayron. – Stary gratulacje, kiedy ślub? – zapytał nie zwracając uwagi na dziewczynę.
– Więc to nie był żart? Mówiłeś poważnie? – zapytała zszokowana kobieta.
– Znasz mnie na tyle długo, by wiedzieć, że nie żartuje z poważnych rzeczy, a teraz opuść moje biuro. Idź do domu. Czas twojej pracy minął jakieś piętnaście minut temu – zganiłem Kelly wypraszając ją z gabinetu.
– Wiem, że za chwilę masz spotkanie, ale musisz mi wszystko opowiedzieć –rozsiadł się na kanapie Mayron.
Mayrona poznałem na studiach. Przyjaźniliśmy się od pierwszego roku. Jest dla mnie jak brat, tak jak kiedyś był Andrew, dopóki nie zawrócił w głowie Sarze. Peterson wiedział, że mi się ona podobała, ale miał to gdzieś. Zaczęli się spotykać. Nawet się zaręczyli. Nie mogłem znieść ich szczęścia. Była to pierwsza kobieta, w której się zakochałem. Peterson o tym nie wiedział. Nie zwierzyłem mu się ze swoich uczuć do Sary. Dopiero kiedy przyłapał nas pewnego razu w łóżku wszystko wyszło na jaw.
Czy poświęciłem dla miłości naszą przyjaźń? Owszem. Dla mnie wtedy nie liczyło się nic poza miłością do Sary. Jednak sielanka nie trwała długo. Po kilku miesiącach rzuciła mnie, oznajmiając, że nadal kocha Andrew. Z tego co mi wiadomo, to próbowała do niego wrócić, ale on nie chciał jej znać.
Upokorzyła mnie, wzgardziła moją miłością wybierając jego. Nigdy nie mogłem zrozumieć w czym Peterson był lepszy ode mnie. Mimo upływu lat obsesja Sary na punkcie Andrew nie malała, wręcz urosła aż do obłędu. Ile bym dał kiedyś, aby tak kochała mnie jak kochała jego.
Teraz Sara poza mną nie ma nikogo. Chociaż próbowałem ją znienawidzić, nie potrafiłem.
– Powiesz w końcu dlaczego twoja asystentka wyszła jak chmura gradowa?
– Nie ma o czym mówić. Kelly wyszła wściekła kiedy odmówiłem jej seksu.
– Ze ślubem na poważnie?
– Nie kurwa żarty. Nie wkurzaj mnie Mayron jeszcze ty – burknęłam nalewając nam szkockiej.
– Dopiąłeś swego. Zdobyłeś słynną Annę Peterson. Brawo. – odpowiedział z uznaniem jakbym co najmniej zdobył jakieś trofeum.
– Wątpiłeś w to? Zawsze dostaje to, na czym mi zależy.
– Jaka ona jest?
– Ana to bardzo inteligentna i bystra kobieta. Ma dryg do interesów. Jest cholernie błyskotliwa i niezła w łóżku.
– Ktoś tu chyba wpadł po uszy – zaśmiał się mój najlepszy przyjaciel.
– Bawi cię to? – zapytałem szorstko.
– Nie, ale nie sądziłem, że się zakochasz. To ty miałeś ją rozkochać w sobie, a nie na odwrót.
– Ana jest wyjątkową kobietą. Teraz rozumiem, dlaczego Peterson stracił dla niej głowę. Nie dość, że inteligentna to jeszcze piękna. I uczciwa. Ona by nawet muchy nie skrzywdziła. Anioł nie kobieta – odparłem rozmarzony myśląc o mojej przyszłej żonie.
– Chciałeś ją zdobyć, by mieć to co należało do Andrew, a zakochałeś się.
– Owszem. I cieszy mnie taki obrót spraw.
– Nie wątpię.
– Poślubię nie tylko kobietę, która była największą miłością Petersona, ale nie będę musiał udawać przez cały czas zakochanego. Lepiej być nie mogło.
– Fakt, masz farta, ale Kelly będzie niepocieszona.
– To już jej problem. Doskonale wiedziała na co się pisze. Jako dupa do rżnięcia jest niezła, poza tym nic.
– Kelly chyba myśli inaczej. Przez kilka lat siedzieliście w tym układzie. Myślę, że uważała, że tak już będzie cały czas – raczył mnie pouczać Mayron.
– To już jej problem nie mój. Jako współudziałowiec w firmie chce byś miał na nią oko. Jeśli coś odwali chce od razu o tym wiedzieć.
– Jasne Trevor – rzekł z przekąsem.
– Mayron, wiem, że ta suka zawsze ci się podobała. Chcesz ją bzykać, droga wolna, ale jeśli coś odwali to na tobie spoczywa odpowiedzialność poinformowania mnie o tym. Mam nadzieję, że się rozumiemy.
– Jasne szefie. Zmykam, zaraz powinien być u ciebie Louis. Spotykamy się wieczorem w klubie czy jedziesz do Sary?
– Dwudziesta pierwsza może być. Do niej pojadę jutro. Dzisiaj muszę się odchamić.
– A Trevor jeszcze jedno. Tak z czystej ciekawości. Ana wie, że jesteś dominantem?
– Jeszcze nie.
– Tak myślałem. Zamierzasz jej w ogóle powiedzieć czy masz zamiar to ukrywać? – zatrzymał się w drzwiach i spojrzał na mnie jakby się nad czymś jeszcze zastanawiał.
– Nie wiem. Na razie nie jest na to odpowiedni czas. – przełknąłem duży łyk szkockiej.
Mayron uderzył w mój czuły punkt. Przez wiele lat górowałem nad kobietami, stworzyłem klub rozkoszy, ale czy chciałem w to wciągać Anę? Tego jeszcze nie wiedziałem. Kiedyś klub był dla mnie niczym uzależnienie. Odkąd zagrzałem miejsce w Bostonie zszedł on na dalszy plan.
Z Aną w łóżku było mi rewelacyjnie i nie byłem przekonany czy chciałem, aby nasza relacja intymna przeszła w relację pan i uległa.
Byłem też świadom tego, że Ana jest bardzo ostrożna i podejrzliwa. Musiałem być baczny, by nie zaprzepaścić tego, co udało mi się dotychczas osiągnąć.
Spokojny będę dopiero wtedy, kiedy ta kobieta powie TAK. Do tego czasu muszę postępować rozważnie. Nie chciałem jej stracić. Zwłaszcza, że ta drobna blondynka skradła moje serce.
Początkowo nie brałem takiej możliwości pod uwagę, ale zakochałem się i byłem z tego zadowolony. Byłem gotowy na wszystko, byle tylko ta kobieta była moja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro