Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19


Od naszej wizyty w klubie minął miesiąc. W tym czasie pochłonęła mnie nie tylko praca, ale też organizacja małego przyjęcia weselnego oraz poszukiwania sukni ślubnej, która miała być klasyczną, elegancką wersją mini wśród kreacji. Trevor zaczął bywać częstym gościem w naszym domu. Chciałam, by dzieci powoli przyzwyczaiły się do tego, że ten mężczyzna wkrótce z nami zamieszka.

Co prawda Anderson rozważał kupno domu dla naszej rodziny, ale ja nie chciałam. Dom zarówno mój jak i dzieci był tutaj. Poza tym w pobliżu była również Mary z Michaelem. Lata temu daliśmy im z Andrew słowo i zamierzałam go dotrzymać. Nie zamierzałam wyprowadzać się gdziekolwiek indziej. Trevor nie był zachwycony tą opcją, ale ostatecznie się zgodził rozumiejąc moje powody.

Pozostało tylko przerobić gabinet po Andrew na potrzeby Trevora. Zastanawiałam się również nad zmianą sypialni głównej. Była to rzecz, co do której miałam wątpliwości.

– Mary doradź mi. W dalszym ciągu nie wiem co mam zrobić z tą główną sypialnią. Przenieść się do innego pokoju czy zostać w niej po ślubie z Trevorem? – zapytałam nie bardzo wiedząc co począć.

– Ana myślę, że niepotrzebnie za dużo analizujesz. Gdzie niby chciałabyś zrobić nową sypialnię małżeńską? W pokoju po Kathy i mieć za ścianą dwie nastolatki czy w pokoju gościnnym z daleka od sypialni Arona?

– Nie wiem Mary, to trudne. Mam mętlik w głowie.

– To nie jest trudne. Nie rozumiem dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiasz? – spojrzała na mnie jakby nie rozumiała o co mi chodzi .

– Ale ja tą sypialnię dzieliłam z Andrew, a teraz mam tam spać z Trevorem?

– Chyba za bardzo dramatyzujesz. Przez ostatnie cztery lata spałaś w tym pokoju sama. Nie zachowuj się tak, jakbyś co najmniej zdradzała Andrew. On nie żyje. Masz prawo ułożyć sobie życie na nowo. Zdjęcia ślubne twoje i Andrew możesz przecież postawić w salonie, chociaż ja nie jestem do końca przekonana o tym, czy powinny stać na widoku.

– A to dlaczego? – obruszyłam się lekko.

– Niebawem zostaniesz panią Anderson. W domu powinny być zdjęcia ze ślubu twojego z Trevorem. Myślisz, że będzie się on dobrze czuł chodząc po domu i widząc zdjęcia nie wasze wspólne, a twoje z innym mężczyzną? Poza tym jak to by wyglądało? Wyobraź sobie, że odwiedzają was rodzice Trevora i wszędzie, gdzie się rozejrzą są zdjęcia twoje z Andrew.

– Chyba nie pomyślałam o tym. Po prostu przyzwyczaiłam się do tego, że wszędzie gdzie nie spojrzę widzę oczy Andrew na fotografiach – powiedziałam zmieszana.

– Ana każdy wie, jak wielka była miłość twoja i Andrew, ale ten etap skończył się bezpowrotnie prawie cztery lata temu.

– Wiem, ale dziwnie się z tym czuje. Czasami przechodzi mi przez myśl, że robię coś złego – powiedziałam smutno.

Dawne demony niestety czasami dawały o sobie znać. Zapewne minie jeszcze trochę czasu, gdy sobie wszystko na nowo poukładam. Nie rozumiałam dlaczego non stop w mojej głowie kotłowały się myśli, że to co robię jest niewłaściwe i nie w porządku w stosunku do zmarłego męża.

– Andrew nie żyje, ty tak. To normalne, że w twoim życiu pojawił się inny mężczyzna. Ciesz się, że wszystko ułożyło się w ten sposób i detektyw nie znalazł na twojego narzeczonego niczego podejrzanego.

– Chyba za bardzo wszystko analizuje.

– Dokładnie Ana. Skup się na tym co tu i teraz, a nie na przeszłości.

– Masz rację.

– A powiedz mi...Trevor dał spokój z tym klubem czy dalej cię namawia? – zapytała obserwując mnie uważnie.

– Zrozumiał, że to nie dla mnie. Może był trochę rozczarowany, ale przyjął to do wiadomości – odpowiedziałam.

– To dobrze. Powiem ci, że Trevor potrafi zaskakiwać i to w dziwny sposób. Czasami zastanawiam się, ile jeszcze ten mężczyzna ma twarzy – zażartowała Mary.

Uśmiechnęłam się na słowa przyjaciółki. Mi czasami samej przeszło przez myśl, czym mnie Trevor jeszcze zadziwi.

Co do sytuacji w klubie. Początkowo byłam w szoku tym, co się tam wydarzyło. Owszem było to nowe, inne doświadczenie, ale nie dla mnie. Porozmawiałam z Trevorem i wytłumaczyłam mu, że w związku dla mnie istnieje seks tylko we dwoje. Owszem kręcą mnie różne urozmaicenia, zabawki, ale tylko między mną, a moim partnerem. Nie miałam zamiaru w łóżku grać roli uległej, ani tym bardziej dawać się pieprzyć jakiemuś przypadkowemu facetowi, czy patrzeć jak inna kobieta ujeżdża mojego faceta. Takie rzeczy to nie dla mnie. Co prawda spróbowałam raz, będąc zaskoczona tym co przygotował Anderson, ale to był jedyny raz. Więcej ich nie będzie.

– Dzień dobry moje kochane – do salonu, w którym siedziałyśmy z Mary weszła mama Andrew.

– Synthia, witaj. Jak miło cię widzieć – wstałam, by przywitać się z kobietą.

– Napijesz się czegoś? – zapytałam zerkając czy w pobliżu jest Maria, gosposia, która pracowała u nas jeszcze za czasów, gdy zatrudnił ją Andrew.

– Tak poproszę kawę, tą co zwykle i przepraszam, że tak niespodziewanie. Lokaj akurat wchodził do domu, dlatego nie dzwoniłam – ucałowała mnie w policzek.

– W tym domu zawsze jesteś mile widziana. Cieszę się, że przyjechałaś. Jak pobyt w uzdrowisku? – spytałam.

– Było wspaniałe i z moim kolanem jest o wiele lepiej. Ty mi lepiej powiedz co z tym ślubem – wypaliła prosto z mostu Synthia.

– Rozmawiałaś z Erykiem?

– Tak kochana i nie powiem, zaskoczyłaś mnie, ale myślę, że w końcu zrobiłaś duży krok do przodu.

– Nie macie mi tego za złe? W końcu Andrew...

– Ana mój syn nie żyje. Jesteś sama od czterech lat. Masz prawo do szczęścia. Cieszymy się, że układasz sobie życie na nowo, a Aron potrzebuje ojca – przerwała mi kobieta.

– Dziękuję. Wasze zdanie jest dla mnie ważne – przytuliłam teściową.

– Pamiętaj Ana, że dla nas zawsze będziesz córką i nie pozbędziesz się nas tak łatwo – zażartowała.

– Nie zamierzam. Ten dom zawsze będzie stał otworem dla ciebie i Eryka. Traktuje was jak rodziców.

– Dosyć tych zwietrzeń, bo się przez was rozkleję – przerwała nam Mary.

– Masz rację Mary, dość tych smętów. Powiedz mi Ana, jak na ślub zareagowały dziewczyny? Eryk coś mówił, że Lucy się buntuje.

– No niestety. Jest przeciwna temu małżeństwu i nie chodzi tutaj konkretnie o Trevora, ale w ogóle o to, że chcę ponownie wyjść za mąż.

– Może czuje się w jakiś sposób zagrożona?

– Rozmawiałam z nią o tym. Ponadto we wrześniu przeprowadza się do naszego starego domu. Chce się usamodzielnić i będzie miała bliżej na uczelnię. Nie rozumiem jej myślenia, a jak próbuje z nią porozmawiać to mnie zbywa.

– Lucy uważa, że Trevor będzie chciał zająć miejsce Andrew, mimo iż Ana jej mówiła, że nie ma takiej opcji, ale ona uparcie stoi przy swoim. Poza tym dwa miesiące po ślubie matki wyprowadza się, więc tym bardziej nie rozumiemy jej oburzenia – odezwała się Mary.

– Słuchajcie, może to dziwnie zabrzmi, ale może Lucy się boi? – powiedziała Synthia.

– Boi się? Ale czego? – zapytałam.

– Może to ma związek ze śmiercią mojego syna. Myślę, że Lucy może się bać tego, że przyzwyczai się do Trevora tak jak do Andrew, a historia się powtórzy i znowu będzie cierpiała – zasugerowała kobieta.

– Myślisz, że to o to może chodzić? Boi się, że stracimy Trevora, tak jak Andrew i dlatego tak się buntuje? – zastanawiałam się nas słowami Synthi.

– Ano myślę, że Synthia może mieć rację. Lucy buntuje się ze strachu przed zranieniem.

– To co ja mam zrobić? Przecież nie jestem w stanie jej obiecać, że któremukolwiek z nas nic się nie stanie. Nikt nie jest w stanie przewidzieć rzeczy, które mogą się wydarzyć w przyszłości.

– Myślę, ze musisz usiąść i porozmawiać z nią otwarcie. Bliźniaczki zaraz mają egzaminy, żadna z nich nie powinna sobie teraz zaprzątać głowy czym innym.

– Masz racje. Dziękuję ci Synthio za wsparcie. Czasami dopada mnie bezradność. Nie mam w sobie już tyle optymizmu co kiedyś.

– Kochana masz w sobie więcej siły i optymizmu niż ci się wydaje. Jesteś silną i mądrą kobietą, ale masz sporo na głowie i to normalne, że czasami masz dość. Każda z nas miewa chwilę słabości, ale to nie znaczy, że jesteśmy słabe. To jedynie sygnał, że musimy nabrać większego oddechu, odpocząć, oczyścić umysł – przekonywała Synthia.

– Dokładnie Ana. Nie znam silniejszej kobiety od ciebie. Tyle co przeszłaś w swoim życiu niejedna osoba by nie wytrzymała i się poddała. Ty dalej brniesz do przodu mimo iż czasami wydaje się to niemożliwe – dopowiedziała Mary.

Obie miały rację. Pomimo tego iż czasami miałam wrażenie, że dalej nie dam rady to się nie pododawałam. Nawet jak upadłam na kolana to potrafiłam się z nich podnieść i iść do przodu. Nie zawsze to było takie łatwe, ale zawsze znalazłam w sobie tyle siły, by nie cofnąć się przed osiągnięciem celu. Najgorszym momentem była dla mnie śmierć Andrew. Wtedy myślałam, że już nigdy się nie podniosę. Wydawało mi się, że jestem w rakiem człowieka. Dzięki wsparciu najbliższych i przyjaciół dałam radę, a świadomość, że mam dzieci które mnie potrzebują i to bardziej niż kiedykolwiek dodawało mi kopa do działania.

W takich sytuacjach dopiero przekonujemy się jak ważne jest wspierające nas środowisko, jak dużą rolę w naszym życiu odgrywają najbliższe nam osoby.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro