Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22


Dni na wyspie nieubłaganie szybko mijały, a Trevor każdego dnia mnie czymś zaskakiwał. Postawił sobie za cel zorganizowanie nam pobytu na wyspie.

Na dzisiejszy dzień zaplanował lot balonem. Nie sądziłam, że ten mężczyzna potrafił być aż tak wielkim romantykiem, a jednak. Swój wybór na taki sposób spędzenia czasu argumentował tym, że to właśnie w chmurach skradłam jego uwagę, a później i serce.

Dzisiejszy dzień miał być wyjątkowy. Trevor pojutrze musiał wyjechać, by udać się do Kalifornii, a ja miałam zacząć kampanię reklamową dla hotelu. Uparł się, że dziś jeszcze opuszczamy apartament, ale jutro to nawet z sypialni nie wyjdę.

Lubiłam jego pewność siebie i poczucie humoru. Nie sposób było się z nim nudzić.

– Jesteś gotowa? – zapytał mój mąż wypijając resztę kawy i odkładając kubek na bok.

– Tak możemy iść. Nie mogę się doczekać – zmierzałam w kierunku drzwi wyjściowych podekscytowana.

Po pięciu minutach pieszej wędrówki znaleźliśmy się na plaży, gdzie czekał na nas balon. Zdziwiłam się, że oprócz nas nie było nikogo.

– Dzień dobry. Pan Anderson? – zapytał mężczyzna z obsługi balonu.

– Dzień dobry, tak, a to moja żona Ana.

– W takim razie zapraszam, jesteśmy gotowi do lotu.

– Cudownie – uśmiechnął się Trevor pomagając mi wsiąść do kosza.

Miałam szalonego męża. Nie dość, że codziennie miał zaplanową jakąś atrakcję to jeszcze wynajął balon tylko dla naszej dwójki.

– Widoki wydają się jeszcze piękniejsze niż za pierwszym razem – odezwałam się do Trevora podziwiające krajobraz z wysoka.

– Tak, ta wyspa jest zniewalająca. Myślę, że jej piękno tkwi w tym, że człowiek nie zapuścił tutaj swoich korzeni na całym jej obszarze.

– Masz rację. To jej dzikość nadaje jej niepowtarzalnego charakteru. Ludzie czasami potrafią wszystko zniszczyć. Gdyby ta wyspa nie była w prywatnych rękach to nawet nie chce myśleć o tym jak mocno człowiek byłby w stanie ingerować w nią.

– Dokładnie. Wszędzie wyrosłyby wieżowce, zaczęłaby się wycinka drzew.

– Tak jak teraz jest tutaj pięknie, wręcz magicznie.

– Moja romantyczka. Podziwiam cię. Na co dzień w pracy twardo stąpająca po ziemi właścicielka firmy, a w głębi duszy niepoprawna romantyczka – pocałował mnie w policzek przytulając mnie do siebie.

– No cóż taka już jestem. Tylko nie zdradź mojego sekretu, bo moi pracownicy przestaną czuć respekt.

– Oj kochanie. Nawet gdybyś chciała to nie potrafisz być bardzo groźna, a twoi pracownicy darzą cię szacunkiem i niekoniecznie to ma związek z respektem. Jesteś dobrą szefową. Ja powiedziałbym, że prędzej cię podziwiają i doceniają.

– Dziękuję to miłe.

– Nie masz za ci mi dziękować.

Po godzinnym locie znaleźliśmy się z powrotem na ziemi. Myślałam, że wrócimy do hotelu, ale Trevor miał inne plany.

Nie wiem jak on to zorganizował, ale kawałek dalej od naszego balonu był przygotowany piknik.

Szampan się chłodził w wiaderku na małym stoliczku, na którym na talerzu były owoce, a obok nich w miseczkach znajdowała się surówka ze świeżych warzyw.

Usiedliśmy na kocu, a mój mąż rozlał nam do kieliszków szampana.

– Za nas. Za nasze wspólne życie – Trevor wniósł toast i czule mnie pocałował.

Siedzieliśmy w ustronnym miejscu, w cieniu drzew ciesząc się swoim towarzystwem.

Nie wiedziałam ile czasu spędziliśmy poza hotelem, ale to nie miało znaczenia. Cieszyłam się naszym ostatnim wspólnym wyjściem przed wyjazdem Trevora.

Pocieszające było to, że przez te dwa tygodnie rozłąki ja będę tak samo zajęta pracą jak on, dzięki czemu czas szybko nam zleci. Poza tym udało nam się namówić Mary na przyjazd do St. Ferido. Nim Trevor wyjedzie ona i Michael przylecą i zdążymy zjeść wspólny obiad.

Tej dwójce wakacje się należały jak nikomu innemu. Zależało mi na tym, by moi przyjaciele w końcu mieli czas dla siebie z dala od dnia codziennego i wszystkiego co się wiązało z codziennym życiem domowym.

Mary była domatorką i rzadko dawała Michaelowi się gdzieś wyciągnąć. Tym razem nie miała żadnej wymówki. Poza tym doskonale wiedziałam, że ta wyspa bardzo jej się spodobała i miała ochotę tutaj wrócić. Okazja się nadarzyła. Nie mogłam pozwolić, by moja przyjaciółka ją zaprzepaściła.

Siedziałam na tarasie z kieliszkiem soku z granatu podczas gdy Trevor się pakował. Myślałam o tym jak wyglądało moje życie od śmierci Andrew.

Z przykrości musiałam stwierdzić, że te trzy lata to nie było życie tylko wegetacja. Tak bardzo zatraciłam się w żałobie, w swoim bólu, że funkcjonowałam jak robót. Zaczęłam się zastanawiać jaka przez ten czas była ze mnie kiepska matka. Byłam jak automat. Praca, dom, dzieci. Działałam jak na autopilocie. Dopiero wakacje z Mary na tej wyspie obudziły we mnie starą Anę.

Ten ostatni rok spowodował, że zaczęłam żyć na nowo. Pogodziłam się w końcu ze stratą Andrew, ale również dałam sobie szansę na poznanie kogoś innego. Trevor pokazał mi, że miłość może na nas czekać tuż za rogiem. Wystarczy tylko się nie zamykać na świat i ludzi.

– O czym tak rozmyślasz? – zapytał mój mąż siadając obok mnie na tarasie naszego apartamentu.

– O nas, o tym jak wiele w moim życiu zmieniło się przez ostatni rok. Dzięki tobie zaczęłam wszystko od nowa. Cieszę się, że pojawiłeś się w moim życiu. Dziękuję – odpowiedziałam kładąc rękę na jego policzku.

– Ana, to ja dziękuję. Dałaś mi szansę i nie skreśliłaś mnie. Pozwoliłam się pokochać. Jesteś najwspanialszą kobietą jaką poznałem. Jesteś wyjątkowa – ucałował środek mojej dłoni.

– Kocham cię Trevorze.

– Ja ciebie też kocham, a teraz chodź ze mną pod ten wspólny, obiecany prysznic.

– Ja ci obiecałam prysznic? Nie przypominam sobie – zaśmiałam się głośno.

– Czyżby? A rano kto mi proponował wspólna kąpiel? – Trevor udawał oburzenie.

– No wiesz, to było rano, więc się nie liczy – wzruszyłam ramionami powstrzymując śmiech.

– Ja ci dam się nie liczy – wepchnął mnie do łazienki i zakluczył drzwi, bym mu czasami nie uciekła.

***

Tak jak Trevor zapowiedział wczoraj, nie zamierzał mnie wypuścić z łóżka. Zamówił śniadanie do apartamentu, które zjedliśmy omawiając nasze plany po powrocie do Bostonu.

Planowaliśmy również wyjazd do jego rodziny w Denver. Poznałam na weselu jego braci, później również ojca, ale nie miałam sposobności, by poznać jego matkę.

Miałam świadomość tego, że nie była ona zachwycona naszym małżeństwem, ale mimo iż starałam się zawsze okazywać ludziom szacunek, to jej opinia nie robiła na mnie żadnego wrażenia. Oboje z Trevorem byliśmy w takim wieku, że tego typu decyzję należały tylko do nas, a rodzice mogli jedynie wyrazić swoje zdanie. Nie mieli władzy sprawczej nad nami, by móc decydować za nas.

Owszem było mi przykro z powodu Trevora, ale jedyne co mogłam w tej sytuacji zrobić, to okazać mu swoje wsparcie.

– Nadal chcesz poznać moją matkę? Pomimo jej stosunku do naszego małżeństwa? – zapytał Trevor przyglądając mi się uważnie.

– Oczywiście, że tak. Nie obiecuję, że się polubimy, ale uważam, że powinniśmy się pojawić w Denver.

– Mam mądrą żonę o wielkim sercu – ucałował mnie w policzek Anderson.

– Mam tylko jedno ale...

– Jakie kochanie? – zapytał wyczekująco na to, co miałam mu do powiedzenia.

– Ze względu na to, że twoja mama nie pała entuzjazmem i nie wiadomo jak potoczy się ta wizyta to wolałabym, abyśmy nocowali w hotelu – oznajmiłam zdecydowanie.

– Myślę, że w tej sytuacji jest to dobre rozwiązanie. Też o tym myślałem, a teraz chodź do mnie, bo niedługo będziemy musieli opuścić to łóżko – oznajmił przyszpilając mnie do materaca.

– Jednak, a gdzie podziała się obietnica, że nie wyjdziemy dzisiaj z sypialni? – prowokowałam go celowo.

– Ja jestem za tym, by zostać w łóżku, ale nie jestem pewien co na to Mary i Michael – odpowiedział całując mnie po szyi.

– No tak, powinni być za jakieś dwie godziny – zerknęłam na zegar, który wisiał na ścianie po prawej stronie łóżka.

– Dokładnie, mamy dwie godziny, które możemy spędzić na przyjemnościach – przytaknął schodząc z pocałunkami coraz niżej.

– Jest pan niewyżyty panie Anderson

– A pani jest cholernie wilgotna. Zawsze na mnie gotowa – odparł pieszcząc mnie między udami.

Dwie godziny później zeszliśmy na parter do holu. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam moich przyjaciół. Zmierzali oni akurat do recepcji, by się zameldować.

– Mary, Michael witajcie. Cieszę się, że was widzę – podeszłam do nich uradowana.

– Witaj Ana, Trevor. Zaraz wrócę, tylko zamelduje naszą dwójkę w hotelu.

– Witaj kochanie. Ależ ja jestem podekscytowana. Już nie mogę się doczekać kiedy pokaże wyspę Michaelowi. Tu jest tak pięknie – przywitała się rozanielona Mary.

– Widzę, że tryskasz energią moja droga – przytuliłam przyjaciółkę.

– Oj tak, bardzo. Witaj Trevor, miło cię widzieć – zwróciła się kobieta do mojego małżonka.

– Ciebie również, wyglądasz pięknie – pocałował ją w policzek na powitanie.

– Jak zawsze czarujący – roześmiała się Mary.

– Ktoś mi żonę podrywa? – usłyszeliśmy rozbawiony glos Michaela.

– Mam nadzieję, że jesteście głodni, ponieważ za pół godziny czeka na nas obiad na tarasie – poinformował wszystkich Trevor.

– Zdecydowanie mamy puste żołądki. Odświeżymy się i przyjdziemy na taras – rzekła wesoło Mary.

– W takim razie ja zabieram moją żonę na krótki spacer i widzimy się za trzydzieści minut – powiedział mój mąż i wyciągnął mnie na zewnątrz budynku.

– Nic nie wspominałeś o spacerze – odezwałam się, kiedy schodziliśmy po schodach na plażę.

– Powiedzmy, że to ostatnia moją niespodzianka przed wyjazdem – powiedział trzymając mnie mocno za rękę.

Oboje nie mieliśmy ochotę, by się rozstawać, chociaż to miały być tylko dwa tygodnie. Pocieszającym był jedynie fakt, że będę miała przy sobie Mary i pełne ręce pracy, dzięki czemu czas nie będzie mi się dłużył.

– Mam ochotę zadzwonić i poinformować kierownika, że nie przyjadę i musi wszystko sam załatwić – westchnął Trevor kiedy spacerowaliśmy po plaży.

– Też nie jestem tym zachwycona, ale oboje wiemy, że musisz jechać – wtuliłam się bardziej w niego.

– Niestety.

– No wiesz są też tego plusy.

– Jakie niby kochanie? – przystanął przyglądając mi się z zaciekawieniem.

– Chociażby takie, że zdążysz się za mną zatęsknić no i nie znudzisz się mną tak szybko – pocałowałam męża w policzek.

– Ty przebiegła kobieto – ścisnął mój pośladek i przyciągnął do siebie po czym mnie czule pocałował.

– Kocham cię Trevor. Pamiętaj o tym, gdy będziesz w Kalifornii.

– Ja ciebie też kocham Ana. Te dwa tygodnie szybko miną i znowu będziesz skazana na moje towarzystwo – zażartował, ale mi nie było do śmiechu.

Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam niepokój. Odkąd się przebudziłam dziwne myśli zaczęły mnie nachodzić. Były to czarne myśli. Jakby to było nasze pożegnanie i ostatni raz się widzieliśmy.

Moja głowa płatała mi figle. Przecież drugi raz historia się nie powtórzy, a Trevor wróci do domu cały i zdrowy. Wtuliłam się mocno w ramiona męża chcąc czuć jego bliskość najbardziej jak to tylko możliwe.

– Kochanie, nie martw się. Za dwa tygodnie widzimy się Bostonie – gładził mnie po plecach całując w czoło.

– Wiem, ale jestem niespokojna. Jakby coś niedobrego miało się stać – odpowiedziałam stając nadal w jego objęciach.

– Nic się nie stanie. Jest z tobą Mary i Michael, a ja wrócę niebawem – uspakajał mnie.

– Wiem, ale nie mogę się pozbyć tego dziwnego uczucia – odparłam.

– Ana, kochanie spójrz na mnie – uniósł moją głowę w górę i położył swoje dłonie na moich policzkach.

– Obiecuje ci, że nic złego się nie wydarzy. Będę codziennie dzwonił, dobrze?

Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam, a potem go pocałowałam.

– Nie martw się już więcej, a teraz chodźmy, bo się spóźnimy na obiad.

Trzymając się za ręce wróciliśmy do hotelu i udaliśmy się prosto na taras na którym kelner kończył przygotowywać stół do obiadu. Jak zawsze nie zabrakło wazonu ze świeżymi kwiatami.

Chwilę później dołączyli do nas Mary z Michaelem i kelnerzy zaczęli podawać do stołu.

Obiad był wyśmienity, a uśmiechy radości głosiły na twarzach całej naszej czwórki.

Po posiłku wszyscy razem udaliśmy się na plażę. To był ostatni raz kiedy mogłam popływać na wyspie w towarzystwie mojego męża.

Jutro wczesnym rankiem Trevor miał lot, a ja zaczynałam pracę nad kampanią reklamową dla hotelu.

Zamierzałam wykorzystać dzisiejszy dzień do maksimum.

Kiedy po kilku godzinach planowania wróciliśmy do apartamentu, po wspólnym prysznicu i gorącym seksie usiedliśmy na naszym prywatnym tarasie z drinkami. Wieczór wykorzystaliśmy spędzając go tylko we dwoje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro