Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25


Po szybkim śniadaniu wróciłam do apartamentu i odpaliłam laptopa. Po chwili ukazała mi się radosna twarz Eryka, a zaraz potem Synthi i mojego kochanego synka.

Po kilkunastu minutach rozmowy, gdzie Aron zasypywał mnie opowieściami z wakacji z dziadkami Synthia zabrała małego na basen i mogliśmy porozmawiać z Erykiem bez świadków.

– Opowiadaj córcia co to takiego pilnego, że nie mogło czekać? – zapytał niczego nie podejrzewając rozradowany mężczyzna.

Eryku za chwilę prześle ci na telefon kilka zdjęć. Chcę, abyś się im dokładnie przyjrzał, ale zanim to zrobię musze ci o czymś opowiedzieć.

– Brzmisz strasznie poważnie Ana. Chyba nie chcesz powiedzieć, że coś ci się stało? – zmartwił się mój były teść.

– Nie Eryku, ze mną wszystko w porządku. Jestem jeszcze w St. Ferido. Nie wróciłam wczoraj do Bostonu.

– Jakieś komplikacje przy projekcie?

– Eryku to co chce ci powiedzieć nie ma nic wspólnego z pracą – zaczęłam czując jak moje dłonie zaczynają mi się pocić.

– Ana wyduś to w końcu z siebie, bo zaczynam się niepokoić.

– Przypadkiem poznałam kogoś na wyspie, mężczyznę – powiedziałam zważając na dobór słów.

Chciałam powiedzieć mu o swoich przypuszczeniach najdelikatniej jak to możliwe, ale nie wiedziałam jak.

– Ana, widzę, że coś cię trapi. Wiesz przecież, że ze wszystkim możesz do mnie przyjść. Nie duś tego w sobie. Powiedz co się stało.

– Wiem Eryku, ale to trudne i nie chodzi tutaj tylko o mnie. Nie wiem jak mam ci to powiedzieć – odparłam chowając twarz w dłoniach.

– Ana no już dobrze. Po prostu wyrzuć to z siebie.

Kliknęłam zdjęcia w telefonie zrobione nieznajomemu i po chwili zawahania wysłałam je do Eryka.

– Właśnie powinieneś dostać ode mnie zdjęcia. Zanim jednak na nie spojrzysz wysłuchaj mnie – poprosiłam.

Mężczyzna skinął głową i patrzył z ekranu laptopa na mnie ze skupieniem.

– Jak już wspomniałam spotkałam kogoś przypadkowo. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale ten człowiek kogoś mi bardzo przypomina. Zresztą nie tylko mi, ale Mary również. Nie chce, aby mnie uznał za wariatkę, ale muszę sprawdzić to co nie daje mi od kilku dni spokoju.

– Brzmisz strasznie tajemniczo Ana. Co to za mężczyzna? – zapytał z wyczuwalnym napięciem w głosie mój rozmówca.

– Eryk zobacz zdjęcia, które wysłałam ci parę minut temu.

Patrzyłam na ekran swojego laptopa obserwując reakcję Eryka na przesłane mu fotki. Dostrzegłam w jego oczach szok i niedowierzanie kiedy kolejny raz przyglądał się zdjęciom i co róż zerkał na mnie.

Po chwili, która miałam wrażenie, że trwała wiecznie Eryk odłożył drżącą dłonią telefon i spojrzał w monitor ze łzami w oczach?

– Myślę, że to Andrew – wydukałam w końcu to, co zamierzałam powiedzieć mu od samego początku.

– Jesteś pewna? Widzę podobieństwo na tym zdjęciu do mojego syna. Przypomniały mi się nawet czasy, kiedy Andrew był na pierwszym roku studiów i przechodził bunt. Wtedy z kilkoma kolegami zapuścili brodę i włosy. Wyglądał wtedy jak hipis – uśmiechnął się na to wspomnienie. – Patrząc na te zdjęcia to jakbym go widział właśnie z tamtych lat.

– Więc to nie tylko ja widzę w tym mężczyźnie prawdopodobieństwo Andrew? Ja naprawdę uważam, że to on. Wiesz, że intuicja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Ja czuję, że to jest mój Andrew – po policzkach popłynęły mi łzy, a zaraz po mnie tak samo Erykowi.

– Kto jeszcze o tym wie? – zapytał starając się wziąć w garść.

– Mary, Michael i my dwoje. Nikomu więcej nie mówiłam o swoich przypuszczeniach.

– A Trevor?

Pokiwałam przecząco głową, nie będąc w stanie odpowiedzieć.

– Ana kochanie, wiesz, że musisz mu powiedzieć? Nie możesz z tym zwlekać – rzekł łagodnie.

– Wiem, ale nie mam pojęcia jak mam to zrobić. Dopiero co się pobraliśmy. Złamie mu tym serce – głos mi się ponownie załamał.

– Wiem córeczko, ale musisz mu powiedzieć, jednak zanim to nastąpi opowiedz jak doszło do twojego spotkania z tym człowiekiem. Jak go znalazłaś?

Przez kolejne pół godziny opowiadałam Erykowi jak to zabłądziłyśmy z Mary na wyspie i przypadkiem trafiliśmy na tego mężczyznę w lesie. Po opowiedzeniu mu całej historii uzgodniliśmy, że Eryk następnego dnia przyleci na wyspę oraz, abym zadzwoniła do Trevora i poprosiła go o to, aby on również tutaj przyleciał. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że na razie nikomu o tym nie powiemy. Nie chcieliśmy robić niepotrzebnego zamętu wśród rodziny.

Trevorowi postanowiłam wszystko wyjaśnić dopiero jak będzie już na miejscu. Wiedziałam, że będzie to dla niego cios i za nic nie chciałam, by cierpiał, ale im prędzej powiem mu o tym, tym lepiej. Nasze życie niestety się skomplikuje, ale musieliśmy wszyscy dowiedzieć się prawdy. Nie zaznałabym spokoju nie sprawdzając swoich podejrzeń.

*****

Kolejnego dnia z rana zadzwonił do mnie Benjamin, znajomy detektyw, który został o wszystkim poinformowany przez Eryka. Umówili się ze starszym Petersonem, że razem przylecą na wyspę. Chcąc się dokładnie zorientować w sytuacji, Benjamin zadzwonił, by zadać mi kilka pytań. Trevor z kolei miał przylecieć dzień później. Zdziwił się moją prośbą o to, by dołączył do mnie na wyspie na kilka kolejnych dni, ale się zgodził, a nawet ucieszył, że się zobaczymy.

Mimo iż wszystko się skomplikowało to tęskniliśmy za sobą. Brakowało mi jego obecności. Przez ostatni rok Trevor stał się mi bardzo bliski. Otworzyłam przed nim swoje zranione, poharatane serce, a teraz przyszłość wydawała mi się odległa i niepewna.

Późnym popołudniem razem z Mary i Michaelem przywitaliśmy w hotelu Eryka wraz z Benjaminem.

Obawiałam się, że mężczyźni nie będą mieli gdzie nocować, ale okazało się, że właściciel hotelu był dobrym znajomym Eryka, o czym nie miałam pojęcia i miał dodatkowy pokój, który na co dzień nie był przeznaczony do dyspozycji gości.

Kiedy panowie ulokowali swoje bagaże, dołączyli do naszej trójki na tarasie. Eryk nie chciał czekać z rozmową. Uważał, że nie ma sensu tracić czasu, a działać musimy natychmiast.

Rozmawiając z Benjaminem doszliśmy do wniosku, że o całej sytuacji musimy poinformować właściciela hotelu i zarazem wyspy oraz powiadomić odpowiednie służby. Musieliśmy przy tym być ostrożni i dyskretni. Nie chcieliśmy, aby sprawa wyszła poza mury hotelu, a co jeszcze gorsze stała się ona medialna.

Jakiś czas później do naszej rozmowy dołączył właściciel obiektu pan Xander Grey.

Eryk jak się okazało znał go od bardzo dawna. Studiowali bowiem na tej samej uczelni, a kiedy pierwszy, siedem lat temu znaleźli się na tej wyspie z Synthia na wakacjach to okazało się, że panowie się znają. Odnowili przyjaźń po wieku latach kontakt i utrzymują go tamtego dnia cały czas.

Kolejny raz uświadomiłam sobie, że w życiu nie ma przypadków. Gdybyśmy się wtedy nie zgubiły z Mary w lesie nigdy bym nie przypuszczała, że Andrew żyje. Zawsze uważałam, że wszystko co się dzieje w naszym życiu jest po coś. Wszystko ma swój cel.

– Eryk chcesz mi powiedzieć, że facet, który dostarcza mi owoce jest prawdopodobnie twoim synem? Tym, który zginął w katastrofie lotniczej? W samolocie, który rozbił się cztery lata temu na tej wyspie? – spytał zszokowany.

– Tak Xander, to prawdopodobnie on – odpowiedział mu Eryk.

– Z tego co pamiętam to Andrew Peterson był poszukiwany i nie znaleziono jego ciała. Wszyscy byli przekonani, że pochłonął go ocean. Jeśli ten człowiek jest tym kim mówisz i stracił pamięć to jakim cudem mieszka w lesie wśród dzikusów? Musiał zostać ranny. Ktoś musiał mu pomóc? Tylko kto i dlaczego tego nie zgłosił? – dziwił się mężczyzna.

– Z tego co udało mi się ustalić to prawdopodobnie znalazła go kobieta z którą mieszka. Podaje się ona za jego żonę. Wyglądała ona jakby była jakaś opętana. Wyskoczyła na mnie z nożem – odpowiedziałam Xanderowi zastanawiając się w myślach, czy ta czarownica rzeczywiście była jego żoną.

Siedzieliśmy dość długo omawiając plan działania. Nie mogliśmy od tak sobie podejść do obcego mężczyzny i powiedzieć mu, że jest kimś innym niż myśli. Trzeba było zawiadomić odpowiednie służby i z ich pomocą poznać prawdziwą tożsamość człowieka, który prawdopodobnie był moim zmarłym mężem.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale pewien człowiek chciałby porozmawiać z panią Anderson – podszedł do naszego stolika kelner.

– Ze mną? Kto to jest? – zdziwiłam się i popatrzyłam na Mary.

– To nasz dostawca owoców. Twierdzi, że pani już z nim rozmawiała – odpowiedział młody chłopak

– Andrew?

– Tak, to on.

– Dobrze, już idę. Gdzie on jest?

– Czeka na pomoście z tyłu budynku.

– On tutaj? Dzisiaj? Dostawa powinna być pojutrze – zdziwił się właściciel hotelu.

– Pójdę z tobą Ana. Dziwne, że przyszedł, by z tobą porozmawiać – wstał od stołu Eryk.

– Nie Eryku. Pojde sama. Domyślam się o co może mu chodzić. Postaram się go tutaj przyprowadzić, a wy w tym czasie zastanówcie się co zrobimy jak on sie tutaj już zjawi – powstrzymałam Eryka i z przyśpieszonym biciem serca poszłam we wskazane miejsce.

Gdy zbliżałam się do pomostu zobaczyłam go opartego o poręcz.

– Andrew? – zapytałam nie bawiąc się formalności.

Mężczyzna na dźwięk mojego głosu odsunął się od barierki i ruszył w moją stronę z rękoma za plecami.

– Dzień dobry pani Ano

– Proszę, wystarczy Ano.

– Dobrze Ano. Wczoraj zachowałem się niestosowanie. Nie powinienem ciebie całować, a potem tak uciekać. Nie chciałem byś uznała mnie za dzikusa. Moje zachowanie było godne pożałowania. Musiałem przyjść i cię przeprosić, a to na przeprosiny. Mam nadzieję, że je przyjmiesz – wyciągnął rękę w moją stronę, a w niej trzymał bukiet frezji.

Patrzyłam na kwiaty i byłam w szoku. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.

– Ano, nie podobają ci się kwiaty? Zrobiłem źle? – spytał spanikowany.

– Co? Nie. Kwiaty są piękne, tylko mnie zaskoczyłeś. To wręcz moje ulubione kwiaty. Skąd wiedziałeś? – spojrzałam w jego oczy starając się z całych sił powstrzymać napływające do oczu łzy.

– Zastanawiałem się jak mam cię przerosić za wczoraj. Kiedy zobaczyłem te kwiaty to pomyślałem, że do ciebie pasują – odparł patrząc na mnie niepewnie.

– Niesamowite. Są cudowne, dziękuję – odparłam, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.

– Znowu płaczesz przeze mnie? – zapytał ścierając dłonią łzy z mojego policzka.

Przymknęłam oczy na ten dotyk. Ledwie dotknął opuszkami palców mojej twarzy, a po całym ciele rozlało się przyjemne ciepło. Wiedziona instynktem złapałam go za dłoń i wtuliłam policzek w dłoń mężczyzny. Chciałam by ta chwila trwała jak najdłużej. Nie wiem ile czasu tak trwaliśmy, ale ocknęłam się słysząc krzyk.

– Wiedziałam, że czegoś od niego chcesz. Nie daruje ci, będziesz przeklęta. Mam nadzieję, że usmażysz się w piekle – odwróciłam się i zobaczyłam Lilif nacierającą na mnie z nożem w ręce.

– Lilif co robisz?! – krzyknął Andrew zasłaniając mnie sobą.

Nim się zorientowałam co się dzieje mężczyzna osunął się na ziemię, a kobieta uciekła krzycząc, że jak nie należy on do niej, to też nie będzie należał do nikogo innego.

Uklęknęłam obok niego i zobaczyłam, że ubranie ma od krwi. Chciałam krzyczeć po pomoc, ale zobaczyłam mężczyzn biegnących w moją stronę.

– Ana wszystko z nim w porządku? – pierwszy zapytał się Eryk padając przy nas na kolana.

– Ta kobieta. Ona tu była. Raniła go nożem, on mnie obronił – wyrzucałam z siebie.

Po chwili ktoś biegł w naszą stronę.

– Proszę mnie przepuścić. Jestem tutejszym lekarzem.

Mężczyzna pochylił się nad rannym mężczyzną , rozciął mu koszulę i sprawdził obrażenia.

– Xander przywołaj helikopter, trzeba go przetransportować do szpitala. Rana wprawdzie nie jest głęboka, ale mimo to dość mocno krwawi. Trzeba go zszyć jak najszybciej.

– Lecę z wami – oznajmiłam.

– Ana wybacz, ale to nie jest dobry pomysł. Ja z nim polecę. Poza tym nie znamy jego tożsamości i trzeba to dobrze rozegrać. Będę cię o wszystkim informował – oświadczył Eryk.

Wiedziałam, że to co on mówił miało sens, ale mimo wszystko pragnęłam być z nimi w szpitalu.

– Ana odpuść. Zostań tutaj. Nie możesz lecieć z nimi. Poza tym Trevor przylatuje. Dopóki się nie potwierdzi, że to Peterson twoje miejsce jest przy twoim obecnym mężu. Nie możesz skupiać się tylko na Andrew. To byłoby nierozsądne – uspokoiła mnie Mary jak zwykle przywołując mój umysł do racjonalnego myślenia.

– Mam ją. Xander poinformuj służby, żeby się nią zajęli – zawołał Benjamin, którego zniknięcia nawet nie zauważyliśmy.

Spojrzałam na kobietę i ruszyłam hardo w jej stronę. Podchodząc do niej z impetem wymierzyłam jej policzek.

– Ana, nie, uspokój się – złapał mnie za ręce Michael. – Nie warto. Policja się nią zajmie – dodał odciągając mnie od tej dzikuski.

– Chodź kochanie, pójdziemy do pokoju. Nic tu po nas. Oni sobie już poradzą – przytuliła mnie Mary.

Nie chciałam oglądać dłużej tej wywłoki i dałam się zaprowadzić kobiecie do apartamentu. Mary zrobiła nam gorącej herbaty, a ja w tym czasie wzięłam prysznic.

– Ta kobieta jest nieobliczalna. Dobrze, że Benjamin ja złapał. Ona chciała mnie zaatakować, ale on mnie sobą przysłonił – powiedziałam z bólem.

– Wiem Ano, wszystko widzieliśmy z tarasu. Dlatego tak szybko się przy was zjawiliśmy – odpowiedziała Mary przytulając mnie do siebie.

– Kolejny raz moje życie się komplikuje. Ile jeszcze razy? Dlaczego nie mogę zaznać spokoju w życiu? Kiedy to się w końcu skończy? Czy to, że pragnę normalnego życia to tak wiele? – zapytałam czując jak moje oczy ponownie tego dnia robią się mokre od łez.

– Nie Ana. To, że pragniesz stabilizacji i normalności to rzecz oczywista. Nie obwiniaj się za nic i nie szukaj w tym głębszego dna. Czasami życie sprawdza nas w różny sposób chociaż nie wiemy dlaczego – odparła bliska memu sercu kobieta.

Mary została ze mną dopóki Eryk nie zadzwonił. Na szczęście obrażenia Andrew nie były duże. Był on już po operacji i niedługo powinien się wybudzić. Z tego co powiedział mi teść, policja zjawiła się już w szpitalu i po rozmowie z Erykiem i Xanderem pozwolili na wykonanie badań genetycznych w trybie pilnym. Wyniki powinny być w przeciągu trzech dni. Jeśli okaże się, że ten mężczyzna jest synem Eryka to będzie to jednoznaczne potwierdzenie, że Andrew żyje. Mój mąż, mój ukochany mężczyzna żyje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro